Skocz do zawartości

rBrodaty

Uczestnik
  • Zawartość

    10
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez rBrodaty

  1. Mam kilka nowych spostrzeżeń dotyczących brzmienia zestawu. 1. King Crimson cały genialny i faktycznie dwie perkusje wiodą prym podczas tego koncertu. I generalnie trochę lepiej teraz kumam, o co chodzi z koncepcją podwójnego trio. Transcendentne doświadczenie. 2. Led Zeppelin (od I do IV) bo na tych płytach znam chyba każde skrzypnięcie, o dziwo nie wniosły w nowym wydaniu nic odkrywczego. To znaczy instrumenty się ociupinkę wydrębniły, choć w przestrzeni jakoś precyzyjnie nie zlokalizowały, ale słuchanie tych utworów nie było w żaden sposób nowym doświadczeniem. Możliwe, że to tak doskonała muzyka, że sprzęt jej nie robi różnicy. 3. Za to zaskoczył mnie bardzo miło polski rap. Tak z głupia frant włączyłem sobie Łonę i Webera, bo uważam, że pierwszy z tych kolesi jest bodaj najlepszym polskim tekściarzem ever. Ale doceniałem tu przede wszystkim aspekt literacki i jakiejś dźwiękowej ekstazy się nie spodziewałem. Tymczasem mój zestaw sprawił, że doceniłem też drugiego z członków artystycznego duetu. Nie dość, że to przyjemnie brzmi, to jeszcze jest całkiem z głową zrealizowane i okazało się że kolesie mają nie tylko świetną treść do wydeklamowania, ale sam recytator i ścielący się w jego tle bit tworzą bardzo przyjemną przestrzenną kompozycję. Nie jest to może Doo Bop Song, ale nie ma kolosalnego przeskoku jak się to ustawi po sobie na playliście.
  2. Liczę, że pograją długo, długo. Brzmienie mi podeszło. Nie sądzę, żeby prędko naszła mnie potrzeba coś zmieniać. A kolejna inwestycja tego lub większego formatu, też mi się nie uśmiecha. No i muszę powiedzieć, że obaj panowie Arek i chyba Sergiusz są przynajmniej w skali Trójmiasta unikatowymi sprzedawcami audio. Miałem wrażenie, że wspólnie ze mną szukają brzmienia, które mnie zadowoli, a nie próbują sprzedać mi konkretny sprzęt.
  3. Cidowne! Misterium z wielokrotnym orgazmam. A jestem dopiero po In the court... Muzyka mnie otoczyła i w pewnym momencie znalazłem się na scenie razem z muzykami, a pibliczność biła nam brawo. Ale dzięki za sugestię. Dla tego koncertu został stworzony mój sprzęt. W dodatku w końcu mogę słuchać muzyki, którą kocham, z nie takiej, którą chcę usłyszeć, jak zabrzmi. Ale o Arcamie i Sonusach nic konkretniejszego na tej podstawie nie powiem, bo nigdy wcześniej nie słuchałem tego koncertu. Poza tym, że to najlepsze nagranie, jakiego kiedykolwiek słuchałem.
  4. Odnośnie systemu zamkniętego pisałem o Luminie M1. Tam nie ma nawet pół chincha, żeby coś podłączyć. Jeśli idzie o odsłuchy w sklepach, to jest to oczywiście mizeria z wypisanych przez Ciebie powodów. Akustyka pomieszczenia robi olbrzymią różnicę.kolumny są chyba drugim pod względem znaczenia dla tego, co słyszysz czynnikiem. Ale mając pewne doświadczenie można się dowiedzieć co nieco o wzmacniaczu. A wypożyczanie do domu to dla mjie słaby pomysł, bo było, nie było, będziesz czuł lekkie zobowiązanie i przez nie możesz zdecydować się na sprzęt, który Ci nie do końca odpowiada. Musiałem więc podczas dokonywania wyboru pójść na pewne kompromisy. Ostatecznie słucham właśnie sobie cichutko Beatelsów z SA30 w moim salonokuchni i zachwyt mi nie ustępuje. Nie znam się tak dobrze na dźwięku, żeby powiedzieć, czy mają miękką średnice i są rozjaśnione, ale wiem, że Abbey Road to zupełnie inna płyta, niż ta, którą słuchałem 40 lat temu z mojego kaseciaka. Nie przypomina też tej, której słuchałem 30 lat temu z Luxmana L504, podpiętego do czego się dało, bo jak wyrwałem okazję do naprawy na eBayu, to już na porządne kolumny nie było.mnie stać. Ale trzeba uwzględnić, że płytę w międzyczasie zremasterowali. Wracając jednak do Twojego pytania Arcam z Sonusami prezentuje w moim salonie brzmienie, którego jeszcze nie słyszałem w żadnym prywatnym pomieszczeniu. Choć młodo wsiąknąwszy w te klimaty miałem okazję słuchać różnych, niekiedy znacznie droższych, zestawów wybranych przez moich znajomych. Co ciekawe, moja miłość do tego zestawu narasta z każdym dniem. W pierwszej chwili po przywiezieniu sprzętu z salonu, czułem całkiem spory zawód, bo oczywiście nie zabrzmiał tak idealnie, jak u panów z Premium Sound w piwnicy. Jak trochę pojeździłem ze standami i fotelem, to mam wrażenie, że znalazłem pozycję, w której brzmi nie gorzej, niż w sklepie. Ale to może być złudne, bo przecież od zakupu już ich piwnicy nie odwiedzałem. Drugie rozczarowanie dotknęło mojej próżności. Efekt muzyki w eterze jest znacznie słabszy, niż go sobie wymarzyłem. Chodząc po domu słyszę oczywiście niezły dźwięk, ale żeby doznać ekstazy, trzeba właściwie usiąść, a naturalny układ mebli w moim salonie jest na tyle daleki od ideału, że na przygodnych słuchaczach większe wrażenie robiło rozkręcenie potencjometru do granicy, którą uznałem za bezpieczną dla Sonusów, niż wyrafinowanie dźwięku. Pewnie, gdyby któryś z moich audiofilskich znajomych, przyszedł do mnie posłuchać nowego nabytku, to tak, jak ja od niego, wyszedłby z odczuciem, że no fajne ale za tyle monet to bym sobie kupił coś lepszego. A mi bardzo podoba się to, co w tej chwili słyszę. No i dzisiejsi Beatelsi podobają mi się bardziej od wczorajszej Apocalyptiki, a ta podobała mi się bardziej od przedwczorajszego Yello, które zrobiło na mnie większe wrażenie od wcześniejszego Milsa Davisa, a ten podobał mi się mniej więcej tak, jak Man in Long Black Coat Dylana - flagowiec Premium Sound, którzy posługują się nim tak niemal kompulsywnie, jak pozostali sprzedawcy Markiem Knopflerem. Doszczegóławiając, Beatesi są pięknie dynamiczni, wyraźni i jakby bardziej ambitni, niż Czwórka z Liverpoolu, jaką znałem. Apokaliptyczne wiolonczele rezonują tak, jakby z każdym odbiciem smyczka od struny rwała się membrana w sonusowych Scanspeakach. Yello buduje konstrukcję, z niezależnych kolorowych i dobitnych dźwięków, no i intryguje nawet utwami, które zdołałem znienawidzić, gdy PRLowski TVP nadużywało ich za mojego dzieciństwa..Miles Davis materializuje się w moim pokoju razem ze swoją trąbką, podobnie jak Whitney Houston, która w swoim wyznaniu, że zawsze mnie będzie kochała, jest bardziej przekonująca, niż jakakolwiek inna kobieta, od której to słyszałem. A Dylan staje przede mną w wieczornej scenerii razem z innymi muzakami i, jak to on, niedbale wylewa swoje żale na laskę, która tego zapewnienia nie dotrzymała. Generalnie trąbka, saksofon i głos ludzki to instrumenty, które zawsze, gdy się pojawią, poruszają jakąś bardzo emocjonalną strunę i zachwycają lub wkurzają, ale w obu przypadkach dość jednoznacznie ustawiają się w przestrzeni pokoju lub poza nią. Perkusja też precyzyjnie się lokalizujea w pokoju, a jak perkusista zacznie stukać w coś nietypowego, to często wywołuje odruch orientacyjny i poszukiwanie intruza, który ośmiela się zakłócać mi słuchanie muzyki. Gitary elektryczne i inne syntetyczne instrumenty grają czasem lepiej, czasem gorzej w zależności od zdolności realizatora, ale na Abbey Road są dokładnie tam, gdzie powinny się znajdować. Nie wiem, czy Cię usatysfakcjonowałem tym opisem, bo, jak widzisz, specjalistą w dziedzinie analizy dźwięku nie jestem. Ale mogę zapewnić, że to co słyszę podoba mi się bardzo bardzo i coraz bardziej. No i tutaj muszę złożyć uszanowanie panom, którzy mi to sprzedali. Jestem pewien, że znacznie lepiej ode mnie wiedzieli, co ten sprzęt potrafi i rozpoznali, że właśnie te zalety przypadną mi do gustu. Ja tego nie miałem szans poznać po nawet kilku godzinach odsłuchu, bo w domu od dwóch tygodni ciągle dowiaduję się czegoś nowego. Oczywiście byłbym znacznie bardziej wiarygodny, gdybym taką opinię wyraził za rok, ale obecnie mam wrażenie, że za rok właśnie ją wyrażę.
  5. Przez ostatni miesiąc łaziłem, słuchałem, kombinowałem, podłączałem różne zabawki. Głównie do monitorków Sonusa. W salonie bardzo przestrzennie zagrał mi Lumin M1. Miał on w swoim brzmieniu trochę delikatności, której brakowało mi u Arcama (zarówno Radia A25, jak i SA30). Tyle, że on z kolumnami tworzy system zamknięty - nic nie podłączysz. Ale ja nie miałem przymusu czegoś podłączać, więc wypróbowałem. W domu Arcam odstawił Lumina o lata świetlne. Kiedy przełączyłem się na niego, żeby porównać Kind of Blue, Miles Davis, który chwilę wcześniej stał w moim pokoju i dmuchał w trąbkę, zdematerializował się, a moja kochana małżonka opatrzyła to trafiającym w punkt komentarzem: "Spakuj to.". Podczas szukania słuchałem też (ale w salonach lub po domach): NADa M10 v2, Cambridge'a CXN v2 + CX81, Naima Atoma, Cabasse Abyssa , Moona ACE'a i Roksana Kandy K3 + Arcama ST6 - wszystko na najprzeróżniejszych kolumnach. I najbardziej pozytywne wrażenie z tych sprzętów zrobił na mnie Atom. Roksan i NAD grały z najlepszymi kolumnami i pompowały w nie mocny dźwięk, ale z wyraźnym wysiłkiem. Cambridge na Pylonach grał delikatnie i czysto, ale nie było w tym finezji i czułem, że jeszcze kilkanaście minut i zacznie mnie to męczyć. Moon, choć był podłączony do jakichś dziwacznych Jamo od kina domowego, pokazał, że jest sprzętem z wysokiej półki. Produkowane przez niego dźwięki były wyraźnie odseparowane od siebie, ale choć robiło to spore wrażenie, brzmiało dość sztucznie. Atom natomiast zagrał przyjemnie i choć w jego brzmieniu nie było słychać tych kilku tysięcy złotych odstępu od sprzętów z normalnej półki, nie chciało się zmieniać utworu. A przełączenie z niego na Denona 900HNE było po prostu bolesne. Ostatecznie od półtora tygodnia słucham Tidala z SA30 + Cremona Auditor M i nawet Diraca mi się nie chce konfigurować. Brzmi fantastycznie i mam wrażenie, że jeszcze długo mi się nie znudzi. Żeby zupełnie stracić z uszu kolumny, muszę odstawić je trochę ponad metr od ściany i usiąść u szczytu równobocznego trójkąta. Ale nawet, gdy stoją na swoich regularnych miejscach potrafią zapukać do mnie z drugiego pokoju. Ciekawostka jest taka, że kupując ten zestaw byłem pewien, że Sonusy robią prawie całą robotę. W salonie różnice w ich brzmieniu po podbięciu do Abyssa, Lumina i Arcama były stosunkowo niewielkie i byłem przekonany, że wzmacniacz to tylko dodatek do prawdziwego rarytasu. Tymczasem, gdy podpiąłem SA30 do moich starych Eltaxów LR6 MK5, to okazało się, że ich ScanSpeaki też całkiem nieźle potrafią budować przestrzeń. Tylko największe kotły i kontrabasy poznikały.
  6. Przeszukałem internety w Polsce i za granicą. Wygląda na to, że Atom najlepiej trzyma cenę, po rozpakowaniu. Co ciekawe, przed rozpakowaniem w Polsce prawie już zrównuje się z Luminem. Atoma CENEO znajduje już od 10 tyś, a LUMINa od 9 tyś. Ale jak spojrzeć na używki, to ATOMA można dostać w okolicach 9 tyś, a LUMINA już od 4,5 tyś. Za granicą to się kształtuje dość podobnie. Co ciekawe, ciągnie mnie jakoś do tego Chińczyka.
  7. To nie jest takie proste. Kupowanie urządzenia odtwarzającego muzykę jest trochę podobne do wybierania partnerki. Posłuchasz, zakochujesz się, oświadczasz, a potem bierzesz kredyt na mieszkanie i jesteś związany na lata. Używany sprzęt jest jak randka z Tindera. Nawet jeśli posłuchałem sobie czegoś w salonie u sprzedawcy, to kupię na OLXie i coś mi w domu nie zagra, a potem będę się z tym gonił przez kolejne miesiące. Dokładnie jak z laską, która okaże się, że Ci nie odpowiada i potem trudno z nią zerwać. Bardziej myślę o swoim nowym sprzęcie w kategoriach ślubu, po którym szybko mi nie przyjdzie ochota się rozwieść.
  8. Zwykle na forum pytacie, jak coś zabrzmi, albo jak się zgra z innym klockiem, albo ogólnie, co kupić, żeby zabrzmiało ładnie... Ja mam zupełnie odwrotne pytanie. Po latach katowania budżetowych rozwiązań umożliwiających słuchanie Deezera, Spotyfy'ia, Tidala i innych serwisów rozszerzających do niemal nieskończoności moją płytotekę, dojrzałem do zainwestowania, w ten rodzaj przyjemności na poważnie. A ponieważ znudził mi się już też mój niskobudżetowy wzmacniacz AV Denona, dałem się przekonać do wypróbowania kilku sprzętów All in One. Po doświadczeniach sprzed kilku lat, nie spodziewałem się, że będę miał w tym obszarze tak szeroki wybór. Praktycznie moje potrzeby jestem w stanie już zaspokoić z kwotą 3,7 k, kupując nowego Denona 900kę, ale wysupłując więcej, mogę sprawić by przyjemność z posiadania nowego sprzętu była nie tylko intensywniejsza ale też bardziej długotrwała. Po lekturze portali, rozmowach z dealerami, wizytach i odsłuchach do finałowej rundy przepuściłem trzy pudełka: Cabasse Abyss All-in-One : 7 000 ,- Lumin M1 : 8 000 ,- Naim Uniti Atom : 12 000 ,- Zdaję sobie sprawę z dużego rozstrzału brzmieniowego, ale nie bez powodu podałem zaoferowane przez sprzedawców ceny. W przypadku wszystkich tych klocków stosunek jakości do ceny jest dla mnie jednakowo wysoki. Nie pytam o rekomendacje, bo bezpośrednie doświadczenie daje mi w tej materii więcej wartościowych informacji, niż lektura cudzych odczuć. Ciekaw jednak jestem Waszych audiofilskich refleksji na temat odroczonych efektów posiadania takiego sprzętu, w perspektywie powiedzmy 3-5 lat. Nie ma wątpliwości, że za jakiś czas sprzęt się znudzi, a standard łączenia ze źródłem muzyki w internecie zestarzeje. Będę więc musiał nową zabawkę wymienić na jeszcze nowszą. Ciekaw jestem, jak oceniacie utrzymywanie wartości przez wymienione pudełka. Chodzi mi zarówno o aspekt doświadczeniowy jak i rynkowy. Za przykład weźmy Luxmana L405, którego szczęśliwym posiadaczem byłem przez kilkanaście lat. Brzmiał prawdopodobnie lepiej od wszystkich wymienionych tu urządzeń, dlatego wytrzymał u mnie tyle czasu. Ale po latach trzeszczący potencjometr, przepalające się lampki selektora źródeł i ogólny design godny aparatury przemysłowej wczesnego PRLu, zaczęły mnie na tyle wkurzać, że wystawiłem go na Allegro, w czasach gdy jeszcze był to serwis aukcyjny. Zaglądając teraz na OLXa sądzę, że lepiej bym wyszedł, wynosząc go do piwnicy, ale nie narzekam, bo kupiłem go na eBayu płacąc jeszcze Markami RFNowskimi i frajda, jakiej mi dostarczył z pewnością była warta tego, co kosztował. Teraz jednak chcę zainwestować w nowy sprzęt, który z założenia nie jest ponadczasowy, więc staram się oszacować wartość przy kolejnej przesiadce. Zakładam, że Cabassem pocieszę się najkrócej, a mimo to straci na cenie najwięcej. Mam też wrażenie, że kupując go, pogrzebię swój wizerunek u sprzedawcy, który prawdopodobnie pokazywał mi go jako plastikowy kontrast dla Lumina. Z drugiej strony konstrukcyjnie zdaje się on z tych sprzętów najnowszy. Lumin mimo najbardziej azjatyckiego pochodzenia zdaje się trzymać ceny na OLXie. Nie grzeszy super-nowoczesnością, co sugeruje, że jego wartość nie zasadza się na wodotryskach. I chociaż makra nie koniecznie musi być rozpoznawalna dla audifilów z mojego rocznika, po wzięciu do ręki nawet przed wpięciem do gniazdka, każdy pozna, że to sprzęt z wysokimi aspiracjami. Sęk w tym, że Chińczycy nie wyposażyli go nawet w cyfrowe wyjście pozwalające pozwalające, pozostawić go w roli źródła, gdy znudzi się już jego cyfrowo wzmocniony dźwięk. Naim wydaje się najbardziej wiarygodny pod względem trwałości satysfakcji posiadacza. Brzmi ładnie, pracuje na tranzystorze, waży nie mało. Jednym słowem znudzi mi się prawdopodobnie najpóźniej. Markę już sobie chyba wyrobił, więc można liczyć, że za kilka lat znajdą się na niego jacyś amatorzy. Z drugiej strony OLX obfituje w starsze modele sprzętu tej marki. I muszę przyznać, że ceny osiągane przez te uznane przecież, tylko trochę mniej współcześnie wyposażone klocki, odwłoka nie urywają. Poradźcie proszę, którą z podanych propozycji zarekomendowlibyście w kategoriach inwestycji obiecującej największy zwrot, przyjmując, że nie jestem rasowym audiofilem, który najdalej co pół roku musi zmienić w swoim zestawie choćby kabelki, tylko słucham, słucham, słucham, aż w końcu mam dosyć takiego słuchania...
  9. Czy ktoś słuchał może słuchawek Hidizs? Jakichkolwiek. Miałem wzmacniacz słuchawkowy do telefonu tej firmy i wydobywał z mojego szajsunga naprawdę przyzwoite brzmienie. Spokojnie też mógł rywalizować z wyjściem słuchawkowym MacBooka. Choć dziadyga był niepozorny i to go zgubiło (w dosłownym sensie). Zastanawiam się, czy nie spróbować dać szansy słuchawkom tej firmy. Jak już mam zamawiać drugi, to niech koszt kuriera się rozłoży. Szczególnie, że jak się sprawdzą, to można do nich dokupić taki pałączek z bluetoothem, co zwiększy ich funkcjonalność. Ale zanim tak zaszaleję, chciałbym wypróbować same słuchawki. I miło by było, gdyby ktoś mi podpowiedział, czy warto... Dla niezorientowanych dodam, że to taka ambitniejsza chińszczyzna.
  10. Co to jest ta malina? Bo tu się przewija jako archetyp dobrego streamera w niskiej cenie, a nic mi nie mówi?
×
×
  • Utwórz nowe...