Skocz do zawartości

Slamazzar

Uczestnik
  • Zawartość

    4
  • Dołączył

  • Ostatnio

Informacje osobiste

  • Lokalizacja
    Warszawa
  1. Jeśli chodzi o SL-S165, to widzę, że pochodzi z roku 1996... Ja mam dwa lata młodszego SL-S112, ale i tak jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia (w sumie całkiem niedawno się zorientowałem, że tak jest, więc albo discman osłabł z upływem czasu albo po prostu nigdy nie byłem audiofilem). Do teraz używałem Samsunga MCD-SM60 z 2002 (który jednak praktycznie odmówił dalszej współpracy) i tu już jakość nie odbiega od internetowych plików w wysokiej rozdzielczości, więc mniemam, że ten Soniacz z 2006 będzie wręcz miodowy. Kasety to już niezłe hipsterstwo W przeciwieństwie do kompaktów czy winyli sama taśma się jakoś wypacza, zniekształcając nagrania.
  2. Nowy Sony Walkman za 750 zyla... kurczę, tyle to chyba nigdy żaden discman nie kosztował. Tak czy owak przychylam do stwierdzenia Fugazza o swoistej "magii" korzystania z płyt. Czasem lubię np. w ogóle nie dowiedzieć się, jak się który utwór nazywa, i samemu wymyślać im tytuły. No, i poza tym płycie będzie przykro, że leży w pudełku nieużywana ; ) Odtwarzanie plików to jednak pozostawię dla luźnych utworów. Dobrze oczywiście, że żyjemy w świecie, gdzie w mig można w internecie znaleźć wszystko, czego się nie ma, ale... no, właśnie, chcę czuć różnicę między słuchaniem muzyki której nie mam (bo albo dopiero się przymierzam do zakupu albo uważam, że aż na to ona nie zasługuje), a słuchaniem takiej, którą mam, bo nabyłem jej fizyczny nośnik. I zaprawdę powiadam wam: wróciły gramofony, wrócą i discmany
  3. Jestem zielony, ale skoro mamy eksperta, to nie będę guglał. 1. Czy istnieją odtwarzacze czytające wave'y? 2. Czy istnieją wśród nich odtwarzacze nie robiące przerw między ścieżkami, jeśli na albumie przejście między utworami jest płynne?
  4. Do tego celu służy (i to niezmiennie od 20 lat) program CDex A co do tematu głównego, bo jednak nie po to kupuje się setki płyt, żeby je potem ripować: Jedyne znane marki, których discmany wciąż można znaleźć w regularnej sprzedaży to Philips i Grundig (z forów można wyczytać, że już 4 lata temu tak było). Nie mają jednak dobrych opinii. Lepsze opinie mają niemieckie Soundmastery, których też trochę jeszcze zalega po internetowych sklepach. Cała reszta to, cóż, zakamuflowana opcja chińska, choć nierzadko wyżej oceniana niż wspomniane produkty europejskie. Najczęściej wyskakuje marka HOTT, pojawia się jakiś OneConcept, jakieś Naviskauto... Dużo lepiej oceniany (także pod względem jakości dźwięku - 4,5 lub 4,6 na 5) wydaje się być jednak Gueray (model określany czasem jako ZL 1901, występujący w kolorach czarnym i białym). Na niemieckim Amazonie można go kupić za 46 euro. Wyższa półka (z ponoć idealnym dźwiękiem) to Monodeal za 60 euro. Zaś najwyższa to Amtok, znany także jako Searick - 67 euro. Ten dostaje prawie same najwyższe oceny, i to w każdej wersji językowej Amazona. Onieśmielać można jednak prostokątny kształt i wygląd stylizowany na... gramofon. Mnie odstrasza również fakt, że wszystkie wymienione chińskie wynalazki zamiast komory na baterie mają wbudowany akumulator (więc jak się rozładuje w trakcie podróży, to diupa) oraz mechaniczny włącznik. Przynajmniej tej ostatniej cechy nie ma za to dość zachęcający Smartip. Jest najtańszy (42 euro), a jakość dźwięku Niemcy oceniają na 4,8/5 (Amerykanie na 4,4). Ktoś gdzieś jednak stwierdził, że nie zdziwiłby się, gdyby klasyczne japońskie sprzęty i tak przeżyły swoich młodszych chińskich braci, więc koniec końców, po paru dniach deliberacji, wszedłem na Olxa i postanowiłem zostać drugim właścicielem kilkunastoletniego SONY d-ej021
×
×
  • Utwórz nowe...