Skocz do zawartości

Usher Audio


Recommended Posts

A tak, też już wiele razy się przekonałem, że takie przełączanie w te i nazad nie jest dobrym sposobem na sprawdzanie. Jednak sami zapewne tak macie, że słuchając czegoś, co np nieźle brzmi, nachodzi myśl: "A ciekawe jak by było na tym drugim" - no i się przełącza :) W tym konkretnym wypadku, długoterminowy odsłuch przemawia raczej za potencjometrem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 125
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

9 godzin temu, nowy78 napisał:

Niemniej jednak już wymiękam z tym pre ;) Jako że miałem okazję, to jeszcze trochę  przełączałem przy większej głośności. Nadal nie wiem co wybrać :/. Wrażenie jest takie, jakby bardziej poprawny był potencjometr - czyściej i przejrzyściej, czarniej w tle, ale za to trochę twardawo. Usher wprowadza nieco miękkości i przyjemności, może też zwiększa przestrzeń, ale i... bałagani? Oczywiście są to dość niewielkie różnice i ten "bałagan" to może jednak zbyt mocne słowo.

Właśnie przełączyłem kolejny raz (z pot. na pre), tym razem przy cichym odsłuchu. Potencjometr chyba teraz jednak lepiej? Rrrrr 😡

Już kiedyś zastanawiałem się nad tą prostą pasywką, żeby sprawdzić czy będzie równica w stosunku do cyfrowej regulacji w dacu. Jakoś tak się ociągałem z zakupem, ale Twoje dywagacje są dla mnie punktem zapalnym i również zamówiłem tego malucha. Najlepiej przekonać się samemu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, audiowit napisał:

Hmmmm nie spodziewaj się roznic nie liczac minimalnej utraty rozdzielczosci.

Masz tu na myśli utratę rozdzielczości względem cyfrowej regulacji w DACu czy aktywnego pre? No i pytanie czy teoretyczny uzysk dynamiki względem cyfrowej regulacji będzie odczuwalny w tym przypadku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Pisząc uzysk miałem na myśli mniejsze straty na dynamice w pasywnym pre w porównaniu do regulacji cyfrowej. Teoretycznie wprowadza więcej zniekształceń wynikających z błędu kwantyzacji. Z drugiej strony klasyczne potencjometry też mają zwoje wady ("channel imbalance", zniekształcenia THD, przesunięcia w fazie, przesłuchy, itp).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc zakupiony potencjometr pomoże rozwiać rozterki, tak jak zrobił to u mnie ;)😂 

Poważniej, nawet jeżeli ostatecznie nie pozostałby w systemie i tak nie żałuję zakupu. Względnie nie był zbyt drogi, a może się przydać gdzieś indziej. Myślę, że dobrze mieć coś takiego. No i zawsze to nowe doświadczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Wczoraj z nudów, kolejny już raz zabrałem się wieczorem do psucia wzmacniacza ;) Pomimo małej wiary, że coś to zmieni, postanowiłem jeszcze zwiększyć prąd spoczynkowy w posiadanej końcówce mocy (Usher R1.5), zwiększając tym samym dostępną moc przy której pracuje nadal w klasie A. Przypomnę, że taki zabieg już robiłem, zwiększając prąd dwukrotnie, z 400 mA na 800 mA i specjalnej różnicy w dźwięku nie odczułem (o ile w ogóle). Teraz po włączeniu zasilania przez tranzystory końcowe przepływa nieco ponad 1,4A. Co ciekawe, temperatura radiatorów nie wzrosła znacząco: z 38C zrobiło się 43C. Jest więc jeszcze zapas. Gorzej z tranzystorami pełniącymi funkcję pre-driverów. Te umieszczone są na dość niewielkich radiatorach i osiągają teraz 65C.

Jak sprawa się ma z dźwiękiem. Otóż tym razem zmiana wydaje się być dość znaczna. Powiedziałbym nawet, że dawno nie uzyskałem takiego progresu. Zastanawiające może być dlaczego tak się stało. Słucham względnie cicho, więc nawet w poprzednim ustawieniu i tak nie przekraczałem punktu, w którym tranzystory końcowe się zatykają sprawiając, że wzmacniacz przechodzi do pracy w klasie B. Być może przesunięcie punktu pracy bliżej "środka" charakterystyki (czy też obszaru na niej, w którym mogą pracować) dało ten pozytywny efekt. W każdym razie jest zdecydowanie lepiej i uważam, że każdy by to usłyszał ( czyli jak zwykle ;) ). Posłucham jeszcze trochę w kolejnych dniach (biorę pod uwagę, że stopień wypoczęcia związany z dniami wolnymi od pracy, także może się przyczyniać do poprawy brzmienia ;) ), w tym jednak wypadku nie sądzę, abym zmienił zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@nowy78 a jak rozwinęła się u Ciebie sprawa z chińską pasywką? Została czy wróciłeś do aktywnego pre? Jakieś zmiany w spostrzeżeniach?

Ja swoją testuję już od jakiegoś czasu i również mam swoje spostrzeżenia. Porównując ją do regulacji cyfrowej w DX3 Pro (również pełni funkcję pre) mam wrażenie, że na potencjometrze jest inaczej. Czy lepiej? Na początku ciężko było mi jednoznacznie stwierdzić. Pasywny pre na potencjometrze sprawił, że górne rejestry były troszkę zaokrąglone (?) - nie wiem jak to dobrze opisać, ale było jakby mniej tych syczących częstotliwości, bardziej miękko i przyjemniej dla ucha. W konsekwencji wrażenie było takie jakby wokale wycofały się odrobinę w głąb (scena nie tyle się poszerzyła co pogłębiła). Może to efekt utemperowania góry?
Niestety wygładzenie to dało się też usłyszeć w dolnych rejestrach (choć bardzo delikatnie) - w efekcie bas stał się odrobinę bardziej miękki, słabiej zarysowany.

Podsumowując, doszedłem do wniosku, że z pasywnym pre jest dużo przyjemniej i pozostawiłem go w torze (na rzecz utraty zdalnego sterowania głośnością).
Po niedługim czasie poszedłem krok dalej i postanowiłem przetestować jak zachowa się potencjometr na rezystorach smd.

1e25357e425bb8d335e25c5c0bac.jpg.4f46b026e7757673c3228fd760723db0.jpg

Zrobiony na rezystorach 1%. Postanowiłem pomierzyć Alspa oraz wersję smd i wygląda to następująco:

1814884561_SteppedSMDvsAlpsRK27v3.thumb.png.cb3dba4e8e3b6d305757dd26b19c497f.png

Alpsa dostosowywałem do tego samego napięcia wyjściowego co na smd (względem kanału prawego, żeby mieć dobre porównanie na tych samych poziomach).
Wnioski?

- potencjometr smd ze zmodyfikowaną charakterystyką jest świetnym rozwiązaniem już od najniższych poziomów głośności (pomimo 21 kroków nie mam problemu z dobraniem odpowiedniego poziomu)

- jeżeli chodzi o względy dźwiękowe to mam wrażenie, że potencjometry w większym czy mniejszym stopniu wpływają na dźwięk (są bardziej lub mniej transparentne). Wersja smd w moim odczuciu jest gdzieś pomiędzy regulacją cyfrową a węglowym alpsem. Albo to kwestia alpsa, ze tak "poleruje" dźwięk, albo regulacja cyfrowa jest wystarczająco transparentna, albo wersja smd nadaje swoją sygnaturę dźwięku. W drodze jest drugi pasywny preamp dla kogoś z rodziny to porównam dźwięk przy szybkim przełączaniu.

- chiński alps nie jest taki zły jeżeli chodzi o balans kanałów, a na pewno dużo lepszy niż taki alps w Nadzie C356, tam nierówność jest bardzo słyszalna.
 

Wiem, że lepiej byłoby się pobawić potencjometrami typu khozmo czy eizz, ale patrząc co jest pakowane do wzmacniaczy za 3-7kzł to taka wersja smd mogłaby być spokojnie pakowane do sprzętu za 10-12k :)

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to jeszcze się nie zdecydowałem ;) Wczoraj np., przełączyłem na potencjometr po kilku tygodniach słuchania przez pre Ushera.

A tak bardziej poważnie, to uważam, że pasywny jest mimo wszystko poprawniejszy, bo i dlaczego miałoby być inaczej. Jeżeli chodzi o różnice to chyba mamy podobne odczucia. Pre aktywny wydaje się jaśniejszy, ale wg mnie można tak powiedzieć, jeżeli koniecznie chcemy ocenić w kategoriach barwy dźwięku. Tyle, że to raczej efekt uboczny, wynikający z niechcianych "dodatków" przez niego wprowadzanych. A myślę tak dlatego, że już trochę usprawnień przetestowałem i zazwyczaj po zastosowaniu tych, które na logikę mogą zrobić tylko lepiej (np. filtracja napięcia zasilania, wibroizolacja i wytłumienie obudów, usunięcie kondensatorów sprzęgających stopnie we wzmacniaczu), zmiany szły właśnie w tym kierunku. Pierwsze wrażenie to jakby mniej wszystkiego. Mniej syczy, mniej dudni - a więc bas krótszy (rzeczywiście, także bardziej miękki) i mniej energiczny, ale w pozytywnym sensie. Chodzi mi o to, że gdy ktoś kopnie kartonowe pudełko, to właśnie tak to ma być słychać z głośników, nie zaś łubu dubu w rozmiarze kotłów w filharmonii. Dalej, mniej konturowo (raczej słowo "kanciasto" mi bardziej pasuje), mniej jazgotu, czarniejsze tło, głębsza scena (ale i bardziej skupiona w centrum) z bardziej dokładnie słyszanymi źródłami dźwięku i tak jak napisałeś, oddalającymi się poza linię kolumn. Zresztą uważam, że wokal wychodzący przed kolumny, czyli takie granie "na twarz" także nie jest zbyt poprawne. Innymi słowy są pewne elementy systemu, którymi możemy (a nawet często musimy) żonglować po omacku i do nich zaliczyłbym podmianki elementów elektronicznych, kable, a nawet ustawienie kolumn (choć tu można pokusić się o jakąś teorię i pomiary). Są też takie jak te wymienione wyżej, które po chwili zastanowienia, nie mogą nic zepsuć. Jedyne opcje to brak efektu, lub poprawa - tak z czystej logiki. Ale to takie moje filozofowanie ;)

 

8 godzin temu, kukocz napisał:

Wiem, że lepiej byłoby się pobawić potencjometrami typu khozmo czy eizz, ale patrząc co jest pakowane do wzmacniaczy za 3-7kzł to taka wersja smd mogłaby być spokojnie pakowane do sprzętu za 10-12k :)

W Cambridge Audio Azur 840A (wersja 1 i 2) potencjometr jest przekaźnikowo-rezystorowy o rozdzielczości 90 pozycji. Próżno szukać podobnej dokładności dostrojenia głośności przy klasycznym potencjometrze. W czasach swojej świetności (jakąś dekadę temu) nowy wzmacniacz kosztował średnio ok 5k. Czyli da się i w tańszym :)

8 godzin temu, kukocz napisał:

Zrobiony na rezystorach 1%. Postanowiłem pomierzyć Alspa oraz wersję smd i wygląda to następująco:

U, różnice wydają się spore w przypadku klasycznego potencjometru. Pewnie zależy to także od egzemplarza. Ja bynajmniej nie stwierdziłem dyskomfortu z tego powodu, podczas słuchania muzyki, więc chyba mój jest dobry ;) Dla pewności nie będę sprawdzał. Wiem czym by się to skończyło :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przyznam, że trochę z przerażeniem patrzę co @nowy78 wyczynia ze swoją końcówką. Ale myślę sobie - facet pewnie wie co robi, a ja się aż tak nie znam. Swoją drogą, teraz ciekawy jestem czy w moim piecu nikt nic nie kręcił... aż mnie korci aby otworzyć i tak po prostu zerknąć na bebechy. No i tu jest też obawa, że coś znajdę. Sam nie wiem... może lepiej nie zaglądać i nic nie wiedzieć...  ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Fafniak napisał:

A mi po głowie cały czas krąży myśl że producent/projektant ushera miał jednak "coś na myśli" zakładając pracę tego wzmacniacza na konkretnych napięciach.

Tu akurat prądach ;) Podejmując takie działanie miałem na myśli także to, że jak już zostało wcześniej wspomniane, końcówki te pracowały początkowo na dużych prądach spoczynkowych. Wg różnych źródeł pobór mocy wahał się wtedy na poziomie dwustu kilkudziesięciu watów i wzmacniacz był mocno gorący. Później Usher znacznie go obniżył (może ze względów ekologicznych ;) ), prawdopodobnie nie zmieniając nic w konstrukcji. Druga sprawa to to, że jest to końcówka zbudowana w oparciu o konstrukcje końcówek Nelsona Passa. Na jednym z forów, sam wypowiedział się nawet, że zwiększyłby w niej prąd spoczynkowy do momentu uzyskania temperatury radiatorów ok 50C ( tutaj - post #56)

2 godziny temu, JohnDoe napisał:

Ale myślę sobie - facet pewnie wie co robi

Hehe :) To się przyznam do czegoś (choć wstyd mi bardzo). Gdy już dokręcałem radiator (demontaż jendego z elementów radiatora jest konieczny, aby móc mierzyć napięcie na rezystorach emiterowych, a tym samym kontrolować prąd spoczynkowy przy regulacji), nie wyłączyłem zasilania, nie chcąc, aby wzmacniacz ostygł. Było już późno i nie chciałoby mi się czekać, aż się powtórnie rozgrzeje. Duuuuży błąd. Kluczyk imbusowy wysunął mi się z ręki i wpadając do środka obudowy zwarł prawdopodobnie zasilanie, co zaowocowało pięknym snopkiem iskier i całkiem głośnym "puk". Na szczęście nic się więcej nie stało i wzmacniacz się nie uszkodził (a może właśnie potrzebował takiego wstrząsu i to to dobrze mu zrobiło 🤔 ;) ). Dostałem jednak solidne ostrzeżenie, aby takiej głupoty drugi raz nie powtórzyć. Najgorsze, że robiłem to z premedytacją :| Ech... Cóż mogę powiedzieć, chyba tylko - nie róbcie tego w domu! 

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super 👏. Witamy (chwilowo w liczbie dwóch, ale klub(ik) dość młody jeszcze 🤣) nowego użytkownika, a może nawet entuzjastę, tego naprawdę fajnego sprzętu. Miejmy nadzieję, że teraz to już kolejni będą walić drzwiami i oknami.

@Newadec, pochwalisz się, do czego podłączyłeś swoje V-604? Co Ci się w nich podoba, co mniej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga, uwaga, będzie sensacyjnie i odkrywczo :)


Niestety głównie dla posiadaczy końcówki R1.5 ;). Jak można było przeczytać wcześniej, jako właściciel jednego z egzemplarzy tego zacnego sprzętu, staram się wycisnąć z niego ile się tylko da. Przypomnę, że w ostatnim czasie moja uwaga skierowana jest na regulację prądu spoczynkowego tranzystorów końcowych. Posiłkuję (a właściwie posiłkowałem) się przy tym schematem końcówki R2.5, znalezionym na jednym z forów:

R2.5Schemat.jpg

W ostatnim czasie pojawiły się jednak u mnie pewne wątpliwości, czy aby na pewno R1.5 i R2.5 są prawie identyczne i różnią się jedynie ilością tranzystorów w stopniu mocy, lub czy znaleziony schemat faktycznie dotyczy końcówki R2.5. Spotkałem się także z opinią, że R1.5 jest modyfikowaną kopią końcówki Threshold S200. Powodem tych wątpliwości był pomiar mocy pobieranej przez wzmacniacz. Ale może od początku. Jak można było niedawno przeczytać, zwiększyłem (a przynajmniej tak mi się wydawało, na podstawie powyższego schematu) wartość prądu spoczynkowego w tranzystorach mocy do ok 1,4A (120mV / 0,68Ω = 176mA płynące przez każdą z 8 par tranzystorów na kanał, daje w sumie 1,412A). Biorąc pod uwagę straty mocy tylko w tych elementach, mamy przy zasilaniu +/- 61V ponad 170W na kanał, podczas gdy pobór z gniazdka to ok 200 VA. Przyznacie, że coś tu nie gra. Swoją drogą niejeden chciałby mieć takie urządzenie, które oddaje więcej niż pobiera ;) Zacząłem więc drążyć temat. Natknąłem się na schemat końcówki projektu Nelsona Passa - Threshold Stasis 2(3):

 

threshold_stasis 2_3.png

Szybki pomiar napięć na kolektorach tranzystorów i... bingo. Usher R1.5 to raczej modyfikowana (lub nie, to jeszcze muszę sprawdzić) kopia właśnie tego wzmacniacza, nie zaś S200 (lub S300), jak sugerowali niektórzy użytkownicy innych zagramanicznych forów. W takim wypadku mamy nie pary a czwórki tranzystorów w jednej gałęzi, a co sie z tym wiąże, przyjmując dla uproszczenia jednakowy prąd we wszystkich gałęziach (w jednej jest nieco mniejszy ze względu na inne wartości rezystorów emiterowych), a więc ten, który mierzyłem, otrzymamy sumarycznie ok 0,7A czyli także połowę mniejszą moc strat (ok 85 W). Teraz wygląda to o wiele lepiej. Oczywiście mamy jeszcze straty w transformatorze, dość mocno rozgrzane pre-drivery. W sumie powinno być ok.

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kolejnym odcinku napiszę jeszcze jak mam w tej chwili ustawiony prąd spoczynkowy, dlaczego właśnie taki i jak to wpłynęło na dźwięk. Do lektury zapraszam szczególnie posiadaczy chłodnych R1.5, a więc wszystkich, którzy posiadają wzmacniacze pochodzące od polskiego dystrybutora, tj Audiofast. Nie żeby coś było nie tak. Po prostu z tego co się niedawno dowiedziałem w rozmowie z przedstawicielem Audiofast, końcówki sprzedawane w Polsce, od początku miały ustawiany niewielki prąd spoczynkowy. Przy czym nie chodzi tu o takie ustawienie ze względu na kraj a o lata w których były w sprzedaży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodnie z zapowiedzią coś o prądzie spoczynkowym. Ponieważ układ stopnia wyjściowego oparty na kaskodach nie jest dla mnie tak jasny i przejrzysty jak klasyczne rozwiązanie, nie będę pisał jaki sumaryczny prąd przepływa teraz przez tranzystory mocy. Napiszę jedynie do jakiego napięcia na rezystorach 0,68Ω zwiększałem jego wartość. Głównie chodzi o jednakowe ustawienie obu kanałów, przy jak największym możliwym do uzyskania ze względu na temperaturę prądzie spoczynkowym. Ja uzyskałem ostatecznie temperaturę radiatorów ok 49C w punkcie centralnym i 45C w miejscu pomiaru określonym w procedurze ustawiania biasu we wzmacniaczach Threshold (którą załączam), przy napięciu ok 160 mV. Ponieważ regulacji dokonywałem, można powiedzieć "po omacku" (dopiero później znalazłem pomocne materiały), prąd zwiększałem bardzo powoli, zwiększając napięcie na rezystorze o 10 - 20 mV jednorazowo, po czym czekałem, aż wzmacniacz się ustabilizuje (15 - 20 min). Tu przestrzegam przed zbyt gwałtownym kręceniem rezystorami nastawnymi. Niewielki obrót powoduje względnie dużą zmianę prądu.

Jak już pisałem, regulacji dokonywałem w trzech krokach, po których sprawdzałem efekt poprzez odsłuch. Najpierw zwiększyłem prąd dwukrotnie (napięcie z wyjściowych 34 mV do 70 mV). Niespecjalnie zauważyłem jakieś zmiany w dźwięku. W kolejnym kroku dodałem jeszcze 50 mV i tu już twarz mi pojaśniała :) Zachęcony progresem ostatecznie ustawiłem 160mV. Teoretycznie można by było jeszcze kapkę zwiększyć prąd, ale w gorące lato mógłby być problem, dlatego póki co zostawiam jak jest.

Jeżeli chodzi o dźwięk, cóż mogę powiedzieć - zmiana jest mega pozytywna i ewidentna. Nie trzeba się nawet wsłuchiwać. Jak się okazuje zdecydowana większość rodaków (czyli wszyscy ;) ), która kupiła końcówkę w Polsce nie ma pojęcia jaki potencjał w niej drzemie. A szkoda. Zapewne dało się zauważyć, że nie pałałem jakimś wielkim entuzjazmem, gdy porównywałem wzmacniacz zaraz po zakupie z modyfikowanym przeze mnie CA 840Av2. Różnice były i owszem, ale przyznam szczerze, że spodziewałem się większych. Teraz, po zmianach jeszcze wprawdzie nie porównywałem, ale przyznam, że nawet nie bardzo mi się chce. Od tygodnia słucham muzyki z wielką radością :) Gdybym dostał w swoje ręce drugi taki wzmacniacz, z wiedza jaką mam dziś, nie zastanawiałbym się ani chwili, czy przeprowadzić wyżej opisaną regulację. Wg mnie naprawdę warto. Zastanawiam się tylko, dlaczego Usher zrezygnował z wyższego prądu spoczynkowego...

Ponieważ już jest dość późno, przerwę tutaj moje zachwyty. Mam jednak w zanadrzu jeszcze parę argumentów przemawiających za dokonaniem powyższej regulacji i nie tylko.  

thresholdadjust.pdf

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, nowy78 napisał:

Zastanawiam się tylko, dlaczego Usher zrezygnował z wyższego prądu spoczynkowego...

Piotrze czasami zmiana barwy dźwięku związana jest z większymi zniekształceniami. Odbieramy je różnie, dla jednych będzie korzyść dla innych nie. Zwiększając prąd spoczynkowy mogło dojść do takiej sytuacji ale żeby być pewnym należałoby pomierzyć THD i inne. Tak czy inaczej szacunek za dociekliwość i odwagę w używaniu wkrętaka. Wszystkie Twoje upgrady zachęcają do szukania większego potencjału w tym co mamy na pułkach i są wg mnie słusznym kierunkiem. Lepszym może nawet niż wydawanie kolejnych kroci na nowe rozwiązania. Pozdrawiam serdecznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, MariuszZ napisał:

Piotrze czasami zmiana barwy dźwięku związana jest z większymi zniekształceniami. Odbieramy je różnie, dla jednych będzie korzyść dla innych nie. Zwiększając prąd spoczynkowy mogło dojść do takiej sytuacji ale żeby być pewnym należałoby pomierzyć THD i inne.

To ja myślę jednak inaczej. Zniekształcenia zawsze są niepożądane i im ich mniej tym lepiej. Ale rzeczywiście niektóre z nich są przez ludzi lepiej tolerowane niż inne. "Wolimy" np. zniekształcenia harmoniczne niższych rzędów, a najlepiej o parzystych indeksach generowane przez wzmacniacze lampowe, niż te powstające we wzmacniaczach tranzystorowych. Również już niska zawartość zniekształceń intermodulacyjnych typu TIM jest dla nas odczuwalna w nieprzyjemny sposób. Niemniej jednak w tym wypadku, bez zbytniego wnikania w uzasadnienie korzyści wynikających z większego prądu spoczynkowego, byłem po prostu ciekawy co będzie. Z drugiej strony nie robiłem tego tak zupełnie bez jakichkolwiek przesłanek do uzyskania poprawy. Do podjęcia prób skłoniły mnie recenzje R1.5 (tych gorących, co oznaczało, że występowały w takich ustawieniach) i wypowiedzi na forach samego mistrza, na podstawie projektu którego powstała końcówka R1.5 (ponoć, ale póki co wszystko na to wskazuje ;) ). Oczywiście chodzi o Nelsona Pass'a. Gdy jednak okazało się, że coś jest na rzeczy i wzmacniacz mocniej popchnięty w kierunku klasy A gra o wiele lepiej (biorąc pod uwagę aspekty dźwięku możliwe do bardziej obiektywnej oceny) zacząłem drążyć temat. Natknąłem się m. in. na dość ciekawy tekst autorstwa właśnie Pass'a, dostępny tutaj. Uwaga, zawiera wyniki pomiarów i wykresy ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, nowy78 napisał:

Pass'a, dostępny tutaj. Uwaga, zawiera wyniki pomiarów i wykresy ;)

Poczytam w wolnej chwili. Pozostaje pytanie dlaczego twórcy wzmacniacza ustawili tak małe prądy? Raczej konstruując wzmacniacz pracujący w klasie AB i A mieli świadomość korzyści jakie niesie popchnięcie go w zakres bardziej liniowych charakterystyk. Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, MariuszZ napisał:

Pozostaje pytanie dlaczego twórcy wzmacniacza ustawili tak małe prądy? Raczej konstruując wzmacniacz pracujący w klasie AB i A mieli świadomość korzyści jakie niesie popchnięcie go w zakres bardziej liniowych charakterystyk.

Dobre pytanie. Niemniej jednak chyba znalazłem, wydaje mi się, całkiem niezłe wytłumaczenie w kolejnym tekście pana Pass'a, także traktującym o sposobach pozbywania się zniekształceń generowanych przez wzmacniacze. Dostępny jest tutaj. W wielkim skrócie:

   Powszechnie stosowanym sposobem pozbywania się zniekształceń w układach wzmacniaczy jest stosowanie wielu stopni o bardzo dużym sumarycznym wzmocnieniu (w otwartej pętli sprzężenia zwrotnego) i objęcie ich mocnym sprzężeniem zwrotnym eliminującym błędy powstałe podczas wzmacniania sygnału. To generuje jednak nieprzyjemne w odbiorze zniekształcenia TIM. Chcąc je zminimalizować, musimy maksymalnie uprościć układ, zrezygnować z dużych wzmocnień, a co za tym idzie, także zmniejszyć sprzężenie zwrotne, aby móc uzyskać odpowiednie wzmocnienie całego układu. To z kolei prowadzi do zwiększenia zniekształceń harmonicznych i intermodulacyjnych, które jednak są mniej dokuczliwe. Mimo to konstruktorzy urządzeń audio z najwyższej półki starają się ich pozbyć na różne sposoby. Jednym z nich jest choćby przesunięcie punktu pracy elementów aktywnych w takie miejsce charakterystyki, aby wykorzystać jej najbardziej liniową część. To wiąże się właśnie ze zwiększeniem prądu spoczynkowego, często do momentu pracy w pełnej klasie A.

Nelson Pass dla odmiany zastosował w swoich wzmacniaczach bardzo ciekawe rozwiązanie (które opatentował), polegające na wykorzystaniu w stopniu wyjściowym (mocy) układu zwanego kaskodą. Chodzi o to aby tranzystor pracujący jako element "wzmacniający" prąd, a więc zazwyczaj pracujący w układzie OE, rzadziej OC, miał zapewnioną pracę przy jak najbardziej stałym napięciu CE (cały czas mowa o tranzystorach bipolarnych). To minimalizuje zniekształcenia wynikające z nieliniowości elementu, tj. zmiany jego wzmocnienia na skutek zmian napięcia CE - dobrze zilustrowane na charakterystykach w tekście. Aby taka praca była możliwa stosowany jest dodatkowy tranzystor w układzie OB włączony w w obwód kolektora tranzystora pracującego w układzie OE.  Nie wnikając w szczegóły, oprócz znacznego zmniejszenia zniekształceń układ taki ma jeszcze inne zalety, jak choćby gigantyczne pasmo przenoszenia.

Wracając do Ushera. Skoro końcówka R1.5 jest (z dużą dozą prawdopodobieństwa) zbudowana na bazie wzmacniacza Stasis 3 i wykorzystuje topologię opisaną wyżej, teoretycznie nie ma potrzeby stosowania w niej wysokiego prądu spoczynkowego, gdyż minimalizacja zniekształceń odbywa się tam ze względu na odpowiednie rozwiązania układowe.

W tej sytuacji rodzi się inne pytanie. Dlaczego zatem Pass zaleca ustawianie względnie dużych wartości prądów spoczynkowych w swoich wzmacniaczach (jak również w Usher'ze)?

Moje odczucia także jednoznacznie wskazują na stosowanie wyższego prądu spoczynkowego dla zapewnienia lepszego dźwięku uzyskiwanego ze wzmacniacza Usher R1.5. Swoją drogą im bardziej wnikam w jego budowę, tym bardziej mi się podoba :) Że nie wspomnę o dźwięku ;)

Edytowano przez nowy78
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że kończę z zanudzaniem - będzie to ostatni odcinek z cyklu "prąd spoczynkowy w R1.5" :) 

Czując dyskomfort pozostawania w niewiedzy, co by było gdybym jeszcze "troszkę" podkręcił rzeczony parametr w końcówce R1.5, musiałem to oczywiście zrobić. Tym razem doszedłem do około 200mV na rezystorze 0,68Ω, powodując wzrost temperatury radiatorów do ponad 54C. Stały się naprawdę gorące. Po kilku sekundach mocno parzyły w rękę i nie sposób było ich dłużej dotykać. Wiadomo, że znikąd się to nie wzięło - pobór mocy ustalił się na 300VA. Dodam, że w pierwszych kilkunastu minutach po włączeniu, zanim temperatura ogarnęła cały radiator i nie działało jeszcze temperaturowe sprzężenie zwrotne miałem na amperomierzu nawet 1,65 A, co przekłada się na 380 VA.
Zacząłem więc słuchać. W pierwszej chwili nie zauważyłem jakichś spektakularnych zmian. Trochę się zawiodłem, ale i ucieszyłem mniejszymi rachunkami za prąd. Bo skoro nie ma różnicy to nie ma sensu przepłacać i należało wrócić do stanu poprzedniego. Słuchając jednak dłużej i jeszcze kolejnego dnia, dźwięk wydał mi się mimo wszystko trochę zmieniony. Z tym, że raczej na niekorzyść. Stał się jakby wolniejszy, bardziej misiowaty. Stracił na monumentalności, może trochę na rzecz nienadwyrężania słuchacza. Słuchało się nawet przyjemnie, ale jakoś tak nie korespondowało to z recenzjami, no i samym wyglądem wzmacniacza ;) Postanowiłem jeszcze raz go rozkręcić. Tym razem, wiedząc już jak daleko mogę przekręcić Pr-ki, regulowałem w zakresie 100mV - 180mV, powiedzmy w przerwach pomiędzy utworami. Nic nie wyłączałem, szybki doskok z fotela, woltomierz, śrubokręt i dalej do słuchania. I rzeczywiście, dało się zauważyć, że swego rodzaju sweet spotem dla tej końcówki jest 120 - 130mV (temperatura 43 - 45C). Poniżej tej wartości (oczywiście nie piszę o pojedynczych mV ;) ) jest mniej precyzyjny. Słychać więcej chaosu i jazgotu. Wraz ze wzrostem prądu ponad tą wartość staje się natomiast spowolniony i bardziej zaokrąglony (lampowy?).

Reasumując moje wcześniejsze wow było spowodowane zapewne w dużej mierze tym, że w drugiej próbie trafiłem akurat w optymalne miejsce, tj 120mV. Jak się okazało w takim ustawieniu wzmacniacz gra wg mnie najlepiej i takie właśnie pozostawię. Dźwięk jest przyjemny dla ucha, ale jednocześnie precyzyjny, szybki i energiczny. Słychać moc :)

Tak mi się właśnie przypomniało, że w instrukcji ustawiania prądu spoczynkowego we wzmacniaczach Threshold, zaleca się takie jego ustawienie dla końcówki Stasis 3 (prawdopodobnie pierwowzoru Ushera R1.5), aby osiągnąć temperaturę 45C - przypadek? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.




×
×
  • Utwórz nowe...