Skocz do zawartości

Najlepsza pora do słuchania muzyki?


lysy

Recommended Posts

Temat brzmi banalnie, ponieważ wiadomo, że muzyka właściwie towarzyszy nam cały czas. Muzyka grana w tle, u znajomego, na zlotach, koncertach lub np. przez słuchawki, a mnie najbardziej chodzi o te domowe słuchanie.

W jakich porach lubicie słuchać muzyki ( tu pewnie duże znaczenie będzie miało, jaką ilością wolnego czasu dysponujecie tzn. praca, rodzina, inne zainteresowania, czy mieszkacie w bloku lub domku )?

Mnie najlepiej słucha się wieczorem, a gdy zrobi się ciemno za oknem, to już naprawdę super.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora każda jest dobra, wszystko zależy od miejsca, warunków, i otoczenia. Muzyka to obecnie dla mnie najsilniejszy narkotyk, w dodatku legalny;)

Samochód. Jakże często moją salką odsłuchową jest ta mała przestrzeń mknąca nad asfaltem na czterech kołach. Poważniejsze odsłuchy popełniam jednak tylko wtedy gdy podróż w jedną stronę trwa przynamniej pół płyty - a zdarza mi się to kilka razy w tygodniu. Średnio raz na dwa miesiące mam dla siebie cały tydzień mknąc niespiesznie setki kilometrów pustymi autostradami północy i wtedy słuchanie smakuje jeszcze bardziej: leci płyta za płytą - specjalnie się zresztą do tego uprzednio przygotowuję. Tak się do samochodowego słuchania przyzwyczaiłem, że niemal w pełni potrafi zastąpić mi te w skupieniu, w domowym salonie. W samochodzie każda pora jest dobra. Jedynie po zachodzie słońca mam ochotę na inną muzykę... ot co.

Spacer. Poznaję też płyty spacerując. A że mieszkam blisko natury to za śpiewem ptaków mi nie aż tak tęskno i nie żałuję, że ich odgłosy "zagłusza" jakaś płyta. Spacerując odkryłem kilka świetnych płyt, które do dzisiaj mi się kojarzą z miejscami, w których wtedy byłem: Billie Eilish - When We All Fall Asleep, Where Do We Go?, Lee Pardini - Homebodies, czy John Abercrombie - The Third Quartet. Polecam.

Salon - tor głośnikowy. Rzadko mi się zdarza bo salon jest częścią wspólną. Otwarte przestrzenie we współczesnych budowlach dodatkowo krępują melomana po zmroku bo i tak wszystko słychać i trzeba by słuchać bardzo bardzo cicho. A to słaba przyjemność. Tak więc salon i głośniki głównie do codziennego plumkania.

Salon - tor słuchawkowy. Tylko o zmroku. Niesamowita bliskość zdarzeń muzycznych sprzyja ich "oglądaniu" niemal przez lupę. To lubię najbardziej. W ten sposób poznaję najwięcej płyt. I wtedy zapadają ostateczne oceny.

Sypialnia. Jakiś czas temu dostałem w prezencie niepozorne słuchawki Airpods Pro i... się w nich zakochałem. Nie sądziłem, że takie małe coś może tak fajnie grać. I to bez plebejskiego basu czy innych tanich kolorantów (dziwię się, że Apple zdecydowało się na tak niekomercyjny krok). Dlatego gdy usypiam już... lub kilka ostatnich zdań z książki chcę jeszcze "wyrwać" zanim odpadnę, te słuchawki pozwalają  postawić mi codę i zakończyć dzień pełen muzyki.

Każde miejsce i czas jest dobry...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1/ W domku popołudniowa pora  :) -> kawka, jakieś ciastko, książka ( ebook ) i muza = miód.

 

 2/ W aucie na karcie :)  mam swoją muzę która startuje z odpaleniem auta :) .

 3/ W pracy słuchawki dokanałowe i radia internetowe.

 Jednak numerem jeden jest numer jeden :) niestety nie codzień tak jest ;) lepsza połowa zawsze coś wymyśli do roboty :) 

Edytowano przez gienas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adi777 napisał:

Faktycznie, późnym wieczorem lub nocą jest jakby spokojniej, choć z drugiej strony czasami się tak oczy kleją, że człowiek zasypia 😁

Brak światła sprzyja skupieniu. I tworzy klimat. Dodatkowo jesień i zima serwują takich chwil najwięcej. Pewnie dlatego ten czas szczególnie sprzyja odsłuchom. Ale nie tylko im. Innym aktywnościom również, jak np. pisaniu wierszy, komponowaniu muzyki, czytaniu książek, a nawet oglądaniu filmów;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Często próbuję w ciągu dnia ale wtedy dopada mnie jakaś tendencja do poszukiwania lepszych wrażeń odsłuchowych. Czegoś mi ciągle brakuje. Trudno się w ogole skupić.

Za to wieczorem jakby akustyka się zmieniała w salonie - choć zmiany w tym temacie potrzeba że hej 😉 Wszystko smakuje wtedy lepiej i nawet ciszej. To pora vinylowa dla mnie głównie. Czasem CD. W ciągu dnia raczej stream. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak w ogóle - super temat. Napiszę trochę więcej (może okaże się, że ktoś ma podobne zwyczaje? ;) ) Muzyka towarzyszy mi przez większą część dnia (poza "transportem" i sytuacjami zawodowymi, które czasem ją wykluczają). Oczywiście są brzmienia na róże pory i okazje (jestem dość schematyczny).

1. Wstaję, włączam coś na przebudzenie i krzątam się chwilę po domu. Minimalizuję konsumpcję pieczywa, więc nastawiam sobie w kuchni jakąś kaszę itp. Przez te 10 minut przesłucham ze 2-3 rockowe kawałki. Często jest to jakiś heartland rock w stylistyce Springsteen / Petty / Mellencamp / Seger (jest tego trochę). Czasem hard rock, jeśli naprawdę muszę się postawić na nogi. W letnie weekendy bywają folk czy country przemieszane z rockiem.

2. W  weekendy czasem chwilę ćwiczę przed śniadaniem. Do ćwiczeń niemal zawsze hard rock. Ewentualnie jakieś żwawe AOR czy mocny gitarowy bluesrock. Grunt, żeby był stabilny rytm, mocny wokal i oparcie na riffach.

3. Jeśli idę do pracy, to bez ćwiczeń - zaraz po prysznicu śniadanie. O ile wcześniejsza płyta nie była za ostra, to zostaje do konsumpcji. W przeciwnym razie coś łagodniejszego (folk lub blues). Chyba, że (wyjątkowo) na śniadanie mam kanapki, wtedy jem z książką w drugiej ręce. Do książki w tle spokojny instrumentalny jazz, żeby wokale mi nie interferowały z lekturą.

4. Do pracy przy komputerze zwykle instrumentalny jazz lub podobne okolice (latem np. gitara finger style). Nie za leniwie - odpada łagodnie swingujący i bluesujący, bo przy tym nic nie zrobię. Lekkie fusion, jazz afrokubański, ewentualnie postbop, żeby się nakręcać. Ale nie za głośno, żeby nie rozpraszało.

5. Po pracy to już różnie, zależnie kiedy wrócę, w jakiej formie  itd. Jeśli obiad w domu, to podobnie jak przy śniadaniu, ale już zdecydowanie bez książki w drugiej łapie. ;) Latem do obiadu może być np. bossa nova typu Eliane Elias, albo folk / folk rock z żeńskim wokalem. Jesienią i zimą raczej blues. Zwykle bardziej tradycyjny, czasem swingujący, bez domieszki rocka. W stylu Duke'a Robillarda, Ronnie Earle'a, jakiś chicagowski z harmonijką itp.

6. W weekendy, jeśli przed obiadem miałem więcej ruchu, to po obiedzie zdarza się krótka drzemka. Wtedy (zależnie od pory roku, pogody i nastroju) jakiś spokojny wokalny jazz, albo coś lekko psychodelicznego.

7. Jeśli po obiedzie wciąż jest jasno, to spacer - sam lub z rodziną. Bez muzyki na dworze (nie lubię słuchawek i poczucia odcięcia). Wieczorem, jak już jest chwila spokoju, to zwykle muzyka (bardzo różna, często jazz lub gitarowy blues rock) gra przynajmniej do 22:00. Czasem premierowy odsłuch nowej płyty i "prawdziwe" słuchanie.

8. Jak raz do roku zostaję sam, bo dziewczyny mają "babski" wyjazd, to muzyka do około 2:00 w nocy (oczywiście od 22:00 już po cichu). Wtedy zwykle lecą rzeczy, których moja Asia nie lubi, np. jam bandy. I te starsze (Grateful Dead) i młodsze (Widespread Panic, Phish, String Cheese Incident, DMB itp.). Czasem wracam do ulubionych płyt Gov't Mule'a, Allman Brothers Band, Little Feat, Traffic, Colosseum, współczesne rzeczy pokrewne stylistycznie itp. A ostatnio koncertowe Wishbone Ash.

Tak wygląda ogólny schemat, od którego jest sporo wyjątków. :)

 

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...