Skocz do zawartości

Muzyka mojego życia


Recommended Posts

Muzyka mojego życia.

Każdy z nas od najmłodszych lat kojarzy pewne utwory muzyczne z jakimiś wydarzeniami w swoim życiu, każdy z nas po usłyszeniu pewnej piosenki przypomina sobie pewne dobre lub złe wspomnienia, muzyka jest jak klucz do drzwi które jeżeli otworzymy to ukaże nam się fotografia z przeszłości. Chciałbym chwilkę powrócić do tamtych zdarzeń i przedstawić zbiór utworów które powinny znaleźć się na płycie mojego życia. Historię tej płyty chciałbym zacząć od utworu który utkwił mi w pamięci najbardziej ze wszystkich, utwór o którym zapomniałem i pewnego razu usłyszawszy go ponownie w radiu tak utkwił mi w pamięci iż stał się dla mnie swoistym hymnem melodią którą nuciłem w dobrych i złych chwilach. Pierwsze wspomnienie dotyczące tego utworu sięgają końca lat 80, jako kilkunastoletni chłopak usłyszałem tą piosenkę w audycji Lato z radiem w programie pierwszym Polskiego Radia, od razu utkwiła w mojej głowie i zacząłem ją nucić a raczej wygwizdywać, melodia ta była ze mną przez cały czas, zawsze nuciłem ją gdy byłem smutny i wesoły. Kiedy ożeniłem się w wieku 25 lat zapomniałem o tej melodii i na dobre 10 lat wyleciała mi z głowy, jakieś 3 lata temu usłyszałem ją ponownie i powróciła, powróciła z wielkim impetem ale co ciekawe od samego początku nie wiedziałem co to za melodia, wspomnienie z młodości. No cóż człowiek koło 40 powoli zaczyna żyć wspomnieniami ale bardzo chciałem dowiedzieć się co to za melodia i przez 2 lata ślecząc w internecie próbowałem ją znaleźć, nie udało się. Ale jak zawsze życiem człowieka rządzi przypadek a z ludzkich planów Bóg ma największy ubaw i jadąc raz w nocy usłyszałem ją w radiu w samochodzie, także dzięki RDS wiem że melodia ta to „Melodia dla Zuzi” duetu Marek i Wacek, także mamy No 1 mojej płyty.
Drugą piosenką którą długo szukałem w internecie, ale znalazłem dzięki serwisowi Youtube była piosenka pod tytułem „Księżna R” Alicji Majewskiej – podobne wspomnienia jak z pierwszą. Piosenka ta swoją premierę miała w Opolu w latach 80 – tych i prawdopodobnie została wydana jedynie na jakiejś płycie analogowej w ZSRR jako dodatek do czasopisma, nie wiem czemu ta piosenka się nie przyjęła dla mnie jest obłędna po prostu mistrzostwo świata.
A co byście powiedzieli na taką sytuację, chory dzieciak (oczywiście na uleczalna chorobę jedynie z wysoką temperaturą) który budzi się w swoim łóżku i słyszy w radiu pierwszy raz piosenkę która w pół śnie i pół na jawie wydaje mu się najpiękniejszą piosenką jaką słyszał i dokładnie zapamiętał do dziś wiele szczegółów z tamtych chwil właśnie przez tą piosenkę i tak jest do dziś „Dziewczyna o perłowych włosach” - Omega, normalnie wehikuł czasu.
Jeżeli wchodząc w dorosłe życie i zaczynając swoją kawalerską przygodę kojarzycie jakieś piosenki szczególnie (tu jest sprawa trudna pewnie każdy ma takich piosenek multum) ale dla mnie szczególną wartość mają dwie, jedna to Haddaway – What is Love, oraz DJ Bobo – Everybody, obie z nich słuchałem na moim nowym dwukasetowym radioodtwarzaczu stereo firmy FISHER model PH-W801 RLO zakupionym w Baltonie na koniec 8 klasy na tamte czasy „Hi Tech” klasa A+ teraz śmiech.
Cofnijmy się teraz trochę do tyłu klasa 6 7 i 8, półmrok na sali gimnastycznej, drabinki do ćwiczeń a przy ścianach ławeczki w rogu ławka szkolna, magnetofon kasetowy i kolorofony, chłopcy wstydzący się zaprosić dziewczyny do tańca, dziewczyny tańczące ze sobą w parach lub w większych grupach a na sali króluje co? Oczywiście Modern Talking i tutaj nie umiem wybrać tytułu, wszystkie na jedno kopyto ale wszystkie fajne i dla mnie ważne.
Rok 1993 ognisko u kumpla piliśmy piwo? A nie sorry to jednak było wino marki kier lub karo nie pamiętam, ale dokładnie pamiętam co wtedy słuchaliśmy a była to relacja z Jarocina i zespół ANKH - „Kraina umarłych” totalny odlot, w tamtych czasach takie połączenie stylów muzyki, zuepłna nowość szczęki nam opadły jak heder w Bizonie, gdzie są tamte lata oddam wszystko za wehikuł czasu – jak Rysiu z Dżemu.
Z tym kumplem o którym mowa powyżej przeżyliśmy nie jedno, nie jedną muzykę słuchaliśmy przy nie jednym winie (później to już raczej wódkę piliśmy ale to już inna sprawa) , w pewnym momencie dorośliśmy do Deep Purple a w szczególności „Fireball” , „Perfect Strangers” oraz oczywiście „Smoke on the water”, zawsze, ale to zawsze kiedy słyszę jedną z tych piosenek przenoszę się w czasie i przestrzeni – czy ktoś z Was ma z tymi piosenkami jakieś wspomnienia . Daje sobie rękę uciąć że tak. Tak siedzę i myślę że tych piosenek pojawia się w mojej głowie coraz więcej i obawiam się że jak bym miał 0,7 Jacka Danielsa, rozpalone w kominku lub ognisko to mógłbym do 4 rano ślęczeć i ględzić o piosenkach które z czymś mi się kojarzą, a nie jeden z was pewnie by już usechł do białej kości a sępy krążyły by od południa w oczekiwaniu na padlinę.
Niedawno dowiedziałem się że w młodości chodziłem na próby chóru pewnie dziwicie się czemu dopiero niedawno się o tym dowiedziałem, no cóż usłyszałem dowcip z którego wynikało że znajomy też chodził na próby chóru gdzie w barze grali w karty pili alkohol i podrywali dziewczyny a śpiewali dopiero jak wracali do domu, identycznie jak ja z kumplem, a śpiewaliśmy szczególnie jedną piosenkę a był to szlagier zespołu Piersi „Leżę” - hit ten mieliśmy opanowany do perfekcji i ćwiczony był naprawdę wiele razy oj wiele. De fakto zespół ten również odkryliśmy słuchając relacji z Jarocina w 1993 roku – Grunwald był wcześniej czy później bo już nie pamiętam?
Tak myślę czy to moje pisanie ma sens? Czy znajdzie się choć jedna osoba która to przeczyta? Ja tak mogę jeszcze długo, tylko po co.
PS.
Pozdrawiam wszystkich myślę że każdy powinien utworzyć taką płytę swojego życia, w życiu najfajniejsze jest oczekiwanie na coś i później wspomnienia, chwila obecna zbyt szybko przelatuje i człowiek nie zdąży się nią nacieszyć, chyba że ktoś umie zatrzymać czas.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 4 weeks later...
Super sie to czyta icon_wink.gif Ja czesto wracam do rzeczy z lat 90, uwazam ze muzyka w tym czasie, niezaleznie od gatunku mialo w sobie cos dziwnie magicznego. Lata 80 za to byly dosc mroczne i nawet muzyka popularna miala w sobie taki pierwiastek, no i ten przelomowy czas dla heavy metalu... A co do Deep Purple to oczywiscie wspomnienia sa... Tym utworem z tego co pamietam otwierali pare lat temu koncert na ktorym pracowalem... Tego sie nie zapomina icon_smile.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Muzyka mojego życia? Hmm, piękny i zarazem trudny temat.
Bo można napisać o jakimś jednym utworze czy płycie, ale można pisać i pisać, i pisać..., i pisać.

Może lepiej byłoby napisać: "Muzyka w moim życiu"?
Od maleńkości lubiłem muzykę. Towarzyszyła mi z głośnika (po drucie z budynku poczty - kto zna takie rozwiązanie?) u babci w domu, gdzie się wychowywałem oderwany od piersi matki, bo takie były przesądy, że się dzieci powyżej roku mlekiem cycowym nie karmi icon_lol.gif
A słuchałem tam Jerzego Połomskiego, Mieczysława Fogga, Maryli Rodowicz, Urszuli Sipińskiej, Orkiestry Polskiego Radia pod dyrekcją Stefana Rachonia.
Pamiętam, jak prosiłem mamę by wyłączyła głośnik, gdy tylko zagrali piosenkę Kasi Sobczyk "Mały książe". Nie dlatego, że mi się nie podobała.
Ale dlatego, że wywoływała taki smutek, który był dla mnie, małego szkraba trudny do zniesienia. Popatrzcie, posłuchajcie:
https://www.youtube.com/watch?v=yf5Wmo_eXn4
Edycja: Przypomniało mi się, że u babci był też radioodbiornik lampowy (niestety nie pamiętam marki ani modelu), cały w drewnie a na górze pod uchylną klapą był gramofon. I niewielka kolekcja płyt szelakowych oraz pocztówek dźwiękowych. Niestety gdy dojrzałem do słuchania radioodbiornik był już popsuty.
Płyt słuchałem później na gramofonie Bambino, kóry mama przyniosła z pracy, bo tam był niepotrzebny.
A muzyka to m.in. "Niebiesko-Czarni", Michaj Burano, Bohdan Łazuka.

Ciąg dalszy opowieści być może nastąpi. A może nie icon_biggrin.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastąpił icon_biggrin.gif
Długie lata słuchałem tego, co było dostępne w radiu i telewizji.
Swoim siostrom ciotecznym zazdrościłem gramofonu (mówiło się adapter, ale to nieprawidłowa nazwa) Bambino i kolekcji pocztówek dźwiękowych.
Już w szkole podstawowej podobały mi się utwory Czerwonych Gitar, Skaldów, Niemena i jakiejś dziwnej jak mi się wówczas wydawało formacji
Herp Alpert and the Tijuana Brass. Ale bardzo dobrze mi się tego słuchało.
Pod koniec szkoły podstawowej udało mi się namówić mamę na drogi wówczas, bo kosztujący prawie całą jej wypłatę odbiornik radiowy
Amator Stereo 1 z głośnikami (a tak, bo to były głośniki szerokopasmowe w obudowie) o "mocy" 15 W. Łał, jaka to była jakość dźwięku.
Radiowa dwójka zaczęła nadawać programy w stereo, więc odbiór był niesamowity. Sąsiadce, która wówczas nas odwiedziła i zobaczyła nowe radio, tłumaczyłem, że odbiór muzyki z takiego urządzenia jest taki, jakbyśmy byli na koncercie w filharmonii. Niedługo potem jej syn dostał Amatora 2 Stereo.

Na potańcówkach szkolnych lubiłem utwory The Beatles i The Rolling Stones. Ale aktywnie nie słuchałem muzyki.
Dopiero w szkole średniej poszedłem do kolegi, który miał magnetofon szpulowy (polski, nie pamiętam nazwy) i miał tam nagrane różne utwory muzyczne.
Takich grup jak: Pink Floyd, Nazareth, Kraftwerk, Tangerine Dream, Yes, Deep Purple, Led Zeppelin, Budgie, Black Sabbath.
Ja po prostu gębę rozdziawiłem ze zdziwienia i słuchałem, słuchałem, słuchałem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można słuchać muzyki tak wspaniałej, innej niż w polskim radiu. I, że można mieć to w domu na każde zawołanie.
Zapragnąłem mieć magnetofon. Ale trochę to potrwało zanim dostałem pieniądze na pierwszy monofoniczny polski magnetofon Kapral.
Psuł się co trochę. Wreszcie kupiłem niestety jeszcze monofoniczny magnetofon Grundig. Ten już był bezawaryjny. Mogłem go podłączyć do radioodbiornika Amator Stereo i słuchać ulubionych nagrań głównie na kasetach Stilon Gorzów.
Muzykę nagrywałem od kumpli. Tu po raz pierwszy usłyszałem "21st Century Schizoid Man" zespołu King Crimson.
Jest to utwór niełatwy w odbiorze, choć bardzo nośny, motoryczny. Wierzcie mi lub nie, ale do dziś mogę tego słuchać i wciąż znajduję dużą przyjemność w pięknie, szalonych i pokręconych rytmach tego "kawałka".
Słuchałem Cream i Queen. Tego ostatniego "Bohemians Rhapsody", gdy śpiewałem a raczej wyłem wraz z Freddie Mercury słowa "Mama, ooo..."
weszła do pokoju moja mama i z niepokojem zapytała: "Synu, co się stało, dlaczego mnie wołasz?" icon_lol.gif
Pamiętam jak w szkole śmialiśmy się z dziewcząt, które słuchały grupy Smokie albo Boney M, czy Bay City Rollers.
Ludzie kochane (jak to mawia Jacyków), gdyby co niektórzy dziś słuchali takich artystów jak wymienieni powyżej, to byłoby dobrze.
Gdy dziś ktoś włączy disco-polo lub niedoważony hip-hop, to tamto wydaje się być na całkiem wysokim poziomie icon_mrgreen.gif
Już tłumacze. Disco-polo, to po prostu żenada jeśli chodzi o muzykę. Bo to na ogół kilka funkcji, prosta melodyjka grana jedną ręką. A słowa nie dość, że dramatycznie proste, by nie napisać prostackie, to jeszcze często niegramatyczne, stylistycznie poniżej krytyki.
Hip-hop zaś jeśli chodzi o muzykę, to na ogół raczej średnia (tak po znajomości). A słowa? Owszem może kogoś interesują wyznania osiedlowego barda. Może czasem są to dobre, mocne teksty. Ale ja w muzyce lubię dobre głosy, ciekawe intonacje, po prostu śpiew na wysokim poziomie a nie jakieś melorecytacje.
Oczywiście nie porównuję disco-polo z hip-hopem. Zdecydowanie bardziej cenię to drugie. Nie lubię obydwu.

Po jakimś czasie będąc u kolegi, zdolnego pianisty, słuchałem Pata Metheny'ego "American Garage". One, two, three, four i... wymiękłem.
To jest jazz? A tak się przed nim wzbraniałem. Owszem, to bardzo "rockowa" płyta, ale dzięki niej wszedłem w świat jazzu.
Niedługo potem nagrałem na kasetę z jednej strony Chick Corea "Return To Forever " z drugiej Keith Jarrett "Shades".
Tu mam tak samo duży sentyment do tych płyt, ale także uważam je za wielkie osiągnięcia tych artystów.
Kolega ostrzegał mnie, że te płyty mogą być dla mnie za trudne, ale mnie się od razu bardzo spodobały. A do dzisiaj niezwykle wysoko je cenię.

Czy będzie część trzecia? Zobaczymy. Pwenie nie tak prędko.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak temat fajny.
Konrad Banaś ładnie opisał swoją "muzykę życia" i przeżycia z nią związane.
Jarek zrobił to nie mniej pięknie, kontynuując temat. icon_smile.gif

Czytając oba teksty nie ukrywam, że Twój Jarek jest mi bliższy sercu, choćby z tego powodu, że jak domniemywam obaj jesteśmy z pokolenia Baby Boom, więc i zbliżone doświadczenia muzyczne. Łza się w oku kręci.
Zresztą na forum przemycałem już przed wieloma laty treści związane z moimi doświadczeniami muzycznymi z dzieciństwa i lat młodości, choćby doświadczenia z radioodbiornikiem Pioneer następnie Polonez (z gramofonem - wówczas mówiono na to adapter), z którego słuchałem muzyki i odtwarzałem płyty szelakowe z lat 40, i pocztówki dźwiękowe. O dziadka gramofonie przedwojennym z tubą nie wspominam:-)
Ciekawe, czy ktoś jeszcze zagości tutaj i napisze o swojej muzyce. Myślę, ze takie refleksje przychodzą z czasem ...
Może i ja kiedyś coś więcej tutaj napiszę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...