-
Ostatnie posty
-
W katalogu jest: mineral cone with cast alloy chassis. W necie można znaleźć wspominki nt. mika: mineralpolipropylen wzmocniony minerałami, najczęściej mica – mika
-
Pakowanie zabezpieczające chyba jest jeszcze klasyczne w Prodigy ( już nie pamiętam) ale zaciski głośnikowe bardzo łatwo same się odkręcały i już wyciągając głośniki z kartonu słychać było jak coś się turla w środku. A jaki materiał dali w Prophecy? Polipropylen ?
-
To jest tak debilny pomysł z tym eko pakowaniem, że ciężko to komentować nawet, poza wszystkim ciekawe czy ktoś przeliczał jak cięższe opakowanie przekłada się na logistykę i "ślad węglowy" jak już chcą być tacy hop do przodu. Btw: papierowy woofer, kolejna rzecz, która odróżnia Prodigy od Prophecy.
-
Przepraszam, te pierogi cholera z nimi! Zrobione, posluchane! @Marlin miał rację, nie wytrzymałem i podsłuchiwalem po drodze... Kilka słów po pierwszych odsłuchach. Zastanawiałem sie nawet jak to opisać żeby było zrozumiałe - czego jak wiadomo warunkiem koniecznym jest posługiwanie się przez nadawcę i odbiorcę tym samym językiem. Ponieważ ja nie za bardzo definiuję pojęcia takie jak np: gładka średnica, zaokrąglona góra czy słodkie tony tudzież chropowatość.... itd itd, posłużę się przeto językiem muzyki - a więc czego nie umiem wyrazić, przedstawię przykładami. Kto chce to sobie porówna, a kto akurat zna przykłady, szybko pojmie o co mi chodziło. Będzie pewnie trochę chaotycznie. Proszę wybaczyć. Na szybko posłuchałem paru rzeczy, które miałem na świeżo przesłuchane, nie mam jakiejś testowej plyty czy playlisty. Na pierwszy ogień poszedł Hancock plyta Secrets. Dwa leciutkie wstrząsy. Po pierwsze bas - ani bardzo niski, ani przytłaczający ilością, masą ale wychodzący ewidentnie na pierwszą linię, narzucajacy sposob sledzenia utworów, właśnie przez skupienie na linii sekcji rytmicznej. Po drugie, bardzo duża fizyczność, obecność instrumentów wyrażająca się wybrzmiewaniem dużej liczby alikwotów, co daje poczucie całkowitego wypełnienia pomieszczenia. Pierwsza myśl, za dużo basu, druga - ściszyć 😁, bo nie trzeba głośno żeby słyszeć . Wiedzialem, że to pierwsze wrażenie, może mylące, bo w głowie mamy utrwalony jakiś schemat, a zmiana wydaje się znacząca w porównaniu do Sonusów. Dalej jazz, poszło kilka utworów z płyt sacd wytwórni TBM, jakie ostatnio przyjechały i w starszych nagraniach rzucał sie slabo zaznaczony bas. No i tu ten bas, który się narzucił u Hancocka trochę nazbyt, nagle pokazał się takim, jakim może go zagrano w studiu (?). Moje lekkie rozczarowanie niektórymi z tych nagrań odeszło w niepamięć - Rubikony wydobyły z nich wszystko, co tam, było! Zachęcony puściłem wg mnie trudną płytę w sensie odtworzeniowym, bo o bardzo złożonej harmonii i instrumentarium - Mahavishnu, Birds of Fire. Lubię ją na słuchawkach bo nie giną szczegóły. Około minuty od rozpoczęcia plyty wchodzą szeroką ławą instrumenty, które prowadzi bardzo głęboka, a zarazem wyrazista, nie dudniąca stopa. Ja jej tam nie slyszalem wcześniej! Na pewno nie tak jak teraz! Na utworze 2 z tej plyty znów stopa bardzo niska ale zwinna, linia basu wyraźnie do odróżnienia. Niskie tony zatem nie zlewają sie w jeden, lecz są bardzo urozmaicone. No i po takiej trochę euforii, na ostudzenie gorącej głowy niespodziewane zaskoczenie. Patricia Barber Clique, utwory 1 i 2. Jakoś kojarzyłem je jako takie samograje, że to musi zawsze tak, jak znam... Jednak nie. Wokalistka, ktora dotąd śpiewając siedziała mi na kolanach nagle wróciła na scenę do orkiestry. Szybko wrzuciłem więc Shirley Horn utwór You're my thrill i to samo! Też uciekła... Już nie twarzą w twarz - jest blisko, intymnie ale i z dystansem. Ale do wokali jeszcze za chwilę wrócę. Dodam, że w utworze otwarcia plyty Clique, kontrabas baaardzo strukturalny, namacalny, no jakby, go widział. Fausto Mesolella solowa plyta Taxidi. Gitara jak kontrabas powyżej. Zaznaczyłem sobie takie słowo żeby nie uciekło, a doskonale opisuje brzmienie instrumentu : trójwymiarowe! I to jest to słowo, które opisuje wszystkie instrumenty strunowe na wszystkich chyba plytach. Kenny Burrell ostatni kompletny master sacd On View at the Five Spot Cafe. Za brzmienie tego nagrania na tych kolumnach to można wiele oddać. Jakby ktoś chciał wiedzieć jak brzmiala ta muzyka w czasie nagrania, to Rubikony to prezentują jak należy. Absolutna spójność instrumentów przy pełnym bogactwie wybrzmień, zarazem nic tu nie dominuje i nie ginie. Solo saksofonu w niczym nie gubi delikatnego szelestu talerzy tuż nad nim. Mistrzostwo. Ale ta plyta po prostu jest dobrze nagrana. Więc... Wrzuciłem więc cos gorzej nagranego, tzn nie jakies super wydanie, ot zwykłe cd ale plyta niezwykła, a dla mnie wyjątkowo ważna. Angel Dust... i tu największe zdziwienie. Słyszałem tę płytę milion razy, a może miliard, a dzisiaj jakbym ją słyszał pierwszy raz!!!! Wiadomo, że bas i gary ale jak!!!! Ultra precyzja, siła do tego klawisze, które sieją po całym pokoju. Gitara nieco z tyłu ale to jest zgodne z historią zespołu, jego napędem i wrodzoną estetyką. Tam gitara zawsze była najmniej ważna. No i wracam do wokalu. O ile wokalistki zaspiewaly inaczej, o tyle Mike Patton był tam gdzie powinien! Na Midlife Crisis mamy taki ogromny dźwięk w pewnym momencie, a tam nic nie ginie, w każdym momencie można śledzić co robi bas, stopa, klawisze. Wokal Pattona nagle staje sie też wieloglosem ale nie brzmi jak zwykle - że środek głośno a po bokach ciszej. Po jakich bokach?! Gdzieś dolatuje, ale nie wiadomo skąd! Spektakl Panowie spektakl! Teraz gra sobie płyta zachwycająca - Ferenc Snetberger, Titok. I ten przykład podaję dlatego, ze zaczynala sie ona dotąd mocno przebasowionym utworem, a teraz to jest bardzo gleboki kontrabas, ale okielznany. I jak pisalem trojwymiarowy. Po drugie, co dotyczyło juz kilku płyt - gra bardzo cicho i nie ginie żadna informacja - ani bas, ani delikatne talerze, a gitara po prostu wibruje w powietrzu. Bardzo długi ten wpis, nie wiem, czy cos z niego można zrozumieć...? A pewnie i tak wszyscy śpią 😉 Podsumuje, tyle co zrozumiałem sam. Bas bardzo urozmaicony, początkowo wydawał sie zbyt obecny ale po prostu w Sonusach bylo go mniej i był mniej kontrolowany i mniej zróżnicowany, czasem ginął, czasem przydudnil. Rubikony zachowują pełną kontrolę i konswkwencję, przy czym nie powiem, ze to są kolumny szczególnie basowe. One bas lubią i go szanują. Nie robią z niego karykatury. Tu daję plus. Wokal to różnie, raz mnie rozczarował innym razem zaskoczył pozytywnie. Może tu jest tak jak miałem z AP 701. Na początku wydawało mi sie, że jakoś tak gra niewyraźnie. Teraz juz wydaje mi sie, ze gra jak należy, tj nie narzuca czegoś, czego w nagraniu nie ma. Połączenie Rubikonow i TEACa bardzo ale to bardzo różnicuje nagrania. Dla mnie to wielka zaleta. (Ale wolałem jednak jak Patrycja siedziała na moich kolanach..Kilka słów po pierwszych odsłuchach. Zastanawiałem sie nawet jak to opisać żeby było zrozumiałe - czego jak wiadomo warunkiem koniecznym jest posługiwanie się przez nadawcę i odbiorcę tym samym językiem. Ponieważ ja nie za bardzo definiuję pojęcia takie jak np: gładka średnica, zaokrąglona góra czy słodkie tony tudzież chropowatość.... itd itd, posłużę się przeto językiem muzyki - a więc czego nie umiem wyrazić, przedstawię przykładami. Kto chce to sobie porówna, a kto akurat zna przykłady, szybko pojmie o co mi chodziło. Będzie pewnie trochę chaotycznie. Proszę wybaczyć. Na szybko posłuchałem paru rzeczy, które miałem na świeżo przesłuchane, nie mam jakiejś testowej plyty czy playlisty. Na pierwszy ogień poszedł Hancock plyta Secrets. Dwa leciutkie wstrząsy. Po pierwsze bas - ani bardzo niski, ani przytłaczający ilością, masą ale wychodzący ewidentnie na pierwszą linię, narzucajacy sposob sledzenia utworów, właśnie przez skupienie na linii sekcji rytmicznej. Po drugie, bardzo duża fizyczność, obecność instrumentów wyrażająca się wybrzmiewaniem dużej liczby alikwotów, co daje poczucie całkowitego wypełnienia pomieszczenia. Pierwsza myśl, za dużo basu, druga - ściszyć. Wiem, że to pierwsze wrażenie, pewnie bardzo mylące, bo w głowie mamy utrwalony jakiś schemat, a zmiana wydaje się znacząca w porównaniu do Sonusów. Dalej kilka utworów z płyt sacd wytwórni TBM, jakie ostatnio przyjechały i w starszych nagraniach rzucał sie slabo zaznaczony. No i tu ten bas, który sie narzucił u Hancocka trochę nazbyt, nagle pokazał się takim, jakim może go zagrano w studiu. Moje lekkie rozczarowanie niektórymi z tych nagrań odeszło w niepamięć - Rubikony wydobyły z nich wszystko, co tam, było! Zachęcony puściłem wg mnie trudną płytę w sensie odtworzeniowym, bo o bardzo złożonej harmonii i instrumentarium - Mahavishnu, Birds of Fire. Lubię ją na słuchawkach bo nie giną szczegóły. Około minuty od rozpoczęcia plyty wchodzą szeroką ławą instrumenty, które prowadzi bardzo głęboka, a zarazem wyrazista, nie dudniąca stopa. Ja jej tam nie slyszalem wcześniej. Na pewno nie tak jak teraz! Na utworze 2 z tej plyty znów stopa bardzo niska ale zwinna, linia basu wyraźnie do odróżnienia. Niskie tony zatem nie zlewają sie w jeden, lecz są bardzo urozmaicone. No i po takiej trochę euforii, na ostudzenie gorącej głowy niespodziewane zaskoczenie. Patricia Barber Clique, utwory 1 i 2. Jakoś kojarzyłem je jako takie samograje, że to musi zawsze tak, jak znam... Jednak nie. Wokalistka, ktora dotąd śpiewając siedziała mi na kolanach nagle wróciła na scenę do orkiestry. Szybko wrzuciłem Shirley Horn utwór You're my thrill i to samo! Już nie twarzą w twarz - jest blisko, intymnie ale i z dystansem. Ale do wokali jeszcze za chwilę wrócę. Dodam, że w utworze otwarcia plyty Clique, kontrabas baaardzo strukturalny, namacalny. Fausto Mesolella solowa plyta Taxidi. Gitara jak kontrabas powyżej. Zaznaczyłem sobie takie słowo żeby nie uciekło, a doskonale opisuje brzmienie instrumentu : trójwymiarowe! I to jest to słowo, które opisuje wszystkie instrumenty strunowe na wszystkich plytach. Kenny Burrell ostatni kompletny master sacd On View at the Five Spot Cafe. Za brzmienie tego nagrania na tych kolumnach to można wiele oddać. Jakby ktoś chciał wiedzieć jak brzmiala ta muzyka w czasie nagrania, to Rubikony to prezentują jak należy. Absolutna spójność instrumentów przy pełnym bogactwie wybrzmień, zarazem nic tu nie dominuje i nie ginie. Solo saksofonu w niczym nie gubi delikatnego szelestu talerzy tuż nad nim. Mistrzostwo. Ale ta plyta po prostu jest dobrze nagrana. Więc... Wrzuciłem więc cos gorzej nagranego, tzn nie jakies super wydanie, ot zwykłe cd ale plyta niezwykła, a dla mnie wyjątkowo ważna. Angel Dust... i tu największe zdziwienie. Słyszałem tę płytę milion razy, a może miliard, a dzisiaj jakbym ją słyszał pierwszy raz!!!! Wiadomo, że bas i gary ale jak!!!! Ultra precyzja, siła do tego klawisze, które sieją po całym pokoju. Gitara nieco z tyłu ale to jest zgodne z historią zespołu, jego napędem i estetyką. Tam gitara zawsze była najmniej ważna. No i wracam do wokalu. O ile wokalistki zaspiewaly inaczej, o tyle Mike Patton był tam gdzie powinien! Na Midlife Crisis mamy taki ogromny dźwięk w pewnym momencie, a tam nic nie ginie, w każdym momencie można śledzić co robi bas, stopa, klawisze. Wokal Pattona nagle staje sie też wieloglosem ale nie brzmi jak zwykle - środek głośno a po bokach ciszej. Po jakich bokach?! Gdzieś dolatuje, ale nie wiadomo skąd! Spektakl Panowie spektakl! Teraz gra sobie płyta zachwycająca - Ferenc Snetberger, Titok. I ten przykład podaję dlatego, ze zaczynala sie ona dotąd mocno przebasowionym utworem, a teraz to jest bardzo gleboki kontrabas, ale okielznany. I jak pisalem trojwymiarowy. Po drugie, co dotyczyło juz kilku płyt - gra bardzo cicho i nie ginie żadna informacja - ani bas, ani delikatne talerze, a gitara po prostu wibruje w powietrzu. Bardzo długi ten wpis, nie wiem, czy cos z niego można zrozumieć...? Podsumuje, to co zrozumiałem sam. Bas bardzo urozmaicony, początkowo wydawał sie zbyt obecny ale po prostu w Sonusach bylo go mniej i był mniej kontrolowany i mniej zróżnicowany, czasem ginął, czasem przydudnil. Rubikony zachowują pełną kontrolę i konswkwencję, przy czym nie powiem, ze to są kolumny szczególnie basowe. One bas lubią i go szanują. Nie robią z niego karykatury. Tu daję plus. Wokal to różnie, raz mnie rozczarował innym razem zaskoczył pozytywnie. Może tu jest tak jak miałem z AP 701. Na początku wydawało mi sie, że jakoś tak gra niewyraźnie. Teraz juz wydaje mi sie, ze gra jak należy, tj nie narzuca czegoś, czego w nagraniu nie ma. Połączenie Rubikonow i TEACa bardzo ale to bardzo różnicuje nagrania. Dla mnie to wielka zaleta. (Ale wolałem jak Patrycja siedziała na moich kolanach...😘) Co do tonów wysokich, to jak pisałem na wstępie bardzo duża ilość wybrzmień, czegoś czego nie słyszy sie wprost ale gdy tego nie ma zwracamy uwagę. Nie słuchałem jeszcze jakichś nerwowych traąbek i saksofonow (jutro Ornette Coleman Free Jazz, na pewno też Bitches Brew - jak zabrzmią te podwójne, skomplikowane składy?!) Scena. Tu mam na razie duży kłopot. Ustawienie kolumn nie ma bardzo dużego wpływu np na basy ale jakies ma (w przypadku Sonusow bylo im absolutnie wsio rawno gdzie stoją) natomiast na scenę dość istotny. Mam na myśli ustawienie na wprost/do środka. No ale to muszę poćwiczyć. Bardzo dziękuję za uwagę. Dziękuję @maciek72 za szybką akcję. Kolumny prezentują się po skandynawsku - nie ma ich. W poniedziałek dotrą dedykowane standy.
-
-
-
Ostatnio poruszane tematy