Skocz do zawartości

Recommended Posts

Napisano

   Opiszę Wam fragment odcinka z jednego z moich ulubionych seriali. Nieciekawy, delikatnie pisząc, mężczyzna spotyka kobietę o doskonalej urodzie. O dziwo, zaczyna miedzy nimi iskrzyć, on ją rozumie, ona jest tym zachwycona. W końcu trafiają do łózka. Tam kobieta wyciąga się jak kłoda, zamyka oczy, ręce sztywno wzdłuż ciała i mówi „Zrób to!”. Wszystkie emocje i żądze natychmiast opuszczają mężczyznę, do niczego nie dochodzi. Ta kobieta to właśnie Yamaha A-S2200.

   Zaczynając od tego co we wzmacniaczu powinno być najważniejsze czyli od dźwięku: Yamaha A-S2200 to najgorzej grający drogi wzmacniacz jaki kiedykolwiek słyszałem. Gdybym prowadził jakiś internetowy portal audio utrzymywany z reklam, to pewnie schowałbym to za zwrotami „neutralny”, „nie dodający nic od siebie”, „naturalny”, „bez zbędnych upiększeń” a szalejąc z odwagą nazwałbym Yamahę wzmacniaczem „grającym poprawnie”. To wszystko było prawdą traktowane oddzielnie, ale w ramach oferowanego przez A-S2200 brzmienia, jedną wielką bzdurą. Ten wzmacniacz musi mieć gdzieś wbudowany filtr emocji i muzykalności. To co z siebie wypluwa jest tak sterylne, pozbawione polotu, cienia uczuć, nudne i niewciągające jak perkusja z elektronicznych organów za 150 zł. Yamaha pokazuje muzykę taką jaką jest ?! Znaczy się, że Solomon Burke śpiewa swoje „Only a dream” bez emocji? Tak samo wykonują utwory Aretha Franklin, Elvis Presley, Buddy Guy i Ewa Bem? Także Diana Krall i Buena Vista Social Club wznoszą się na szczyty bezosobowości. A słuchał ktoś „Tears in Heaven” wykonane przez Erica Claptona na żywo z płyty MTV Unplugged ? Skała nie człowiek – „emocje” jak u robota i to podczas wykonywania utworu o śmierci własnego dziecka. Ten Clapton to musi być twardziel… Dokładnie tak brzmi cała muzyka odtwarzana przez A-S2200. Niezależnie od repertuaru, geniuszu artysty i miejsca wykonania – zawsze jest to bezpłciowe, wykastrowane i bezdennie nudne. Życia w tym tyle co w świeżo rozpakowanej gazie opatrunkowej.

   Po drugiej stronie stoi jakość wykonania i estetyka Yamahy. Dźwiękiem nie jest w stanie poruszyć nawet romantyka w depresji, ale wyglądem zachwyca i budzi pożądanie. Długo można szukać wzmacniacza równie pięknego i go nie znaleźć. Przy A-S2200 Esoteric F-05 wygląda jak skrzyżowanie starego radia z kuchenką kempingową, Shanling A3.2 jak aluminiowa wersja drukarki Brother a Accuphase E-5000 jak pokryta patyną tandeta. O ile jednak wygląd rzecz gustu, to jakość wykonania Yamahy, Esoterica i Shanlinga zachwyca, zaś w Accuphase coraz wyraźniej odstaje. Nierówno dogięte elementy we wzmacniaczu za ponad 60 tys zł są bowiem niewybaczalne. Osoba projektująca Yamahę zadbała o niezwykłą, vintageową estetykę połączoną z prostotą i elegancją. Nawet wiedząc jak fatalnie brzmi ten wzmacniacz, wiele osób będzie walczyło ze sobą by go nie kupić tylko ze względu na sam jego wygląd i jakość wykonania.

   Technicznie Yamaha także jest znakomita. Budowa wewnętrzna sprawia, że najlepiej by się sprzedawała chyba wersja z przezroczystą obudową. Tył to popis ergonomii i także piękna. Co więcej, Yamahę wyposażono w gniazda zbalansowane, takie prawdziwe a nie jak w większości sprzętu, przylutowane dla oszukania nabywcy i w żaden sposób nie mające uzasadnienia w budowie samego wzmacniacza.

   Żeby nie było, że nie dawałem A-S2200 szansy – łączyłem ją z kilkoma parami kolumn, wypróbowałem kilka kabli i źródeł. Efekt zawsze był ten sam – bezgraniczna nuda.

   Do fatalnego dźwięku dochodzi problem ceny. Obecnie to 17 tys zł. Da się znaleźć wzmacniacze wielokrotnie tańsze i grające dużo, dużo lepiej. Systematyczne podnoszenie ceny przez producenta wywindowało Yamahę w rejony dźwiękowe, w których nie ma ona czego szukać – jest jak modelka na ringu KSW.

   Czy zatem nikt jej nie kupi? Sądzę, że wzmacniacz znajdzie grono nabywców. Przede wszystkim to osoby uwiedzione wyglądem i nie wiedzące jak słaby muzycznie produkt kupują. Poza tym miłośnicy vintage – i starocie i Yamaha grają słabo, ale wyglądają obłędnie. W dodatku, w przeciwieństwie do kilkudziesięcioletnich gratów, Yamahę da się jeszcze kilkadziesiąt lat włączyć bez ryzyka pojawienia się chmury dymu. Są też właściciele nowoczesnych salonów: beton architektoniczny na ścianach, płytki na podłodze, ołtarz z telewizorem pod sufitem a niżej przepiękna Yamaha A-S2200 i para designerskich kolumn. Yamaha sprawdzi się doskonale wszędzie tam, gdzie dźwięk nie ma znaczenia.

   Może ktoś dźwiękiem Yamahy się zachwyci? Może takie granie trafi w czyjeś gusta? Absolutnie nikomu nie odbieram prawa do jego wrażeń, ale jednak miłośnik dobrego brzmienia przed kupnem Yamahy powinien jej koniecznie u siebie posłuchać i skonfrontować z czymś innym, nawet dużo, dużo tańszym. Ot tak, dla spokoju ducha, żeby później nie było, że coś nie zagrało.

 

   (Wybaczcie brak zdjęć, ale to efekt próby ognia jaki moja 2,5-letnia córka poddała jakiś czas temu telefon).

 

 

Yamaha_AS2200_silver_side_web-copy-e1624534790953.jpg

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...