Skocz do zawartości

Czy słychać różnicę? Mp3 vs. FLAC i inne ślepe testy


Kraft

Recommended Posts

Ciekawe zagadnienie dotyczące wzmacniaczy. Ja kupując swój wzmacniacz, słuchałem siedmiu czy ośmiu różnych. Podczas odsłuchów słyszałem mniejsze lub większe różnice między nimi. Jakiś czas po zakupie z ciekawości postanowiłem porównać jak wielka degradacja dynamiki, jakości itp. nastąpi przy porównaniu wzmacniacza stereo z amplituneram av na tych samych kolumnach. Pierwsze podejście amplituner ustawiony na stereo kontra wzmacniacz różnica kolosalna. Drugie podejście amp ustawiony na strim a wzmacniacz, różnica kolosalna. Podejście trzecie amplituner ustawiony na pure wyraźnie ciszej, wymaga dużo większej korekty głośności jednak po jej subiektywnym wyróżnianiu różnic praktycznie nie dostrzegłem. A bynajmniej takich o których mógłbym powiedzieć, że jestem pewny iż w ślepych testach będę w stanie je rozpoznać. I tu zrodziło się pytanie dlaczego w salonie różnicuje urządzenia z zasadzie bez wachania czując lub nie różnice w głośności a w znanym mi środowisku głośność a brzmienie nie. Pomyślałem, że skoro sam wybrałem taki amplituner i wzmacniacz to może dobrałem je zgodnie z moimi preferencjami brzmieniowymi i dlatego brzmią prawie identycznie lub mój pokój jest za słabo przygotowany akustycznie. Ale później przyszła kolejna refleksj, jeżeli wszystkie poprawnie zbudowane wzmacniacze tranzystorowe maja niemal liniowe pasmo przenoszenie a ich moc będzie wystarczająca do poprawnego wysterowania kolumn. To ile zmienia odstęp od szumu, zniekształcenia charmoniczne i współczynnik tłumienia?

Edytowano przez dap-dag
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Kraft napisał:

Nawiązując do sporu, który się wywiązał: wierzyć - nie wierzyć, sprawdzać - nie sprawdzać, chcę Wam przedstawić ciekawy materiał. Dotyczy wprawdzie sprawy sprzed kilkunastu lat, ale może być doskonałą ilustracją poglądów moich i innych "sceptyków". Jest tak kuriozalny, że zrobiłem jego kopię w PDF-e, by pamięć o nim nigdy nie zaginęła (np.po likwidacji strony na której był publikowany). Chodzi o audiofilską folię do naklejania na płyty CD oraz nie mniej audiofilski krem do smarowania płyt (CD lub LP - bardzo wszechstronny środek). Wynalazki sprzedawane były w pakiecie z jeszcze innymi cudami w cenie 75$ (1999 r.). Na poniższej stronie znajdziecie przekonywujący, wręcz entuzjastyczny opis zmian w brzmieniu, które spowodowały. Parę próbek: 

"Płyta CD brzmi teraz spektakularnie w porównaniu do niepoprawionego dysku. Cymbały mają odświeżoną żywość, wokale są renderowane z większą ilością życia i smaku, a przestrzeń nagrania wydaje się magicznie rozwinięta" 

"Po naklejeniu folii dzieło nabrało nowego życia, jakby jakiś nowy oddech został wprowadzony do spektaklu i nagrania. Folia zdaje się usuwać jakieś zamglenia lub zasłony, które nawet nie są zauważane, dopóki nie zostaną usunięte."

"Wokale były mniej brutalne i bardziej żywe. Głębokość sceny, szerokość i ostrość zostały poprawione." itd. 

 

Teraz pytanie do kolegi Audiowita, Czy zanim pozwolę sobie na obśmianie tych wynalazków powinienem je wypróbować? Czy on sam by je wypróbował w ramach deklarowanej otwartości audiofilskiego eksperymentatora?

Uważam, że myślący człowiek, w ramach nawet dość skromnej wiedzy o otaczającym go świecie i występujących w nim zjawiskach, ma prawo dokonywać eksperymentów myślowych, aby takie wynalazki uznawać za bezwartościowe nawet bez fizycznego kontaktu z nimi. Nie wszystkiego trzeba doświadczyć, by wiedzieć, że jest to pic. Im większą wiedzę zdobędziemy oddzielanie ziarna od plew będzie skuteczniejsze. I po to jest ten temat. 

PDF-a przygotowałem w dwóch wersjach: oryginalnej angielskiej i w tłumaczeniu Googla.

Link do strony: http://www.soundstage.com/synergize/synergize071999.htm

071999foil.jpg

071999cream.jpg

SoundStage! Synergizing - Foil Follow-Up and the Cream Electret (7_1999).pdf

SoundStage! Synergizacja - Google tłumacz.pdf

Cóż... myślę że koniecznie powinieneś spróbować ;)

piegów harmonixa też..

 a gdyby było ci mało to może deska pod listwę sieciową?

Asura produkt za jedyne 800 ojro.... o ile pamięć mnie nie myli to konstruktorem jest facet który poprzednio poepelnial takie wpisy:

941CCC3C-C714-44F0-871C-4902A3C42DD4.thumb.png.dc02781842f5d1e74f59b220ca528329.png

że CERN go jeszcze nie przejął .....

Mozna wpaść na stronę Verictum, gdzie przy listwie sieciowej dowiemy się że listwa miała specjalnie dobierany lakier aby lepiej brzmiała.... 

Nie ma granicy absurdu.

A gdyby było mało to

http://www.kblsound.com/pl/listwa-sieciowa

i fragment z tej strony:

Co istotne, pracochłonnie poprowadzone przewody wychodzą z gniazdka wejściowego do wszystkich gniazd równolegle, a nie szeregowo, tzn. do każdego z nich prąd płynie bezpośrednio z kabla zasilającego. W ten sposób żadne kolejne gniazdo w szeregu nie “podkrada” napięcia poprzedniemu, tak jak to ma miejsce w większości, nawet ekskluzywnych, listew. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, dap-dag napisał:

 Ale później przyszła kolejna refleksj, jeżeli wszystkie poprawnie zbudowane wzmacniacze tranzystorowe maja niemal liniowe pasmo przenoszenie a ich moc będzie wystarczająca do poprawnego wysterowania kolumn. To ile zmienia odstęp od szumu, zniekształcenia charmoniczne i współczynnik tłumienia?

Już kilka razy zadałem to pytanie i nikt jeszcze nie udzielił odpowiedzi. Chętniej spieraja się o wpływ kabli czy podstawek, gdzie temat jest od lat kontrowersyjny, a tu roli wzmacniacza nikt nie chce wytłumaczyć. W zasadzie często na forum padało, że zaraz po kolumnach to wzmacniacz najbardziej wpływa na dźwięk. Z resztą jak pokazał Wilson, twórca topowych kolumn,  system muzyczny może opierać się na iPodzie jako źródło i też może zagrać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co ludzie mają odpowiedzieć?

Wydaje im się że słyszą różnice, lub słyszą różnice ( co jest tym samym dla danego osobnika) a nie mają urządzeń aby zmierzyć ew. zmiany. Jeżeli faktycznie jest tak że wzmacniacz reaguje na chwilowe zmiany impedancji kolumn w sposób x a drugi w sposób y gdzie x jest rożne od y to i brzmienie może się zmieniać. Ale to trzeba by chyba mierzyć w czasie pracy na zaciskach głośnikowych wzmacniacza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, StaryWilk napisał:

Już kilka razy zadałem to pytanie i nikt jeszcze nie udzielił odpowiedzi. Chętniej spieraja się o wpływ kabli czy podstawek, gdzie temat jest od lat kontrowersyjny, a tu roli wzmacniacza nikt nie chce wytłumaczyć. W zasadzie często na forum padało, że zaraz po kolumnach to wzmacniacz najbardziej wpływa na dźwięk. Z resztą jak pokazał Wilson, twórca topowych kolumn,  system muzyczny może opierać się na iPodzie jako źródło i też może zagrać. 

Cierpliwości Wilku. Mi się jeszcze obraz całości nie wyklarował, tym bardziej, że część przytoczonych ślepych testów wzmacniaczy dotyczyła tylko końcówek mocy. Myślę, że jakim punktem wyjścia do poszukiwania minimalnych parametrów "poprawnego" wzmacniacza może być niemiecka norma DIN 45500 z roku 1973, określająca warunki jakie musi spełniać sprzęt Hi-Fi i norma DIN 45511 dla sprzętu studyjnego. Te warunki nie są jednak wyśrubowane i spełnia je obecnie pewnie większość wzmacniaczy. 

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że przy określaniu tych norm wykonano sporo badań z zakresu psychoakustyki i wartości w nich podane nie są wzięte z sufitu. Jednak to były wczesne lata 70-te i pewnie te normy są kompromisem wymagań i możliwości ich ówczesnego spełnienia. 

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, StaryWilk napisał:

2. Wracając do Carvera - z publikacji które są ogólnie dostępne wynika, że skopiował (z pomiarów fizycznych wychodziło to samo), bo jak wiemy budowa była inna - Mark Levinson ML-2, i nazwał go Carver M1.5t amplifier, następnie skopiował Conrad-Johnson Premier Five i nazwał go M1.0t (for about $400), jak by tego było mało:

Zatem - który z tych wzmacniaczy był poprawnie zaprojektowany?, czy wszystkie w pomiarach wychodziły tak samo? (wiemy, że nie) Czy mimo różnic, które wychodziły w pomiarach fizycznych przekładało się to na dźwięk z kolumn? Po co rozróżniał modele i budował coraz to lepsze (udowadniając, że można to zrobić za 1/40 ceny ale i tak 4 razy drożej niż najtańszy model w swojej ofercie), skoro poprawnie zaprojektowany wzmacniacz zabrzmi tak samo dla odbiorcy?

 

Myślę, że rozwiązaniem zagadki brzmienia Conrad-Johnson Premier Five może być to, że nie był on "poprawnie" zbudowany. Był "skopany". Szczególnie w przypadku lamp o to nietrudno. Co do występowania w ofercie kilku modeli zamiast jednego, to odpowiedzią może być moc. Dwa wzmacniacze o różnej mocy (i tym, co się z nią wiąże) zabrzmią tak samo, tylko w zakresie optymalnych możliwości słabszego z nich. Przy większych obciążeniach słabszy wzmacniacz zacznie generować zniekształcenia i brzmienie nie będzie już takie samo. 

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu może podzielę się własnymi obserwacjami z dziedziny głośników. Zaobserwowałem że różne głośniki sprowadzone do grania z ta samą głośnością przy pomiarze mikrofonem , gdy jest podawany na nie  sygnał sinusoidalny, są potem odbierane jako grające z różna głośnością przy słuchaniu na nich muzyki. Charakterystyczne jest to że te których elementy drgające są wykonane z materiałów o silnym tłumieniu drgań własnych grają subiektywnie ciszej a te które mają bardzo małe tłumienie wewnętrzne wydają się grać głośniej. Również pokrywa się to również ze zmierzonymi charakterystykami wodospadowymi, czyli tym co reprodukuje głośnik po nagłym odjęciu sygnału z wejść wzmacniacza. Coś podobnego obserwuje w sprzęcie elektronicznym typu wzmacniacze lub źródła. Tego jednak nie mierzyłem. Nadmienić muszę że to co miało by skutkować najniższymi zniekształceniami prowadzi do pochłaniania cichszych dźwięków i harmonicznych reprodukowanych przez instrumenty. Niskie tłumienie powoduje wyraźne podbarwienia i wyostrzenie brzmienia w zakresie wyższych częstotliwości oraz długie wybrzmiewanie nickich częstotliwości. Problemem jest tu znalezienie optimum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, MobyDick napisał:

Nadmienić muszę że to co miało by skutkować najniższymi zniekształceniami prowadzi do pochłaniania cichszych dźwięków i harmonicznych reprodukowanych przez instrumenty. Niskie tłumienie powoduje wyraźne podbarwienia i wyostrzenie brzmienia w zakresie wyższych częstotliwości oraz długie wybrzmiewanie nickich częstotliwości. Problemem jest tu znalezienie optimum.

Czy to, co powyżej napisałeś uwidacznia się na jakiś pomiarach, czy to opis wrażeń słuchowych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tłumienie wewnętrzne uwidacznia się na wykresach wodospadowych. Napisałem o tym. Parametry ts to również wartości fizyczne i są mierzalne. Kolumny buduje się do określonego typu wzmacniacza. Nie jest tajemnicą że takie sprawy dobiera się na podstawie właściwości fizycznych. Mało romantycznie wygląda magia od tyłu strony przedstawienia. Na temat kabli uważam ze zwykle mają niewielki wpływ na brzmienie. Czasem jest on większy i nie przypisywał bym tego ich magicznym właściwościom, a bardziej ich elektrycznie mierzalnym i wchodzeniu ich w interakcje z układami elektrycznymi. Praktycznie nikt nie pisze o tym ze w połączeniu z jednymi urządzeniami ich wpływ jest praktycznie niezauważalny a w innych przypadkach większy. Nie przypisywał bym tego przezroczystości systemu, bo bywa ze bardzo przezroczysty sprzęt jest bardzo mało wrażliwy a inny o bardzo niskiej przezroczystości bardzo  łatwo wchodzi w interakcje z kablami. Najlepszym przykładem są wzmacniacze Naima bez filtrów wyjściowych, które wymagają specyficznych kabli głośnikowych aby się nie wzbudzały. I znowu warto wspomnieć że niektórzy producenci sprzętu elektronicznego wręcz zakazują stosowana specjalnych kabli i kondycjonerów sieciowych bo mogą zaszkodzić  ich brzmieniu. Ja stwierdzam częsty ich wpływ na brzmienie, jednak nie zawsze korzystny. O ile trudno mi sobie wyobrazić wpływ lakieru na listwie zasilającej na brzmienie to już może działać na psychikę, jednak wpadanie jej elementów w odpowiednie drgania możne wpływać na wrażenie większej przestrzeni w nagraniu , mimo że jej tam nigdy nie było w takim stopniu. Takie odkrywanie sprzętu może dawać sporo radości dla użytkownika. Można przy tym stracić to co istotne.

Edytowano przez MobyDick
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzmacniacze to nie moja dziedzina, ale do pewnego stopnia zachowują się dość podobnie. Wiem że na pewnym etapie elektroniki wzmacniacze konstruowano tak by miały bardzo niskie zniekształcenia mierzalne, dzięki silnemu sprzężeniu zwrotnemu. Czyli wzmacniacz bez tej pętli ma bardzo wysokie wzmocnienie i potem się je zmiesza również silną pętlą zwrotną. W efekcie uzyskiwano przytłumione brzmienie. Budowane obecnie, lepiej reagują na zmiany sygnału, dopuszczając nieco większe zniekształcenia. Również wprowadza się tu pewne elementy pojemności. Z jednej strony mające ograniczyć nieco pasmo na częstotliwościach mocno ponadakustycznych ale i zmieniając dynamicznie głębokość sprzężenia.  Zniekształcenia mają różnych charakter. Ogólnie mierzy się różnice sygnału na wejściu z sygnałem na wyjściu po ich doprowadzeniu do identycznej amplitudy. Jednak produkowanie nieprzyjemnych harmonicznych  nadające metaliczne brzmienie są bardzo łatwo wychwytywalne przez słuch ludzki zmiana kształtu przebiegu przez jego szybsze narastanie i opadanie już mniej i może równoważyć bezwładność membrany głośnika. Wprowadzanie takich zniekształceń szczególnie w zakresie niskich częstotliwości stosuje się celowo czasami. Innym przykładem wprowadzania korekt w przebieg wyjściowy jest stosowanie sprzężenia zwrotnego opartego o czujnik dynamiki ruchu membrany. Pozwala to praktycznie dowolne sterowanie ruchami głośnika z pominięciem jego parametrów dobroci własnej. Wymaga to jednak zamkniętej elektrycznie konstrukcji głośnika zw wzmacniaczem. W dobie cyfrowej obróbki dźwięku można założyć jakie opóźnienia musi skompensować przebieg aby równoważyć bezwładność układów mechanicznych reprodukujących dźwięk.

Edytowano przez MobyDick
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Link do ślepego testu dwóch transportów CD: CEC i Marantz (chyba z podobnej półki). Test z roku 2008 wykonany przez grupę 5 australijskich audiofilów związanych z portalem stereo.net.au Trochę to wszystko amatorskie, ale można przeczytać opis procedury, aby zobaczyć z jakimi problemami trzeba się podczas takich testów zmierzyć. Wyniku testu można się łatwo domyślić. 

https://www.stereo.net.au/forums/topic/9223-blind-test-gtg-1-cd-digital-transports/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała dywagacja poniekąd związana z ślepymi testami. Na ile możemy rozpoznać różnice zanim zaczną się nam wyrównywać dzięki matce naturze która tak nas stworzyła. Jeżeli słuchamy kilka razy tego samego utworu to nakładamy bieżącą informacje na tą zapisaną w pamięci, a tam one się mieszają, to powoduje szybkie zmęczenie i utratę koncentracji. Gdy jesteśmy pochłonięci rozmową a w około znacząco narasta hałas nasz mózg bardzo długo pozwala nam go pomijać i dopiero nietypowy impuls wybudza nas lub skończenie rozmowy. Ale w porównaniach nie ma takiego impulsu i dlatego podświadomie zacieramy różnicę. Pamiętam, był przeprowadzany test na dość licznej grupie badanych dotyczących odczuwania smaku. Osoby biorące udział w teście  dostawali przez rureczkę napój zawierający rozpuszczony cukier i aromat w pewnej proporcji. Zadaniem było wychwycenie zaniku smaku i ku zaskoczeniu wszystkich, o ile przy zmniejszeniu zawartości cukru w napoju osoby niemal natychmiast odczuwały różnicę, że smak zanika, o tyle przy ciągłym podawaniu płynu i obniżaniu ilości aromatu do zera, osoby nie odczuły zmiany smaku, mózg odtwarzał smak z pamięci do puki nie zmieniano ilości cukru i nie przerywano ciągłości podawania płynu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie chyba jest z węchem. Ileś sztuk perfum po sobie jesteśmy w stanie rozróżnić, a później już wszystko się miesza i wrażliwość węchu zanika.

Jak to się ma do pomiarów wzmacniacza? Jeśli jakiś model jest prawidłowo skonstruowany, a drugi wychodzi np. 5% gorzej w pomiarach impedancji wyjściowej, albo stosunku s/n,  to czy nasz słuch to wychwyci? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paradoksalnie stosunek s/n ma stosunkowo mały wpływ na odbieranie muzyki. Szumy mikrofonów ograniczają muzykę często bardziej. A impedancja wyjściowa może się różnić w skrajnych przypadkach nawet ponad tysiąc razy. Tylko przy wzmacniaczach lampowych jest porównywalna z impedancją kolumn. Na ogół jest kilkadziesiąt razy mniejsza, czasem kilkaset, a w skrajnych wypadkach różnica ta może być większa niż tysiąc. I to już ma spory wpływ na brzmienie z określonymi kolumnami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla odmiany ślepy test przeprowadzony za pomocą metodologii odmiennej od poprzednio prezentowanych porównań. Jego celem nie była odpowiedź, czy różnice są słyszalne (założono, że są), ale wskazanie najlepiej brzmiącego wzmacniacza w grupie. Do porównania wytypowano 8 wzmacniaczy w cenach od 130 $ do 2295 $. Były to: Sonneteer Bronte (2 295 $), Panasonic SAXR-55 (299 $), NuForce IA-7 (1 195 $), Sonic Impact Super T (139 $), Onkyo A-9555 (799 $), (Little Dot T 100 (399 $), Trends Audio TA-10 (130 $) i Flying Mole CAS-10 Integrated (1 795 $). Porównania odbywały się systemem pucharowym. Wzmacniacze odsłuchiwano parami i ten, który w głosowaniu zdobył więcej punktów przechodził do następnej rundy. Oprócz głosowania jurorzy zapisywali też swoje uwagi o brzmieniach poszczególnych modeli, które możecie przeczytać na stronie testu. Nie zgadniecie, kto został zwycięzcą? Za najlepiej brzmiący wzmacniacz uznano najtańszy w całej stawce Trends Audio TA-10. (to ten maleńki na górze prawej kupki). Czyli co? Różnice między wzmacniaczami są jednak słyszalne? Moim zdaniem niekoniecznie. Przeanalizujmy test dokładniej. Po pierwsze testowane wzmacniacze pracują w klasach D lub T, które charakteryzują się raczej wysokim poziomem zniekształceń. Technologia ta ostatnio bardzo się rozwinęła, lecz test pochodzi sprzed kilkunastu lat i możliwe, że testowanych wzmacniaczy nie możemy zaliczyć do kategorii "poprawnie" skonstruowanych. Po drugie, poziom głośności nie był dopasowany z zalecaną w ślepych testach dokładnością 0,1-0,2 dB. A może jeszcze inaczej - załóżmy na chwilę, że wbrew wrażeniom słuchających wzmacniacze brzmiały jednak tak samo. Czy wówczas wybór najlepiej brzmiącego byłby możliwy? Oczywiście, że tak. W relacjach z wcześniejszych testów często czytamy, że testerzy "słyszeli" różnice, co jednak później nie przekładało się na prawidłowe typowania. Być może wybór najtańszego w stawce wzmacniacza, jako najlepiej brzmiącego, jest po prostu zupełnym przypadkiem i paradoksalnie potwierdza tezę o nieistnieniu słyszalnych różnic między wzmacniaczami*. 

Link do opisu testu: http://www.stereomojo.com/SHOOTOUT2007INTEGRATEDS.htm 

PS post dedykuję MobyDickowi, bo on chyba gustuje w takich maleństwach, jak zwycięzca testu.

clip_image012_006.jpg

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie ten wynik nie dziwi. Nie jest prawdą że wszystkie wzmacniacze impulsowe mają wysokie zniekształcenia. W przypadku współczesnych wzmacniaczy pracujących w klasie T to poziom ich zniekształceni przy niskich mocach, z jakimi na ogół słucha się muzyki w domu jest nieosiągalny dla wzmacniaczy pracujących w klasie AB, bo te zwykle najniższe zniekształcenia zaliczają tuż przed wejściem w przesterowania, a przy mocach poniżej 1W gdzie z jaką mocą mamy do czynienia przy dźwiękach, które mają sprawiać przyjemność ich poziom jest wysoki. Na brzmienie takiego wzmacniacza impulsowego ma znaczący wpływ filtr rekonstrukcyjny na wyjściu. Sporo w brzmieniu zależy od wartości obciążenia i niestety tego typu wzmacniacza są bardzo wrażliwe na elektrycznie mierzalne parametry przewodów głośnikowych. Na wynik testu mógł mieć również bardzo duży wpływ użycia kolumn takich a nie innych. Do tego cena wzmacniacza często jest jednak związana z jego właściwościami użytkowymi i mocą,a te cechy raczej nie są powiązane bezpośrednio z właściwościami brzmieniowymi.

Edytowano przez MobyDick
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te pomiary mocy wzmacniaczy przy jakiej pracują w normalnym odsłuchu dały mi dużo do myślenia. Mój Marantz PM8005 ma zniekształcenia poniżej 0,1% dla mocy powyżej 0,5 W dla 8 omów i 1 W dla 4 omów (i minimum zniekształceń na poziomie 0,01%). Czy z tego wypływa wniosek, że powinniśmy do wzmacniaczy w klasie AB szukać kolumn o małej efektywności, bo wtedy wzmacniacz pracuje z większą mocą i ma mniejsze zniekształcenia? Dobrze rozumuję?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie do tego się to sprowadza. Właściwie to należy dobierać kolumny tak aby pracowały optymalnie w warunkach w jakich są używane. Użycie bardzo efektywnych kolumn do wzmacniacza bardzo dużej mocy o wysokich zniekształceniach w zakresie niskich mocy do cichego słuchania muzyki nie jest wskazane. Lecz takie połączenie do nagłośnienia dużego koncertu  jest całkowicie sensowne. Tak jak użycie nisko efektywnych kolumn ze słabym wzmacniaczem który będzie często używany w warunkach clipingu niema również sensu. Nie można popadać jednak w paranoję. Przeciętne wzmacniacze o zupełnie sporych mocach rzędu kilkudziesięciu do 200 W z jakimi mamy na ogół do czynienia, zwykle bez problemu nadają się do kolumn o średniej i niskiej skuteczności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...