Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'panele akustyczne'.
Znaleziono 2 wyniki
-
Witam, chciałbym wyciszyć "kabinę nagraniową" tak żebym nie słyszał dźwięków z domu, czyli jakichś rozmów w kuchni itp. W tym celu myślę o panelach akustycznych (tak poza tym jeśli możecie napiszcie, czy to się w ogóle do tego nadaje). Tylko pytanie jest takie, mam nakleić je na ścianę w mojej "kabinie" czy z zewnątrz od strony pokoju? Bo podobno odbijają dźwięk więc na logikę powinienem je nakleić z drugiej strony, co za różnica czy nakleję z tej skoro ja chcę je zastosować jako coś do wyciszenia, mógłbym teoretycznie stary materac przedwojenny nakleić, ale chcę się upewnić jak było by lepiej?
- 2 odpowiedzi
-
- studio
- nagrywanie
-
(i %d więcej)
Tagi:
-
Problem adaptacji akustycznej nie powinien budzić zaciekawienia, bo zastosowanie paneli akustycznych czy rozpraszających, czy pochłaniających jest oczywistością co każdy rozumie. Audiofil wie, że adaptacja ma pomóc w likwidacji szkodliwych efektów jak: fal stojących, echa trzepoczącego czy pogłos nadmierny. Jednak nie wszyscy mieli okazję sprawdzenia jakiej różnicy można się spodziewać sytuując konkretne panele w tych lub innych miejscach, albo podmieniając jeden rodzaj paneli na inny. Proponuję wymieniać, tu w tym wątku, opinie wynikające z własnych doświadczeń podczas prób usprawniania atmosfery akustycznej w swoich pomieszczeniach odsłuchowych. Zacznę od swoich doświadczeń: W trakcie wyposażania pomieszczeń w różnego rodzaju akcesoria akustyczne, w których później mamy się rozkoszować koncertami wybrzmiewającymi z systemów audio, najczęściej dokonuje się odpowiednich pomiarów akustycznych: hałasu w pomieszczeniu, widma hałasu, czasu pogłosu w pomieszczeniach, charakterystyki częstotliwości oraz przejrzystości i czystości dźwięku. Pomiary akustyki pozwalają porównać rzeczywiste wartości właściwości akustycznych z przewidywanymi po zastosowaniu zalecanych środków adaptacyjnych. Nie przeczę, że pomiary spełniają rolę przy adaptowaniu akustycznym pomieszczeń, ale jako audiofil uwierzę w ich zbawcze działanie w konkretnych warunkach jedynie wówczas gdy staną się pomiary zbieżne z moimi oczekiwaniami, które jedynie „na ucho” mogę rozpoznać. Uznałem, że czas najwyższy by sprawdzić ofertę (dokładniej- jej część) firm oferujących absorbery, dyfuzory, pułapki basowe i inne akcesoria, określając efekty jakich można się spodziewać na przykładzie wysłuchania ich w ramach mojego systemu audio lub moich przyjaciół, którzy dysponują pomieszczeniami większymi i o innych proporcjach niż ja. Temat sprowadza się do audiofilskiego zapytania co one- akcesoria akustyczne, rzeczywiście dają w konkretnych warunkach mieszkaniowych? Skorzystałem z uprzejmości panów reprezentujących firmę Bluetone Acoustics by „przysłuchać się” co wniesie do systemu audio pewien niedrogi panel (a dokładniej dwa) o nazwie WaveFuser Wood (*) jeśli zechcę go kupić. Firma na swojej stronie internetowej (https://bluetone.pl) tak opisuje swój produkt: „Panel akustyczny łączący funkcje pochłania i rozpraszania dźwięku. Wykonany z drewna brzozowego front zapewnia równomierne rozpraszanie średnich częstotliwości. Reszta energii fal akustycznych absorbowana jest przez piankę dźwiękochłonną o wysokim współczynniku tłumienia„. W innym miejscu autor firmowej strony konkluduje: „Poprawnie wykonana adaptacja akustyczna pomieszczenia powoduje redukcję pogłosu oraz zapewnia kontrolę nad niekorzystnymi odbiciami fal. W trosce o jak najwierniejsze odwzorowanie dźwięku, firma Bluetone opracowała serię paneli i dyfuzorów akustycznych do domów, sal koncertowych, klubów muzycznych oraz obiektów użyteczności publicznej”. Bardzo zaciekawiony efektów jakie może wniosą (lub nie wniosą) dwa takie elementy, zacząłem wybierać miejsce ich „pracy”. Mam adaptację zrobioną taką którą trudno mi zdjąć dla potrzeb testu, ale niewielkie gabaryty WaveFuser Wood (60/60/5,5cm) dawały nadzieję na znalezienie odpowiedniego miejsca. Pomyślałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie ich w miejscu pierwszego odbicia fal akustycznych, czyli na… Na podłodze. Nikt tego typu paneli tak nie umieszcza? Nikt? Nikt poza mną. Nie było też obojętne to jak są panele ułożone w miejscu wybranym przeze mnie, bo przecież perforacja może być ułożona równolegle do bazy między głośnikami, prostopadle, a nawet skośnie (ten układ nie brałem pod uwagę). Czułem, że ułożenie wzdłużne (prostopadłe do bazy) może nie być tym najlepszym, więc sprawdziłem w pierwszym rzędzie. Rzeczywiście nie sprawdziło się, bo dźwięk nie stał się najprzyjemniejszym: dźwięk barwowo się nie zmienił, ale wyższy zakres częstotliwości się wzmógł, co uznałem za efekt niepożądany. Pisząc „wzmógł” przesadzam, bo różnica pomiędzy dźwiękiem „z panelami” i „bez paneli” nie była wielka, ale jednak czułem pewien dyskomfort braku równowagi tonalnej, a nawet pewnego wyostrzenia (zaznaczam- na granicy percepcji). Rozczarowanie było wystarczające by myśleć początkowo, że złe miejsce wybrałem dla paneli… Co prawda pomyślałem o szukaniu innego miejsca, ale- ja leniwiec- wolałem najpierw przekręcić testowane akcesoria akustyczne o 90 dla paneli nic nie musiało się rozgrzewać (na co można było ewentualnie zwalić pogorszenie obrazu dźwiękowego) to po prostu przekręciłem o 900 kątowych. Teraz perforacje były równolegle rozmieszczone w stosunku do linii bazy (jak na fotografiach). Efekt mnie zaskoczył, bo: „wybudowała” (to słowo wydaje się bardzo adekwatne) się zupełnie inna scena muzyczna, a poza tym, żeby słuchacz (czyli ja) był jeszcze bardziej zadowolony, to zakres wysokich częstotliwości został okiełznany: stonowany, złagodzony, zaokrąglony, wygładzony… Można tu wstawić wszystkie inne określenia jakich lubią używać recenzenci sprzętu audio dla opisania najwyższych składowych zakresu częstotliwości, gdy są po prostu prawidłowe. Konkretniej napiszę: Zachęcony tym co usłyszałem, sięgnąłem po referencyjną płytę z preparowanym fortepianem, na którym grane są sonaty Johna Cage’a (przeczytaj w „Wydawnictwa płytowe aspirujące do najlepszych (część piąta)”), co robię ostatnimi czasy codziennie nie dla testów, lecz dla satysfakcji natury artystycznej. Tę płytę znam doskonale, każdy jej ton, każde uderzenie w klawisze, każdą strunę tłumioną gumą albo modyfikowaną śrubą. Fortepian się rozrósł w ten sposób, że zaczął wybrzmiewać w rejestrach powyżej średnicy, przed głośnikami. Wcześniej ten sam instrument pojawiał się głęboko i szeroko, lecz nie „wychodził” przed głośniki. To wybrzmiewanie przed linią bazy nie atakowało, miałem raczej wrażenie, że głośniki otoczyła aura dźwiękowa, albo może bardziej przesunęły się wgłąb sceny muzycznej, która wyrosła mocniej. Te dźwięki (które pojawiły się jako wypełnienie przestrzeni w pokoju) mnie zachwyciły! Jedna płyta nie może być wystarczająco przekonującą by zawyrokować- panele działają doskonale. Preferuję nagrania fortepianowe, gdy testuję cokolwiek co elementem systemu audio nazwać można. Taką opisałem, a ona wywołała odczucia, które można nazwać entuzjazmem, więc tym chętniej wysunąłem z półki jedną z tych płyt, w których znam każdą nutę, jedną z moich ulubionych- „King of the Tenors” Bena Webstera (przeczytaj o niej tu: „Rekomendowane wydawnictwa płytowe (jazz, rozdział drugi)„). Potwierdziło się to co zauważyłem słuchając fortepianu preparowanego- głębia była inaczej zbudowana niż przed testem. Co prawda żaden z instrumentów- tenor, fortepian, perkusja lub kontrabas, nie „wychodził” przed głośniki to gdy przedtem Ben Webster sytuował się bliżej ściany tylnej tak teraz przesunął się o prawie metr w kierunku słuchacza, co dawało możliwość (tak to odbieram) dużo lepszej trójwymiarowości obrazu muzycznego, inaczej opisując zjawisko- tworzenia bryły. Tak rzeczywiście było- Ben Webster był „wysokim” muzykiem, dmuchającym w duży instrument, ale z nie rozmywającym się dźwiękiem, tylko w bardzo konkretnym miejscu sali studia nagraniowego… No i właśnie, tu jeszcze coś się wyraźniejsze stało: informacja o akustyce pomieszczenia gdzie realizowano nagranie. Pojawił się bowiem krótki pogłos, którego wcześniej nie zauważałem… Może i był, ale na pewno nie tak łatwo rozpoznawalny. Podobnie stało się z akompaniującym pianistą- Oscarem Petersonem gdy rozpoczynał krótkim solem utwory na płycie. Jego fortepian również zajmował więcej miejsca wgłąb sceny. Trzecia płyta, o wiele trudniejsza do odtworzenia niż dwie opisane wyżej- “Symphony No. 1” i “Concerto for Cello” Szostakowicza z Piatigorskim grającym na wiolonczeli, to realizacja z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego stulecia (przeczytaj o niej tu: „Rekomendowane wydawnictwa płytowe szeroko rozumianej klasyki (rozdział dziewiąty)„). Nie inaczej na tej płycie „widziałem” solistę, niż w przypadku nagrań Webstera- siedział pomiędzy linią bazową głośników, a tylną ścianą, dokładnie na środku sceny. Dlaczego napisałem „siedział”? Bo wyobraźnia tak podpowiadała, taki wyrazisty obraz tworzyła. Muzycy orkiestry ułożeni zostali w łuk pokaźnych rozmiarów sięgający poza głośniki i głębiej do środka, obejmując solistę. Fantastyczne było to, że instrumenty miały swój wolumen tym większy im bliższe były słuchaczowi (stąd wrażenie formy łukowej). Tuż przed kadencją solisty, w drugiej części koncertu wiolonczelowego, pojawia się temat grany przez celestę. Przed ułożeniem paneli nie było tak wyrazistej różnicy barwowej w różnych rejestrach tego instrumentu, teraz aż „prosiła” celesta: „Słuchaj mnie odtąd uważniej!”… W kadencji wiolonczela przykuwała uwagę mocniej. Po co mam więcej pisać? Dopowiem tylko to, że jak ułożyłem panele przed głośnikami tak ich już nie przestawiłem. Zostawiłem je w systemie. Z opisu można by przypuszczać, że zastosowane elementy są niewiarygodnie drogie, skoro tyle „potrafią”. Nic bardziej mylnego- są tanie (i bardzo ładne)! Ale przecież to znaczenia nie ma czy tanie czy drogie, bo coś albo sprzyja naszemu odbiorowi muzyki w pomieszczeniu, albo przeszkadza, niezależnie od ceny. Innej możliwości po prostu nie ma. Dodam, że efekty opisane przeze mnie to nie wynik tylko paneli… To byłoby zbyt proste (i piękne). Na efekt składa się każdy przedmiot włączony w system audio- od gniazda AC w ścianie po ustroje akustyczne (którymi mogą być też i inne niż opisane w artykule, ale o tym innym razem…). Dziś jestem zauroczony, zachwycony… Niestety rzeczywistość audiofilska się zmienia wraz z pojawieniem się nowego gadżetu, który wzmaga zainteresowanie na nowo płytami, choć przecież znamy je doskonale, do momentu aż przyzwyczajenie każe przyjmować, to co wydawało się przed chwilą doskonałością niemal, za coś zupełnie normalnego (na tym polega to nasze audiofilskie kroczenie ku jeszcze piękniejszemu). P.S. Pełny tekst, z większą ilością fotografii, ukazał się w ramach bloga: http://wpszoniak.pl/portfolio/testy-paneli-akustycznych/ i jest zapowiedzią następnych testów podobnych.