Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'arcam a5'.
Znaleziono 1 wynik
-
Arcam A5 test domowy, amatorski i nie audiofilski. Na wstępie zaznaczam, że nie jest to żadna recenzja aspirująca do bycia profesjonalną, w dziedzinie,. Na pewno, też nie jest, to tekst audiofilski. Po prostu subiektywne odczucia z słuchania. Wygląd. Pierwsze wrażenie, po wyjęciu z kartonu. Zrobiłem wielkie łaaaał!!! Na zdjęciach nie wygląda tak fajnie, jak na żywo. Czysta, minimalistyczna elegancja. Po, za tym wygląda na solidną konstrukcję . Obudowa nie, jest byle blaszką. Wydaje się być gruba, sztywna. Oba pokrętła w panelu przednim z metalu, sam panel wykonany jest z tworzywa, ale bynajmniej, nie jest to chiński plasticzek, a solidny materiał syntetyczny. Na froncie urządzenia mamy tylko dwie gałki. Lewa służy do wyboru źródła, prawa do regulacji głośności i przełączenia w tryby wyciszenia, oraz czuwania. Oraz dyskretne gniazdo słuchawkowe w lewym dolnym rogu, a w prawym górnym rogu znajduje biała dioda, sygnalizująca, że wzmacniacz jest włączony. Urządzenie włącza się kołyskowym przełącznikiem, znajdującym się na tylnym panelu. Rezygnacja z włącznika zasilania na przednim panelu, jest strzałem w 10. Dodatkowy przycisk nie zaburza minimalistycznego wzornictwa. Po włączeniu zasilania aktywuje się wyświetlacz, którego praktycznie nie widać, gdy urządzenie jest wyłączone, lub pozostawione w trybie czuwania. Informacje na wyświetlaczu są podane sporymi, ale miękkimi czcionkami. Czcionki są lekko przydymione, ale wyraźne. Ten zabieg dodaje elegancji. Już po samym wyglądzie domyślałem się, jak ten wzmacniacz zabrzmi... Wygrzewanie: Teoria głosi, że wzmacniacz należy wygrzewać 100 godzin, no, to dostał te 100 godzin ciągłej pracy 24/h w tym większość czasu na minimalnych ledwie słyszalnych poziomach. Trudno, by tak ok 4 doby głośno grała muzyka w domu. Jednak momentami dałem mu pooddychać Nigdy wcześniej, przy zakupie żadnych urządzeń audio nie bawiłem się w tego typu zabiegi, jednak sprzedawca wyraźnie zalecił wygrzanie, tak więc, skoro to moje pierwsze tego typu doświadczenie, to napiszę kilka słów. W pierwszej chwili, dźwięk, jaki wydobył się z głośników bardzo mi przypomniał brzmienie starego Pioneera A-204R, może nieco mniej dolnej średnicy. Od razu dał się wysłyszeć charakter basów, dość zwarty, sprężysty dźwięk. Środek i góra na początku, ot po prostu były. Po około 48 godzinach znów na chwilę przysiadłem do słuchania. Dźwięk rzeczywiście się zmienił Stał się jakby, to powiedzieć..., dojrzalszy, bogatszy. Bas nabrał większej sprężystości szybkości. Środek stał się melodyjny, a wokale barwne. Góra zaczęła nabierać barwy, takiej ciepłej oraz konturu Wybrzmiewanie wydawało się momentami, jakby nieco skracane. Brakowało mi jednak przestrzeni. Scena była jakby ciasna, a muzycy jakby w tym samym miejscu. Jedynie bardzo wyraźne efekty przestrzenne, np. w muzyce elektronicznej rozchodziły się pokoju. Wszystkie źródła wydawały się być w tej samej odległości ode mnie. Przez kolejne dwa dni, muzyka sobie grała, jako tło. Celowo nie przysłuchiwałem się... I, tak, po około 80 godzinach, od włączenia muzyki, odtworzyłem te same utwory, co w poprzednich sesjach. Znów zmiany, ale jakby w nieco innym kierunku. Zasadnicze cechy barwy dźwięku już się wiele nie zmieniły. W dolnym paśmie, nie zauważyłem wielkich zmian, w dynamice, w porównaniu z słuchaniem sprzed 2 dni. Największe zmiany w tym zakresie, to jakby rozbudowa barwności niskich tonów. Środek zmienił się chyba najbardziej... To znaczy, wszystko w tym zakresie nabrało większej wyrazistości i delikatnie ten zakres wyszedł do przodu, z wcześniejszego lekkiego wycofania, a sam dźwięk nabrał kolorytu, miękkości nieco ciepła. Wysokie tony stały się bardziej płynne, ale nie tracące na selektywności. Po prostu zniknęło, to poczucie, jakby za szybkiego wybrzmiewania. Ogólnie scena się ładnie uporządkowała, muzyce rozeszli się w przestrzeni między kolumnami, nawet powstało uczucie pewnej, może nie jakiejś wielkiej, ale jednak, głębi, jakby byli nie koniecznie w tej samej odległości od słuchacza. Ogólne i subiektywne wrażenia z słuchania, już po pełnym wygrzaniu oraz porównanie z Musical Fidelity m2si, by mieć jakieś odniesienie, w niektórych aspektach. Wzmacniacz Arcam A5. Źródło Denon DCD 900NE. Kolumny Monitor Audio Bronze 6. Kable na odcinku CD – Wzmacniacz: QED QE6 100, naprzemiennie z Van Den Hul The Name. Kable głośnikowe: Zwykła skrętka z miedzi 4N przekroju 2,5mm, polski. Pomieszczenie ok 14m2, podłoga drewno, na podłodze dywan, ok 1/3 powierzchni pokoju, ściany beton, pokryty farbą, sufit, tapeta, gruby baranek. Umeblowanie, nie zagracone, niskie meble lite drewno. Tak, więc żaden pokój odsłuchowy, tylko, taki normalny, w jakim się żyje i słucha muzyki Wzmacniacz gra żywo energicznie, ale nie narzuca zbytnio jakiegoś swojego stylu. Brzmienie na pewno nie jest, bardzo bliskie temu, co audiofile nazywają brzmieniem referencyjnym, ale też nie jest, jakieś specjalnie stygmatyzowane, jakąś cechą, tak sądzę . Słuchałem różnych gatunków muzyki, od metalu, rocka, przez zadymiony jazz, pop, delikatny trance, muzykę klasyczną, aż po klasyczną muzykę elektroniczną. Moim zdaniem Arcam A5 jest dość wszechstronny, pod względem gatunków muzyki, co nie znaczy, że jakiś miałki, czy obojętny... Broń, Boże! Moim zdaniem, jet to tzw bezpieczny wzmacniacz. Nie natniesz się raczej, jak przytrafiło mi się w przypadku Musical Fidelity m2si Bas, jest odrobinę mięsisty, ale nie mulasty i wystarczająco sprężysty i dość szybki oraz barwny. Wzmacniacz nie ma problemu z selektywnym graniem wartkich partii perkusyjnych, np. bębny, szybka stopa wybrzmiewają przejrzyście. Wzmacniacz nadąża. Z tym elementem zauważyłem problem u MF m2si, zwłaszcza w muzyce rockowej, o metalu nie wspomnę. Średnica jest zrównoważona, może minimalnie wysunięta, nie tak daleko, jak w przypadku m2si, ale jest chyba bardziej selektywna, przez, to może nieco traci się muzykalności, jaką oferuje, w tym zakresie MF m2si. Nie słyszę, jakiegoś charakterystycznego przebarwienia tonów średnich. Tony wysokie są bardzo przyjemne dla ucha, nic nie kłuje, nie drażni, są miękkie, plastyczne, barwne i za razem selektywne. Scena jest dość szeroka wychodzi na lewo i prawo za kolumny, ale chyba nie tak szeroko, jak w przypadku MF m2si, ale wystarczająco, by pomieścić nawet orkiestrę symfoniczną, o bandzie Jazzowym, nie wspominając Jest, też odczuwalna głębia sceny, tył / przód, ale też nie taka obszerna, jak w przypadku mocno wysuniętej sceny wspomnianego m2si. Wzmacniacz jest dość muzykalny, melodyjny, choć nie tak, jak m2si, ale za to bardziej szczegółowy, zwarty. Podejrzewam, że te dwie cechy muzykalność i szczegółowość mają tendencje, do wzajemnego wykluczania. Ogólna barwa, lekko ciepła, granie zrównoważone pomiędzy detalicznym a miękkim. Zmieniałem też kable, podane wyżej. Tor analogowy. Korzystniej wypada, w moim odczuciu Van Den Hul The Name. Bas, jakby pozostaje bez większych zmian w porównaniu z QED QE6 100. Największe zmiany w brzmieniu uslyszałem w pozostałym zakresie, od średnicy, po samą górę. Dźwięk stał się nieco jaśniejszy, przejrzystszy, ale bez jakiś podbarwień. Scena może nieco obszerniejsza. Na górze przybyło detalu, poprawiającego ogólną percepcję odbiorze utworów. Zmiany są oczywiście delikatne, ale jednak większe niż złudny niuans. Połączyłem, też wzmacniacz z CD-kiem, przez tor cyfrowy, gdyż taką możliwość, według producenta, oferuje kabel Van Den Hul The Name. W sumie, największa słyszalna różnica, polegała na podbarwieniu średnicy, typową "denonowską" charakterystyką brzmienia, znaną z ich średniej klasy. Zrezygnowałem z tego połączenia, bo za bardzo zmieniało mi brzmienie Arcama. Po za tym detal w środku i górze podobny, jak w połączeniu analogowym. Jedynie a może aż....ale dźwięk wydawał się jeszcze bardziej oczyszczony, klarowny niż w połączeniu analogowym. I tu właściwie, możesz przestać czytać dalej, bo reszta, to bardzo subiektywne wrażenia z słuchania różnych gatunków muzyki, czasem na przykładach konkretnych utworów. Być może, wiele nie wniesie, więc możesz olać, Tak, jakoś fajnie mi się pisało, to pisałem.... ********************************************************************************* Wrażenia z słuchania rożnych gatunków muzyki. Klasyczna muzyka elektroniczna. Jest, to gatunek, któremu sporo poświęcam uwagi. Dzięki dość szerokiej scenie, umiejętności dobrego rozmieszczania źródeł pozornych ogólnym walorom brzmienia, elektronika grana z tego wzmacniacza prezentuje się wspaniale. Szerokie, rozległe plany w utworach Vangelisa, czy Przemysława Rudzia, przyprawiają o gęsią skórkę. Do tego dodajmy selektywność wzmacniacza, i jego otwartość na barwy, które w tym gatunku są jednym z fundamentów utworu, a może nawet ideą gatunku. Po odtworzeniu muzyki z tym wzmacniaczem, zacząłem odkrywać nowe warstwy w utworach, które dotychczas się zlewały, lub były po prostu tłumione, przez inne. Muzyka klasyczna. "Carmina Burana" Carla Orffa, w aranżacji Riccarda Muti. Jest to utwór bardzo trudny dla sprzętu audio, ze względu na rozpiętość dynamiki od piano, po mezzoforte, i bogactwo instrumentarium, plus chór, który gra rolę główną. Idealnie, nie było...zwłaszcza we fragmentach mezzoforte chóru. Troszkę się chór zlewał, brakowało mi selektywności, chór brzmiał, jakby był nieco stłamszony, jakby kiepska dykcja, mimo że głośny. Ale to pewnie kwestia nagrania, (bo w innych utworach, takich, jak Oratorium Mesjasz Haendla, wszystko z chórem było ok.). Pomijając ten chór w omawianym utworze, Arcam A5 radził sobie z dynamiką utworu, i tu zapewne pomógł relatywnie spory odstęp sygnału od szumu, na poziomie, (analog: 106dB digital 109dB). Kotły, na przykład. jest ten dynamiczny atak, potem dość dobrze wybrzmiewały, długo, ale nie na tyle długo, by zalewać cały plan. Sekcja smyczków, podobnie, jak w przypadku gitar w innych gatunkach, była równie przejrzysta. "Rapsodia Węgierska" Franciszka Liszta Kompozycja zabrzmiała zjawiskowo. Arcam świetnie sobie radził z szybkimi fragmentami utworu, dokładnie prezentują każdą z nut, były one wyraźnie oddzielone, ale nie oderwane od siebie. Mimo selektywności, utwór brzmiał płynnie i spójnie. Pop i piosenka. Chyba najłatwiejszy w poprawnym odtwarzaniu gatunek muzyczny. Arcam A5 oferuje, dynamiczne granie tym gatunkiem. Wzmacniacz doskonale rozrusza towarzystwo na domówce albo, po prostu poprawi nastrój w pochmurny dzień... Bo po prostu jest barwny, wartki, ale i melodyjny. Podobnie w przypadku takich gatunków, jak trance itp. Otrzymamy sporą przestrzeń dźwięku, barwność, o ile sam utwór taki będzie, bo w trance, bywa różnie... Na utworach Edyty Geppert. Tak, bo jest to moja ulubiona piosenkarka I na przykładzie Dire Straits, ( pewnie powinienem podpiąć DS pod rock ). Słuchałem, głównie pod kątem, barwy głosu i selektywności oraz tendencji wzmacniacza , do przesterowania sybilantów. Jestem zadowolony, i to bardzo. Głos wokalistów brzmi czysto, przyjemnie, w przypadku żeńskiego, nie za ostro, ale i nie jest też zbytnio ocieplony. Dzięki selektywnemu odtwarzaniu wyraźnie słychać dobrą szkołę śpiewu i dykcji u pani Edyty. Oczywiście nie ma mowy, o żadnych przesterach na wspomnianych sybilantach, zarówno w głosie męskim, i żeńskim. Po prostu te wrażliwe spółgłoski są słyszane wyraźnie ale nie sssyczą. Ogólnie dobrze się słucha tych nagrań, instrumenty wyraźnie oddzielone od siebie, słychać, gdzie są poszczególni muzycy na scenie. Praktycznie całe instrumentarium, od sekcji perkusyjnej, w tym bas, przez fortepian, - średnica, po gitary brzmi dobrze, nic się nie rozlewa, nie wyrywa zbytnio do przodu. Wokal jest lekko wysunięty, ale nie nachalny, Dobrze się go odbiera, jakby wokaliści wyszli o krok przed muzyków, tak, jak powinno być. Jazz. Jazz, a zwłaszcza ten zadymiony, to chyba jeden z gatunków, dla tego wzmacniacza. Aż, przyjemnie się zrelaksować słuchając muśnięć instrumentów perkusyjnych, dobrze otulonych nisko schodzącymi nutami kontrabasu. Instrumenty dęte, brzmią barwnie jak trzeba zachrypłe, ale nie są nieprzyjemnie zimne, czy za ostre. Po prostu jak, trzeba to wyraźne, ale nie męczą ucha. Jeśli, nagranie jest dobrze zrealizowane, doskonale słychać, gdzie w przestrzeni, gra który instrument. Po zamknięciu oczu można zobaczyć jak rozmieszczony na scenie jest band. Rock. Rocka, zwłaszcza w odmianach progresywnych słucha się bardzo przyjemnie, brzmienie jest malownicze, dobrze da się określić położenie muzyków na scenie, sekcja rytmiczna też całkiem dobrze odtwarzana, jak jest uderzenie, to jest!, jak delikatne cykanie talerzy perkusji, to delikatne dźwięczne, selektywne, ale nie klujące w uszach, przy tym. Gitary wręcz potrafią zaśpiewać. Wokaliści, zarówno, jak głosy męskie, i żeńskie przyjemne w odbiorze, melodyjne, selektywne, ale brak sybilantów, co ważne. Metal. Ten jest odgrywany pewnie, nieco za miękko, za ciepło, ale to nie mój ulubiony gatunek, więc trudno mi się wypowiadać, jak powinien zabrzmieć najlepiej. W każdym razie, wydaje mi się, że A5tka nadąża za szybkimi partiami perkusyjnymi, a jeśli ta perkusja jest dobrze nagrana, to słychać położenie bębnów, talerzy w zestawie. Polecam starsze realizacje Metallici. Choć, może są lepsze?! …realizacje... Gitary prowadzące dobrze selektywnie słyszalne, podobnie, jak w rocku. Nic się nie zlewa. Może wszystko mogłoby być ostrzejsze i twardsze, bo ta taki gatunek...., Wokal, no cóż.., nie mój klimat, trudno mi ocenić Ostatecznie, po słuchaniu, Yamahy A-S701, Rotela A12, Cyrusa 6 DAC, MF m2si, Arcama A5. Wybrałem Arcama A5. MF m2si minimalnie przegrał.... ufffff 😛