Kiedyś miałem okazję uczestniczyć w wykładach z estetyki Jazzu i Romantyzmu niemieckiego. PIerwsze to był dramat - 20 osób w małej sali o 19 po ciężkim dniu pracy słuchało raz po raz przerywanych komentarzami prowadzącego klasyków gatunku. Za to odbywające się w podobnej porze odsłuchy Rysia Wagnera to było coś - pełne utwory, przygaszone światło i podsypiający studenci. W domu gaszę światło, kładę się na podłodze i słucham np: Kaczmarskiego (albo Kaczmarski & Jazz)