Skocz do zawartości

Idaho

Uczestnik
  • Zawartość

    11
  • Dołączył

  • Ostatnio

Informacje osobiste

  • Lokalizacja
    Polska

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Witam, Mam problem z moim Pianocraftem RDX-E700. Sprzęt zakupiony 12-13 lat temu, dotąd działał bez zarzutu, aż w końcu nadszedł ten czas kiedy przestał działać bez zarzutu. Zacznę może od tego, że od jakiegoś czasu (może ponad miesiąc temu) po włączeniu sprzętu słyszałem w słuchawkach (na tym sprzęcie w zasadzie tylko tak słucham) takie ciche brzęczenie, jakby strojenie radia na krótkich. Było to słychać niezależnie od ustawionego źródła, czy to CD, czy AUX i z reguły ustawało po chwili. I nie wiem, czy miało to jakiś związek i było zapowiedzią tego, co stało się później, ale kto wie... Otóż dość nagle, bo na przestrzeni 2-3 dni zwariował CD Player. Najpierw jakieś małe problemy z wykryciem płyty, a potem już jazda na całego; najczęściej w ogóle nie widział płyty, a nawet jeśli ją "znalazł" to podczas grania muzyki słychać było jakieś szumy, trzaski, a nawet potrafił odtwarzać totalną sieczkę, jakby się zacinał i odtwarzał pojedyncze, przypadkowe dźwięki z płyty w szybkim tempie. Pierwsza moja myśl, oczywiście "padł laser". No ok, sprawdziłem co tam siedzi w środku (SF-HD62), kupiłem nowy, razem z taśmą łączącą, wymieniłem i...jest dokładnie tak samo. No i w tym momencie mój skromny zasób pomysłów się wyczerpał. Nie jestem elektronikiem, moja wiedza w tym temacie jest w zasadzie żadna, niemniej czasami potrafiłem sobie poradzić z takimi drobnymi naprawami, typu właśnie wymiana lasera. Zanim udam się do jakiegoś "speca" chciałbym podpytać tutaj o jakieś sugestie, bo może ktoś spotkał się z podobnym problemem i będzie potrafił nakierować na odpowiedni trop. Z góry dzięki za wszelką pomoc.
  2. "Nevermind" to akurat nagranie z dobrą dynamiką, zwłaszcza jak na stosunkowo mocną muzykę rockową, ale tylko wtedy jeśli mówimy o pierwotnym masteringu z 1991. Porównaj mastering 1991 vs 2011 (typowa ofiara loudness war). Może część problemu leży właśnie tutaj? Nie korzystam z serwisów streamingowych, ale chyba dość częstą bolączką jest to, że dostępna na nich jest z reguły ostatnia (najczęściej najgłośniejsza) wersja danego albumu. http://dr.loudness-war.info/album/list/year?artist=nirvana&album=nevermind
  3. Piotria, poruszyłeś bardzo ważny temat, choć widzę, że zainteresowanie prawie żadne, bo i chyba świadomość w narodzie niewielka. Kiedyś miałem takie podejście, że kupowałem takie wydanie danej płyty, jakie było ogólnie dostępne za "normalne" pieniądze, bo po prostu moja wiedza na temat brzmienia była zasadniczo znikoma. Wydania audiofilskich wytwórni były u nas słabo dostępne, a nawet jeśli to były bardzo drogie (zresztą nadal są). Poza tym wydawało mi się, że to taka fanaberia dla audio-dziwaków i pewnie sam bym nie usłyszał różnicy. Jednakże w pewnym momencie zaczęło mi coś w brzmieniu różnych płyt przeszkadzać (koniec lat 90 - początek XXI wieku), jakaś taka natarczywość. Do dziś pamiętam, jak słuchałem "Songs for the deaf" Queens of the Stone Age, muzyka mi się podobała, ale w połowie płyty byłem nią już zmęczony. Kilka innych przykładów jeszcze bym znalazł... Gdzieś tam powoli zaczął do mnie docierać temat "loudness war" i parę rzeczy zaczęło się klarować. Zacząłem rozumieć, dlaczego wielu płyt tak ciężko mi się słuchało... Bardzo - nomen omen - głośno zrobiło się o tym zjawisku w okolicach wydania "Death Magnetic" Metalliki, która jest jednym z najbardziej znanych przykładów teksańskiej masakry kompresją dynamiki. Efekt dla mnie? Kiedy wpadłem na pomysł, żeby kupić kilka płyt The Rolling Stones (tych po odejściu zespołu z ABKCO), ale zamiast kupować łatwo dostępne remastery z 2009 roku (brzmiące strasznie) ściągałem wydania japońskie (te gdzie w jednej serii wychodziły 3 wydania każdej płyty: SHM-SACD, Platinum SHM-CD i SHM-CD* /tutaj uwaga, wspomniane remastery 2009 Japończycy też wydali na SHM-CD, niczym nie różniące się brzmieniowo od europejskich, te które ja kupowałem to tzw. flat transfers o bardzo dobrej dynamice/). Ciężko powiedzieć, czy trend jest w odwrocie, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni. Bardzo cieszą mnie ostatnie wznowienia płyt chociażby Jethro Tull, które są znacznie lepsze niż poprzednie podgłośnione remastery. Z drugiej strony ciągle wydaje się mnóstwo fatalnych edycji, które mają chyba docelowo grać na smartfonie. Nie raz jakimś tam wyjściem jest kupowanie wydań winylowych, jeśli ktoś oczywiście korzysta z tego formatu. Tutaj z pewnych przyczyn nie da się upchnąć tak skompresowanego dźwięku. Nie raz zdarzało mi się zrezygnować z zakupu jakiejś płyty na CD po tym jak na stronie DR Loudness sprawdziłem sobie zakres dynamiki - po prostu wiem, że do płyty z tak mocno stłamszoną dynamiką raczej nie będę chcieć wracać. Depresyjnie działają na mnie płyty z muzyką graną w większości na instrumentach akustycznych, których dźwięki są po prostu wybitnie drażniące, bo całość została zabita kompresją. Po co to? Te zespoły naprawdę chciały aby tak brzmiały ich płyty? Tego nikt nie będzie puszczać w radiu, te płyty nie będą szturmować list przebojów. Z kim oni chcą się ścigać? Z Katy Parry i Lady Gagą? Myślę, że w przypadku chociażby przywołanego już "Death Magnetic" wiele osób nie miało problemu z tym brzmieniem albo raczej w ogóle się nad tym nie zastanowiło. Skoro tak brzmi, to widocznie tak ma być. Przecież taki zespół jak Metallica ma kupę kasy, stać ich na najlepsze studia nagraniowe, a więc dają fanom co to najlepsze... Kiedy komuś wspomnisz, że płyta jest za głośno nagrana, odpowie "to ścisz, od czegoś masz pokrętło głośności?". Gdyby to było takie proste... Tyle tutaj się mówi na forum o sprzęcie, kup takie kolumny, ten wzmacniacz będzie lepszy niż tamten... Fajnie, ale w tym wszystkim zapomina się o tym, że w znacznym stopniu o tym jak zagra dana muzyka decyduje mastering/końcowa obróbka dźwięku. Prawda jest taka, że im lepszy sprzęt tym bardziej obnaży wszelkie mankamenty nagrania. Stąd post wyżej "zmień sprzęt na lepszy..." pokazał w sumie smutną rzeczywistość i brak świadomości. Bo jak zmienisz sprzęt na lepszy to dopiero usłyszysz, jak fatalnie wydanych jest wiele albumów. Jest jeszcze jeden problem, o którym chyba warto wspomnieć. O ile słuchacze, którzy zostali przy nośnikach fizycznych mogą jeszcze czasami szukać starszych lub innych wydań, tak osoby, które całkowicie przestawiły się na streaming są z reguły skazane na najnowszy, niestety często najgorzej brzmiący mastering. Wspomniani The Rolling Stones w serwisach streamingowych to nic innego jak remastery 2009. Przykre jest w sumie to, że nie spodziewam się zbyt wielu wpisach w tym temacie, podobnie jak w poprzednim, przywołanym wyżej przez Bogusława.
  4. A połączenie MR780 z Tannoy Revolution XT 6F/8F? Ma to sens?
  5. A co z hybrydami w okolicach powiedzmy 4-6 tys. zł? Ja wiem, że to taka "pół-lampa" zaledwie, ale jednak często słyszę, że pod kątem brzmienia potrafią zostawić stuprocentowy tranzystor w tyle. Pytam, bo jakoś nie miałem do czynienia z tymi urządzeniami. Koszt użytkowania zapewne też mniejszy, bo i lamp mniej.
  6. Skorzystam z okazji. Mógłbyś napisać kilka słów więcej o Magnacie MR780? Trudno znaleźć coś na jego temat w Internecie, poza jedną czy dwiema recenzjami po niemiecku oraz materiałami producenta oczywiście. Jakie kolumny by do niego pasowały?
  7. Heh, nie chciałem niczego sugerować, bo bardziej mi zależy w tym momencie na zebraniu jakichś 2-3 dobrych propozycji, z którymi mógłbym się umówić na odsłuch, niemniej mam Magnata MR780 w zakładkach i spoglądając na niego myślę sobie "Ładny...te lampy" :). Biorę go pod uwagę, bo konstrukcja wydaje mi się, że sugeruje bardziej analogowe brzmienie. Jednakże nie mogłem znaleźć żadnych sensownych opinii na jego temat w polskiej części internetu (nie jest zbyt popularny?). A Vincent niestety rzeczywiście nieco za drogi.
  8. Już i tak od tygodni drapię się po głowie :), myślę, że ma tak każdy początkujący w temacie. Jeśli nie te dwa odtwarzacze, to co w zamian, co zagrałoby w miarę sensownie? Marantz UD7007 jest nieco tańszy.
  9. Przyznam, że nie miałem o tym pojęcia. Jeśli chodzi o design, to chyba bardziej pasuje mi CA. Za kolumnami czy na ścianie za słuchaczem?
  10. Dzięki, tego typu rady także bardzo w cenie, zwłaszcza, że założyłem, iż skoro będę mógł odsunąć kolumny od ściany to w zasadzie połowę sprawy mam załatwione :). Nie wziąłem pod uwagę umiejscowienia punktu odsłuchowego, położonego zaraz przy ścianie. Spodobała mi się opcja obrazu akustycznego z własną grafiką do wyboru. Bo nie ukrywam, że z jednej strony myślę o tym pomieszczeniu przede wszystkim pod kątem słuchania muzyki, ale z drugiej nie chciałbym zmienić go w jakieś laboratorium dźwiękowe. Tak więc jakieś estetyczne, dyskretne ustroje akustyczne - jak najbardziej tak. No właśnie zacząłem się zastanawiać, czy to pójście "łatwym kierunkiem" nie skończy się pewnym kompromisem, na zasadzie "wszyscy polecają YAMAHĘ i HECO to wezmę i ja, co będę kombinować". A może jednak dałoby się jeszcze lepiej? Może da się wycisnąć z tego więcej? Nie będę ukrywać, że ATOLL IN100 też przyciągnął mój wzrok, choć z kolei KEFów jakoś w ogóle nie brałem pod uwagę. Zastanawiam się jedynie nad kosztem takiego zestawu, wzmacniacz plus para kolumn i robi się 11 000 zł. A gdzie tu jeszcze źródło? Kable? Kraft jeszcze zaproponował pewną adaptację akustyczną... Całkowicie się zgadzam, jeśli chodzi o unikanie ostrych kolumn, to nie dla mnie. Dlatego też napisałem, że chciałbym brzmienia lekko ocieplonego.
  11. Witam serdecznie. Przychodzę do Was ze sprawą, która na pewno niejednego zaskoczy. Otóż...potrzebuję porady ;). W ostatnich latach za odtwarzacz muzyki służył mi jeden ze starszych modeli Pianocrafta - sprzęcik fajny, zacny, no ale w życiu każdego przychodzi taki moment, kiedy wymagania zaczynają rosnąć. Nie oczekuję, że ktokolwiek tutaj przedstawi mi konkretne rozwiązanie, zdaję sobie sprawę, że na końcu i tak liczą się odsłuchy, niemniej liczę na jakieś wskazówki. Nie mam słuchu nietoperza, ale z grubsza wiem, co lubię, a czego nie (np. nie znoszę niemalże wszechobecnej w obecnej muzyce popularnej nadmiernej kompresji, wrrrr...). MUZYKA Myślę, że mogę powiedzieć, że pewnie ponad 80% mojej płytowej kolekcji to szeroko pojęta muzyka rockowa. Od The Beatles, The Kinks, The Rolling Stones, przez psychodelię, hardrocka lat 70-tych, Franka Zappę, Boba Dylana, rocka progresywnego, klasycznego punk rocka (jak tak można? prog rock i punk! na stos!! ), post punk, scena alternatywna lat 80 i 90 (indie, noise, grunge), nieco cięższych brzmień (Metallika, Neurosis, Mastodon). Poza tym chętnie sięgam po niektórych wykonawców z kręgu singer-songwriter czy alt-country, nieśmiało zaglądam do krainy z napisem "jazz", trafi się klasyczny soul lub funk. Jeśli pojawia się u mnie elektronika, to są to raczej spokojniejsze klimaty (klasyczna elektronika, ambient, trip-hop), nie lubię kiedy dudni równo i monotonnie. Stąd wydaje mi się, że sprzęt dla mnie powinien być w stanie dobrze zagrać ostrzejsze rockowe granie, jak i małe akustyczne składy (to się nie wylucza?). POMIESZCZENIE Pokój 4m x 5m, czyli 20m kw. Na dołączonym rysunku z grubsza planowany rozkład pomieszczenia. Wszelkie sugestie odnośnie ustawienia kolumn czy mebli mile widziane, nie powinno być problemu z przesunięciem tego czy dołożeniem tamtego, jestem na etapie projektu. Po lewej stronie od słuchacza okno balkonowe, czyli pewnie bez zasłon się nie obędzie. SPRZĘT I tutaj zaczynają się dla mnie schody. Jak zapewne każdy początkujący w temacie, jestem nieco skołowany. Przeglądam, czytam, wyciągam wnioski, czasami pewnie błędne... Może po prostu zacznę od tego, czego bym oczekiwał od planowanego sprzętu. Przede wszystkim nie będę mieć potrzeby burzenia ścian przy wykorzystaniu fal dźwiękowych, sprzęt będzie grał na umiarkowanym lub niższym poziomie głośności, nie zamierzam zmuszać kogokolwiek innego (no może poza domownikami) do słuchania mojej muzyki i uprzykrzać mu życia (szkoda, że nie wszyscy moi sąsiedzi mają takie samo podejście, no ale to są w większości fani RMFu i "umc-umc-umc..."). Chciałbym brzmienia stojącego bliżej analogowego wzorca, czyli raczej lekkiego wycieplenia, zaokrąglenia. Nie znaczy to oczywiście, że oczekuję jakiejś brzmieniowej kluchy. Chciałbym też mieć w muzyce przestrzeń, szerszą scenę, detale i brak zlewania się poszczególnych instrumentów. Zdecydowanie stawiam jakość i muzykalność ponad moc. Wolałbym kolumny podłogowe. Pierwsza moja myśl po przejrzeniu sporej ilości wątków na tym forum wyglądała tak: popularne zestawienie YAMAHA R-N803D i HECO AURORA1000. Nieco twarda i analityczna YAMAHA byłaby tonowana przez cieplejsze kolumny. Choć z drugiej strony czy HA 1000 nie będą zbyt mocne do 20m kw? Druga rzecz, że ta YAMAHA to niezły kombajn i zastanawiam się, czy w ogóle będzie mi to wszystko co ma na pokładzie potrzebne. Tak więc zapisuję to rozwiązanie na listę "do odsłuchu", ale to tylko opcja... Przejdźmy do źródła. Tutaj mam pewne obawy, bo mój wybór może być dla niektórych kontrowersyjny :). Otóż nastawiłem się na odtwarzacz wieloformatowy (CD, SACD, DVD, Blu-ray...). Dlaczego akurat tak? Może to niezbyt modne podejście, ale jestem fanem fizycznych nośników, streaming do mnie nie przemawia, choć zdaję sobie sprawę, że to już teraźniejszość i zapewne przyszłość dystrybucji muzyki. Bardzo podoba mi się to, jak pomyślane są wydania płyt Jethro Tull, XTC czy Yes, w których produkcji maczał palce Steven Wilson. To oczywiście tylko przykład, znalazłoby się kilka innych. No i właśnie chciałbym mieć w końcu możliwość posłuchania tego całego dobra, które zostało umieszczone na owych płytach Blu-ray czy DVD, parę płyt SACD w mojej stosunkowo sporej kolekcji też by się znalazło. Nie jestem jakimś kinomanem, nie pochłaniam filmów w wielkiej ilości, odtwarzacz tylko czasami służyłby jako źródło filmowe (pewnie częściej koncerty), stąd chciałbym aby miał przede wszytkim dobry układ audio (tak, wiem, "lepiej kup dobry CD" :)). Początkowo myślałem o OPPO UDP-203 (ponoć zdecydowanie lepiej grająca 205 wykracza niestety poza założony budżet). Drugim moim typem jest CAMBRIDGE AUDIO CXU lub CXUHD (w tym drugim niestety brak wyjść analogowych), zwłaszcza, że ich cena ostatnio spadła. Niemniej jestem otwarty na wszelkie sensowne propozycje. BUDŻET No cóż, ten w miarę zagłębiania się w temat, notorycznie rósł :). Stawiam na sprzęt nowy. Za wzmacniacz, kolumny i źródło chciałbym zapłacić 12000 zł, pewnie dałoby się coś utargować w przypadku zakupu całego zestawu w jednym salonie. Niedługo po zakupie mam zamiar dołożyć też gramofon, ale nie wliczam go na razie do budżetu. Przepraszam najmocniej za ten elaborat, mam nadzieję, że będziecie mieli dość cierpliwości, aby przez to przebrnąć :). Z góry dziękuję za wszelkie sugestie i pomoc. Nie mam zamiaru kupować sprzętu "na łeb, na szyję", stąd pewnie co jakiś czas będę wyciągać ten wątek na światło dzienne. Pozdrawiam serdecznie wszystkich forumowiczów, zarówno tych, którzy pomogą, jaki i tych, którzy zrugają :).
×
×
  • Utwórz nowe...