Żałuję że Musical już nie robi wzmacniaczy do 2000 ale cóż życie toczy się dalej. Posłuchałem duużo CA 351A. Na początku faktycznie nabiału nie urywało, myślę że po prostu musiał się wygrzać. Dobrze grać zaczął dopiero na 3 dzień, a mam go od 6 dni. ( pierwsze 36 godzin chodził nonstop ). E11 miał tą świetną cechę że "dosładzał" nawet kiepsko nagrane płyty, CA też to potrafi pod warunkiem że dosłodzenie występuje na płycie. Np. Sade. Lighthouse Family, brzmią baardzo przyjemnie. Z mocniejszego uderzenia, np. Bodycount, Metallica brzmi też bardzo dobrze, żadnej ostrości, słychać wyraźnie gitarę basową- poszczególne jej szarpnięcia- nie sklejone, wokal super, gitary prowadzące są prowadzące, każdy instrument można sobie " wyłowić" i podkreślę to - żadnej nieprzyjemnej ostrości, metaliczności. Nic nie męczy, nie denerwuje. Pierwszy raz na płytach Sade usłyszałem tak niski bas. Musical podbijał trochę wyższy zakres basu. CA jest bardziej neutralny ale potrafi zejść nisko z basem- jeśli jest taki na płycie . No z tej samej płyty wydobywa niższe dźwięki. ( np. ostatnia płyta Sade "Soldier of Love" ). Na pewno mniej efektownie na tym wzmacniaczu wypada muzyka techno, wszelka taka dyskotekowa ( np. ATB , C-Block) gdzie bas jest sztuczny a nie naturalny. Wtedy jest blado bo w tej muzyce jest ten wyższy bas - ten Musical podbijał -. A CA nie ......Ale...... od czego pokrętło Bass, Treble..... Podoba mi się CA - fajne są te niskie zejścia basu co pomasują brzuch . Mocy nie brakuje, moje kolumny są 4 - omowe , mają 91 Db efektywności, przy 8 omach CA ma moc 45W, To myślę że przy 4 omach daje jakieś 70 W?. W każdym bądź razie gałka głośności na godz. 9.00 wystarcza do zwykłego słuchania. CA Azur 351A zostaje, i z takim dźwiękiem będę żył