Skocz do zawartości

Sprzedaż płyt CD maleje o połowę. Czy to koniec?


S4Home

Recommended Posts

22 godziny temu, Bogusław Kożyczkowski napisał:

że tam nic nie drapie (niszczy) płyty

Bogusław, mam wiekowe płyty z lat 60 i 70 to najstarsze ale przez poprawne użytkowanie i zastosowanie w tamtym czasie odpowiednich drapaków ochroniło je przed uszkodzeniem.

Te które mam od początku ma po kilka a czasami nawet tylko 1 trzask / słabo słyszalny/, możliwe że nawet do usunięcia przez odpowiednią rewitalizację. 

Natomiast odsłuch vinyli jest bardziej zbliżony do natury brzmienia i do sal koncertowych.

Też byłem zafascynowany nową technologią CD, ale to moje zdanie po kilku latach suchego grania choć dynamicznego i czystego / bez szumowego/ przeprosiłem moje czarne dyski.

Dodam, że też wymieniłem kilka odtwarzaczy w poszukiwanie tego czegoś...

Edytowano przez Karol64208
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do sal koncertowych to bym się tu jednak kłócił.

W salach koncertowych dźwięk przechodzi przez mnóstwo eqalizerów aby wyczyścić dźwięk i nieco "przygotować" go pod znaczne wzmocnienie zanim pójdzie do kolumn/głośników. 

Takowy trzask na estradowych kolumnach byłby niedopuszczalny, drażniący. Stąd tez często pracują tam przedwzmacniacze lampowe.

Co nie zmienia faktu że vinyl znacznie się odrodził i to jedyne źródło muzyki trwałe! Obok sieciowych które rośnie w silę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

3 minuty temu, S4Home napisał:

Takowy trzask na estradowych kolumnach byłby niedopuszczalny, drażniący. Stąd tez często pracują tam przedwzmacniacze lampowe.

Co nie zmienia faktu że vinyl znacznie się odrodził i to jedyne źródło muzyki trwałe! Obok sieciowych które rośnie w silę.

Z vinyla to dźwięk jest jak na żywo /stojąc obok kapeli/, może to jest poprawne określenie.

kiedyś dla sprawdzenie płyty czy warto kupić ściągałem, ale jakość znacznie odbiegała od oryginału i było to mylne.

Ale czy można porównać sieciowe do  vinyla, no nie wiem.

W czasach kiedy bardziej korzystałem z CD zaprojektowałem specjalny przedwzmacniacz lampowy z bardzo wieloma harmonicznymi wewnątrz układu lampowego/ oczywiście wejście=wyjściu było/który przybliżył dźwięk do vinyla.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, RoRo napisał:

Nie uważam, że CD Mohikanin to ostatni CD - no chyba że myślisz tylko o firmie Hegel.

Tak, o to mi chodziło.

11 godzin temu, RoRo napisał:

Problemem jest raczej dostępność laserów do starszych modeli oraz znikoma paleta nowych (i wykorzystywanie np. rozwiązań z komputerowych napędów).

Bo Philips zaprzestał produkcji i zobaczymy co będzie jak stany magazynowe się skończą. Swoją drogą, ten p.... wirus pokrzyżował mi plan kupno Transportu, teraz nie wiem jaki kompletny napęd kupić w zapasie. Jedynym pomysłem który obecnie przychodzi mi do głowy to zakup Pioneer PD-30AE X2

------ 

12 godzin temu, RoRo napisał:

Wg mnie - od DJ więcej płyt kupowali normalni użytkownicy gramofonów. Przecież sporo osób nie rozstało się z gramofonem gdy w latach osiemdziesiątych pojawiły się płyty CD (tym bardziej, że na początku asortyment płyt CD był niezbyt duży, a odtwarzacze - drogie) i winylom są wierne do dzisiaj.

DJ. kupowali wszystkie Max Single. 7-9-12min, to lata 80-90-te czyli Italoisco wersje hitowe, potrzebne do miksowana (nagranie zwrotki i jej wyciąganie sięgało 1min, refren ze 2min, najważniejsza to solówka za drugim (pojęcie względne) refrenem, to tam można było łączyć/nakładać różne nagrania, reszta poszła szerokim strumieniem już w cd, to był taki odpowiednik dzisiejszego streamingu / łatwo i szybko / To że do nas późno dotarł odtwarzacz, to zasługa komuny i nasz stan finansowy, może dlatego właśnie winyl się utrzymał.

Pamiętam pierwsze puszczanie LP z CD, wpierw 30min (to da kasety) potem jeszcze 15min (kaseta 45)- tu z reguły kończyło się nagrywanie na kaseciaka (ograniczenia czarnych placków). 

Potem moda na LaserDisc i Karaoke, ale to już tylko za oceanem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Karol64208 napisał:

Bogusław, mam wiekowe płyty z lat 60 i 70 to najstarsze ale przez poprawne użytkowanie i zastosowanie w tamtym czasie odpowiednich drapaków ochroniło je przed uszkodzeniem.

Te które mam od początku ma po kilka a czasami nawet tylko 1 trzask / słabo słyszalny/, możliwe że nawet do usunięcia przez odpowiednią rewitalizację. 

Ale wiesz, że w owych czasach nikt się nie przejmował igłą  LP były tak tanie, że jak się już zużyła kupowało się kolejną

To że masz tak dobrze zachowane egzemplarze to się chwali, ale ich pierwotna jakość na pewno już uciekła. Dobrze że dziś technologia pomaga, czy to rodzajem igieł czy specjalnym wzmacniaczem gramofonowym.

Co do sal koncertowych? to tu cd wygrywa zdecydowanie. Zakres dynamiki, separacja kanałów i to tło. To ten gatunek muzyki najwięcej zyskał.

11 godzin temu, Karol64208 napisał:

Dodam, że też wymieniłem kilka odtwarzaczy w poszukiwanie tego czegoś...

To może coś od... CEC, z napędem paskowym.

57 minut temu, S4Home napisał:

Takowy trzask na estradowych kolumnach byłby niedopuszczalny, drażniący. Stąd tez często pracują tam przedwzmacniacze lampowe.

Niszczył głośniki. Coś o tym wiem.

58 minut temu, S4Home napisał:

Obok sieciowych które rośnie w silę.

Już hamuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Bogusław Kożyczkowski napisał:

Ale wiesz, że w owych czasach nikt się nie przejmował igłą  LP były tak tanie, że jak się już zużyła kupowało się kolejną

Na początku przez ok rok używałem z FONOMASTER-a / to chyba była 100 nie pamiętam/ ale wymieniałem na MA QDC i też kupiłem  Shura -gold/balans miedzy kanałami ma do 1 Ohma/:D, fakt że w nim wymieniam igłę po ok 1000h pracy ale warto. Co do pre-amp phono był pewien problem ale został rozwiązany, przed kilkunastu laty. Szkoda że przy wejściu nowej technologi część mojej płytoteki upłynniłem bo jak to żona u większości z Nas, chcesz mieć coś nowego to sprzedaj stare:4_joy:

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Karol64208 napisał:

Na początku przez ok rok używałem z FONOMASTER-a / to chyba była 100 nie pamiętam/ ale wymieniałem na MA QDC i też kupiłem  Shura -gold/balans miedzy kanałami ma do 1 Ohma/:D, fakt że w nim wymieniam igłę po ok 1000h pracy ale warto. Co do pre-amp phono był pewien problem ale został rozwiązany, przed kilkunastu laty. Szkoda że przy wejściu nowej technologi część mojej płytoteki upłynniłem bo jak to żona u większości z Nas, chcesz mieć coś nowego to sprzedaj stare:4_joy:

 

Oj! na tym to ja się nie znam. To nazwy które nic mi nie mówią. Pamiętam tylko jak niszczyłem igłą płyty The Wall / SBB/ Abba / Niemen / Kim Carnes / ehhhh....

"chcesz mieć coś nowego to sprzedaj stare"  Skąd ja to znam. 🙂

Edytowano przez Bogusław Kożyczkowski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Bogusław Kożyczkowski napisał:

To może coś od... CEC, z napędem paskowym.

zaprzestałem poszukiwań po powrocie do vinyli, co prawda mój stary już powoli lekko wypracowany, chyba szybciej zarasta kurzem:$.

Co do trzasków to nie jest jakiś głośny pik a by mógł uszkodzić głośniki, tylko ledwo słyszalny w stosunku do muzyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
  • 4 months later...

No, Wojtek P. donosi, że fachowcy, dla dobra ogółu, czyli streamingu, zaczęli już psuć materiał na płyty.

.......Problem w tym, że serwisy streamingowe są czymś w rodzaju udzielnych „królestw”. Nie istnieje wspólny format, który mówiłby o tym, jak taki streaming powinien wyglądać. Dlatego też każdy z największych graczy, czyli iTunes, YouTube, SoundCloud, Dezeer, Spotify i Tidal, robi to po swojemu, nie oglądając się na innych.

Jednym z podstawowych narzędzi, którym się one posługują jest optymalizacja głośności (ang. „loudness optimalisation”). Chodzi o to, aby poszczególne utwory odtwarzane z różnych albumów brzmiały tak samo głośno i żeby użytkownik nie musiał ciągle regulować siły głosu. W Apple Music, Spotify i Tidalu można tę funkcję wyłączyć, jednak mało kto o tym wie. Z YouTube „problemu” nie ma, ponieważ nie da się tego zrobić, a normalizacja jest włączona cały czas.

To skomplikowany proces, który działa w różny sposób na sygnał audio, nawet w ramach jednego utworu. Dlatego też masteringowcy dużych studiów zaczęli przygotowywać materiał już na etapie masteru tak, aby funkcja optymalizacji działała podczas streamingu jak najlepiej , przy okazji odchodząc od obiektywnie najlepszego dźwięku. Co więcej, w przypadku YouTube optymalizacja pliku zachodzi etapami i może być zakończona dopiero po kilku dniach od jego „wgrania”, nie ma więc jak jej sprawdzić......

......Masteringowcy zaczęli więc sami siebie kontrolować (cenzurować) i pilnować, aby ich master był gotowy do streamowania. Czyli – zmanipulowany.

http://www.highfidelity.pl/

Mój wpis o słyszanej na ucho kompresji streamingu, doczekał się potwierdzenia, na szczęście Qobuz jest bardziej liberalny. Co prawda nie dogania jakością grania płyty CD i nadal jest gorszy od plików z tych płyt, ale na dziś nie znam nic lepszego do streamowania.

Edytowano przez Bogusław Kożyczkowski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 months later...

Koniec CD tuż tuż?

Naczelny magazynu AV pisze......

Nie jest tajemnicą, że sprzedaż płyt CD spada rok do roku i trend ten utrzymuje się już od wielu lat. Z najnowszego opracowania RIAA (Recording Association of America) za cały 2020 rok wyłania się dość przygnębiający obraz. Wiele wskazuje na to, że zmierzch epoki CD może nadejść szybciej niż nam się wydaje, choć należy zaznaczyć, że rynek amerykański nie jest reprezentatywny dla całego świata. Niemniej jednak, jest to największy rynek muzyczny, który wyznacza światowe trendy, czy tego chcemy, czy nie. Cóż się okazuje? Wniosków jest kilka, zacznijmy od tych ogólnych. Po pierwsze, płatne serwisy streamingowe nadal pną się w górę i to w tempie dwucyfrowym. Osiągnęły w USA już niemalże 2/3 całego wolumenu obrotów na rynku muzycznym (dokładnie: 64%). Liczba subskrypcji wzrosła z 60,4 do 75,5 miliona, co w przeliczeniu na wpływy oznacza wzrost o 13,4% w stosunku do 2019 r. Łączny udział przychodów ze streamingu (z uwzględnieniem YouTube i innych serwisów wspieranych reklamowo) osiągnął imponujący poziom 84%. Jednocześnie wciąż maleją wpływy z downloadu. Dynamika tego procesu jest naprawdę spora – skumulowany spadek przychodów przekroczył 18%, przy czym sprzedaż całych albumów spadła o 13%. Oznacza to, że udział muzyki w postaci ściąganych plików w amerykańskim handlu muzyką jest nie tylko ułamkowy w stosunku do streamingu (6% całej sprzedaży), ale także zdecydowanie mniejszy niż nośników fizycznych. Dość powiedzieć, że w tym roku downolady najprawdopodobniej zostaną wyprzedzone przez… czarną płytę. Gdyby takie proroctwo padło z czyichś ust 8-10 lat temu, zapewne nikt by w to nie uwierzył.

A jak w ogóle radzą sobie za oceanem nośniki fizyczne? Jeszcze w 2019 roku sprzedaż płyt kompaktowych wyprzedzała winyle – zarówno w ujęciu ilościowym, jak i – co nawet istotniejsze – wartościowym. W 2020 r. te proporcje wyglądają już inaczej. Klienci w Stanach Zjednoczonych wydali łącznie 483 mln dolarów na płyty CD (spadek o 23,4%) i niecałe 620 mln dolarów na winyle (wzrost o 29,2%!). Łączna sprzedaż płyt utrzymała się na niemalże niezmienionym poziomie (-0,5%) – tyle tylko, że winyle skanibalizowały sprzedaż CD. Niemniej jednak, kompakty wciąż (jeszcze) zachowały przewagę ilościową – do amerykańskich domów trafiło bowiem 31,6 miliona egzemplarzy CD i 22,9 miliona winyli. Można przypuszczać, że w tym roku także i ta tendencja ulegnie odwróceniu. Z jednej strony specjalnie mnie to nie dziwi, a z drugiej jednak trochę martwi. Choć może nie powinno, bo prawdopodobnie dzięki tej, wciąż utrzymującej się tendencji spadkowej, płyty kompaktowe stały się tak tanie, jak nigdy dotąd. Wszyscy pamiętamy utyskiwanie na ich wysokie ceny w latach 80., 90., a nawet 2000. 50-60 zł dwadzieścia lat temu to były znaczące kwoty – porównywalne z dzisiejszą stówą, jaką trzeba wysupłać na współczesną, często wcale nienadzwyczajną edycję „analogową”, która z analogiem ma najczęściej wspólnego tyle samo, co płyta CD, która nie szumi, nie trzeszczy, ma znacznie lepsze parametry i można ją dziś kupić za jedną czwartą czy nawet jedną piątą ceny hipsterskiego winyla. Nie chcę używać słowa „paranoja”, ale tak to poniekąd wygląda. Wygląda też na to, że konsumenci masowo uwierzyli w legendę, powielaną już nawet przez muzyków (a co mieliby mówić?), że winyle pozwalają usłyszeć dźwięk takim, jakim go słyszą realizatorzy w studiach nagraniowych. Nie chcę tego komentować, ale taką ostatnio opinię usłyszałem w znanej radiostacji, wypowiedzianą z ust (niezbyt znanego) artysty – ku pełnej aprobacie dziennikarza. Co zrobić – efekt kuli śniegowej robi swoje, ku satysfakcji muzyków odciętych od koncertów, a więc źródeł zarobkowania. Swoją drogą jestem bardzo ciekaw, jakie wyniki batalii CD vs winyl zanotuje Europa. Będę szczery: czekałem na ten moment od lat i muszę przyznać, że dziś kupuję więcej płyt kompaktowych niż 10 czy 15 lat temu. Cieszy mnie to, że wciąż są dostępne i że można je kupować właściwie za bezcen, bez „szczypania się”, czy oby na pewno warto było. Dylematów w sumie i tak nie ma żadnych, ponieważ większość interesujących pozycji i tak da się wcześniej odsłuchać w streamingu. Cóż za piękne czasy nastały… Z obserwacji wiem, że robi tak wielu melomanów i uważam to za najmądrzejszą rzecz, jaką dziś można zrobić, jeśli chodzi o powiększanie własnej płytoteki. Bo budowanie jej z nowych winyli trudno uznać za rozsądne – no chyba, że ktoś woli mieć płyt sto zamiast pięciuset. Przypomnę, że 15-20 lat temu zgromadzenie tysiąca pełnowartościowych płyt CD wymagało ogromnego nakładu środków – w dzisiejszych pieniądzach były to kwoty zbliżone do ceny dobrej klasy auta osobowego. Tymczasem dziś ten sam tysiąc kompaktów oznacza wydatek 20-30 tys. złotych – zupełnie realny dla audiofila inwestującego grube tysiące w akcesoria czy okablowanie. Tak tak, kupujcie płyty CD – póki jeszcze są, w dodatku tak tanie, jak teraz. Bo nigdy nie wiadomo, czy za czas jakiś nie nastanie moda właśnie na nie, jak to ma miejsce teraz w przypadku, jakże przeszacowanych, winyli

01.JPG.3163ee5223c09800320d940899927f6d.JPG

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też cały czas dokupuje coś do płytoteki, oczywiscie .. rządzący skutecznie utrudniają (zarabiają) na sprowadzanych płytach za naszej granicy. O ile muzykę "łatwą i przyjemną" mogę zastąpić graniem z Qobuz to pewne rzeczy jednak wole mieć na fizycznym nośniku.

Było też tak, że w salonie porównywaliśmy płytę CD z winylem, chodzi dokładnie o "Amused To Death" sprzętowo - gramofon (mi nie znany) do Ayon Stratos (wejście analogowe) i dalej wzmacniacz, przeciw Transport CD Ayon CDT II pod wejście "digital in "też do Stratos i ..... płyta CD (wydanie Japan) była lepsza.

 

Ja bym płyty CD jeszcze nie żegnał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

To ciekawe, sam stawałem przed dylematem CD czy LP i ostatnimi czasy na LP kupuję płyty bliskie mojemu sercu a na CD to co czasem lubię posłuchać. O wyborze bardzo często decyduje cena. Zastanawiam się czy sięgałbym po CD gdyby ich ceny były jak LP.

Niestety, też mam tę przypadłość, "że lubię mieć" 😄

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 20.03.2020 o 07:49, S4Home napisał:

Obok sieciowych które rośnie w silę.

No niestety...

Dnia 16.10.2021 o 16:44, Bogusław Kożyczkowski napisał:

 O ile muzykę "łatwą i przyjemną" mogę zastąpić graniem z Qobuz to pewne rzeczy jednak wole mieć na fizycznym nośniku.

 

 Niestety takim serwisom jak Qobuz, Tidal czy Deezer daleko jeżeli chodzi o dobrą jakość dźwięku jaką oferuje CD czy winyl.

Dnia 16.10.2021 o 16:44, Bogusław Kożyczkowski napisał:

płyta CD (wydanie Japan) była lepsza.

Winyl brzmieniowo zawsze zagra lepiej. I piszę to, choć sam posiadam tylko kolekcję CD.

Co do wydań Made in Japan, podchodziłbym z dużą ostrożnością. Większość wydana po 2000 r., a już po 2010 r. to w szczególności gra może co prawda krystalicznie czysto, ale bez wypełnienia.

Poza tym dużo wydań tzw. "audiofilskich" czyli w formatach np. UHQCD potrafi być nagrywana z niskim DR.

Dobre japończyki to były w latach 80-tych, ale wtedy prawie każda płyta była dobrze realizowana.

Mam kilka wydań na zwykłych CD i ich odpowiednik wyprodukowany w Japonii i każdym przypadku zwykła płyta CD brzmi lepiej (np. Radiohead, This Mortal Coil czy Roxy Music).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Chilli napisał:

Niestety, też mam tę przypadłość, "że lubię mieć" 😄

Dobrej muzyki nigdy za wiele. Gdybym miał teraz zamienić moją kolekcję CD na winyle to zapłaciłbym majątek.

Oczywiście nie mówię o czarnych krążkach kupowanych w Biedronce, ale prawdziwych winylach, które można kupić praktycznie tylko poprzez Discogsa. Często ceny zaczynają się od 50-100 Euro....

Przed chwilą, Fafniak napisał:

Nie. To nie jest prawda.

Pod względem tonalności uważam, że tak jest.

1 minutę temu, Fafniak napisał:

Japońskie wydania to taki lep na muchy 

Dzisiaj na pewno.

Współczesne japończyki są dobre do odmulenia systemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...