Skocz do zawartości

O TRZECH TAKICH... KABLACH co problemy audiofilskie pokazują


Gość

Recommended Posts

Porównanie trzech kabli AC z jednym w tle… Trudnym do pokonania.
(Część pierwsza)

Tematem niech będzie porównanie możliwości brzmieniowych japońskiego kabla DIY, amerykańskiego produktu znanej firmy wyposażonego w uniwersalny adapter AC i kabla polskiego wytwórcy (?), który nazywa się dokładnie jak amerykańska firma, ale ich produktem nie jest. Kablem odniesienia, który jest ogromnie wymagającym dla konkurentów, jest Demiurg firmy Verictum, który łączy mój odtwarzacz CD z listwą zasilającą od wielu już miesięcy. Test nie tyle miał pokazać wyższość wzorca (lub coś ewentualnie przeciwnego) co raczej powinien zwrócić uwagę czytelników na często lekceważone problemy występujące w elementach składowych kabli, które niekorzystnie wpływają na brzmienie całego systemu audio.

Jako pewne zastrzeżenie proszę potraktować te parę zdań wstępu:
Naturalne się wydaje, że wielomiesięczne osłuchanie, z systemem audio, w którym niebagatelną rolę pełni kabel AC- Demiurg firmy Verictum, musi prowadzić do nawyku szukania tych samych lub chociaż podobnych aspektów brzmieniowych wynikłych w chwili wpięcia zamiast tego wzorca innych kabli. Ale ważniejszym jeszcze wzorcem jest to co na koncertach filharmonicznych wysłuchuję i zapamiętuję. Inny kabel nie musi „grać” podobnie do Demiurga, ale system audio z takim lub innym kablem na pewno powinien przypominać brzmieniem to co słyszę w salach Filharmonii Śląskiej, salach (koncertowej lub kameralnej) NOSPR,u, sali koncertowej Polskiego Radia lub salach Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego… Za każdym razem, gdy bywam w tych salach, brzmienie jest inne, ale i zawsze prawdziwe! Do czego zmierzam? Ano do przypomnienia, że choć systemy audio się różnią to nie wyklucza ten fakt tego, że one wszystkie w równym stopniu mogą być brzmieniowo bardzo naturalne, jak naturalnym jest brzmienie fortepianu Steinway & Sons w dużej sali NOSPR i małej sali koncertowej Polskiego Radia.

 

  • Próba pierwsza odpowie- czy szczegół techniczny (jeden mały element) wpływa na efekt brzmieniowy systemu audio?

Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć posługując się przykładem zastosowania adaptera, który umożliwia korzystanie z wtyku AC typu amerykańskiego w gniazdach z uziemieniem typu SCHUKO. Miałem okazję wsłuchiwać się  w system audio, w którym do odtwarzacza wpięty był kabel AC renomowanej amerykańskiej firmy Tara Labs. Był to model- „The One” w wersji amerykańskiej, do którego użytkownik (udostępniający mi kabel do testu) dokupił adapter AC typu uniwersalnego o nazwie „Blow”. Adapter ten posiada niewyrafinowane styki pokryte warstwą niklu. Kabel konstrukcyjnie łączy przewody RSC® i technologię air-tube™. Przewodniki z bardzo czystej miedzi oplatają spiralnie powietrzną rurkę.

wtyczki-tara_labs.jpg.7e28ba1a2a365d5be2a4034d9aa579bc.jpg

Tara Labs The One to kabel niegdyś postrzegany jako jeden z najlepszych na światowym rynku audio, co zresztą potwierdza recenzja pana Wojciecha Pacuły sprzed kilku lat, która ukazała się miesięczniku High Fidelity. Pozwolę sobie zacytować fragmenty tej recenzji: „[…] Kabel jest gruby, widać, że złożony jest z kilku skręconych ze sobą mniejszych przewodów, jednak jest bardzo giętki. […] Kabel nie posiada ekranu, ponieważ poszczególne grupy przewodów zostały zwinięte w spiralę. Wtyczki są średniej jakości, jednak na tak gruby kabel chyba trudno znaleźć cokolwiek innego. […] Ponieważ jesteśmy na wysokich poziomach cenowych, w strefie absolutnego top-endu, każdy, nawet najmniejszy krok jest mile widziany. Najdroższy przewód testu ma nieprawdopodobną łatwość oddania muzyki, z gracją, polotem, bez cienia nerwowości. Wyraźnie ową łatwość w prowadzeniu góry i średnicy widać przy płytach nagranych w technice wielościeżkowej, gdzie całość była lepiej uporządkowana niż w AIR [w tym samym artykule recenzowany kabel Tarta Labs RSC AIR AC]. A tak w ogóle, to Tara Labs The One jest jednym z najlepszych przewodów sieciowych, jakie używałem w swoim systemie. Sprawdzi się jednak zarówno w systemach ze średniej półki cenowej, jak i w topowych systemach (w moim przypadku była to Nagra). Jego działanie sprowadza się do prostych, acz dla innych przewodów w takiej skali nieosiągalnych kroków: wyodrębnienia instrumentów z ich tła, usystematyzowania grup instrumentów na scenie oraz wyzwoleniu "fluidu", który w naturalny sposób je łączy. Nie wspominam o barwie, bo Tara jest niemal całkowicie liniowa. Ma nieprawdopodobną zdolność do zdejmowania z dźwięku wszystkiego, co przeszkadza muzyce- a to jaskrawości, a to zgrubienia basu, które prowadzi najczęściej do spowolnienia dźwięku, a to wreszcie agresji. Kosztuje tyle co dobrej klasy wzmacniacz, jednak w systemach wyższej i najwyższej klasy, gdzie za każdy następny krok w "górę" trzeba wydać wielokroć więcej jest to nieomal okazja. Może i oszalałem, ale nic innego i do głowy w tej sytuacji nie przychodzi […]”

tara_labs_2_mini.jpg.a544d1bdbd35f5793272aad0bac3ee3a.jpg

Jak wspominałem, chciałem się dowiedzieć jak się zmienił (bo byłem pewny, że to nastąpi) obraz muzyczny systemu, gdy ten sam kabel- Tara Labs The One, zostanie wyposażony w dodatkowy element, który swoim brakiem technicznego wyrafinowania nie powinien być łączony z tak wysoko ocenianym produktem. The One z adapterem „Blow” w teście przez mnie zrobionym połączył listwę zasilającą z odtwarzaczem CD. Czas wygrzewania narzuciłem dość długi, jak na wcześniej długo używany kabel, bo około doby, przy pomocy sygnałów (szumu) z płyty CD- „IsoTek- Full System Enhancer & Rejuvenation Disc”.

tara_labs_1_mini.jpg.f90bd53a9f3e213770daf74946be509d.jpg

Do testu wybrałem trzy płyty- Glenna Goulda „Bach: The Well-Tempered Clavier Book I & II”, „The Voice That Is!” Johnny’ego Hartmana oraz monofoniczny „King of the tenor” Bena Webstera.

plyty_test_tara-furu-metrum.jpg.44aff9fa0f24c84fa1de1f2c13d996c0.jpg

  1. W „Prelude and Fugue No.1” fortepian Glenna Goulda zabrzmiał selektywnie ale skraje pasma były bardzo złagodzone. Brakowało zwłaszcza wybrzmień klawiszy wyższego rejestru (stały się bezdźwięczne). Nie usłyszałem zróżnicowania barwowego pomiędzy rejestrami fortepianu. Dynamika była na wysokim poziomie. Wolumen instrumentu był całkiem spory.
  2. Jeśli płytę z preludiami J.S.Bacha można było uznać za poprawnie odtworzoną to płyta Bena Webstera przypomniała, że adapter AC daje o sobie znać psując mocno dźwięk. Utwór „Tenderly” inicjuje krótka fortepianową partią solową Oscar Peterson. Brzmienie jego instrumentu było bezbarwne i o pomniejszonym wolumenie. Gdy włączył się do gry Ben Webster jego tenor charakteryzowały: obły, zawoalowany dół i ostra, nieprzyjemna góra zakresu tego instrumentu. W „Jive at six”, w początkowej części, unisono grają: trębacz Harry „Sweets” Edison, saksofonista altowy Benny Carter i Ben Webster. Muzycy zostali „stłoczeni” w centralnej części bazy głośnikowej, O selektywności, która pojawiała się w średnicy zakresu częstotliwości przy grze fortepianowej Goulda należało szybko zapomnieć. Po wstępie, w którym wymienieni trzej muzycy grają unisono, każdy z nich ma czas dla rozwijania swoich improwizacji solowo. Brakowało wtedy należytego wypełnienia w harmoniczne i to właśnie dlatego (z dużym prawdopodobieństwem) wolumen instrumentów tak bardzo tracił. Ostrość góry zakresu częstotliwości trwała jak w utworze poprzedzającym.
  3. „A Slow Hot Wind” i „Let Me Love You” z płyty Hartmana miały dać wiele odpowiedzi- o selektywności, wolumenie instrumentów, barwach i wreszcie o scenie muzycznej, ewentualnie wiarygodności przekazu (mam na myśli imitację rzeczywistości). Wokal Hartmana (o b.dużym wolumenie) był mocno zawoalowany. Skraje pasma częstotliwości złagodzone. Bas? A gdzie on? Nie potrafiłem go umiejscowić. Dźwięk powstawał jako jednobarwny zestaw tonów z barwowo plastikową naleciałością (całość, mimo że o dużym wolumenie, to ujawniała się za zasłoną cienkiej materii z nienaturalnego tworzywa). Przekaz był mocno spowolniony… Mdły i bez tempa. Przestrzeń jednak budowana była prawidłowo, choć głębia w pewnym stopniu traciła na wymiarze. W obu utworach gra na rożku angielskim lub flecie Dicka Hafera była tym elementem, dzięki któremu muzyka z płyty świetnie oddawała atmosferę rzeczywistego spektaklu klubowego (lub studyjnego). Pod wpływem Tary Labs, choć bardziej adaptera AC, imitacji spektaklu nie było.

WNIOSKI z testu płyną bardzo łatwe do wyartykułowania, bo skoro Tara Labs The One (w wersji europejskiej lub amerykańskiej) bez użycia marnych technicznie dodatków (na przykład popularnego adaptera AC typu „Blow”) lokowała się wśród najlepszych kabli audio, to za kiepskie efekty dźwiękowe wykazane w powyższym teście można winić właściwie tylko ten mały element, który zresztą nie był wyprodukowany z myślą o przyjemnościach audiofilsko-melomańskich przy słuchaniu muzyki z płyt (lub plików).
Co można by doradzić tym „nieszczęśliwcom”, którzy kupili okazyjnie kabel przeznaczony na rynek amerykański by używać go w Europie? Jedno rozsądne rozwiązanie mi się nasuwa- należałoby wymienić gniazdo ścienne, albo w listwie zasilającej, na gniazdo typu amerykańskiego na przykład Furutech GTX-D NCF R Pure Copper (**).

furutech_ncf.jpg.4fed99a3703ae3f5163d212ddb7c0388.jpg

Nie dość, że skróci się drogę sygnału elektrycznego do niezbędnego minimum to i degradacji tegoż nie będzie poprzez źle dobrane materiały styku. Warto przy tej okazji przyjrzeć się systemowi audio, czy na pewno nie zaniedbaliśmy czegoś, bo sygnał elektryczny „lubi” łatwą i krótką drogę do celu, a natrafiając na utrudnienia odpłaci się kiepskim dźwiękiem na pewno.

UWAGA: Części następne ukażą się niebawem.
Artykuł postanowiłem zamieścić (w wersjach niewiele różniących się) w dwu miejscach tu na moim ulubionym forum i na blogu: http://wpszoniak.pl (gdzie też umieściłem link zwrotny do tej strony na forum.audio.com.pl)

 

 

 

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 60
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Jeśli można na coś zwrócić uwagę, to na zwrot "sygnał elektryczny" w kontekście kabla zasilającego. Wiem, że niektórzy uznają kabel zasilający za część toru audio, a fakt jest taki, że w takim kablu nie płynie sygnał, przynajmniej w potocznym znaczeniu oznaczającym strumień informacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kraft, inaczej patrzymy na problem- Ty prawdopodobnie odnosisz terminologię do ścisłej definicji fizycznej tego zjawiska, a ja widzę problem szerzej, bo przecież znikąd się nie bierze określenie, że prąd bywa (jest) "brudny"...

Pozdrawiam Ciebie niezmiennie, WP

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Porównanie trzech kabli AC z jednym w tle… Trudnym do pokonania.
(Część druga)

Ta część artykułu dotyczy problemu kabli pojawiających się na rynku audio jako produkty DIY, ale jednocześnie sprzedawanych niczym produkty wytwórców profesjonalnych. Korzyść dla kupującego widzę tylko jedną- mniej zapłaci, ale jednocześnie bez pewności, że wyrafinowana technologia kryje się za tym produktem. Najczęściej to tylko przebrandowane kable, które duże przedsiębiorstwa kablarskie (lub hurtownicy) sprzedają z bębna na metry i wtedy przepłacenie staje pewnością.

Garażowe „firmy” powstają codziennie i tylko nielicznym udaje się wejść z wartościowym produktem na rynek, próbując się na nim utrzymać. A przecież ten rządzi się innymi zasadami: konkurencyjności, popytu i podaży, gdzie należy wydawać pieniądze na koszty produkcji i inwestycji zanim się cokolwiek sprzeda, nie zapominając o podatkach. Tym samym cena produktu, jeszcze nie tak dawno miła dla klienta, gdy przedsiębiorca jako DIY’owiec sprzedawał pokątnie, musi wzrosnąć… Granicę pomiędzy produkcją typu DIY i profesjonalną zaciera specyfika rynku internetowego, gdzie ułatwiony kontakt i darmowy (niemal) marketing pozwala na całkiem pokaźną sprzedaż. Czy uczciwą? Chyba nie trzeba odpowiadać… Oczywiście nie wolno zapominać o tych nielicznych pasjonatach, którzy rzeczywiście wkładają wiele wysiłku w swoje hobby, eksperymentują i się wykosztowują dla osiągania satysfakcji nieskażonej komercją… Bywa, że zamieniają później hobby w pracę. Nie o ich produktach piszę w części drugiej artykułu.

Znajomemu audiofilowi zaproponowano zakup kabla AC firmy… Nie podam jej nazwy z dwóch powodów: firma się jakoś nazywa ale nie istnieje w spisie przedsiębiorstw i przez swoją nieuwagę (tak wolę myśleć) przyjęła nazwę już od lat wykorzystywaną przez przedsiębiorcę urządzeń audio ze Stanów Zjednoczonych. Mimo że firma de facto nie istnieje, nie sprzedaje też poprzez sieć dystrybutorów lub w sklepach, to cenę potrafiła wyznaczyć- 1500 €. Znajomy audiofil nie potrafił samodzielnie podjąć decyzji czy kupić, czy propozycję odrzucić, więc zwrócił się do mnie po pomoc. Opiszę jaki poziom produkt- nazwę go „NoName”, reprezentuje:
Jako że kabel NoName aspiruje do takich wytworów, które ekskluzywnymi mogą się stać (lub ma ukazywać tylko pozory ekskluzywności), zapakowany był do pudełka rzetelnie wykonanej przez stolarzy. Kabel jest trzyżyłowy z miedzi wysokiej czystości (czy na pewno?), o przekroju równym 2,5 mm2, bez ekranu, wyposażony we wtyczki Oyaide P-046e i C-046 (hologram świadczy o autentyczności wtyczek,  a za komplet takich wtyczek trzeba dopłacić 200 €).

no_name_1_mini.jpg.2d343358658320950c570f7b8b7a1c1c.jpg

Próba druga ma odpowiedzieć na pytanie- czy kabel z już wyznaczoną ceną producenta (całkiem niemałą, bo rzędu 2000 $), którego dane ograniczone są tylko do nazwy (i do tego mylącej) przedstawia już wysoki poziom techniczny?

Test oparłem o te same płyty co w części pierwszej artykułu czyli: Glenna Goulda „Bach: The Well-Tempered Clavier Book I & II”, „The Voice That Is!” Johnny’ego Hartmana oraz „King of the tenor” Bena Webstera.

  1. W „Prelude and Fugue No.1” fortepian Glenna Goulda ujawniał ograniczenia w wypełnieniu harmonicznymi wszystkich rejestrów fortepianu. Ponadto niższy zakres był znacznie uboższy niż wtedy gdy podpięty był poprzednik- Tara Labs (wolę nie odnosić do Demiurga bo można by posądzać mnie o zaniedbanie utrzymania w miarę wyrównanego zakresu cenowego porównywanych kabli, choć jak się później okaże znacznie tańszy Furutech Alpha3… Ale nie będę uprzedzał faktów) Wszystkie tony były jednobarwne, co powodowało nieujawnianie melodii (wspaniałych przecież) dzieł J.S.Bacha. Wolumen był mniejszy niż gdy wpinałem Tarę Labs. Przestrzenność (zwłaszcza głębia) nie zachwycała.
  2. Płytę Bena Webstera kabel NoName rozjaśnił. W „Tenderly” fortepianowa partia Oscara Petersona pojawiła sie jako mocno szklista, krótko wybrzmiewająca. Ben Webster grał niemelodyjnie, momentami ostro na instrumencie mniejszym niż gdy Tara Labs go przedstawiała (zresztą również w niezbyt udany sposób. Przy udziale kabla NoName instrument Webstera był tanim produktem podrzędnej fabryki. Teraz dźwięki tenoru nie były obłe, nie były zawoalowane, lecz wykrawędziowane ostro z drażniącym górnym zakresem częstotliwości. W „Jive at six”, trębacz, saksofonista altowy i tenor Bena Webstera zostali ściśnięci na małej przestrzeni. Przyznam, że nie chciało mi się słuchać dalszej części utworu, więc przerwałem test tuż po „wypowiedzi” solowej trębacza…
  3. „A Slow Hot Wind” i „Let Me Love You” Johnny’ego Hartmana nie był aż tak tragiczny dla opinii o kablu NoName. Nie, nie… Nie oznacza to, że kabel „dał wreszcie spektakl”- po prostu płyta „The Voice That Is!” jest tak świetnie nagraną, że jakoś się sama obroni nawet przed okropnym kablem za 1700 €. Płyta „jedynie” straciła na cieple, wolumenie instrumentów, realności z jaką się wcześniej odbierało fantastyczną grę Dicka Hafera na rożku angielskim i flecie.

Rzadko zdarza mi się testowanie drogich akcesoriów audio, które nie są firmowymi. W przypadku NoName jest tak, że chciałbym się podzielić z czytelnikami informacjami, ale niestety poza tym co i tak widzę czyli: wtyczkami Oyaide oraz poza szczątkowymi informacjami o konstrukcji kabla i jego ceną nie wiem nic. Ach… Zapomniałbym- wiem, że jest kiepski!

no_name_2_mini.jpg.66476121648160a0b196f8361769d498.jpg

Wniosek po tym teście wysnuję taki:
Nie warto wierzyć opiniom roznoszonym niczym plotki na straganie, nie warto wierzyć forum’owym mało wiarygodnym recenzjom, nawet mi nie warto wierzyć (co już nie raz wyrażałem przy innych okazjach), bo one (te recenzje) mogą służyć tylko taniej promocji. Ktoś pomyśli, że w takim razie nikogo nie warto czytać… Nie, bywają przecież recenzenci, którzy latami pracy dziennikarskiej zapracowali by sugerować się ich zdaniem (nie bezkrytycznie!), ale… Profesjonaliści nie recenzują przedmiotów niewiadomego pochodzenia! Dlaczego? O tym napisałem już na wstępie.

P.S.
Równocześnie te samą treść zamiesiłem na blogu, ze zmienionymi fotografiami: http://wpszoniak.pl/wp-admin/post.php?post=3543&action=edit

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki kabel? DIY (opisze w trzeciej części) czy niby DIY a pokątnie sprzedawany? Bo przecież mój Neotech NEP 3002 to DIY, bo sam go zrobiłem i broni się bardzo udatnie przed "agresją" wielu kabli....

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, wpszoniak napisał:

Nie warto wierzyć opiniom roznoszonym niczym plotki na straganie, nie warto wierzyć forum’owym mało wiarygodnym recenzjom, nawet mi nie warto wierzyć (co już nie raz wyrażałem przy innych okazjach), bo one (te recenzje) mogą służyć tylko taniej promocji. Ktoś pomyśli, że w takim razie nikogo nie warto czytać… Nie, bywają przecież recenzenci, którzy latami pracy dziennikarskiej zapracowali by sugerować się ich zdaniem (nie bezkrytycznie!), ale… 

Przyznam, że mam problem z przetrawieniem tej wypowiedzi. Niedawno w wątku "Szkiełko i ucho" napisałeś: ""Kamieniem" naszej dyskusji, o który się potykamy jest to, że mi nie wierzysz...", a dalej, że Ty wierzysz innym audiofilom gdy piszą, że słyszą to, czy owo. Teraz jednak zalecasz ostrożność w wyciąganiu wniosków na podstawie subiektywnych (bo nieweryfikowalnych) opinii innych. Czy nie uważasz, że metody, które staram się na forum propagować, czyli ślepe testy i pomiary, mogą być jakimś wyjściem z tego impasu (no przynajmniej próbą wyjścia)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kraft,
...bo chcę przekazać innym to, że wierząc bezkrytycznie moim wypowiedziom, albo sugerując się bezrefleksyjnie tym co zdarzy mi się nawypisywać, czytelnik skazuje siebie na mój gust, na to w jaki dokładnie sposób konfiguruję system audio (wierz mi- tacy też bywają)... Nie ma nic gorszego jak bezkrytyczne czytanie i próba odzwierciedlenia tego u siebie w domu. Co niektórzy  (zapewne o nich zapomniałeś) szukają gotowych i pasujących do ich warunków odpowiedzi.... Daleki jestem od tego typu rad. Stąd te moje częste przypominanie, że nie warto wierzyć- nie dlatego żem kłamca lecz.... To własnie przed chwilą starałem sie przekazać.

Jeśli chodzi o wiarę w to co piszą inni.... A dlaczego nie?  Tylko zauważ, że wiara w to co słyszą inni  nie oznacza, że ja zaraz rzucę się do swojego systemu i zmienię Demiurga na Acrolinka... Ja tam już swoje wiem....

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach.... uuuuu to szerszy temat i bardziej dotyczy innego forum niż naszego. Żeby zbytnio nie zaogniać resztek dobrych relacji z niektórymi recenzentami nie napiszę nic więcej (chyba, że mnie wkurzą bardziej niż do tej pory).

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Porównanie trzech kabli AC z jednym w tle… Trudnym do pokonania.
(Część trzecia)

Część trzecia ucieszy majsterkowiczów, choć właściwie nie potrzeba wielkich umiejętności by zmontować dwie wtyczki na kablu zrobionym przez profesjonalną firmę (niby nie, a jednak kable różnie potrafią brzmieć nawet wtedy gdy wykona się je z podobnych materiałów). Firmy takie jak Furutech czy Neotech (jest ich więcej, ale te są najpopularniejsze) mają w ofercie kable, które można kupić na metry i znakomite wtyczki, których jest duży wybór. Pewno, że składając w ten sposób kabel AC nie zbliży się on jakością do najlepszych produktów, które wykorzystują bardzo wyrafinowaną technologię, gdzie nawet drut ma inny przekrój niż w typowych kablach, nie wspominając o skomplikowanych splotach, przemyślanych metodach redukcji wpływu szkodliwych drgań, dołączanych filtrach itp. Kabel DIY będzie najczęściej najwyżej dobrym, albo inaczej rzecz ujmując- nie za bardzo szkodliwym. Zaletą jednak będzie się taki kabel mógł pochwalić-będzie znacznie tańszy niż te renomowane wzorce. Bywa, że jest niejednokrotnie lepszy niż kable o bezzasadnie wyśrubowanej cenie. Żeby był lepszy, muszą jednak być spełnione pewne twarde wymogi, o których nie wszyscy chcą pamiętać- powinien być zastosowany kabel renomowanej firmy (nie zawsze najdroższy jest tym, który będzie dla systemu audio DIY’owca najlepszy) i najlepsze wtyczki na jakie można sobie pozwolić (w przypadku wtyczek relacja jakości do ceny jest proporcjonalna- im lepsze tym droższe). Inną kwestią jest taki dobór materiałów, który zapewni dobrą synergię z pozostałymi elementami systemu audio, a to wymaga osłuchania, cierpliwości i przygotowania się na ewentualne dodatkowe koszty. Jak widać po wstępie nie jest działalność typu DIY aż taka prosta jakby się niektórym wydawało, jednak zniechęcać do podejmowania prób nie chcę.

  • Próba trzecia sprawdziła jakość audiofilską dwóch kabli typu DIY, dzięki porównaniu z kablami już w poprzednich testach występujących z: Tarą Labs The One i nazwanym przez mnie „NoName” bezpośrednio i pośrednią drogą.

W każdym z testów wykorzystywałem te same utwory z trzech płyt- Glenna Goulda „Bach: The Well-Tempered Clavier Book I & II”, „The Voice That Is!” Johnny’ego Hartmana oraz monofoniczny „King of the tenor” Bena Webstera.

Kablem, który został poddany próbie w dwojaki sposób  był Furutech Alpha 3, o długości 1m. W kablu tym firma Furutech zastosowała przewodniki wykonane z miedzi OCC. Na izolację przewodów wybrano teflon, a na zewnętrzny płaszcz elastyczny PVC (koloru ciemno zielonego). Przekrój przewodników to prawie 3,94mm2. Średnica zewnętrzna kabla wynosi 15mm. Kabel jest jednym z nielicznych, który nie posiada ekranu. Audiofil, który wykorzystał ten kabel zamontował dwie porządnej jakości wtyczki: IEC- Furutech FI-11 Cu i Schuko- Furutech Fi-E11 R.

furutech_alpha_1_mini.jpg.134e760a22b6a901aafa1952b35e98f0.jpg

Zastąpienie poprzednika- Tary Labs ciemnozieloną Alphą 3 (bo o NoName nie warto nawet wspominać) spowodowało delikatne zmniejszenie wolumenu dźwięku przy jednoczesnym przesunięciu akcentu z góry pasma na przełom średnicy i basu. Ograniczenie tego aspektu brzmieniowego nadało całości większego spokoju, ale i ciepła. Nie traciła na tym motoryka. Lepiej jawiło się  wypełnienie w harmoniczne dźwięki. Takie zmiany odbierałem na płycie Glenna Goulda. Były tak pozytywne (przypomnę- cena zestawu Furutecha w stosunku do Tary Labs to jak 1:5), że pomyślałem nawet o wymianie mojego Neotecha NEP 3002, który łączy gniazdo AC ścienne z listwą zasilającą. Już trochę miesięcy Neotecha NEP 3002 (inna nazwa to Neotech 3PS40) używam do zasilania listwy Cogitari firmy Verictum. To kabel zbudowany przeze mnie (a więc też typu DIY), z ekranowanego trzyżyłowego przewodnika z miedzi monokrystalicznej UP-OCC 7N (o czystości 99.99999%) o przekroju 4,17mm2. Izolacja wykonana jest z PVC, wewnątrz umieszczono bawełniany rdzeń. Na kabel nałożyłem czarny oplot firmy TechFlex Nylon Multifilament. Wtyczki zastosowałem złocone- schuko IeGO 8085 (miedź furukawa pozłacana). IEC Furutech FI-28G (miedź pozłacana).

neotech_diy_3002.jpg.8b89bb54a15f781736bac29d1a399346.jpg

neotech_nep_3002.jpg.3cf4ebc110b59b519e6497e7421a9215.jpg

Zamiana miejsca ułożenia kabla Furutecha, w miejsce Neotecha dała zgoła odmienny skutek… Przypomnę, że na swoje miejsce wrócił Demiurg (włączyłem go na powrót do odtwarzacza CD), który jest kablem bardzo z jednej strony wyrównanym i naturalnie grającym, ale z drugiej to jednak kabel z tych ciepło i melodyjnie brzmiących. Furutech zamieniając się miejscami z Neotechem, czyli na wstępie całego systemu, źle się zaprezentował.

Teraz zauważało się pewne zawoalowanie całości przekazu. Wolumen instrumentów się pomniejszył. Straciła też w dużym stopniu obszerność sceny dźwiękowej, nie na szerokość lecz na głębokość i wysokość, co przy płycie „The Voice That Is!” Johnny’ego Hartmana dało się mocno we znaki. Wokalista na którego ostatnimi czasy „patrzyłem z dołu” teraz „siedział na krześle” gdy śpiewał (obraz muzyczny się obniżył). Rozdzielczość najwyższych składowych była ograniczona w stosunku do tego co dawał Neotech. Przekaz muzyczny został spowolniony. Ewentualna zamiana kabli z Neotecha na Furutecha w moim przypadku byłaby błędem, co nie oznacza, że w innym systemie nie byłoby inaczej (o czym może świadczyć zupełnie korzystny wpływ Furutecha gdy łączył odtwarzacz CD z listwą zasilającą).

 

Wnioski z tych doświadczeń (i innych) płyną takie:

  1. Kabel DIY może okazać się znakomitym i względnie tanim rozwiązaniem, konkurencyjnym dla wielu kabli nawet z przedziału cenowego wyższego (zaznaczę- „może okazać się”, ale jako zasadę tego uznać nie można, bo to już graniczyłoby z nadinterpretacją).
  2. Należy próbować jaki kabel (innej konstrukcji i z innych materiałów) i w którym miejscu systemu audio da najlepszy efekt (szukanie synergii jest bardzo istotne, jeśli nie najważniejsze).
  3. Jakość kabla DIY (i każdego innego też) zależy w równym stopniu od materiału z jakiego jest wykonany sam przewodnik jak i wtyczki. Nie wolno zapominać też o tym, że w pewnym stopniu na „brzmienie” kabla wpływają pozornie nieistotne- rodzaj oplotu (zastosowanie go lub jego brak), siła jaką zastosuje się przy zaciskaniu przewodników w uchwytach wtyczek, ewentualne zastosowanie tulejek pośredniczących lub ich rodzaj (materiał z jakiego są zbudowane), a nawet płyny (Frutech NANO Liquid, DeoxIt Gold i parę innych), które mają chronić przewodnik przed rdzewieniem i polepszać kontakt pomiędzy przewodnikami a zaciskiem wtyków.

 

Uwaga: artykuł o tej samej treści z większą ilością fotografii ukazał się też tu: ligo_blog_wp.jpg.cfe36e121b5da87eebf54515d99bc49c.jpg

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, wpszoniak napisał:

 

  1. Należy próbować jaki kabel (innej konstrukcji i z innych materiałów) i w którym miejscu systemu audio da najlepszy efekt (szukanie synergii jest bardzo istotne, jeśli nie najważniejsze).
  2. Jakość kabla DIY (i każdego innego też) zależy w równym stopniu od materiału z jakiego jest wykonany sam przewodnik jak i wtyczki. Nie wolno zapominać też o tym, że w pewnym stopniu na „brzmienie” kabla wpływają pozornie nieistotne- rodzaj oplotu (zastosowanie go lub jego brak), siła jaką zastosuje się przy zaciskaniu przewodników w uchwytach wtyczek, ewentualne zastosowanie tulejek pośredniczących lub ich rodzaj (materiał z jakiego są zbudowane), a nawet płyny (Frutech NANO Liquid, DeoxIt Gold i parę innych), które mają chronić przewodnik przed rdzewieniem i polepszać kontakt pomiędzy przewodnikami a zaciskiem wtyków.

Pięknie to wszystko brzmi. Poszukiwanie, odkrywanie, synergia. Jest z tym jednak pewien problem. Nie wiem czy próbowałeś obliczać, ile istnieje możliwości zestawienia ze sobą elementów które podałeś (wtyczka, kabel, oplot, sposób zacisku, tulejka, płyn). Niestety nigdy nie byłem mocny z matematyki, więc nie wiem, jaki wzór tutaj zastosować. Czy to permutacja, wariacja czy kombinacja? Posłużmy się więc abstrakcyjnym przykładem. Mamy 6 elementów z których mamy ułożyć 3-elementowe układy. Wiesz, ile jest wariacji dla takiego zadania? 120!. Kto będzie w stanie odsłuchać te wszystkie kable, by zorientować się, który tworzy ową synergię. Obawiam się, że nikt. Życia nie starczy.

PS może znajdzie się na forum bystry matematyk, który nam to wszystko obliczy. Założenia np. takie: 3 różne wtyczki, 3 różne kable, 2 różne oploty, 2 sposoby zaciskania, 2 warianty stosowania tulejek. Na ile sposobów możemy zestawić kabel z tych elementów (wtyczka+kabel+oplot+tulejka x 2 sposoby zaciskania)? Bardzo jestem tego ciekaw, ile potrwałby odsłuch otrzymanych wariantów?     

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Kraft napisał:

...ile istnieje możliwości zestawienia ze sobą elementów które podałeś (wtyczka, kabel, oplot, sposób zacisku, tulejka, płyn).

Drogi Krafcie, ucelowałeś w sedno! Możliwości jest bardzo dużo.... To tak naprawdę "zabawa" dla bardzo cierpliwych (mi nigdy jej nie brakło). Cieszę się z Twojej zwróconej uwagi na ten problem (dla jednych problem a dla drugich przyjemność odkrywania nowych rejonów audio) bo to tłumaczy też ile trzeba włożyć wysiłku żeby naprawdę dobry kabel (a nie taki, który powstanie z "widzi mi się") wyprodukować. Te uczciwe firmy, albo raczej konstruktorzy to lata całe (a miesiące to na pewno) spędzają nad konstrukcją próbując wiele opcji (bo na pewno nie wszystkie). Jest tez tak, że nie trzeba wszystkich opcji brać pod uwagę, bo jednak co nieco doświadczenie podpowiada. Ot choćby to, że na pewno wtyczka Furutecha będzie albo wystarczająco dobra (ta tańsza) albo najlepsza z możliwych (FI-E50 NCF (R) za... No, nie pytaj za ile zlotówek!), Skądeś też się wzięło to, że akurat testowałem Furutecha i Neotecha... Prawda? Jeśli chodzi o fluid to też jeśli wybiorę nie takiego znowu drogiego DeoxIt'a to się nie pomylę, bo już go używałem wiele razy (rzeczywiście nawet po parunastu miesiącach na miedzi nie widzę śladów korozji)... Tak to wygląda... Powtórzę- osoba, która chce sobie (powtórzę to- SOBIE) zmontować kabel to musi wiedzieć po co, ile może na to poświęcić czasu (jak znam życie audiofilskie, to cierpliwości starczy na tydzień...) i... A niech efekt będzie żałosny? Który audiofil będzie na tyle zdeterminowany żeby zmienić opcje i jeszcze raz od nowa zmontować coś co nie daje gwarancji sukcesu? Jednak paru jest takich którym się udało... Np ja miałem takie szczęście (żeby dobrze mnie zrozumiano- byłem zadowolony z efektu co nie znaczy, że jakaś inna opcja może byłaby jeszcze lepsza, ale tego nie sprawdzałem), ostatecznie to nie pierwsze tego rodzaju moje dzieło co jednak trochę ułatwiało zadanie... A i tak zwykle po samozadowoleniu kupowałem jakiś rzeczywiście dobry produkt profesjonalnie wykonany, bo doświadczenie zdobyte przy konstruowaniu (nie tylko kabli) daje pewną wiedzę, która... Dopowiedz se sam. 

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Kraft napisał:

PS może znajdzie się na forum bystry matematyk, który nam to wszystko obliczy. Założenia np. takie: 3 różne wtyczki, 3 różne kable, 2 różne oploty, 2 sposoby zaciskania, 2 warianty stosowania tulejek. Na ile sposobów możemy zestawić kabel z tych elementów (wtyczka+kabel+oplot+tulejka x 2 sposoby zaciskania)? Bardzo jestem tego ciekaw, ile potrwałby odsłuch otrzymanych wariantów?     

Nikt się nie zgłosił, to postanowiłem sam to policzyć. Wyszły mi 72 kombinacje (jeśli źle policzyłem, zwalmy to na upał - aktualnie u mnie są 34 stopnie;). Osłuchaniu tylu wariantów (nie mówiąc już o pracach manualnych) podoła chyba tylko benedyktyn.

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kraft, oczywiście, że musi. Przecież choćby ten, który robi sobie kabel DIY. W moim przypadku nie było inaczej... Zrobiłem wspomnianego w artykule Neotecha na wtykach Iego i Furutecha. Kabel mnie kosztował mało, bo kupiłem z drugiej ręki na wtykach... Wstyd napisać, bo firmy Bals (może dlatego Pani audiofil wolała się go pozbyć?). Pierwsze co zrobiłem to wywaliłem te Bals'y! Zmiany jakie wprwadziłem to był strzał w dziesiątką (jak się okazało po odsłuchach). Miałem szczęście utrafić w cel... Ot i wsio!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Kraft napisał:

Oj tam. Może trafiłeś w drugi najgorszy wariant, tylko po prostu lepszy od Balsów. Może jest jeszcze z osiem wariantów lepszych?;) 

Nie drogi Krafcie,  bo ja porównuję to co słyszę w domu z tym co słyszę  (mniej więcej i w czasie sezonu koncertowego) raz w tygodniu, w którejś z sal filharmonicznych Katowic. Przecież to takie proste... Albo gra, albo nie gra! To jednak dopiero początek drogi poszukiwań... Inną kwestią jest zdobywanie jeszcze czegoś lepszego- tu zaczyna się walka audiofila o niuanse brzmieniowe, które są zarejestrowane na dobrych edycjach CD (lub LP), ale gdy nie uda nam się ich "odnaleźć" to trzeba.... Szukać dalej. A skąd wiem, że coś jest na płycie? A dlatego, że usłyszałem u przyjaciela, któremu się wcześniej udała synergia jeszcze bardziej udana....

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, wpszoniak napisał:

Nie drogi Krafcie,  bo ja porównuję to co słyszę w domu z tym co słyszę  (mniej więcej i w czasie sezonu koncertowego) raz w tygodniu, w którejś z sal filharmonicznych Katowic. Przecież to takie proste... Albo gra, albo nie gra! To jednak dopiero początek drogi poszukiwań... Inną kwestią jest zdobywanie jeszcze czegoś lepszego- tu zaczyna się walka audiofila o niuanse brzmieniowe, które są zarejestrowane na dobrych edycjach CD (lub LP), ale gdy nie uda nam się ich "odnaleźć" to trzeba.... Szukać dalej. A skąd wiem, że coś jest na płycie? A dlatego, że usłyszałem u przyjaciela, któremu się wcześniej udała synergia jeszcze bardziej udana....

Ale choćby ten przysłowiowy już fortepian zabrzmi inaczej w zależności od sali koncertowej w której go słuchałeś. Dążysz do tego, by Twój system oddawał akustykę jakiegoś konkretnego miejsca? Sali NOSPR? Ale której?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na żadnej z nich... Na barwę, przeze mnie wybraną na wzorzec tego instrumentu, wpływa wiele doświadczeń, ot choćby to, że kiedyś się w dziedzinie pianistycznej kształciłem (niestety tylko przez trzy lata, bo byłem młody i "głupi"- wolałem ciągnąć panienki za warkocze). Zakładając, że Twoje pytanie nie jest podszyte chęcią złapania mnie na jakiejś niekonsekwencji, odpowiem konkretniej jednak- spośród sal, które wymieniłem na wstępie artykułu najrzetelniej (strasznie to głupio zabrzmi) przedstawiany jest Steinway w sali koncertowej Polskiego Radia. Nie wolno też zapominać, że Steinway nie równy Steinway'owi. Rafał Blechacz dla realizacji płyty "Debussy, Szymanowski" szukał po całych Niemczech odpowiedniego (barwowo) fortepianu Steinway'a...

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybrałeś nieco nieliniowy wzmacniacz i zestawiłeś go z mocno nieliniowymi kolumnami, by uzyskać jak najwierniejsze brzmienie? Trochę to dziwne, ale wiem, iż odpowiesz, że audio właśnie takie jest - nieoczywiste. Co innego, jeśli chodziłoby Ci o dźwięk, który Ci się po prostu podoba. Wtedy każde zestawienie jest dobre. Oczywiście jest jeszcze akustyka Twojego pomieszczenia i nie można wykluczyć, że modyfikuje ona brzmienie w taki sposób, że nieliniowe staje się liniowe i w konsekwencji wierne.

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kraft napisał:

Wybrałeś nieco nieliniowy wzmacniacz i zestawiłeś go z mocno nieliniowymi kolumnami, by uzyskać jak najwierniejsze brzmienie? 

Czy słyszałeś dobrze (wiernie) brzmiący liniowy wzmacniacz? Ja nie, zresztą takie nie powstają. Słuchałem głośniki, które miały charakterystyki w miarę liniowe... To było okropne. 

2 godziny temu, Kraft napisał:

... Co innego, jeśli chodziłoby Ci o dźwięk, który Ci się po prostu podoba. Wtedy każde zestawienie jest dobre. 

I tak i nie... Ja uwielbiam takie sprzęty, które oddają dość wiernie  to co znam z rzeczywistości koncertowej i to takiej, w której nie używa się mikrofonów. I tylko to mi się podoba!  Niestety, mało jest na tyle dobrze skonfigurowanych sprzętów  (piszę o tych, które słyszałem tu i ówdzie. Cena  nie ma tu wpływu, ale na pewno pomaga), by udanie grały, choć muszę przyznać, że coraz więcej jest dobrych (to cieszy).

2 godziny temu, Kraft napisał:

... jest jeszcze akustyka Twojego pomieszczenia i nie można wykluczyć, że modyfikuje ona brzmienie w taki sposób, że nieliniowe staje się liniowe i w konsekwencji wierne.

Panele pochłaniające mogą w pewien sposób modyfikować charakterystykę częstotliwościową (to oczywiście znaczne uproszczenie, bo mowa jest w tym przypadku nie o falach bezpośrednich), ale rozpraszacze, które znajdują jednak szersze zastosowanie w naszych pokojach to tylko... No, jak nazwa wskazuje.

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, wpszoniak napisał:

Czy słyszałeś dobrze (wiernie) brzmiący liniowy wzmacniacz?

Myślałem, że taki jest właśnie każdy prawidłowo skonstruowany wzmacniacz.

1 godzinę temu, wpszoniak napisał:

Panele pochłaniające mogą w pewien sposób modyfikować charakterystykę częstotliwościową (to oczywiście znaczne uproszczenie, bo mowa jest w tym przypadku nie o falach bezpośrednich), ale rozpraszacze, które znajdują jednak szersze zastosowanie w naszych pokojach to tylko... No, jak nazwa wskazuje.

Akustyka pomieszczenia to nie tylko specjalne ustroje. "Gra" całe pomieszczenie. Na "liniowość" działają też rozpraszacze, bo wpływając na filtrowanie grzebieniowe, modyfikują pasmo, które słyszymy.

Edytowano przez Kraft
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Kraft napisał:

Myślałem, że taki jest właśnie każdy prawidłowo skonstruowany wzmacniacz..

Nie musiałem długo szukać, bo na naszym portalu (Audio) znalazłem wzmacniacze na literę "A" za ponad 50 000 zł, zresztą mniejsza o pieniądze, bo te firmy nie należy podejrzewać o nieumiejętne konstruowanie czegokolwiek ... No więc sam sprawdź jak to jest z tą liniowością (na dole znajdziesz drogi Krafcie wyniki pomiarów): 

https://audio.com.pl/testy/stereo/wzmacniacze-stereo/2923-accuphase-e-650

https://audio.com.pl/testy/stereo/wzmacniacze-stereo/2848-audio-research-gsi75

51 minut temu, Kraft napisał:

Na "liniowość" działają też rozpraszacze, bo wpływając na filtrowanie grzebieniowe, modyfikują pasmo, które słyszymy.

Słusznie ująłeś słowo "liniowość" w cudzysłów, bo osiągnięcie takiego wyniku jest niemożliwe.

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.




×
×
  • Utwórz nowe...