Skocz do zawartości

Jazz i okolice - płyty, koncerty, wydarzenia


Belfer54

Recommended Posts

Temat będzie poświęcony jazzowi niemal w każdej formie, czyli wydawnictwom muzycznym w postaci płyt analogowych, Cd, dvd, bluray, filmom, książkom. Chciałbym abyśmy pisali nie tylko o nowościach jazzowych, ale też dzielili się informacjami o płytach wydanych przed laty, które Was zafascynowały, są w Waszej ocenie stały się inspiracją do tego, że nadal słuchacie jazzu. Chciałbym abyśmy pisali co nas w tej muzyce pociąga, którzy muzycy, wykonania jazzowe są dla Was kamieniem milowym w jazzie. Mile widziane będą krótkie recenzje płyt, koncertów, książek, wydarzeń jazzowych.
Mam nadzieję, że podawane tytuły płyt, książek, filmów staną się świetną wskazówka dla wszystkich zafascynowanych jazzem i tych, którzy stawiają pierwsze kroki lub zamierzają wejść w świat jazzu.

Zapraszam do dzielenia się swoimi wrażeniami Wszystkich miłośników jazzu i tych, którzy chcieliby wejść w świat tej muzyki.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż,jeżeli chodzi o kamienie milowe,to będę mało oryginalny,ale jako pierwszy odpowiadający mogę sobie pozwolić:
Miles Davis - Kind of Blue. Absolutny majstersztyk. Pierwszy egzemplarz zakupiłem jakieś 20 lat temu; od tego czasu słuchałem tego albumu tysiące razy,i za każdym razem odbieram te pięć kompozycji z takimi emocjami jak za pierwszym odtworzeniem: wypieki na twarzy,pełna fascynacja każdym zagranym taktem. Mam wrażenie,że wciąż i wciąż ta płyta brzmi dla mnie tak świeżo,jakby muzycy wczoraj wyszli ze studia. Mój typ na bezludną wyspę - płyta która nigdy się nie nudzi.
Ciekawe,ale pamiętam takie szczegóły jak zakup tego albumu: dostałem parę marek od wujka z Niemiec i poleciałem do kantoru,a potem do płytowego.
Był słoneczny styczeń,a w domu wzmacniacz Diora i jakiś podstawowy model odtwarzacza cd marki Sony. Z Niemiec się rozumie. Skoro pamiętam takie detale to widać jakie wrażenie zrobiły na mnie pierwsze dźwięki So What...To był dla mnie przełom w rozumieniu muzyki,a cała ta frajda trwa do dzisiaj.

Nabyłem też kiedyś wydanie winylowe z 1960 roku (CBS),ale sprzedawca mnie oszukał - stan płyty okazał się być marny,choć daje się odtworzyć.
Teraz rozważam zakup wydania kompaktowego w formacie blu-spec. Może napiszę w tej sprawie do św.Mikołaja. Nie mam żadnych płyt w tym formacie,a podobno to ciekawy wynalazek.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znawcą, zapalonym miłośnikiem, słuchaczem jazzu zaznaczam nie jestem, z góry więc przepraszam za brak profesjonalnych odniesień i porównań do jakiś stylów w jazzie i kanonów.
Co do Miles Davis i " Kind of Blue" to faktycznie wspaniała płyta i dzieło. Sam lubię jazz w typie tego bardziej melodyjnego, delikatnego - no właśnie, sorry za brak jakiejś ładnej nazwy stylu, czy szkoły.
Na co dzień czasami słucham, no właśnie takie mniej typowe formacje jazzowe jak Acoustic Alchemy, California Guitar Trio. Podobają mi się też kompozycje Krzysztofa Komedy i Tomasza Stańko .
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miles, Jacek75 wspomnieliście o płycie, która faktycznie jest kamieniem milowym w historii jazzu. Sądzę, że Ci którzy zaczynają słuchać jazzu powinni koniecznie posłuchać tej płyty.
Jacku każda wypowiedź dotycząca jazzu i okolić jazzu jest cenna.

A co K. Komedy, T. Stańko cóż to historia jazzu nie tylko polskiego ale też światowego.
Warto sięgnąć po wydawnictwo, które ukazało się w 2013 r. ramach serii Polish Radio Jazz Archiwes. Są na tych płytach nagrania Polskiego Radia głównie z lat 60, na których mamy do czynienia z gwiazdami polskiego jazzu i nie tylko, że wspomnę przytaczanego już Komedę, czy choćby Trzaskowskiego, Namysłowskiego, Urbaniaka, Miliana, Kosza itd.
Płyty wydane są w tekturowych pudełkach, ale dosyć starannie, również całkiem nieźle prezentują się jeśli chodzi o jakość nagrania.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o polski jazz to niesamowite są również biografie naszych rodzimych artystów. Jerzy Milian gry na wibrafonie uczył się sam,nie posiadając instrumentu,zrobiwszy sobie w domu makietę (!) tegoż. Ponadto jest człowiekiem renesansu: maluje,komponuje - zawsze podziwiałem takich ludzi. Polecam klasyczną płytę Jerzego Miliana - Bazaar. Latem miałem okazję być na spotkaniu z Urszulą Dudziak. Niesamowita energia oraz arcyciekawa biografia. W Stanach m.in.sprzedawała komputery...Chyba każdy polski jazzman czasu PRL to osobna, superciekawa historia.

Jeżeli chodzi o współczesne nagrania i koncerty,to cóż,w Nowym Yorku nie mieszkam,ciężko z dostępem icon_smile.gif
Niemniej jednak parę ciekawych płyt właśnie do mnie idzie pocztą:

IIRO RANTALA - MY WORKING CLASS HERO - fortepian solo.

DAVID TORN - ONLY SKY - gitara solo.

ENRICO PIERANUNZI - DOUBLE CIRCLE - fortepian plus gitara Federico Casagrande.

CHARLIE HADEN - TOKYO ADAGIO - kontrabas plus fortepian Gonzalo Rubalcaby.

Takie są moje obecne kierunki poszukiwań w jazzie - im mniej instrumentów tym lepiej. W zasadzie od kiedy mam "lampę" i kolumny Castle to słuchanie takiej muzyki jest czystą rozkoszą.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kierunek dobry. icon_smile.gif
Ja w latach 60-70 słuchałem głównie małych składów. Później coś mnie wzięło na większe składy typu big-band. Teraz na stare lata wracam znowu do małych składów. Pomyśleć, że w dawnym Klubie Remont, w salce mieszczącej nie więcej jak 50 osób słuchało się wykonawców, którzy zawojowali później świat. Była też okazja pogadać m.in. ze Stańko i innymi.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadało by wspomnieć,że w zeszłym tygodniu wystąpiła w Warszawie Diana Krall.

"Pofatygowaliśmy" się z żoną przez pół Polski;bilety na dobre miejsca kupiłem w lutym(!). Na koncert tej artystki zawsze warto się wybrać. Pewnie i na Dianę da się kręcić nosem,a że nic nowego w tej muzyce,a że nie ma w tym jakiejś szalonej jazzowej improwizacji,ale my byliśmy bardzo zadowoleni.
Co by nie mówić,koncerty tej artystki to dla mnie przykład zaangażowania i staranności. Zespół klasowych muzyków,dla których granie muzyki jest autentyczną frajdą. Koncert zagrany z sercem i pasją. Myślę,że tak jak i w przypadku ostatniej płyty artystki,fani będą zadowoleni,bo w czasach ciągłej gonitwy i bylejakości ta muzyka daje wytchnienie i ambitne aranżacje,natomiast krytycy i recenzenci - hmm... nieraz mam wrażenie,że wielu z pośród wypowiadających się na łamach prasy czy portali internetowych w kwestiach oceny nowych wydawnictw znanych muzyków podchodzi do tego nazbyt akademicko,jak uczeń podstawówki,który pisząc rozprawkę ma na kartce rozpisane w punktach co taka rozprawka powinna zawierać. Można podchodzić do muzyki analitycznie,a można słuchać sercem... Co by musieli zrobić - wydając nową płytę - David Gilmour albo Diana Krall aby krytycy nie zarzucali im wtórności,odgrzewania kotletów,odcinania kuponów itp.,itd.,etc.?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miles ja myślę, że nie powinniśmy się przejmować co piszą/ mówią krytycy. W końcu ktoś im za to płaci. icon_mrgreen.gif
Ja Dianę Krall lubię, tzn. jej muzykę. Jest to wyjątkowa artystka, wszystko co robi to robi z pasją i pełną perfekcją.
Tobie i Twojej żonie mogę jedynie pozazdrościć obecności na koncercie. Ja jestem ja przysłowiowy szewc. Mieszkam w Warszawie a mimo tego wiele ważnych imprez przelatuje koło nosa. Czy to wina tego, że tu się tak szybko żyje i na nic nie ma czasu ...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Cóż,jeżeli chodzi o kamienie milowe,to będę mało oryginalny,ale jako pierwszy odpowiadający mogę sobie pozwolić:
Miles Davis - Kind of Blue. Absolutny majstersztyk....
......
......Nabyłem też kiedyś wydanie winylowe z 1960 roku (CBS),ale sprzedawca mnie oszukał - stan płyty okazał się być marny,choć daje się odtworzyć.
Teraz rozważam zakup wydania kompaktowego w formacie blu-spec. Może napiszę w tej sprawie do św.Mikołaja. Nie mam żadnych płyt w tym formacie,a podobno to ciekawy wynalazek.


Milesie, gdy kupujesz płytę blu-spec nie spodziewaj się poprawy brzmienia przez sam fakt użycia w wydaniu tego formatu, podobnie jak w przypadku SHM-CD. Ważniejsze jest to, że kupując wydanie Blue-Spec spodziewamy się najnowszego masteringu. Niestety w przypadku "Kind of Blue" nie jest to lepszy mastering niż ten z wydania Master Sound Sony Music. Dopiero wydanie w formacie K2HD (Sony Music) przynosi efekt brzmieniowy, ktory mógłby konkurować z LP. Jest jeszcze dobre wydanie mono z pakietu- "Miles Davis The Original Mono Recordings".
Reasumujac, nie warto w przypadku "Kind of Blue" przepłacać kupując wersję Blue Spec (mam tę wersję, mam i K2HD, mam lub miałem wszystkie edycje tej płyty).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Miles ja myślę, że nie powinniśmy się przejmować co piszą/ mówią krytycy. W końcu ktoś im za to płaci. icon_mrgreen.gif
Ja Dianę Krall lubię, tzn. jej muzykę.


A ja jej nie cenię tak wysoko jak Ty-Belfrze i Ty-Milesie. Trawić czas na muzykę pozbawioną emocji, śpiewaną przez przeciętną wokalistkę? Wolę tysięczny raz posłuchać "Strange Fruit" w interpretacji Billie Holiday czy Niny Simone. Dlaczego? Bo One i inne (a troche ich było i jest, np Fitzgerald, Vaughan, Wilson) podniosły poprzeczkę sztuki wokalnej na taki poziom, że konkurentki, które nie wyróżniają się jakoś szczególnie, mogą stanowić tło jedynie. Tło, na którym mistrzynie (wymieniłem je) tym jaśniej świecą......

PS.
Wiem, że tymi słowy wyrażam brak szacunku dla Waszych wyborów, ale żeby burzę wywołać tak musiałem napisać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą,w jazzie i nie tylko chyba łatwiej było być obrazoburczym artystą w połowie XX wieku niż teraz...a może wpadam w znaną pułapkę myślową,polegającą na tym,że poprzednie epoki uważa się za bardziej płodne i ciekawsze od teraźniejszości. (Myśl zgrabnie podana w filmie Allena "O Północy w Paryżu" /może przekręcam tytuł/).
Niemniej jednak,geniusz wymienionych przez Ciebie artystek jest oczywiście niepodważalny.
Jako że w tym roku "zaszaleliśmy" z żoną z koncertami,w grudniu wrócimy do Warszawy na Melody Gardot. Cieszę się niezmiernie,wrażliwość tej dziewczyny trafia do mnie wprost. Jest niesamowita. Zaryzykuję stwierdzenie,że to taki trochę "samorodek" w stylu retro właśnie. Twoim zdaniem, Wpszoniaku,odnalazła by się np. w latach pięćdziesiątych? Ja obstawiam,że tak icon_wink.gif A może właśnie w epoce Wielkich jazzu przepadła by?

Dzięki za wyjaśnienie w kwestii wydań Kind of Blue. Dobrze,że na Forum jest trochę erudytów muzycznych,takie informacje są szczególnie cenne.
Jestem w tym wieku,że już słucham co mówią bardziej doświadczeni,a jeszcze nie zbadałem wszystkiego empirycznie icon_smile.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojtku masz rację, nie zaprzeczam.
Poza tym wytoczyłeś wręcz "armaty" na biedną kobitę. icon_mrgreen.gif Jasne, że przytoczonym przez Ciebie wokalistkom do pięt nie sięga wiele współczesnych. Nic jednak na to nie poradzę, że lubię sobie posłuchać czasem Krallowej.
Tak jak lubię np. posłuchać Pata Metheny, którego wielu nie trawi mówiąc, że to nie jest jazz tylko "plumkanie".

Co do "Kind of Blue" to mam tylko winyla (właściwie dwa)i nie mam zamiaru nabywać tej płyty w innej formie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o Kind of Blue spotkałem się kiedyś w prasie z opinią ze do czasu wydania remasteringu SBM (Super-bit Mapping ) przez Sony Music płyta była fatalnie nagrana. Nie ulega wątpliwości jej niezaprzeczalna wielkość jeśli chodzi o wartość dzieła muzycznego.
Jeśli chodzi o Pata Methenego i twierdzenia ze to jest plumkanie , on sam o tym mówi że ci co tak twierdza zbyt cicho słuchają jego muzyki. Ona nie jest przeznaczona do tworzenia tła tylko do naprawdę głośnego grania. Sam słucha jej głośno zwykle w samochodzie lub na słuchawkach.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milesie, Melody Gardot nie znam, ale obiecuję zainteresować się jej sztuką. Myślę, że paru artystów dzisiejszej doby mogłoby z powodzeniem dorównać, albo przynajmniej konkurować, z wielkimi ery początków jazzu, na przykład taką mogła się stać Amy Winehouse, nistety nie bedzie nam dane się o tym przekonać (pamiętacie duet z Bennetem?)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

...Nic jednak na to nie poradzę, że lubię sobie posłuchać czasem Krallowej.
Tak jak lubię np. posłuchać Pata Metheny, którego wielu nie trawi mówiąc, że to nie jest jazz tylko "plumkanie".

Co do "Kind of Blue" to mam tylko winyla (właściwie dwa)i nie mam zamiaru nabywać tej płyty w innej formie.


Belfrze drogi, a lub sobie co chcesz! Nie moim zamiarem jest obrzydzać Ci panią Krall, której jedną płytę mam (raz przesłuchałem), wyraziłem jeno moje zdanie.
"Kind of Blue" mono LP, jest nie do pobicia póki co! Nie dziwię się, że LP o tym tytule jest dla Ciebie wystarczającą edycją.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jazzu za dużo nie słucham – ale co jakiś czas dobry kolega icon_cool.gif podrzuca mi ciekawy temat albo w trakcie odsłuchów coś mi mocno wpadnie w ucho i zainteresuje.
Tak było z Jane Monheit “Home” – płytą z 2010 roku będącą sympatyczną interpretacją jazzowych standardów. Warto też przypomnieć, że już jej debiutancka płyta „Never Never Land” z 2000 roku była doceniona jako debiut roku i przez ponad 12 miesięcy była na liście jazzowej magazynu Billboard.

Pozdrawiam
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Patana Methego (jak powiedział kiedyś pewien prezenter radiowy) icon_lol.gif , To on mnie wprowadził w tajniki jazzu i to rockową ścieżką, bo nastoletniemu młokosowi spodobał się utwór "American Garage" z płyty pod tym samym tytułem. No i poszło.
Później stwierdziłem, że Pat jest przesłodzony i taki właśnie zbyt delikatnie (poza kilkoma wyjątkami) grający.
Zacząłem słuchać pianistów takich jak Chick Corea, Keith Jarrett i wielu innych (z bardzo kreatywną i świetnie grającą jak dla mnie Lynne Arriale na czele).
Gitarzystów było jakoś mniej. Chwilowo zafascynował mnie Stanley Jordan (grywał na dwóch gitarach jednocześnie), Na trochę dłużej "wielka trójca". czyli Al Di Meola, John Mc Laughlin i Paco De Lucia. Razem i solo.
Później się przewinęli Django Reinhardt, Joe Pass, John Scofield.
Oczywiście byli też saksofoniści. John Coltrane i wspaniała "My Favorite Things". Dzieło równie ważne i piękne jak "Kind Of Blue" Davisa.
Obydwie płyty zresztą bardzo lubię i polecam jazzfanom (jeśli jeszcze jakimś cudem nie słuchali).
A ostatnio zupełnie, wróciłem do Mathenyego (byłem chyba na czterech jego koncertach) i uważam, że gra wspaniale. Żadne tam plum, plum B|
Do niego po prostu trzeba dojrzeć, nie dać się zwieść pozornej słodyczy utworów, lekkości. Są melodyjne ale wyrafinowane. To jest prawdziwy kunszt, by tak grać. Kto był na koncercie promującym płytę Orchestrion, ten go z pewnością docenił.

Jeśli chodzi o wokalistki, to również nie przepadam za Krall. No po prostu jakoś mnie drażni swoją nijakością (przepraszam).
Jedynie płyta "Girl In The Other Room" się wyróżnia. Może też dlatego, że pomagał mąż, Elvis Costello?
Ze współczesnych o wiele bardziej cenię i przede wszystkim lubię Cassandrę Wilson.
Wprost uwielbiam płytę Shirley Horn z orkiestrą Johnny'ego Mandela, "Here's to Life" i to cudowne "Summer (Estate)" icon_biggrin.gif

Dalsza część moich fascynacji jazzowych w następnym odcinku.

Ale mi frajdę Belfer54 sprawiłeś tym wątkiem. Nie zauważyłem go wcześniej (wiesz dlaczego icon_biggrin.gif ) Dziś włączyłem Return to Forever (Chick Corea), wszedłem na forum a tu o jazzie. W sumie, to sam mogłem założyć taki wątek, ale mnie ubiegłeś.

Edytowano przez Angel
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

F1angel, moje odczucia są bardzo zbieżne- niechęć do Krall a w przeciwwadze Casandra Wilson. Do wymienionych przez Ciebie gitarzystów dołożę czterech- Granta Greena (uwielbiam jego bardzo melodyjne uderzenia w struny), Wesa Montgomeriego, Kenny Burrella i Barneya Kessela. Spośród saksofonistów wymienię tych, którzy mieli największy wpływ na wszystkich późniejszych- Lestera Younga i Colemana Hawkinsa. Cudownie się ich słucha... To klasyka już! A z tych "późniejszych" wymienić muszę Ike Qubeca, w Polsce nie tak popularnego jak np. Johnny Griffin czy Ben Webster, ale... Nie wiem czy nie genialniejszego? Wydał dla Blue Not tylko pięć płyt i wszystkie są równie doskonałe. Uwielbiam muzykę fortepianową tak klasyczną jak jazzową... Nie będę odkrywcą gdy w pierwszym rzędzie wymienię Buda Powella (wszystkie płyty dla Blue Not genialne) i... Sonny Clarka. Wiem, powinienem raczej wymienić Monka (też go lubię) czy Petersona, ale nie... Z pełną premedytacją Sonny Clark.
A teraz- perkusiści, kontrabasiści, trębacze, puzoniści itd....... Eeeeee... Zaniemówię, bo to już książka napisana byłaby.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpszoniak, F1angel właściwie wymieniliście w dużej części to co lubię. icon_smile.gif

Jarku cieszy mnie, że wątek spodobał się Tobie. Nie ukrywam, że "chodził" ten temat za mną od kilku lat, ale jakoś nigdy nie było sposobności, aby go uruchomić na tym forum.
Fajnie byłoby, abyśmy obok naszych fascynacji dzielili się informacjami na temat nowo nabytych płyt.
Ja właśnie przed dwoma dniami nabyłem płytę Gerry Mulligan & Thelonius Monk - współczesne wydanie płyty z 1957 r. w seriii Jazz Classics na winylu 180 gram.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że po sąsiedzku toczy się dyskusja w wątku Chopinowskim,przypomniały mi się moje płyty z nagraniami utworów Chopina na Jazzowo.
W swoim czasie Polacy nagrywali sporo tego typu rzeczy. Mam albumy i w niektórych przypadkach byłem też na koncertach (dobre parę lat temu) Krzysztofa Herdzina (kwintet chyba), Leszka Kułakowskiego,Adama Makowicza,Leszka Możdżera,Classic Jazz Quartet,oraz oczywiście Andrzeja Jagodzińskiego.
No i jeszcze Lena Ledoff Trio (Lena jest Rosjanką,ale sekcja rytmiczna była z Polski icon_smile.gif ). Koncert tego ostatniego zespołu był dla mnie niezwykle emocjonujący - nie mogłem usiedzieć,coś pięknego (a sala filharmonii niemal pusta). Gra Leny tak zapadła mi w pamięć,że przy pierwszej okazji nabyłem jej płytę z tymi interpretacjami. Odpaliłem ją tylko raz - na nagraniu to już nie ta radosna jazzowa energia co na koncercie. Muszę spróbować jak odbiorę te nagrania teraz,po kilku latach. To jeśli chodzi o Polaków.
Ostatnio kupiłem płytę "The Chopin Project" duetu: Olafur Arnalds,Alice Sara Ott. Zapewne dla ortodoksyjnych miłośników muzyki Chopina to profanacja,ale dla mnie,cóż - brzmi to przesmacznie. Słucham tego albumu z dużą frajdą. To niezwykłe zestawienie: wybitna pianistka (no,dla Was pewnie "tylko" dobra icon_wink.gif ) i utwory klasyka odgrywane na jakimś preparowanym czy też rozstrojonym barowym fortepianie. Może takie właśnie interpretacje wyobrażał sobie Chopin? Wątpię by oczekiwał,że jego utwory odgrywane będą na idealnych instrumentach przez doskonałych wirtuozów...

Ciągnąc temat klasyków na jazzowo,chcę Was zapytać o Bacha. Pewnie jego twórczości w klasycznych wykonaniach spokojnie starczy mi na całe życie (i dłużej nawet),jednak ciekawią mnie jazzowe interpretacje. Mam płytę Modern Jazz Quartet "Blues on Bach" oraz polskie wydawnictwo Classic Jazz Quartet "Branle". Możecie coś zaproponować z jazzowego Bacha? Tylko nie polecajcie mi Glena Goulda icon_biggrin.gif



Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z zaciekawieniem przeczytałem co napisałeś. Jak wiesz nie jestem zwolennikiem ujezzowiania klasyki, choć parę jest świetnych, przyznaję.
A teraz podpowiem- "Play Bach aux champs elyseees" Jacques Loussier. To podwójna płyta koncertowa, która jest i dobrze nagraną i dobrze zagraną. Powinna Ci się spodobać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...