Skocz do zawartości

Metka1

Uczestnik
  • Zawartość

    3
  • Dołączył

  • Ostatnio

Informacje osobiste

  • Lokalizacja
    Chrzanów
  1. Tak, 5 cilindrówki Volvo. Kilka razy jechałem, z kolegą jego xc90 z silnikiem 3,2 . Pysznie się jechało. Kiedyś, to były silniki.
  2. Dzień dobry. Ciekawy temat. To się uzewnętrznię i ja. Historycznie... Najsampierw był Maluch, zwany ''Kaszlakiem''. Biała strzała, byłem trzecim właścicielem. Był to chyba 2001rok, nie pamiętam wersji tego 126, ale 'palony'' był już z kluczyka. Rok jeżdżenia, mnóstwo awarii upierdliwych. Kupiony za 2,5, sprzedany za 1,2 , dołożony 1000zeta... Po roku był już poważny wóz, mianowicie Golf II 1,6 TD. Tzw. ; Błękitek. Od wściekle błękitnego koloru nadwozia. Zwany też przez kumpli ''olkuska emalia''... Toporny wózek, ale po przesiadce z Kaszlaka wydał się wygodnym Cadillaciem, i ''pociskiem''. Taki był wyrywny. Oczywiście lepiej jechał jak się rozgrzał...To tak jak lepiej ze wzmacniaczem lampowym. Tuż po włączeniu, to nie ''to''... Od początku nie była, to tzw. ''igła', w/g papierów byłem chyba 7 właścicielem. Co prawda trzej poprzedni, to handlarze, którzy mieli Golfa krócej niż miesiąc. Ale 160 tys przebiegu wydawało się niewiarygodne. Mechanik starej daty do którego trafiłem na wymianę rozrządu gdy pooglądał wóz, powiedział z rozbrajającą szczerością :' dodaj z 300''. Na początku mu nie wierzyłem, a potem było mi wszystko jedno. Ten wóz się nie psuł. Po prostu jechał. Wszystkie naprawy, to była eksploatacja. Nigdy mnie nie zawiódł. No, dobra...Raz jedyny w drodze do pracy. Kilometr od domu, trzasnęła linka od sprzęgła. I tyle. Wycieczki po całej Polsce. Słowacja. Zawsze odpalił. A...Eksperymenty paliwowe, były. Rożne... Jeździłem nim do 2014roku. Całe 12 lat. Zrobiłem 160tys. więc miał na liczniku 320... plus 300, które kazał dołożyć mechanik... Jakoś w połowie 2009r, kupiliśmy dla żony całkiem młode autko, bo niespełna 3 letnią Toyotę Yaris. Był, to rocznik 2006 więc tzw druga generacja. Auto od bratniego narodu niemieckiego. Totalnie bezwypadkowe... Za to ze skręconym licznikiem...Zamiast 44tys było 144tys... Wyszło, to na serwisie. Sprzedający był jedynym gościem, na Śląsku, który zgodził się jechać na serwis... Poza tym wszystko ok. Mieliśmy to autko równo trzy lata. Była, to wersja PRESTIGE... Najwyższa na tamten czas... Jedyne co wymieniłem, to tarcze i klocki w tylnych kołach i aku. Poza tym autko śmigało fajnie. Jak, to w życiu bywa; raz na wozie, raz pod wozem. Musieliśmy sprzedać Yariskę po trzech latach. Błękitek dawał radę do 2014roku. I też poszedł w odstawkę. Wtedy, to pojawiła się znowu japońska myśl techniczna. Toyota Corolla 1,4. Model z 1999roku. A więc Japończyk z nazwy, bo to już fabryka z Anglii. Toporne autko. Bardzo mało wygodne... Brzydkie... Dlatego nazwane: '' Żaba ''. Choć Japończycy gdy go rysowali wzorowali się na owadzie, jakimś chrząszczu. Kupiłem Corollę w 2014 roku. Od pierwszego właściciela, salonowe auto. I wreszcie oryginalny przebieg; 81 tys. Wiem, niewiarygodny ale były na to papiery... Ja po 9 latach przejechałem 144tys, plus 81tys, to ledwo 225tys... Stan na dziś. Niewiele się tu popsuło. Właściwie, tylko eksploatacja, Przejechana Polska, tylko wzdłuż ...;) Chorwacja... Trzy lata temu, szalony pomysł, który narodził się w piątek, a zaczął być realizowany w poniedziałek; czyli wyprawa do Toskanii... Prawie cztery tysiące kilometrów, i nic. Auto jedzie dalej... Wyprawa, ta obejmowała też trzy dni w Alpach, trzy dni nad Gardą, no i Toskania... Tu wypada mi się znowu cofnąć w czasie, gdyż pod koniec 2018r kupiłem jeszcze jedną Corolle, tym razem trzydrzwiową. Było, to autko od starszego pana ze Śląska, który gdy wręczał mi kluczyki miał łzy w oczach... Egzemplarz niesamowicie zadbany. Wszystko, co było robione przy nim, było robione w serwisie Toyoty... Czyli tylko eksploatacja, wszak Toyoty się nie psują... Stare Toyoty... Auto kompletnie starodawne, znaczy się korbki w drzwiach... Typowy tzw. : 'golas' . Ale...Co ciekawe, oba autka miały te same silniki, a trzydrzwiowa zbierała się szybciej. Może dlatego, że lżejsza ? Model z 1998r więc wyprodukowana w Japonii. Jeździłem tym zabytkiem niecałe trzy lata. Została zamieniona na młodszy zabytek, również japoński. Honda CRV. Auto nie nowe, bo z 2008 roku, ale jak czytacie wszystkie u mnie używane... Autko pomimo swego poważnego wyglądu, masywności, niby 4x4... zwykły osobowy samochód. Fakt, że ma 18calowe koła, nadaje mu tego troszkę monstrualnego wyglądu. Na razie wszystko w nim działa. I oby jak najdłużej... Aj nie. Była awaria...Rok temu, zaczęła skrzypieć na nierównościach. Jak zabytkowy Ikarus czy inny Autosan. Bardzo denerwujące, to było. Okazało się, że padł taki mały 10 centymetrowy ''dinks''... Odpowiedzialny za poziomowanie świateł... No i to na razie tyle z posiadanych złomków. Co do marzeń, to podoba mi się wołowina. Stara. Konkretnie Volvo s60. Oczywiście w jasnej skórze... Z silnikiem najlepiej 2,4. Dwa lata temu robiłem przymiarki do takiego Szweda'', rozmawiałem z kilkoma posiadaczami. No i taki właśnie silnik... Nic z tego nie wyszło, bo wyszło CRV. Volvo zostało w głowie. Poza tym, od czasu do czasu jest mi dane się przejechać Volvo v70, 2,4. I ten ''gulgocik'' silnika niesamowicie przyjemny... Ech...
×
×
  • Utwórz nowe...