Cześć,
Chciałbym Was prosić o wyjaśnienie jak dokładnie działa analogowy korektor graficzny w porównaniu z regulacją tonów niskich i wysokich we wzmacniaczu. Chodzi mi o korektory popularne w latach 80-90-tych. Jako laikowi wydaje mi się, że korektor działa tak samo, tylko że dzieli pasmo na więcej zakresów niż niskie i wysokie we wzmacniaczu. Jednak na forach większość użytkowników odradza używanie korektorów, które mają zniekształcać dźwięk, stąd moje podejrzenie, że jednak działa to jakoś inaczej, niż regulacja tonów we wzmacniaczu. Korektory to urządzenia dość drogie, więc chciałbym zasięgnąć Waszej rady przed zakupem. Regulację tonów we wzmacniaczach zawsze stosuję i jestem zadowolony z efektów, ale chciałbym mieć większą swobodę ustawień, tak żeby dopasować dźwięk do swoich preferencji.
Dobra, mam już VSX-LX505 i wrażenia takie:
Jak kiedyś zatykało mi się ucho przez dłuższy czas, aż zatkało się kompletnie, to poszedłem do laryngologa. Wtedy mi tak wyczyścił uszy, że słyszałem nawet delikatne tarcie palcami obok ucha. To było takie ciekawe doświadczenie że nie mogłem przestać szurać sobie palcami przy uszach.
Podobne wrażenie odczułem przy pierwszych odsłuchach Pioneera i od razu skojarzyłem tę historię, mimo że w moich uszach jest prawidłowa ilość wosku.
Ale czy to dobrze? Moje uszy zdążyły się przezwyczaić do Denona. Grał dla mnie neutralnie. Pioneer gra inaczej. Jakbym miał nazwać, to powiedziałbym że dźwięk jest suchy, ostry, surowy, ale szczegółowy. Ogólnie wydaje mi się to trochę nienaturalne, tak jak po czyszczeniu uszu, gdy wcześniej nie słyszałem zbyt dobrze... 😅