Skocz do zawartości

sonique

Uczestnik
  • Zawartość

    1 037
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sonique

  1. „Any customer can have a car painted any color that he wants so long as it is black.” Henry Ford Ja też należę do tych, którzy nie zauważyli, że od czasu Forda T wiele się w kolorystyce samochodów zmieniło…
  2. PS. ACN działa dobrze. W samolocie można słuchać nawet na średnim poziomie głośności. PPS. Raczej do iPhone’a bo ze smartfonami innych marek kilka funkcji nie działa.
  3. Dla mnie nie. A czy dla Ciebie? Każdy słyszy inaczej i zwraca uwagę na co innego. Przerobiłem wiele słuchawek dousznych. Był Denon (chuda średnica, irytująca góra pasma), Sennheiser (rozlany bas, podbita dolna średnica, brak góry)… i kilka innych… całkiem dobre w swojej cenie… ale nie tak dobre jak obecne Apple AirPods Pro. Innych już nie szukam a i więcej nie chcę wydać. Wciąż dają mi mnóstwo satysfakcji. Dziwię się czasem jak takie małe pchełki mogą dawać tak klarowny i w każdym paśmie równy dźwięk. Boję się czasem do tego przed sobą przyznać, ale stopień zadowolenia ze słuchania jest jedynie odrobinę mniejszy niż w moich stacjonarnych i niemal cztery razy droższych Grado.* Uwaga: nie są to słuchawki dla „basolubów” bo bas w nich jest „jedynie” akuratny i z pewnością nie najważniejszy. Polecam, chociaż budżet mocno nadwyrężony. Może zamów sobie na urodziny?;) *Pomimo ogólnie niższej jakości dźwięku w każdym aspekcie. Brzmią jednak bardzo koherentnie i przekonywująco. Nie uprzywilejowując żadnego pasma.
  4. Sezon uważam za otwarty. Kilkunastoletni „staruszek” wciąż w formie. Lepszej niż właściciel…;) W lesie parno i wilgotno. Sporo piasku, błota i kałuż. Częsta walka aby utrzymać się w siodle. Całkiem dużo atrakcji jak na pierwszą jazdę w sezonie... Rower bez wspomagania. Te zostawiam sobie na „za 20 lat”. Na Pomorzu i w moim wieku można się obyć bez… nawet gdy pot leje się po…;)
  5. A mówiła, że pożycza telefon aby zrobić zdjęcia biedronkom i mrówkom…
  6. Jako ex-właściciel dodam, że 500 raczej do sporych salonów. Do mniejszych celowałbym w 200 lub w 300. Jeżeli zaś chodzi o struny gitar, to potrafią je zagrać zjawiskowo (w tym budżecie).
  7. Ja wciąż w magicznych latach 70-tych. Nie potrafiłem jeszcze poprawnie i wyraźnie mówić, gdy jeden z moich dzisiejszych ulubieńców - Henri Texier - popełnił płyty „amir” i „Varech”. Ten znakomity francuski basista jest samoukiem, co sprawia, że jego gra jest bardzo oryginalna i mocno inna od tego do czego przyzwyczaili nas instrumentaliści, którzy odebrali tzw. „staranną edukację muzyczną”. Zarówno na „amir” jak i „Varech” Texier wykonuje wszystkie partie instrumentalne oraz śpiewa. Poza kontrabasem, wykorzystuje ud (ang. oud), bombard (podobny do fletu), flet, Fender Bas oraz przeróżne instrumenty perkusyjne. Płyty w wydaniach na CD bardzo trudno dostępne. Szczególnie „Varech”. Polecam. „amir”: https://tidal.com/album/122391128 „Varech”: https://tidal.com/album/122390231
  8. Też mam takich znajomych. Niektóre rozwiązania ciekawe ale tylko kilka jest naprawdę praktycznych. Reszta to gadżety. Im starszy się staję tym bardziej doceniam technikę analogową jako bliższą człowiekowi. Tydzień temu odwiedziłem znajomego Norwega. Żyje na zachodnim wybrzeżu w sąsiedztwie stolicy Wikingów. Pomimo, że jest zamożnym człowiekiem nawet jak na warunki norweskie, mieszka w lesie w drewnianym domu opalanym drewnem pochodzącym z zasobów własnego lasu. Tak samo jak jego ojciec. I dziadek. I pradziadek. I… zresztą „spotkałem” ich wszystkich na rodzinnym cmentarzyku nieopodal osady, która nosi nazwę taką jak jego nazwisko. Podoba mi jego przywiązanie do „analogowego” życia bo stać go na każdą miejscówkę włączając Oslo. Tak jak ja jest melomanem, ma sporą kolekcję winyli. Gustuje w folku, głównie skandynawskim. Gdy się tam przebywa, to jedynie Tesla X stojąca przed domem nie pozwala zapomnieć który mamy rok… To mi imponuje bardziej niż gadżety. A te - w przeciwieństwie do tradycyjnej i niezniszczalnej kozy norweskiej firmy Jotul - czasem się psują…
  9. @Grzesiek202, wieści dobre i złe zarazem. Da się to przesłuchać ale tylko na youtube. Natomiast ta muzyka to zasadniczo okres „Wooden Music”. Czyli szalony „niemiecki” okres działalności Quintetu. Co prawda Jazzmessage… jest delikatniejsza, znacznie bardziej stonowana i refleksyjna niż Wooden Music I ale to wciąż ten sam rodzaj muzyki, ten sam skład, ten sam żar… Jazzmessage bliżej do Wooden Music II - one, w przeciwieństwie do „jedynki” są nawet na swój sposób „melodyjne”…;)
  10. Czy ktoś ma ochotę na klimaty mroczne niczym te z serialu Twin Peaks? We wtorek widziałem na żywo Bohren & Der Club Of Gore. Wcześniej znałem ich pobieżnie ale wygląda na to, że zanurzę się w ich muzykę głębiej… Polecam. Bohren & Der Club Of Gore - Patchouli Blue (2020r.).
  11. Na CD wydana tylko raz. Długo na nią czekałem. Dwa razy uciekła mi sprzed nosa bo zalicytowałem za mało. I były to jedyne dwa razy w ciągu trzech lat gdy widziałem tę płytę „na rynku”. Do trzech razy sztuka mawiają... Ten egzemplarz przyleciał z Palm City. Płyty nie będę przedstawiał bo takim ocenianym 10/10 pomagać nie trzeba. Jedyne co trzeba zrobić to położyć na tacce odtwarzacza, nacisnąć play i rozsiąść się wygodnie w fotelu… Tomasz Stańko Quintet - Jazzmessage from Poland (1972r.).
  12. Podzielam twoją fascynację tą płytą. Pokazuje jak wszechstronnym wykonawcą jest Jarrett. Jedynie czego z jego klasycznej kolekcji zdzierżyć nie mogę, to jego interpretacji na klawesyn. Ale to już mój problem. Znam go, jest ze mną od dziecka i nawet nie próbuję z nim walczyć. Ja po prostu nie znoszę klawesynu. Nawet bardziej niż banjo…;) Gdy mieszkałem w mieście (czasem za tym tęsknię) to faktycznie pory roku były cztery. A gdy zima gwałtownie przechodziła w lato, to nawet trzy. Od kiedy mieszkam z dala od miasta to wyraźnych „pór roku” - zmian w otaczającej przyrodzie - jest przynajmniej sześć… muszę jeszcze raz przesłuchać to dzieło… może są tam jakieś „hidden tracks”…;)
  13. Bębniarz ma u mnie plusa. Nie nudziłem się…
  14. Jedna z tych piosenek, która ze mną została od pierwszego usłyszenia, a było to w ok. 2000 roku. Wtedy często można ją było usłyszeć w Trójce. Tekściarz zacny bo to Jan Twardowski. Głos też jeden z lepszych w polskim show biznesie, ale dość słabo moim zdaniem „wykorzystany”:
  15. Bardzo dobra i ciekawa płyta! Tu nic nie jest oczywiste. Słyszę tu sporo „psychiatryka” co sprawia, że muzycznie czuję się „w domu” a odsłuch pogłębia uśmiech na mej twarzy… PS. Co to za styl? Bo gdy nie mam pomysłu to wrzucam wszystko do wora „alternatywa”…;)
  16. Myślę, że to dwa niezależne problemy. Twój kierunek zmian prawidłowy i na pewno usłyszysz różnicę ale pewnie można lepiej. Ruchomy absorber ustawiany na czas odsłuchu po prawej eliminujący wpływ szyby pozytywnie wpłynąłby na tę aranżację. W sprawie poprawy basu to dobrym kierunkiem będzie DSP z DiracLive.
  17. Czy problemem jest tylko pogłos i słaba czytelność tonów wysokich? Moim zdaniem prawdopodobnie masz też znacznie podbity bas w kolumnie prawej. Jest tak?
  18. Szczególnie pewnie podczas „Pearls”… Szkoda, że utwór jeszcze nie istniał 13 lipca 1985 gdy Bob Geldof zorganizował słynny koncert Life Aid aby zwrócić uwagę świata na problemy Afryki. „Pearls” idealnie by tam pasował. Sade oczywiście wystąpiła i zaśpiewała swój set 3 regulaminowych piosenek jak zwykle zjawiskowo, ale był to wybór wyłącznie z jej dwóch pierwszych płyt - jako że koncert zastał ją na początku kariery. I takie nieco filozoficzne przemyślenie o tym, że ludzkość się niewiele rozwija, a nawet czasem cofa. Z Live Aid łączy się pewien światowy rekord. Koncert odbywał się bowiem na dwóch scenach: na Wembley, UK oraz w Filadelfii, US - o tej samej godzinie czasu lokalnego ale rzeczywiście z różnicą 4h. Phil Collins zagrał wtedy na obu scenach. Międzykontynentalnie pomógł Concorde a lokalnie helikopter. Niemal 40 lat po tym wydarzeniu ludzkość nie jest zdolna do powtórzenia tego wyczynu używając transportu cywilnego… czy z techniką audio nie jest podobnie?;)
  19. Stąd rzut beretem do Primare. Wpadnij tam i powiedz, że AudioPro jest Twoim klientem… może też coś kupią…;)
  20. Mimo faktu, że wciąż kupuję płyty CD, świadom jestem ogromnych zalet muzyki na plikach i pewnie taka jest przyszłość. Głównym powodem, dla którego jednak wciąż pozostaję przy nośniku to jego fizyczność. Pociąga ona za sobą szereg zalet, z których nie chcę i nie potrafię zrezygnować: - możliwość wymieniania się płytami ze znajomymi (wciąż to uskuteczniam) - rytuał związany ze szperaniem między płytami na półce aby wybrać tę do odsłuchu (dla mnie bezcenne) - świadomość obcowania z przedmiotem „z historią”. Kiedy mogę, celuję w używane pierwsze wydania. Niektóre z nich pojawiły się już na sklepowych półkach gdy byłem w drugiej czy trzeciej klasie szkoły podstawowej - wartość sentymentalna - poligrafia pełniąca rolę informacyjną ale też dopełniająca klimat kreowany przez muzykę - bardzo często plastycznie osadzona w czasach, w której powstała - zawsze można taką kolekcję spieniężyć, nawet jeżeli obecnie z pewną stratą - łatwiej udowodnić oryginalność i rok wydania lub wersję niż w przypadku pliku - płyty dają mi większe poczucie bezpieczeństwa w kontekście ewentualnej ich utraty. Łatwiej niezamierzenie stracić plik niż muzykę na płycie Paradoksalnie, z tej fizyczności wynika też większość wad płyty CD…;) Oczywiście z powyższym można polemizować. A nawet trzeba. Co człowiek to opinia. Co człowiek to potrzeby. Itd…
  21. Ciekaw jestem jak podejdą Ci poszczególne tytuły. Ja w połowie lat 90-tych kupiłem 6 płyt na raz co stanowiło wówczas moją całą pensję sprzedawcy w sklepie z instrumentami (ok. 300-350zł). Dorabiałem i uczyłem się. Inaczej nie mogłem posłuchać Gabriela bo nikt ze znajomych nie miał tych płyt. Wszyscy mieli tylko „So”… i nic poza tym… Te płyty są wciąż ze mną…;)
  22. Wielka nieobecna to przede wszystkim „So”. Tyle się jej nasłuchałem na MTV i w radio, że mi wówczas zbrzydła do potęgi „n-tej”. Chyba nawet miałem ją na CC. Doceniłem ją na nowo dopiero po wielu latach. Ale wtedy było już dla niej za późno abym chciał ją mieć na CD, bo przestałem kupować pop, nawet gdy z najwyższej półki. Dzisiaj uważam ją jednak za największe dokonanie PG, obok „Last Temptation…”. Choć wciąż najbardziej ulubioną pozostaje dla mnie „Us”, i tę mam - a nawet kupiłem ją w życiu 4 razy: dwa na kasecie (pierwsza piracka była słabo nagrana) i dwa na CD (pierwszą komuś pożyczyłem i przepadła - a nie mogłem jej nie mieć). Nie nam „Ovo” - nigdy mi się nie spodobała. Nie mam „Long Walk Home” bo sporo tego klimatu na „Up”, która jest po prostu do słuchania znacznie lepsza. Ostatnią, którą kupiłem jest podwójny album „Scratch My Back” + „I’ll Scratch Yours” - ale tutaj polecam wyłącznie tę pierwszą. Potem Gabriel zniknął z firmamentu moich muzycznych zainteresowań i nowszych nagrań nie znam i mnie do nich nie ciągnie…;)
  23. Podobnie jak Twój kolega fortepian, ja chciałem wstawić do salonu pianino. Ale zrezygnowałem bo bałem się o mimowolne rezonowanie instrumentu podczas słuchania muzyki. A tu proszę… skoro stoi to pewnie nie ma z nim tego problemu…
  24. sonique

    Tidal vs CD

    Aby jakoś porównać streaming i CD to dwa urządzenia (streamer i CD player) powinny być podłączone pod tego samego DAC-a cyfrowo aby wyeliminować inne zmienne. Ja robiłem taki test (ślepy zresztą) używając na wyjściu toru przyzwoitych słuchawek. Słuchałem co prawda tylko dobrze zrealizowanego jazzu, ale różnic mimo wielkich chęci nie stwierdziłem. Natomiast różnice pojawiają się w muzyce tzw. popularnej. Zależy, które wydanie zostało dodane do biblioteki platformy streamingowej. Czasem pojawia się ich kilka i można samemu posłuchać. Poniżej jedno nagranie brzmi gorzej i stosunkowo łatwo je wyłapać w ślepym teście (na dobrych słuchawkach): https://tidal.com/track/309867 https://tidal.com/track/186235158 Uwaga na wyrównanie poziomu głośności.
  25. Ja widzę trzy obszary, z czego trzeci najbardziej obiecujący: 1. Kolumny (spodziewane małe zmiany) 2. Cyfrowa poprawa akustyki jeszcze doskonalsza (średni potencjał na poprawę) 3. Rozwój medycyny / technologii umożliwiającym poprawę / przywrócenie słuchu u człowieka (duży potencjał)
×
×
  • Utwórz nowe...