Melo-man
Uczestnik-
Zawartość
475 -
Dołączył
-
Ostatnio
Informacje osobiste
-
Lokalizacja
Kato
Ostatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Oczywiście, że źródłem nazywam całość. Jeżeli mówimy o samym DACu to 25 tysi jest okej, pod warunkiem, że nie będzie się używało transportu za 3 tysięcy. 😉 Oczywiście to też nie chodzi, żeby wszystkie elementy kosztowały dokładnie tyle samo, ale o pewien rząd wielkości. Jeżeli ktoś tutaj na forum używa dzielonki, która wg mojej wiedzy kosztuje dzisiaj ok. 100 tysięcy, to podpinanie do niego odtwarzacza CD za 35 tysięcy jest nieporozumieniem i nik mnie tutaj nie przekona, że jest inaczej. Takie wzmocnienie potrzebuje źródła przynajmniej w kwocie 65-80 tysięcy.
-
Czemu? Miałem źródła za ok. 25 tysięcy i ono ograniczały wzmacniacz za 60 tysięcy...
-
NIe, bo na tym samym systemie np. Copland 408 zagrał o niebo czyściej, nie mówiąc o Inpolu 2. Dokładnie, dlatego dziwię się ludziom, którzy do wzmocnienia za 100 tysięcy dobierają źródło za 30 tysięcy.
-
Właśnie w końcu wszystko jest w porządku. Tak sobie teraz myślę, że chyba jednak czystość dźwięku decyduje o tym, że brzmienie nam się podoba. To jest podstawa, ale bez wypełnienie też nie będzie dobrze. Przy okazji - A jak odbierasz wykresy zniekształceń, jakie często zamieszczane są do testów wzmacniaczy. Taki np. Moon 240i ma wykresy z tego co pamiętam świetne, a przecież nie brzmi czysto. Zresztą zniekształcenia słyszałem też w Moonie 700i v2, co przy tym pułapie jest dla mnie nie do przyjęcia. Przynajmniej w takiej skali jak on to czynił. Bardzo mnie ten wzmacniacz rozczarował, choć na papierze wyglądał także dobrze. Poza słyszalną mocą i tzw. drivem - nic specjalnego.
-
Można wiedzieć na czym słuchasz? Bo po Twoich dobrych wykładach teraz bardziej rozumiem, czemu mój Heritage brzmi tak, a nie inaczej.
-
Co to oznacza analitycznie? Bo dla mnie analitycznie to znaczy, że system nie gubi szczegółów. To jest trudne do pogodzenia, ale system może grać analitycznie i z wypełnieniem.
-
Czy to nie za słaby CD do takiego zestawu dzielonki? Wiem, że to chyba najdroższy odtwarzacz tej marki, ale można by chyba pójść jeszcze dalej, aby w pełni wykorzystać preampa i końcówkę. Kolumny rozumiem, że B&W?
-
Ale przecież ja nie napisałem, że należy ją całkowicie pominąć. Bo dynamika też jest ważna, ale wolę wybitną melodyjność i dobrą dynamikę niż dobrą melodyjność i wybitną dynamikę. Ludzie bardzo często za złą jakość brzmienia obarczają płyty, ale to nie do końca jest prawdą. Oczywiście nie jest tak, że super system wszystko zagra super, bo tak się nie da. Innym problemem jest loudness war, który uczynił katastrofę, ale na moim obecnym systemie przesłuchałem niemal całą moją kolekcję, prawie 1000 płyt o różnej jakości nagrania i bardzo różnie stylistycznej o poza pocztówkowym brzmieniem niektórych nagrań Edith Piaf, jestem zaskoczony jak wszystko inne brzmi teraz tak czysto. Nawet osławione "Californication" jest całkowicie znośne do słuchania. A płyty dobrze nagrane brzmią więc fenomenalnie. Tam gdzie kiedyś były zniekształcenia czy np. brak czytelności (zlewanie dźwięku) - nagle okazuje się, że tego nie ma. Tam gdzie były delikatne ostrości - dziś ich nie ma. Czyli jednak można, a wszystko zależy od systemu.
-
W punkt, bo każdy ma swój własny gust czy wrażliwość muzyczną. Poza tym w mojej ocenie nie ma na świecie elementu, który grałby neutralnie. Każdy coś tam dodaje lub zabiera. Tutaj się nie zgodzę, bo bardzo często im głośniej, to niestety zaczynają się zniekształcenia w dźwięku. Ja to nazywam potocznie jazgotem. Więc czytelnie nie jest. Czyli w sumie mamy podobne opinie, choć w sumie mocno stawiasz na dynamikę, ale w końcowej konkluzji ją pomijasz.
-
To oczywiste. Nie ma jedno wzorca. Zawsze powtarzałem że używanie w recenzjach terminów typu "neutralny" czy "naturalny" nie ma większego sensu. Każdy z nas pewnie wiele razy zmieniał systemy. Zauważcie proszę jaki był efekt zachwytu zaraz na początku, prawda? A w większości przypadków potem zaczęło się dostrzegać wady. No i znowu wracało się do punkty wyjścia. Każdy też ma inaczej zawieszoną poprzeczkę, ale jeżeli po kilku miesiącach brzmienie naszego systemu nadal zapewnia nam frajdę, to jest okej. Zwracam też uwagę na naszą dyspozycję dnia. Znam niestety ludzi, którzy np. po stresującym dniu z problemami na głowie słuchają swojego systemu i nagle brzmi on nim jakoś dziwnie. Więc następnego dnia zaczyna się np. pogoń za zmianą kabelka. To jest chore. Nawet teraz jak wracam do jakiegoś otworu, to często słuchając go za kolejnym razem mam wrażenie, że inaczej go zapamiętałem. Ale ponieważ brzmi nadal dobrze, nie zawracan sobie w ogóle tym głowy.
-
Nie sądzę. Znam wielu ludzi, którzy myślą podobnie. Wybitna dynamika to nie cecha najważniejsza. Poza tym to nie jest tak, że Heritage nie gra dynamicznie, bo świetnie na nim słucha się muzyki symfonicznej czy rockowej. Są oczywiście wzmacniacze grające mocniej, ale mam wrażenie po roku użytkowania Pathosa, że jest w tym pomysł na brzmienie i wszystko jest tak jak być powinno. Chyba źle to jednak opisałem, bo rzeczywiście chyba najtrudniejszym elementem jest pogodzić czytelność z wypełnieniem. Przez czytelność rozumiem czystość i przestrzenność. A z tą dynamiką to chyba bardziej chodziło mi to, że dużo systemów gra jak dla mnie zbyt klinicznie, czy zbyt odchudzonym dźwiękiem. Taki dźwięk wydaje się na pierwszy rzut ucha bardziej czysty i bardzie dynamiczny, ale wielokrotnie potem okazało się, że to tylko pozorne złudzenie. Kiedy taki system poznaje się dłużej okazuję, że za tą klinicznością wcale nie idzie lepsza czytelność, zwłaszcza, kiedy na scenie zaczyna się więcej dziać niż plumkanie. A to, że dynamika wydaje się mocniejsza często bierze się z tego, że to kliniczne brzmienie jest "twardsze", co daje złudzenie, że system gra mocniej. A to nie zawsze jest prawdą.
-
Coś co słyszę dopiero na Heritage. Barwa dźwięku, różnorodność. Wiele składowych. Dźwięk jest bardzo różnorodny. W ogóle nie męczy. Można go słuchać godzinami. Melodyjność to niejako plastyczność z wypełnieniem oraz spójnością brzmienia, gdzie nie zwracasz uwagi na podzakresy, bo żadne nie jest wyeksponowane. Niezależnie czego słucham. Od punk rocka do Casandry Wilson, od folku do muzyki symfonicznej, od muzyki elektronicznej do jazzu.
-
Mówi się, że wysokiej klasy sprzęt różnicuje nagrania, co jest prawdą, ale co niektórzy uważają, że za tym stwierdzeniem kryje się, że high-end gorzej odtwarza płyty źle nagrane, a to jest błędna teza. Z doświadczenia ponad 30-letniego i użytkowaniu wielu systemów, najczęściej coraz lepszych zauważyłem, że im sprzęt był z wyższej półki tym więcej płyt zaczęło lepiej grać. Dźwięk audiofilski określa się przeróżnie. Od analitycznego, przestrzennego, dynamicznego, szczegółowego itp. Dziś z perspektywy 50-latka widzę to tak: 1. najważniejsza dla mnie jest tonalność, ogólnie pojęta melodyjność. To ona daje nam największą przyjemność ze słuchania. Parametr, który w mojej ocenie niestety bardzo mało systemów spełnia i jest bardzo trudny do uzyskania. 2. czystość dźwięku - kolejny bardzo ważny parametr, z którymi wiele systemów sobie nie radzi, niezależnie jakiej muzyki to dotyczy (rocka również). 3. przestrzenność - jest dopełnieniem obu powyższych parametrów. 4. dynamika - jest dla mnie ważna, ale nie kluczowa. Nie jest dla mnie referencją system, który prezentuje nadzwyczajną moc, bo najczęściej łączy się to niestety z jazgotem czyli brakiem czytelności kiedy na scenie naprawdę dużo się dzieje. Wolę zdecydowanie prezentację, jaką daje mój Pathos, choćby nawet miało to stanowić odjęcie 20% z dynamiki, ale efektem jest, że można z przyjemnością słuchać wszystkie, bez efektu zamulenia. Poza tym postawiłbym też tezę - a może to inne systemy nadmiernie eksponują ekspresją ponad 20%? Systemy z bardzo wyeksponowaną dynamiką bardzo często grają z nerwowością, potrafią "jazgotać" dźwiękiem. Takie brzmienie szybko mnie męczy. Oczywiście są wyjątki, ale to już w absolutnie najwyższych klasie high-end, jak Gryphon Essential. 5. dźwięk analityczny najczęściej kojarzy mi się z klinicznym graniem, pozbawionym wypełnienia i tonalności, na którym rzeczywiście słabe płyty brzmią tragicznie. Uważam, że dążenie do takiego brzmienia jest błędem. Poza tym nie uważam, żeby takie brzmienie stanowiło jakikolwiek wzorzec. Nie mówiąc już o zadaniu prostego pytania - czy aby nie składamy system dla przyjemności słuchania? Proszę to pytanie traktować jako retoryczne.
-
Czy ja wiem? Znasz powiedzenie o jednej i stu nagich dziewicach?