zukzukzuk
Uczestnik-
Zawartość
714 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
No i barszdzo dobrze zrobiłeś Romanie, bo dyskusja zaczęła niebezpiecznie zbaczać... Pozwolę sobie wyjaśnić tylko Tobie i chłopakom (zwłaszcza młodym), że Omak Jewel One - lampową końcówkę stereo 60 W/8 ohm kl. AB - miał Bartek, chyba ode mnie:) Zaś lampowe monobloki 60 W/8 ohm w kl. A miał Łukasz. Lampy mocy, to bvańki wielkości szklanek EL 509 od ruskiuch TV, a sterujących dokładnie nie pamiętam. Ale jakby co... Wszystkie klocki ważyły ok. 30, były brzydkie, przynajmniej jak na lampę, a sterowała nimi pasywka Omak Jewel Four (uważam ją za najsłabszy element - korzystałem z pre innej marki). Był też Omak Jewel Two (integra)- oglądałem w ogłoszeniach, ale go nie słyszałem. Ponoć też grał zacnie! Trzeba powiedzieć że Omaki grały zacnie. Radziły sobie z wielkimi i trudnymi kolumnami. To byłoby na tyle w kwestii wyjaśnienia i historii... Pozdrawiam serdecznie:)
-
Z tego, co wiem... To ile jest dróg w kolumnie, zeleży od podziału pasma przez zwrotnicę. Jeśli jest ono podzielone w dwóch miejscach, pasma są trzy. Tym samym kolumna jest tródrożna (jeżeli w jednym - to są dwudrożne) . Jeżeli w trzech miejscach, to są cztery drogi itd. Też nie jestem przeciwnikiem monitorów (przeważnie dwudrożne). Każdy orze jak może i chce:) Tylko wiedzieć należy, że jeśli kolumna ma więcej dróg, a głośniki obsługujące poszczególne pasma są na odpowiednim, wysokim poziomie, to z całą pewnością zabrzmi lepiej (naturalniej) niż ta, która ma ich mniej. Lecz, jeszcze pod takim warunkiem, że zachowana jest doskonała spójność, zszycie pasma. Oczywiście - jeśli nie, to jest odwrotnie. I bądź tu mądry? Poza tym, podstawkowiec (często tzw. monitor), przeważnie dwudrożny, dwugłośnikowy czasami (lub często) nie jest w stanie zejść odpowiednio nisko, aby odtowrzyć cały obraz muzyczny. Porównując do malarstwa. To tak, jakbyśmy oglądali obraz z trochę obciętym dołem... No i w dwóch drogach brak "rozdzielczośći" takiej, jak mogą pokazać np. cztery drogi. Pod warunkiem, jak powyżej... Mam odwrotnie jak kolega. Próbowałem przekonać się do dwóch dróg (monitorów), czy nawet niewielkich podłogówek, czasami rójdrożnych (bo piszą, że w tak małym metrażu itd. Nic z tego:( Jeszcze jedno. Zachodzę w głowę, jak wielu z audiomaniaków (zdecydowanie wolę to określenie) ma w domu po kilka gramofonów, wkładek, systemów (jak powyżej) i tego wszystkiego słucha? Dla mnie - raczej nie do zrealizowania, czy nawet - nie do pomyślenia. Wystarczy jeden, jedyny:) Ja nie mogę się go nasłuchać... Nie rozumiem, w jakim celu słuchać innych?
-
Sama prawda:) Co ciekawe. Powyżej zrobiłem coś podobnego i nie zostałem zmieszany z błotem. Fajnie z Waszej strony:) Może świadomość rośnie? Aczkolwiek, akceptacja to nie jest jeszcze poważne zainetresowanie. Może na szczęście? To chyba starość zwykła, bo coraz częściej twierdzę, że najlepsze już było. Już poza nami. Aczkowlwiek, na szczęście jeszcze możemy to wskrzesić i chociaż jakiś czas być szczęśliwymi...
-
Tak jest coraz częściej:( Co ciekawe. W miarę postępu i rozwoju technologii, jesteśmy coraz częściej robieni w konia. A za prawdziwą jakość (taką, którą oferowano przed dziesiątkami lat), trzeba zapłacić niewyobrażalnie wielkie pieniądze - to pierwsze. Po drugie - jestem przekonany, że płacąc niebotyczne pieniądze, kupujemy towar, który w rzeczywistości jest warty tylko ułamek swej ceny. Chęć (łatwego i szybkiego) zysku (zwłaszcza przez firmy, które mają renomę, zdobytą najczęściej w przeszłości) przesłania jakiekolwiek logiczne myślenie i zwyczajną przyzwoitość (przede wszystkim).
-
Dziękuję chłopakom za zrozumienie:) Wierzę, że się nie obrażą za określenie - niezmiennie jesteśmy młodzi mimo, że niektórzy są po 50-tce:) Więc ogólnie napiszę, że Wszyscy mają rację:) Przeróżnie to bywa. Życie pisze niesamowite, zdawałoby się nierealne scenariusze... Trudno się odnieść do każdej kwestii (przy kolejnej okazji) 1Ender>>> I to wątpliwe. Często są chwile, że człowiek nie słyszy tego co pozwala na właściwą ocenę brzmienia. Potem przychodzi moment, że nie wręcz nie wierzy iż tego czy tamtego nie słyszał... Rówienież pozdrawiam. Po pierwsze, uważam że nie ma najlepszej wkładki na świecie. Owszem - ta najdroższa, zapewne jest bardzo dobra, czy nawet wyśmienita. Po drugie. Sądzę, że skalibrowanie, to bardzo ważna sprawa (tu dopiero raczkuję i nie inwestuję w temat)). Równie ważny jest napęd czy doskonałe i super dopasowane do wkładki ramię, które jest równie doskonale prowadzone. Potem preamp itd... Nie próbowałem wymieniać headshella. Wg mnie, ten który jest, w zupełności pozwala na ustawienie odpowiedniego przesięgu. Zresztą - innego (do póki co, mocno średniej jakości TP-90) nie spotkałem. Nie wiedziałem, że takie rzeczy się zdarzają, jak u Ciebie. Coraz ciekawszych rzeczy człowiek się dowiaduję. Miłej niedzieli:)
-
Z największą przyjemnością pomógłbym Tobie, gdybym tylko znał jakość wejścia phono w danych ntegrach, w konkretnym sprzęcie (zazwyczaj integrze) versus dzisiejsze, zewnętrzne preampy phono. Lecz, wypowiadałem się TYLKO w kwestii jakości wejścia phono konkretnego modelu, konkretnej marki. Był to raczej zupełny przypadek. Przed laty pojechałem do kumpla i usłyszałem jak brzmi stary, marny model gramofonu Akai z niskopoziomową, równie starą Dual MC-120 w naszym systemie (jemu złożył zestaw gramofon-ramię-wkładka jakiś znawca tematu). Coś jak skreślenie 6 trafnych cyfr w totka. Byłem w takim szoku, że z dnia na dzień sprzedałem steamera Linna i CD (właśnie wrzuciłem zdjęcia odkopanych płyt CD) oraz zacząłem jak szalony kupować czarne krążki. CA 7 dotychczas używaliśmy jako pre liniowe, a gramofonu nie uznawaliśmy (wstyd przyznać!). Bowiem, dotychczasowe odsłuchy winyla (czasem w drogich systemach), nie dawały podstaw do twierdzenia, że czarna płyta brzmi lepiej od CD. Chociaż nie. Znam chociaż jedną integrę. Nakamichi TA-4E ma również świetne phono MM/MC (a jest to wzmacniacz-tuner, a więc urządzenie nieuznawane przez tzw. audiofilów). Stwierdziłem (bo miałem ich killka), że audiofile chyba nie słuchają uchem... W tym sęk, że jak zacząłem przed laty pisać iż ten "wynalazek" lepiej gra i brzmi od niejednego renomowanego nowego czy używanego wzmacniacza za 5 tys. zł i więcej, jego cena podskoczyła z 1300 do ponad 2 tys. zł. Pomimo, że sprzęt zestarzał się o jakieś 6-7 lat. A już przed laty miał grubo ponad 20 lat. Może to przypadek, a ja jestem przeczulony? Oczywiście, jeśli chcesz to z miłą chęcią pomogę na swoją miarę! Pisz na pw. Porozmawiamy pzez telefon. Ale, nie jestem specem w dzidzinie gramofonów (dopiero nieco ponad 6 lat). Jedyne, co wydaje się, że umiem - to słuchać:)
-
Sam przyznajesz, że nie ma żadnych zasad w doborze pre phono (piszesz powyżej). Tymczasem, oceniam, że co najmniej 90-95% ludzi mieniących się muzykolubami (i stawiających na jakość), kupuje TYLKO pre z nastawami. Niby na pierwszym miejscu jest jakość dźwięku, a jednak... życie pokazało, że tak nie jest . Jak piszesz - na pierwszym miejscu ceni się raczej uniwersalność i wygodę. A jakość brzmienia jest na dalszym miejscu. Przykład? Sprzedawałem, jeszcze niedawno temu, jeden ze swoich 2 preampów (praktycznie identycznych - jeden, to wersja amerykańska na 110 V - używam do dziś - potrzebuje autotransformatora, a drugi - europejska, w lepszym stanie wizualnym - przeznaczony do sprzedaży). Zbieram na "nowy" gramofon:) W obu preampach, mój znakomity Kolega, zmienił oryginalny potencjometr sterowania głośnością - na typ "shunt", wykorzystując drabinkę Khozmo, jednak z innymi rezystorami (wyszukiwanymi przez Kolegę wśród różnych typów). Świadomie zrezygnowałem z oryginalnego potka sterowanego pilotem (to a propos "wygody"), w celu uzyskania dużo lepszego brzmienia. Od blisko 6 lat, używam w CA 7 GŁÓWNIE jako pre phono (80-90%). Owszem. CD, BD i tuner SAT jest również podłączony Efekt moich ogłoszeń o sprzedaży (praktycznie na wszystkich najwi,ększych portalach audio) był taki, że przez blisko 1,5 roku miałem JEDNO zapytanie! Czyli jedną osobę potencjalnie zainteresowaną kupnem. Rzekomi spece od jakości dźwięku, deliberowali nie nad jakośćią brzmienia. Inetersująca dla nich była inna kwestia. Czy zmiana sposobu sterowania głośnością jest modyfikacją, czy nią nie jast? Ręce opadają... Tym samym, znakomity preamp liniowy ze wspaniałym wejściem phono (moim zdaniem i nie tylko) był zupełnie pomijany w wyborze przez tzw. audiofilów, co to winni się znać najlepiej na rzeczy. Tym bardziej, że i stan i cena były dobre (oraz możliwość zamontowania oryginalnego potencjometru). Jak myślisz (myślicie) dlaczego? Odpowiem. Tylko dlatego, bo nie miał regulacji-nastawów zmiany oporności wejścia MC phono. Dla mnie żenujące:( Ale, wspaniały los, postanowił i temu zaradzić:) Pewnego razu, zadzwonił do mnie kumpel, co używał niepośledniego, lampowego pre phono Audio Research PH-5. Z opowiadań, mógł przpuszczać, że oferowany CA 7 powinien zagrać lepiej. Niezwykle miły i uprzejmy gość. Żeby ubić interes, w lutym br. przjechał po mnie i sprzęt ok. 380 km (w jedną stronę!). Szok! Kiedy bylyśmy już u Niego, porównania preampów phono nie trwały długo:) Co najwyżej 15 min. Cóż, CA 7E w pełni spełnił oczekiwania i natychmiast znalazł nowego właściciela:). Czyli i wilk syty i owca cała. Ja byłem kontent i On (ja sprzedałem pre, a On teraz mógł sprzedać 2 preampy (linowy miał osobno i 2 końcówki mocy). CA 7E najlepiej zagrał z dedykowaną końcóką PA 7E. Wystarczyło tylko posłuchać przez chwilę (nikt nie zadał sobie trudu - mimo, że istnaiła ku temu możliwość w dwóch, odległych miejscach w kraju), co oczywiście oferowałem. Przez 1,5 roku NIKT ze "znawców" nie był nawet zainteresowany. Sorry za przydługą opowieść.. Mam nadzieję, że wyjaśniłem popieranie takich, a nie innych teorii. A mnie nieco szkoda (chyba to bezzasadne), że nie pisuje tu mój znakomity Kolega, co to wie, że rezystory użyte w potencjometrze wpływają na brzmienie (twórca pasywek był zaskoczony), rodzaj lutów. Silnik napędowy też gra, a tym bardziej cięgno, pasek użyty (rodzaj materiału) do napędzania talerza, materiał użyty do odlania talerza, matariał na ramię i jego łożyskowanie - rzecz jasna. Odległość silnika też wpływa na brzmienie itp. To tylko najważniejsze. Nie znam, drugiej, takiej osoby... Mniemam, że niewielu doskonałych projektantów, czy znanych twórców audio potrafi (i zwraca uwagę), żeby to wszystko ZGRAĆ i jeszcze dołożyć do tego resztę zestawienia. Jeśli w ogóle.... Domniemam, że gdyby Ow tu pisał, to ten i tamten pukałby się po czole:( Audiowitt, jak pamiętam był kiedyś wielkim orędownikiem Sansui. Przyznaję, że te sprzęty super wyglądają w środku. Ale... nie wszystko złoto, co się świeci. Polemizowałem kiedyś. Nie chciałbym zaczynać znowu... To nie ma sensu. Tamek ma rację:) Stety:)
-
Hej. Romanie. Miło poczytać (choćby) kogoś ze starej gwardii:) Tak. Zapewne miałem pre AVM (nie pamiętam modelu), ale wówczas ani mi głowie był gramofon, więc pre gramofonowe mnie nie interesowało. Czyli, jest następne dobre! A może i lepsze... Jedna uwaga. Omak, był nazywany "Ukraińskim smokiem":) Marcin ma słuszność - oczywiście. Różnie bywa. Z tym, że przy okazji pisze, iż dźwięk nie zawsze jest priorytetem... (a w poprzednim wpisie - zdaje się, że co innego). Lecz, to raczej normalka:) Nie mniej, nadal będę obstawał przy swoim. Tzn., że wielu, bardzo wielu szuka TYLKO preampów z jak najszerszymi regulacjami. I są przekonani (i przekonywani), że te "brzmią" najlepiej.. Zycie pokazało mi, że tak właśnie jest.. Ale, o tym szerzej w następnym wpisie.
-
Masz rację:) W tym sensie, że każdy szuka. Tyle, że wielu chciałoby już znaleźć, kiedy jeszcze nawet nie zaczęło szukać... Dlatego przypuszczam, że nie zrozumiałeś mnie do końca. Owszem, moją wypowiedź mogłeś odczytać jako "ocenianie". Jednak, chodziło mi głównie o to, że większość (i jestem o tym przekonany) dopasowuje preamp phono do wkładki, czy też kszałtuje brzmienie kolumn pod swoje gusta itp. (ich sprawa, każdy robi to, co mu się najbardziej podoba i nic nikomu do tego!). Tylko wielu potem określa ich "wykreowane" brzmienie jako prawie "najlepsze na świecie". A tymczasem uważam, że wzór jest jeden - natura. To, co słyszymy na koncercie, mniejszym czy większym - instrumentów i głosów bez prądu. Oczywiście, akustyka miejsca czy też miejsce odsłuchu, tzn. odległość od źródła dźięku i ścian, mają tutaj wielki, wręcz decydujący wpływ na brzmienie. Wracając do tematu osobnych pre phono. Jak napisałem na wstępie, gro namiętnych słuchaczy dobiera preamp phono (żeby brzmiał, ale też miał jak najwiecej ustawień) do wkładki (o której z reguły się naczytało czy też słuchało przez kilka/kilkanaście godzin u kolegi). Tymczasem, znam osobę, który od lat użytkuje wejście phono w ECi-4 i nie chce żadnego innego. Audio Autonomy jest kolejnym tego przykładem. Nie trzeba mieć kilku hebelków, aby zagrało! Jeszcze niedawno użytkowaliśmy wiekową wkładkę Dual MCC-120, tylko dlatego, że znakomicie spasowała się (elektrycznie) z naszym pre oraz równie super ze średniej wagi ramieniem. I ta staroć i tym samym "taniość", brzmiała super! Lepiej, dużo lepiej (w naszym systemie), od uznanych i renomowanych MC za 10-20 razy tyle... Wielu o takich wypadkach nie wie. Nie szuka. Byleby jak najszybciej i najkrócej osiągnąć nirwanę. To z jednej strony, zupoełnie zrozumiałe! Lecz, tu czyha niebezpieczeństwo. Bowiem, czym szybciej to robimy, tym jest większe prawdopodobieństwo, że coś dobrego, a nawet kilka rzeczy pominiemy, po prostu - niezauważymy. Chyba, że przypadkowo trafimy (to raczej mój przypadek). Wtedy - choćby częściowo zrozumiemy... Do dziś nie mogę pojąć, dlaczego wielu kupuje osobne pre phono za kilka, kilanaście, a nawe za kilkadziesiąt tys. zł. (i do tego dochoidzą dodatkowe RCA, które (oceniam) choć minimalnie źle wpływają na dźwięk), podczas gdy można mieć wszystko w jednym (pre liniowe ze znakmomitym wejściem phono). Większośc systemów gra elektronikę, pop, rock czy nawet jazz poprawnie czy nawet dobrze (przynajmniej takie mamy wrażenie). Lecz, gdy właczymy klasykę (fortepian, instrumenty smyczkowe, trąbki, gitary akustyczne, flety, harfy, rogi itp. ), śpiew operowy czy a capella, to nie jest tak różowo. Raczej - słabo... Zdaję sobie jednak sprawę, że każdy robi jak uważa (jakie ma priorytety, czy też "preferencje") i na co go stać oaz jakie ma warunki akustyczne. Wszystkiego Dobrego, a życia w zdrowiu przede wszystkim!
-
Przepraszam, że tak długo to trwało. Wklejam fotki "odgruzowanych" CD i CDr (niektóre z nich, są zapewne mało interesujące - były zrobione dla znajomych). Reszta, typu "usia siusia" - biesiadne, okazjonalne, ludowe czy rocznicowe oraz inne melodie do tańca, jest wywieziona do mamy. Byłem kikedyś DJ-em amatorem:) Ach, to były CZASY! Mam naedzieję, że w końcu znajdę chwilę by rozwinąć swoje spostrzeżenia, w temacie modułów phono wbudowanych w wiekowe już, dobre preampy liniwowe (w reakcji na wpis Martcina B.) Pozdrawiam świątecznie:) P.S. Aktualnie, nie chciałbym przeprowadzki. A gdyby jednak, to i tak nie ja będę to nosił:)
-
No tak. Zapomniałem o tych wariantach. W mojej sypialni zmieściłyby się tylko jakieś maluchy na stloliku nocnym:) Nie byłoby pełnego pasma ani przestrzeni. Zresztą - zaraz zasypiam jak się położe. Ostatnio z nudów odgruzowałem jakieś 1000 płyt CD ( i jeszcze dużo krążków nagrywanych z flaców i plików dużej rozdzielczości), które od ponad 6 lat zarastały kurzem (z dnia na dzień porzuciłem CD i pliki). Są wśród nich dla mnie, prawdziwe CUDA i całkiem nowe, niesłuchane kolekcje (raczej klasyka). Mam też jakieś 4-5 TB pamięci na zewnętrznych dyskach. W tym sądzę, że około połowa, to muzyka w plikach dużej rozdzielczości (kiedyś słuchałem z Linna Majika). Nieprzebrane ilości... Gdybym żył z 500 lat, to wszystkiego bym nie odsłuchał. I winyli zebrałem dość sporo przez te 6 lat. Sądzę, że jakieś 4-5 tys. Wielu super nagrań, niestety nie wydano na czarnych krążkach.:( A winyl "miażdży CD - jak to mówi kolega. Pozwolę sobię zrobić fotki i pochwalę się już wkrótce.
-
Hehe Takiemu to dobrze:) Też bym tak chciał. Takie umiejętności nieraz się przydadzą. Czasami jest to tylko duperela. Wystarczy lutownica w sprawnej ręce. Niestety - ja tylko umiem co nieco słuchać:( No i gitara. Przynajmniej nie zawracasz sobie głowy MC. Zapewne na ramieniu wisi jedna z wkładek, które rekomendują producenci i brzmi lepiej od niejednej MC:) Bynajmniej tak piszą. Da się:) Choć to nigdy nie ma miejsca... Zastanawiam się, czy powodem tego jest, że dany gatunek brzmi lepiej/inaczej na tym zestawie/wkładce? A inny rodzaj muzyki, czy inna płyta - na tamtym sprzęcie? Czy też takie "widzimisię" właściciela (które, oczywiście każdy może mieć, jakie zechce)?
-
Super:) Już mamy jedną osobę. Więc mogę się mylić... Sprawdzałeś może czy wkładka MC pasuje do impedancji wejścia phono w danym wzmacniaczu? Rozumiem też, że owe phono wbudowane brzmią gorzej od Decade. Zastanawia mnie jszcze jedno. Jestem nikezmiennie zaskoczony faktem, że ten i ów manaik audio i sprzętu ma po kilka (czasami i naście) systemów, gramofonów czy wzamacniaczy. Co jeszcze ciekawsze, znajduje czas na słuchanie praktycznie każdego z nich!
-
Marcinie. Połozyłeś mnie na łopatki! Żebym nie doświadczył tego, co napisałem, zapewne byłoby tak. Ale... W wolnej chwili, odpowiem. W międzyczasie, pozwolę sobie, by zadać pytanko: Kto z Was ma wzmacniacz/preamp, który ma "sztywną" oporność (bez możliwości ustawiań wejścia phono? A jeśli są tacy, to jaki (przypuszczalnie) to procent?
-
A ja sobie wyobrażam, przynajmniej od kilku lat Problem tkwi w tym (wg mnie), że dla wielu posiadanie "hebelków", jest często ważniejsze od możliwości uzyskania wyższej jakości brzmienia. Tak - posiadanie phono stage ze "sztywną" opornością zawęża pole wyboru. Lecz, to jest dla mnie całkowicie pomijalny proiblem,. W ogóle mnie to nie zajmuje, bo słyszałem kilka preampów phono ze średniej półki. A kolega (moje lepsze uszy!) miał możliwość testowania w naszym systemie, drogiego i b. dobrego phono - RCM Theria. Efekt? Brak zaplanowanych zmian. Brak takiej potrzeby:) Uważam, że podają dość rzeczowo i dokładnie. Wybacz. Przynajmniej na razie nie zrobię tego. Poczekam, choćby do czasu, choćby jak dotrze do mnie, nowo zbudowany "drapak":) Posłucham i ocenię czy można się nim [pochwalić na forach. Sporo czasu już nie piszę w zasadzie nigdzie, w tematach audio. Teraz tylko tutaj... Tu i ówdzie wiadomo, że od lat jestem zabitym fanem wstęg i klasycznych Infinity, napędzanych przez delikatnie zmieniony zestaw Nakamichi.