Wczoraj dotarły do mnie Fyne F501. Rachu ciachu rozpakowałem, ustawiłem, podpiąłem (na L, bez zworek - blachy zostały) kablem (AudioQuest SLiP-DB 16/2), który w nowym lokum zasilać będzie tyły, odpaliłem Spotify (na DAC, Chromecast Audio do Tidal Hifi muszę poczekać) no i zdziwienie...
Dźwięk gdzieś się zgubił, brak mu było głębi, nie otula tak przyjemnie jak na odsłuchu, efektu WOW nie było. Co prawda układ pomieszczenia mam inny niż docelowo, ale liczyłem na więcej. Basik (który lubię) niby jest, ale trochę jakby nieśmiały, przytłumiony. Góra zapomniała się i nie cykała. Niby czyste granie, wokale wyraźne i wpadające przyjemnie do głowy, ale ciągle czegoś brakuje. No i przy próbie podkręcenia potencjometru nieco wyżej (dla Yamahy ok. -20dB) dźwięk zrobił się zniekształcony, a głośniki momentami wydawały trzaski (dzisiaj postaram się to nagrać).
Zanim kolumny dotarły, miałem już umówione wypożyczenie kabli od kumpla - Chord Clearway z końcówkami konfekcyjnymi QED i Van del hul bez konfekcji.
Na pierwszy rzut poszedł Chord, ale z racji późnej godziny i śpiących za ścianą dzieni, nie miałem już okazji rozpędzić układu jak wyżej. Widocznie wyostrzyła się góra, słychać cykanie, które nie jest natrętne, a przyjemne dla ucha. Bass też wydaje się żywszy i bardziej dynamiczny. Możliwe, że to efekt placebo i chciałem to usłyszeć, ale
Nie wiem czego przyczyną mogą być te zniekształcenia dźwięku. Ampli nie wyrabia, czy kolumny mogą być uszkodzone? Trochę nie tego się spodziewałem i powiem szczerze lekko się zawiodłem, a może i posmutniałem.
Tak czy siak do przeprowadzki zostaną u mnie. Dzisiaj zrobię jakieś poglądowe zdjęcie salonu.