Skocz do zawartości

Wybieranie rodzynków


mejson

Recommended Posts

Mało chyba jest takich płyt, których cała zawartość jest doskonała.
Z reguły genialna płyta zawiera genialne i słabsze utwory i czasami podczas słuchania ma się sporą ochotę, by któryś przeskoczyć...

Na przykład w dyskografii mojego ulubionego Led Zeppelin było jeszcze gorzej - genialne utwory z reguły bywały w mniejszości i otoczone średniakami.
Ale mimo to rzadko "skipnę" jakieś nagranie - płyta ma klimat jako całość, a wybieranie z niej rodzynków trąci mi łatwizną a nawet pewnego rodzaju profanacją...

Pewnie dlatego kupiona kiedyś remasterowana, oficjalna, dwupłytowa składanka Led Zeppelin "Remasters" rzadko gości u mnie w odtwarzaczu.
Już wolę zaszumione, czasami denerwujące nagrania ale na całych, oryginalnych płytach.

A Wam zdarza się wyciągać rodzynki i robić brrrr... "składanki"? icon_wink.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mejson
kiedyś to chyba była taka moda nawet..własne the best...of..
icon_smile.gif

obecnie już bardzo dawno nie robiłem składanek - ale w obecnej sytuacji mam radio obsługujące pendrajwy - wiec nie ukrywam,ze potrafie wrzucić na pendrajwa kilkaset utworów zgranych do mp3 i słuchac dla przyjemności w samochodzie - stałem sie do tego stopnia leniwy,ze nie woże nawet płyty nagranej z mp3 tylko i wyłącznie pendrajw
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...
Cytat

płyta ma klimat jako całość, a wybieranie z niej rodzynków trąci mi łatwizną a nawet pewnego rodzaju profanacją...


Za czasów Mozarta i Bethovena nikt nie uważał za profanację wykonywanie na koncertach pojedynczych części z wieloczęściowyh utworów tupu symfonii lub sonaty. Czy mamy padać na kolana przed płytowymi składankami współczesnej muzyki rozrywkowej? Bethoven by się nie pogniewał na takie wyrywkowe odtwarzanie, Led Zeppelin chyba też by się nie obrazili.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Cytat

płyta ma klimat jako całość, a wybieranie z niej rodzynków trąci mi łatwizną a nawet pewnego rodzaju profanacją...


Za czasów Mozarta i Bethovena nikt nie uważał za profanację wykonywanie na koncertach pojedynczych części z wieloczęściowyh utworów tupu symfonii lub sonaty. Czy mamy padać na kolana przed płytowymi składankami współczesnej muzyki rozrywkowej? Bethoven by się nie pogniewał na takie wyrywkowe odtwarzanie, Led Zeppelin chyba też by się nie obrazili.


Pewnie, że nie!
Szczególnie, że często na posłuchanie w "godziwych" warunkach całych płyt nie ma czasu.
I człowiek wkłada do odtwarzacza boski krążek, włącza ulubiony utwór a po nim ... słuchawki albo ... przeprasza i ścisza icon_wink.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Analizowałem kiedyś, czy wydawanie składanek jest to naciąganie słuchaczy przez wydających takie kompilacje, przecież wszystkie hity można usłyszeć na antenie radiowej, jeśli kupujesz album jednego wybranego artysty na pewno nie uslyszysz jego wszystkich hitów ,chyba,że na koncercie, lub 4 single. Mozna trafić na wielkie perełki.

Od razu ten tekst kojarzy mi się z wielkim artystą Marcinem Rodzynkiem, ten artysta ma taką wrażliwą dusz,e potrafi śpiewać pięknie o uczcuciach, bliskości, emocjach towarzyszących dwojgu ludzi, teraz wydaje nową płyte i daje nam tyle szczęścia.
Edytowano przez RoRo
Nie "nabijaj" liczby postów!!! Proszę używaj opcji "EDYTUJ" zamiast dodawać kolejny post jeden pod drugim...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...
Jak kupuję nową płytę, to lubię najpierw przesłuchać utwory, które już znam. Potem, gdy już się nimi nacieszę przesłuchuję całą płytę. Zazwyczaj po kilkukrotnym odsłuchaniu całego krążka odkrywam zupełnie nowe utwory, które podobają mi się jeszcze bardziej niż te, dla których nabyłam płytę.. icon_smile.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
Ja często jako zbiory rodzynków traktuję płyty koncertowe danego wykonawcy. Od zawsze lubiłem słuchać płyt live, chyba od "Made In Japan" Purpli. Oczywiście też słuchając takich albumów skipnę sobie mniej lubiane kawałki. Raczej nie kolekcjonuję składanek typu the best of, choć uważam je za dobry początek przy poznawaniu twórczości danego wykonawcy. Jeśli mnie przeraża mnogość płyt danego twórcy, zwykle zaczynam od The Best Of, aby potem wgłębiać się w poszczególne wydawnictwa

Pozdrawiam
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tworzę składanki bardzo rzadko, wolę słuchać całych albumów. Składankę dostałam za to jakiś czas temu od kolegów z pracy, którzy doszli do wniosku, że słucham ponurej muzyki. I tak na dwóch płytach otrzymałam m.in. "A ja mam psa" i "Don`t worry, be happy" icon_smile.gif Odwdzięczyłam się za to swoją składanką, co tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że lubię smęty...W każdym razie nawiązując do płyt-rodzynek. Jest jedna, faktycznie nie za skoczna, która nie nudzi mi się od lat, bo od początku do końca, jest jak dla mnie świetna - "Dummy" Portishead. Jakie są Wasze płyty-rodzynki?

Pozdrawiam
Ola
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Przyznaję - płyt rodzynków nie mam. Nawet te naj muszą prędzej czy później ustąpić miejsca innym.

Hm..utwory rodzynki?


"Don't go changing" Diany Krall oraz "Time after Time" - koncertowa wersja w wykonaniu Milesa Davisa,
Ten pierwszy jest też z płyty koncertowej, ale jako bonus.

replay, ale ile razy nie policzę icon_smile.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
To zależy. Oczywiście, powinno się słuchać płyt w całości, to najlepszy sposób na odbiór muzyki, album jest pewną całością, pewną historią, którą trzeba poznać od początku do końca.
Jednak nie widzę niczego złego w tworzeniu "składanek" z pojedynczych lubianych utworów... Jeśli np. twórczość danego artysty nam nie odpowiada, za to umiłowaliśmy sobie jeden z jego kawałków icon_wink.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Wicie, tego....
Słuchanie płyt "w całości" to relikt czasów winylowych. Kładło się naleśnik na gramofonie, brało do ręki szklankę z ulubioną trucizną, siadało w fotelu i odlatywało w kosmos...
W czasach CD i pilotów zawsze korci, żeby przeskoczyć do "fajnych momentów".

Kilka płyt, w których omijanie kawałków powinno być karalne:

Dark Side of the Moon
Friends of Mr. Cairo (Jon & Vangelis)
The Lamb Lies Down on Broadway (Genesis)

To moje typy. Oczywiście każdy będzie miał swoje. O muzyce klasycznej nie mówię, bo z reguły lubię wysłuchać całego utworu (niekoniecznie całej płyty, jeśli na płycie jest kilka utworów).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...