Nie twierdzę, że Roon jest do bani)
Jest to funkcjonalnie świetnie przemyślane rozwiązanie, które w miarę dobrze brzmi - lecz, niestety, ja już mam może mniej wygodne funkcjonalnie, lecz lepiej brzmiące, inne rozwiązanie.
Różnica w brzmieniu jest następująca (w Roon oczywiście mam wyłączone DSP)
- przy przęłączeniu na Roon dotyczchasowa trójwymiarowa przestrzeń absolutnie traci głębię i zamiast przestrzeni jest poprostu arkusz. Jest to na tyle zauważalna różnica, jakby ktoś nagle wcisnął przycisk zamieniający trójwymiarowy wszechświat w dwuwymiarowy) Zauważyła to nawet moja żona, chociaż nie jest raczej audiofilem)
- ograniczone wysokie i niskie częstotliwości - na górze jest tak, jakby kolumny przykryto cieńką dzianiną, natomiast na dole dzwięk nie jest w stanie zejść subjektywnie niżej 70...80 Hz
- pojawia się lekkie buczenie gdzięs w okolicy dolna średnica / górny bas
- na większości nagrań dzwięk staje się odczuwalnie cyfrowy - słychać specyficzne 'cok-cok' na sybilantach
- ogólnie (w tym przez Chromecast do tego samego Pioneera) Roon brzmi, jak gdyby zamiast Pioneera grał tani odtwarzacz CD z budżetowej linijki renomowanego producenta - można to słuchać i ogólnie jest w miarę przyjemnie, ale jest to zdecydowanie niższa liga
No i trzeba dodać, że najbardziej widoczna ta różnica jest na plikach FLAC 44/16 (jakość CD) - Roon na parę z Tidalem jakby próbują wmówić mi, że mam ostatecznie przesiąść się z 44/16 na MQA, pomijając prawdziwy hi-res))
Ciekawe, że makro- i mikrodynamika, a także rodzielczość na średnich częstotliwościach pozostają na tym samym poziomie.
Subjektywnie dochodzę do wniosku, że w grę wchodzą przede wszystkim:
- bardzo wysoki jitter gdy w torze audio jest komputer
- kwestia zasilania - stąd m.in. problemy z przestrzenią i trójwymiarem