Skocz do zawartości

Stefan_N

Uczestnik
  • Zawartość

    14
  • Dołączył

  • Ostatnio

Informacje osobiste

  • Lokalizacja
    Koszalin

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Osoby zainteresowane samodzielnym zbudowaniem kwarcowej stabilizacji obrotów talerza we własnym gramofonie zapraszam do obejrzenia: https://youtu.be/6Yrszzx0uUM
  2. W innym egzemplarzu też miałem ułamaną dźwignię, więc kiedy udało mi się kupić z dobrą dźwignią - to od razu pierwsza myśl, to pozbyć sie tego popychacza :-). Mechanicznie - to podpięcie tego serwa jest proste. Trzeba tylko dorobić z blaszki mocowanie i da się wykorzystać oryginalnie nagwintowane otwory do jego zamocowania. Gorzej jest ze sterowaniem tego serwa. Żeby wychylić jego ramię trzeba mu podawać impulsy o określonej częstotliwości i szerokości (szerokość impulsu decyduje o kącie wychylenia). I tego bez nieco zaawansowanej elektroniki nie da się zrobić. Tu akurat był już generator kwarcowy, więc dało się uzyskać (przez odpowiednie podzielenie wzorca) impulsy o odpowiedniej i stałej szerokości. Inne rozwiązanie - to mikrokontroler. Co do silnika, to on ma moc, tylko układ sterowania jest taki sobie. Nagram film i pokażę, jak obciążenie talerza wpływa na obroty w rozwiązaniu "zwykłym" i "kwarcowym".
  3. Są dwa gniazda wyjściowe i obok jest wciskany przełącznik, którym wybieramy, czy sygnał ma iść wprost z wkładki, czy przez przedwzmacniacz. Ale przedwzmacniacz jest liniowy, tak żeby nadal można było wpiąć gramofon w wejście "phono". Przedwzmacniacz ma niewielkie wzmocnienie, dobrane tak, żeby po zmianie źródła sygnału we wzmacniaczu (np. na CD) poziom głośności był mniej więcej taki sam.
  4. Silnik pozostał ten sam. Głównie dlatego, że nie udało mi się zdjąć w delikatny sposób rolki napędzającej. Mam inne silniki i inne rolki, ale nie znalazłem o takiej samej średnicy. Więc spróbowałem na tym, który był i skoro działał dobrze, to zostawiłem. Została usunięta płytka z elektroniką oraz zasilacz. Przesłona została zmodyfikowana, ale jest. Są nowe dwa czujniki optyczne (na podczerwień). Jeden wychwytuje początek płyty, drugi koniec. Dzięki temu, silnik startuje automatycznie po przesunięciu ramienia na początek płyty i zatrzymuje się na końcu płyty. A ponieważ układ silnika jest połączony z układem ramienia, to w momencie zatrzymania silnika, ramię się podnosi. Mam kilka zdjęć oraz filmów z prac, ale one nie do końca są aktualne (bo było tak, że np. nagrałem film, a potem coś przerobiłem, prace nad tym trwały dość długo i testowałem różne koncepcje, a brak mi systematyczności w dokumentowaniu). Ale mogę przejrzeć materiały i to co jest aktualne powycinać i pokazać. Niestety prace nad gramofonami są uciążliwe, bo do elektroniki nie ma dobrego dostępu. Gramofon musi być "przewrócony", a Bernard jest szczególnie ciężki, a to zawsze grozi jakimś uszkodzeniem delikatnego ramienia. Zbudowałem specjalny uchwyt, żeby ten gramofon mógł leżeć do góry nogami, ale w tej chwili mam na stole co innego, więc nie bardzo mam jak teraz go odwrócić i sfilmować. Elektronika stabilizatora powstawała w ten sposób, że gramofon stał na nogach (żeby można było uruchomić silnik z talerzem, a z kominka szła wiązka na drugi stół, na którym powstawał prototyp (chodziło głównie o dostęp do oscyloskopu). Jak gramofon leży do góry nogami, to nie można uruchomić napędu. Teraz żałuję, że nie ponagrywałem przebiegów z testów, bo to było bardzo interesujące :-). Ale pewno będę budował następny, tylko muszę dopaść jakąś bazę :-), bo w tej chwili wszystkie trzy, które mam są sprawne :-) Co do odsłuchu - to jest zawsze sprawa subiektywna. Ale w przypadku gramofonu tak na prawdę nie ma czego zepsuć. Jest przedwzmacniacz, ale zawsze można przełącznikiem puścić sygnał prosto z wkładki, więc nie może być źle. Tam jest dużo miejsca, elektronika jest oddalona. Jest tylko jeden wspólny punkt uziemienia. Ja nie słyszę zakłóceń. Na zdjęciu niżej jest chasis przygotowane do ostatecznego montażu. W czarnej plastikowej skrzynce na górze jest nowy zasilacz, niżej jest płytka z przetwornicą. Biała plastikowa podkładka jest w miejscu, gdzie jest płytka z elektroniką. Widać wiązki przewodów zakończone złączkami, które będą wpięte w płytkę.
  5. Mi wychodzi z pomiarów 18,0. Ale igły mam używane, więc może nowa ma troszkę więcej.
  6. Widzę zainteresowanie "pilotowaniem" gramofonu :-), więc zapraszam do zobaczenia innego rozwiązania. To jest wieża Midi Diory, do której został dołożony gramofon Medion. Ten gramofon był całkowicie automatyczny, ale miał kiepskie ramię. Ramię zostało wymienione na ramię z polskiego GS-461, ale mechanizm przesuwania ramienia pozostał. Ten mechanizm przerobiłem (są tam trzy serwa) i teraz można pilotem uruchomić odtwarzanie, przerwać odtwarzanie na chwilę (pauza) i zatrzymać (wtedy ramię zostanie cofnięte do pozycji spoczynkowej). Ciekawostką, z której chętnie korzystam jest możliwość "zapętlenia" odtwarzania. Po włączeniu tej opcji (oczywiście za pomocą pilota) ramię po dojściu do końca płyty cofa się automatycznie na początek i płyta jest odtwarzana ponownie. Generalnie - sterowania sprzętem za pomocą pilota daje dużo nowych możliwości. Bo wprowadzenie niektórych udoskonaleń jest wręcz banalne (np. dodanie nadajnika BlueTooth do wzmacniacza), ale pozostaje problem jak te nowe udoskonalenia włączać (bądź regulować ich parametry). Bez zdalnego sterowania pozostaje jedynie ciąć obudowę i montować nowe przełączniki, potencjometry, itd. A to już jest dość poważna ingerencja w sprzęt. Natomiast mając sterowanie pilotem, możemy te dodatki włączać właśnie pilotem. Np. ta wieża ma nadajnik BT i do kompletu słuchawki bezprzewodowe i mamy podwójną regulację głośności. Kiedy włączony jest nadajnik BT, to kolumny są wyłączane, a regulacja głośności działa tylko na BT. Dzięki temu, kiedy na słuchawkach dam trochą mocy, to kiedy je wyłączę, kolumny nie "zaryczą" pełną mocą (co wcześniej zdarzało mi się np. w nocy :-)). Zapraszam do obejrzenia filmu: https://youtu.be/xZ-AF9hVrx8
  7. Ten headshell po skróceniu bolca pasuje (kupiłem i sprawdziłem): https://pl.aliexpress.com/item/1005005696983780.html Ale z wymianą wkładek/igieł i headshelli trzeba być ostrożnym. Wkładki z tamtych czasów były stosunkowo ciężkie. Np. wkładka MF-100 z igłą waży 7 gramów, a oryginalny headshell prawie 12g. To powoduje, że ciężarek w Bernardzie musi ważyć aż 140g. Ten headshell z linku waży 9,7g, a nowoczesne wkładki potrafią ważyć 3,5g. To, że ramię jest wyważone (mamy odpowiednią siłę nacisku igły), to jest jedna sprawa, ale druga sprawa jest taka, że ciężkie ramię ma dużą bezwładność. Igła i wkładka (zawieszenie igły) musi tę bezwładność pokonać. Ponadto cały układ mechaniczny ma jakąś częstotliwość rezonansową. Wkładka MF-100 była (jest) dopasowana do tego ramienia. I teraz - jeśli wymienimy headshell na lżejszy i wstawimy nowoczesną lekką wkładkę przystosowaną do lżejszych ramion, a nie zmienimy ciężarka przeciwwagi (tylko dociążymy ciężarkiem headshell), to może tak być, że po pierwsze częstotliwość rezonansowa całego układu (która powinna być poniżej 20 Hz) wejdzie w zakres słyszalny, ale co gorsze - możemy też uszkodzić igłę (która może nie być przystosowana do poruszania tak ciężkiego ramienia).
  8. Ramię Bernarda ma nacięcia na bolec i na dole i na górze. Problemem jest tylko długość bolca. Te w popularnych headshellach z bolcem na górze mają po prostu za długi bolec. Trzeba spiłować bolec dosłownie o 0,1-0.2 mm i wtedy wchodzi z bolcem na górze. Na rysunku niżej zaznaczyłem śrubę, która może służyć do ustawiana wysokości ramienia. To nie działa, ponieważ ramię jest dodatkowo przykręcone do obudowy dwiema śrubami wkręcanymi od spodu. Te śruby od spodu stabilizują ramię, ponieważ siły wywierane na ramę przez cięgno podczas naciskania na dźwignię opuszczania ramienia są dość duże. Jakby pozbyć się cięgna, to wtedy można wykręcić te śruby trzymające ramię od dołu i wtedy ramię przesuwa się w gnieździe w kierunku góra-dół. I wtedy śruba zaznaczona na zdjęciu kontruje właściwe położenie.
  9. Dzięki za uznanie :-). Mam inne headshelle i inne wkładki z różnymi igłami też (choć nie z górnej półki). O ile podzespoły elektroniczne potaniały znacznie, to wkładki i igły niekoniecznie :-) Faktem jest też, że z czasów, kiedy naprawiałem sprzęt zostało mi trochę igieł i wkładek, więc na nich eksperymentuję. Z innymi wkładkami i headshellami jest w tym ramieniu problem z wyważeniem, trzeba albo dociążać wkładkę, albo wymieniać ciężarek i to kiepsko wygląda, więc do nagrania tego filmu specjalnie założyłem oryginalną, żeby zachować wygląd. A samo ramię w założeniu miało mieć możliwość regulacji wysokości (stąd śruba z tyłu ramienia, która ostatecznie pełniła funkcję ozdobną). Problemem w realizacji regulacji wysokości ramienia było to mechaniczne cięgno łączące ramię z dźwignią z przodu oraz mechaniczna przesłona, która obraca się wraz z obrotem ramienia i musi trafiać w przestrzeń między żarówką i fotorezystorem. Po pozbyciu się tych elementów, można wykręcić dwie śruby mocujące ramię od spodu i wtedy można regulować wysokość.
  10. Zacznę od tego, że mam już swoje lata, co (poza ewidentnymi wadami) ma jedną zaletę - mianowicie miałem czas, żeby poznać różne techniki i technologie, które teraz mogę swobodnie wykorzystywać. Jako dziecko skończyłem szkołę muzyczną, stąd zainteresowania muzyczne - całe życie słucham muzyki, nazbierała mi się spora kolekcję płyt winylowych, więc muszę je na czymś odtwarzać :-), a przy okazji słyszę, czy dźwięk jest dobry, czy słaby :-) Na przełomie lat 80/90 fascynowała mnie elektronika, nawet przez pewien czas pracowałem jako serwisant sprzętu audio/video i budowałem różne urządzenia audio. Potem pracowałem jako konstruktor sprzętu elektronicznego (pomiarowego). Z tamtych lat znam technikę TTL (wtedy była w powszechnym użyciu). Potem płynnie wszedłem w komputery (95 rok - system Windows 95). Zacząłem programować i porzuciłem elektronikę :-). Programowałem rzeczy związane z przetwarzaniem tekstu, obrazu i dźwięku. Poznałem dogłębnie język C. W czasach mojej młodości zarówno podzespoły elektroniczne, jak i narzędzia (i te elektroniczne i do obróbki mechanicznej) były drogie, myślę, że m.in. dlatego porzuciłem elektronikę na rzecz programowania, bo eksperymentowanie ze zmianami w programie było zwyczajnie tańsze, niż tworzenie prototypów urządzeń. Od kilku lat obserwuję spadek cen na podzespoły elektroniczne. Elementy dyskretne można dostać po prostu za grosze, dostępne też stały się gotowe moduły, a co najważniejsze dostępne i w całkiem niskich cenach są mikrokontrolery , co otwiera drogę do eksperymentowania i budowania naprawdę fajnych rzeczy :-). Kiedy przyszła pandemia, zacząłem realizować niespełnione młodzieńcze marzenia o własnym laboratorium ze sprzętem pomiarowym, itd. :-). No i teraz mogę już sobie na biurku zbudować i pobadać różne ciekawe urządzenia :-) Odpowiadając konkretnie na temat tego gramofonu, to jest to konstrukcja wymyślona i zbudowana przeze mnie :-). Przez lata miałem zamiar taki gramofon sobie skonstruować i teraz przyszedł na to czas :-). Oczywiście najłatwiej to zrobić mając jakąś bazę. Wybrałem Bernarda, bo podoba mi się jego ramię :-). Cały środek został z niego usunięty, została obudowa i ramię. W oryginalnym rozwiązaniu, ramię jest opuszczane przez popychacz połączony z dźwignią na panelu sterującym. Ale budowa tego ramienia jest taka, że można ten popychacz zastąpić serwomechanizmem, (https://pl.wikipedia.org/wiki/Serwomechanizm) co też robiłem. Serwo jest sterowane sygnałem PWM (https://pl.wikipedia.org/wiki/Modulacja_szeroko%C5%9Bci_impuls%C3%B3w). Wystarczy do tego serwa wysyłać odpowiednie impulsy i ramię jest opuszczane. Trzeba tylko zainstalować serwo pod ramieniem i zrobić układ kształtujący odpowiednie impulsy do jego sterowania i temat ramienia mamy rozwiązany. Jeśli chodzi o stabilizację obrotów, to generalnie w tego typu gramofonach (z napędem za pomocą paska) stosuje się stabilizację obrotów poprzez pomiar prędkości obrotowej samego silnika. W Barnardzie to jest realizowane za pomocą tarczy z otworami, żarówki i fotorezystora. Ale - nie wiem jak bardzo byśmy się nie starali budując taki układ - tak naprawdę stabilizujemy silnik (a nie talerz). Ja chciałem mieć stabilizowane obroty talerza, więc informacje o obrotach trzeba brać nie z talerzyka, który jest na silniku, ale wprost z talerza. Do tego wykorzystałem oryginalne paski stroboskopu, które są nacięte na talerzu. W kominku zamieściłem dwie pary nadajnik-odbiornik podczerwieni. Jedna para jest niżej - na wysokości dolnego paska stroboskopu, druga para wyżej - na wysokości górnego paska. Liczba nacięć stroboskopu na tym talerzu jest taka, że jeśli talerz obraca się z prędkością 33,33, to częstotliwość impulsów które dostajemy z dolnego paska jest dokładnie 100Hz. A przy prędkości 45, 100Hz dostajemy z górnego paska. Zastosowałem dwie pary nadawczo-odbiorcze, ponieważ jeden (wspólny) nadajnik dla obu pasków powodował zakłócenia, tzn. chciałem np. czytać impulsy z dolnego paska, a "wskakiwały" impulsy z górnego. W tym rozwiązaniu w danej chwili czynny jest tylko jeden nadajnik (odpowiadający wybranej prędkości). I to jest w zasadzie najtrudniejsza rzecz do zrobienia. Jak już mamy działający kominek (niestety, bez oscyloskopu się nie obejdzie, bo musimy ustalić te elementy optyczne na właściwej wysokości i sprawdzić czy dostajemy właściwy sygnał), to dalej jest już z górki. Teraz wystarczy mieć do porównania częstotliwość wzorcową. Ja zrobiłem generator kwarcowy 8MHz i zwykłymi dzielnikami podzieliłem to tak, żeby mieć 100Hz. Te dwa sygnały (z kominka i wzorcowy) wpuszczamy do układu detekcji fazy, z którego dostajemy impulsy o szerokości zależnej od różnicy prędkości. I tym sygnałem sterujemy jakiś układ wykonawczy, który z kolei napędza silnik, który w moim rozwiązaniu pozostał oryginalny. Kiedy zabierałem się za to, miałem taki plan, żeby dodać wyświetlacz i na nim pokazywać rzeczywistą prędkość. Ale w praktyce działa to tak, że albo układ działa i wtedy nie ma czego mierzyć, bo jest tyle ile trzeba, albo nie działa, to wtedy też nie ma czego mierzyć, bo po prostu nie działa. Została więc druga funkcja wyświetlacza, czyli pomiar czasu. To jest proste do zrobienia. Jak już mamy wzorcowe 100Hz, do dzielimy je dalej, tak żeby dostać 1 Hz i dalej zwykły zegar, który zlicza te sekundy i wyświetla. Impulsy (1 Hz) do zegara są bramkowane stanem odczytywanym z układu ramienia tak, żeby czas nie był naliczany, kiedy ramię jest podniesione. Do tego dochodzi prosta logika między stanem ramienia i jego położeniem, a stanem silnika, tak, żeby igła nie mogła opaść, kiedy płyta nie jest w ruchu. Ponadto dodałem czujniki (optyczne) położenia ramienia, które współpracują z tą logika włączając lub wyłączając silnik na początku i na końcu płyty. I kiedy to wszystko już działało, to dodałem układ sterowania pilotem. To było już bardzo proste do zrobienia. Są albo gotowe moduły do zdalnego sterowania (które programuje się pod konkretnego pilota), albo można to zrobić na mikrokontrolerze. To co jest na filmie zawiera jeszcze sporo zwykłych układów scalonych (cyfrowych), bo te moduły powstawały sukcesywnie i było potem łączone je w całość. Teraz, gdybym robił drugi raz to samo (wiedząc już co i jak), chyba dałoby się zrobić całość na jednym mikrokontrolerze (czyli sterowanie ramieniem, sterowanie silnikiem, wyświetlacz i sterowanie pilotem). Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - to pytaj :-)
  11. Ostatnio mam więcej wolnego czasu, więc wróciłem do jednej z moich życiowych pasji, czyli elektroniki. Tu jest link do filmu, w którym pokazuję drobne przeróbki gramofonu GS-438 (Bernard) https://youtu.be/VMho4Jn2im0
×
×
  • Utwórz nowe...