Skocz do zawartości

Guzeppe

Uczestnik
  • Zawartość

    8
  • Dołączył

  • Ostatnio

Informacje osobiste

  • Lokalizacja
    Polska

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ciężkie zadanie miały Evoki w takim towarzystwie. Te Sonusy to już konkurent Dynaudio Contour. Z tej serii słuchałem tylko Olympica Nova V i jestem w stanie przyznać bez bicia, że to lepsze kolumny niż Evoke (nawet 50). Zakładam, że salon nie będzie przeznaczony tylko na pokój audio (czyli jaskinia audio, gdzie stanowisko odsłuchowe jest po jednej stronie, kolumny po drugiej), więc bardziej zwrócić trzeba uwagę na dystans między sprzętem a słuchaczem. Poza tym najlepiej byłoby je ustawić w tym pomieszczeniu i empirycznie sprawdzić.
  2. Wszystko zależy od reszty systemu i ustawienia. Sparowanie z Luxmanem L505UXII da dźwięk bardzo ofensywny, chirurgicznie precyzyjny. Z Naim Supernait 3 da dźwięk przydymiony z głównym akcentem położonym na średnicę. Z Yamahą 803 zagra energicznie, dynamicznie, dosyć jasno, ale raczej nie będzie agresywnie. Tego najnowszego modelu Yamahy nie słyszałem, więc się nie wypowiem. Druga sprawa, to ustawienie. Sugerowałbym nie skręcać ich bezpośrednio na słuchacza, bo wtedy właśnie bardziej podkreślona jest wysoka średnica (ale zależy to oczywiście w dużej mierze od akustyki danego pomieszczenia).
  3. 1) Wharfedale Linton 2) kiedyś w tym budżecie spokojnie można było kupić nowe Dynaudio Evoke 30, a ich charakter grania wg mnie dobrze wpisuje się w Twoje oczekiwania. Zadzwoń do salonów i pogadaj, na ile są gotowi zejść z ceny metkowej. Widzę, że stoją jedne używane w zadanej kwocie, ale w jasnym fornirze, więc nie do końca jestem przekonany, czy wizualnie z cegłami się to zgra.
  4. B&W ASW608 jest o wiele lepszym subwooferem do muzyki niż SVS SB-1000 Pro. Bowers jest o wiele szybszy, prezentuje lepszą fakturę basu i wygasza go nieporównywalnie sprawniej niż SVS. Ten SVS to wg mnie subwoofer, który może nadawać się co najwyżej do kina. Co do reszty się nie wypowiem, bo nigdy ich nie słyszałem.
  5. Proponuję sprawdzić 1) QED Signature Genesis Silver Spiral 2) Dali SC RM230ST Obydwa powinny dać efekt, jakiego oczekujesz. Dali mogą być nieco bardziej wyczynowe na górze, z tego co pamiętam, a bas mieć trochę więcej wykopu. Wszystko zależy, czego dany system potrzebuje. Propozycją kompletnie spoza założonego budżetu byłby AudioQuest Robin Hood Zero.
  6. @Carmion w pierwszym poście napisałeś, że nie chcesz utracić szczegółów, a w ostatnim, że „jest za dużo wszystkiego”. Czego wszystkiego? Informacji? Szczegółów? No to albo lubisz granie analityczne, albo nie. Wspominasz też, że 803d grała efektownie i to Ci się podobało. To chcesz szybkiego, mocnego grania, czy ocieplenia na basie i niskiej średnicy? Być może rzuciłem zbyt drogimi propozycjami (choć sam zapytałeś o wiim + Qutest, więc o sprzęt za kilka tysięcy cebulionów). Odpowiem wprost na pytanie: wiim + Qutest raczej nie da Ci tego, czego oczekujesz (wiem, bo mam obydwa). Dostaniesz szybkie, mocne i precyzyjne granie, ale nie będzie odpowiednio dociążone na dole. Qutest + źródło USB (najlepiej przez jakiś izolator galwaniczny) prędzej. Ale to wciąż jest droga przygoda. Jeśli masz możliwość, to pożycz z TopHiFi wzmacniacz Rotela (ja słuchałem RA-1572 mkII, ale niekoniecznie musi być ten, bo słuchałem też ich zestawu dzielonego i charakter grania był zbliżony, więc niższe modele pewnie też nie odbiegają)- one są trochę rozsądniej wycenione niż wysokie Denony, Yamahy i pozostałe, które wymieniłem wcześniej, a do tego niektóre z Roteli mają DAC na pokładzie. RA-1572 to takie dobre, przyjemne, równe granie. Jak już będziesz w TopHiFi, to poproś, żeby Ci pożyczyli kable Audioquest Rocket 44. To są właśnie takie trochę efekciarskie kable, które dobrze pompują basem i grzeją trochę średnicę, a jednocześnie nie są zabójczo drogie (przynajmniej w porównaniu do moich poprzednich propozycji). Są mniej wyrafinowane brzmieniowo, dlatego wcześniej o nich nie pisałem.
  7. @Carmion wymiana wzmacniacza to jedna z dróg, ale jest więcej możliwości i wymiana DAC to jedna z nich, więc dobrze kombinujesz. DAC: Chord Qutest jest ogólnie ciepło, ale nieprzesadnie (powiedziałbym delikatnie ciepło na tle neutralnych czy sterylnych DACów), brzmiącym przetwornikiem z bardzo dobrą rozdzielczością i sceną. Wyposażony jest w 4 filtry i szczególnie dużą różnicę odczujesz między białym (najbardziej neutralny) a pomarańczowym (nieco złagodzone wysokie tony oraz podbity midbas i bas, więcej wybrzmień na średnicy) oraz czerwonym (wyraźnie mocniej ścięte wysokie oraz znacząco ocieplona średnica; dobrze się sprawdza w muzyce klasycznej, nasycając smyczki i wszelkie dęciaki oraz w rocku, gdzie muzyka jest mniej agresywna, a bardziej energetyczna z nasyconymi gitarami elektrycznymi). Co prawda podłączając Qutesta do CXN za pomocą kabla optycznego wciąż uzyskiwać będziesz brzmienie bardzo szczegółowe, ale możesz spróbować połączenia Coax i podziałać kablami. Jest to temat kontrowersyjny, ponieważ każdą z tych dróg idzie dokładnie ten sam sygnał, więc teoretycznie nie powinno mieć to znaczenia, ale z moich doświadczeń wynika, że COAX w Qutest jest czuły na kable. Rob Watts z Chorda tłumaczył to na którymś forum tak, że w zależności od jakości kabla zakłócenia elektryczne (szczególnie wysokoczęstotliwościowe od zasilaczy impulsowych) mogą być przekazywane po kablu i wpływać na końcowy sygnał (i choć są to częstotliwości poza pasmem akustycznym to nie są obojętne dla pracy wykonywanej przez wysokotonowiec i finalnie zmieniają odbiór dźwięku; podobne teorie są na temat wpływu wyskoczęstotliwościowych śmieci w DSD). Chwilowo testowałem to połączenie i finalnie nie doszedłem do satysfakcjonującego mnie kompromisu, ale proponuję przetestować coax audioquest Cinamon (szczegółowe, precyzyjne, ale wg mnie nieco sterylne brzmienie) oraz audioquest Coffee (większy wykop, większe nasycenie, łagodniejsze wysokie). Wg mnie Qutest najlepiej gra po USB, ale to opcja niedostępna dla CXN. Dotąd źródłem USB był Macbook Pro z izolacją Toppinga HS01 (uważam, że działa na plus, bo bez niej jest trochę zamazany midbass/bas, pomimo faktu, że Qutest jakąś tam izolację na wejściu USB niby ma). Dźwięk jest niesamowicie energiczny, z konkretnym wykopem, delikatnie ocieplonym midbasem i średnicą, a wysokie są szczegółowe, nic nie jest tracone, ale w przeciwieństwie do TOSLINK nigdy nie są natarczywe. Jeśli Qutest wyda Ci się wciąż zbyt rozdzielczy, to możesz spróbować też Chord Hugo 2. Jest w porównaniu do Qutesta delikatniejszy na górze, grający nieco bardziej średnicą. Ma jednak moim zdaniem mniejsze możliwości pod względem energiczności przekazu. Drugą propozycją jest Sonnet Audio Morpheus (testowałem chyba pierwszą wersję; pożyczałem z wrocławskiego MP3Store, ale nie widzę już jej w ich ofercie, więc musiałbyś do nich zadzwonić). To jest zdecydowanie inne granie: ciemniejsze, zmiękczone, ze złagodzonymi wysokimi. Dosyć ekstremalny krok, ale z CXN V2 mógłby się sprawdzić (niestety nie testowałem Morpheusa akurat z tym Cambridgem). Kable głośnikowe: 1. David Laboga NS Connect NSBD (ja testowałem w czarno żółtym oplocie, ale już takich nie widzę w internecie; zadzwoń do MDBAudio, bo stamtąd brałem) - wyraźnie podkreślony dół z ciepłym akcentem na niższej średnicy, góra wciąż szczegółowa. 2. Purist Audio Design Musaeus (niestety nie pamiętam, czy testowałem LR, czy DR; chyba LR; zadzwoń do MDBAudio, to będą wiedzieć, bo mają jeden) - dodane nieco energii i zaokrąglenia na basie, ale bez tak mocnego podbicia midbasu jak Laboga; wysokie bardzo dobrej jakości, szczegółowe, dźwięczne, ale nieprzesadzone. Interkonekty: 1. Zavfino Fusion MKII - przedziwny kabel niesamowicie wyciągający średnicę, jednocześnie niepodbijający jakoś bardzo basu (jest on nieco ocieplony i rozluźniony, ale nie można powiedzieć, że podbity; raczej kabel działa w obszarze midbasu i średnicy); wysokie tony, złagodzone. Pierwsze skrzypce wyraźnie gra średnica. 2. QED Reference Audio 40 - podbita energia basu i nieco midbasu; wyraźne wysokie tony; średnica nie jest w żadnym wypadku zatracona, ale czuć, że delikatny akcent jest postawiony na skraje pasma (bardziej na dół, niż na górę). Wzmacniacze: 1. Yamaha A-S2100: nie jestem fanem tego wzmacniacza, ale ma wielu zwolenników. Wg mnie ma bardzo podkreślony dolny obszar (bas i midbass) oraz szczegółowe, dźwięczne wysokie tony (nieprzejaskrawione). Nie czułem w nim jednak zszycia pasm, które by mnie satysfakcjonowało (szczególnie średnica z wysokimi) oraz moim zdaniem było za dużo basu (ale może to być kwestia dopasowania do kolumn, bo słucham na Dynaudio Evoke 50). Model A-S2200 moim zdaniem trochę ogarnął temat basu, ale kwestia zszycia średnicy i wysokich pozostała nierozwiązana (oczywiście kolumny o innym charakterze mogą z nim zagrać bardzo dobrze). Osobiście jestem zdania, że komuś sufit spadł na głowę przy ustalaniu ceny A-S2200. 2. Accuphase E-260 - granie mocno średnicą, bez podkreślania basu, czy wysokich. Z moimi kolumnami było mocno nudno, ale myślę, że może to być ciekawa opcja dla właścicieli Focali, B&W, jakichś Dali Opticonów z ich hybrydowym tweeterem. 3. Pathos Classic One - słuchałem w TopHiFi z kolumnami ProAc (nie pamiętam niestety modelu w tym momencie) i pamiętam, że grało to ciekawie, choć dół był dla mnie zbyt ocieplony/podkreślony, trochę leniwy. 4. McIntosh MA252 - mój aktualny grajek. IMO idealny balans między dociepleniem dołu, nasyceniem średnicy, energią przekazu i detalicznością. Jedyne czego mógłbym czasami chcieć, to jeszcze większego, mocniejszego, brutalnego, estradowego wykopu niskich częstotliwości, ale to pewnie zarezerwowane jest dla wyższych modeli albo monobloków. 5. Denon PMA-2500ne oraz PMA-A110: obydwa to bardzo udane modele, z dużą energią na dole, ocieplonym midbassem, ale ogólnie moim zdaniem w miarę neutralną średnicą i wysokimi, które są wciąż szczegółowe ale nieprzesadzone. Wydają mi się podobne w brzmieniu, choć u siebie testowałem tylko A110, który w bezpośrednim porównaniu do McIntosha MA252 powiększał źródła pozorne, nieco mniej wyraźnie je rysował i prezentował gorszą scenę (zbliżał ją do słuchacza i upakowywał w mniejszej przestrzeni); strzelałbym, że głównym powodem była ocieplona niska średnica na Denonie. Z drugiej strony McIntosh w parze z Focalami mnie nie porwał, a PMA-2500ne słuchałem z Focal Kanta No2 i grało to przyjemnie. Denon sprawdził się o wiele lepiej niż Marantz 40 (ze wspomnianymi Focalami), które to zestawienie było w moim odczuciu pozbawione odpowiedniej energii basu oraz ciepła na średnicy, co sumarycznie brzmiało dosyć sterylnie (choć zaznaczę, że pracownik Salonu Denon, z którym miałem przyjemność rozmawiać, uważał że to właśnie Marantz z Focalami brzmiał naturalniej i lepiej; każdy lubi coś innego).
  8. @lpomis od razu zaznaczę, że szanuję Twoją opinię, choć będę ją kontestować, ponieważ moje doświadczenia z serią Evoke są zgoła odmienne. Jak to często w świecie audio bywa, bardzo wiele zależy też od oczekiwań oraz upodobań słuchacza. Dodatkowo wielkie wyrazy uznania z mojej strony za obszerny opis, co jest niestety rzadkością na forach dedykowanych sprzętowi hi-fi. Zacznę od tego, że modelu Evoke 10 nie słuchałem, ale dosyć sporo czasu spędziłem z Evoke 30, a ostatecznie kupiłem Evoke 50. Z tego też powodu odniosę się głównie do części opisującej średnicę i wysokie tony, ponieważ te zakresy powinny brzmieć podobnie ze względu na duże podobieństwo techniczne (choć wiadomo, że brzmienie będzie nieco inne w kolumnie trójdrożnej, a inne w dwudrożnej). Tutaj mogę się zgodzić, że na pewno seria Evoke (ale także nowa Contour, która prezentuję tę samą filozofię dźwięku) gra zdecydowanie inaczej niż starsze Dynaudio. Obok siebie słuchałem Excite x38 oraz Evoke 30. Excite wydawały mi się mało interesujące, ciemne, jakby przydymione, nie porywały słuchacza. W kontraście do nich stały Evoke 30 o dźwięku o wiele bardziej żwawym i angażującym, na pewno o wiele bardziej przejrzystym. Dlatego zgadzam się co do części tego fragmentu, jednak stwierdzenie „o braku konkretnego klimatu” uznałbym za postawione ciut na wyrost, przynajmniej w przypadku Evoke 30. Tam wciąż niska średnica jest podgrzana, zagęszczona, ale wszystko powyżej (czyli większość wokali, smyczków itp.) jest już odciążona, żywa, przejrzysta. Evoke 50 to wyraźny krok wzwyż pod kątem realizmu sceny i rozdzielczości, poprzez wyczyszczenie nieco zatłoczonej średnicy w Evoke 30 (30 ocieplają ten obszar, dając przyjemny dźwięk z dużą dawką „funu”, ale kosztem precyzji). Nie wiem, czy akurat ten zakres, ale rzeczywiście Evoke ciut podkreślają wysoką średnicę (czyli trąbki i wokale żeńskie, czy też ich harmoniczne umiejscowione gdzieś w tych obszarach). W przypadku Evoke 50 jest na to rada: nie kierować kolumn zbyt mocno na słuchacza. Z moich obserwacji wynika, że kąt skręcenia do środka powinien być niewielki tak, by zawsz widzieć część wewnętrznej ściany bocznej kolumny (jak dużą część, to już zależy od upodobań- ja raczej skłaniam się w kierunku, że raczej mocno umiarkowany kąt skręcenia jest lepszy). Ma to duży wpływ na brzmienie trąbek (przy mocnym skręceniu na słuchacza aż świdrują, używając anglojęzycznej nomenklatury zaryzykowałbym nawet określenie „honky” czy też „hot”; bardzo wyraźnie odczuwalne jest to w kawałku „Senor Blues” Taj Mahal), gitar elektrycznych (podobna historia jak z trąbkami; bardzo wyraźnie słyszalne w „Take This Bottle” Faith No More) czy też talerzy perkusyjnych (bardzo wyraźny atak, ale gubione jest gdzieś wybrzmienie, „decay”). Dużo też zależy od reszty toru, ale o tym napiszę pod koniec. W akapicie wyżej w sumie na ten temat co nieco napisałem i myślę, że diagnoza z mojej strony jest podobna: zmniejszyć kąt skręcenia na słuchacza. Evoke (50) potrafią dominować wysokimi tonami, jeśli walą wprost na mnie. Na początku jest efekt wow, bo wszelkie najcichsze cyknięcia od razu do nas trafiają, ale jest to kosztem gorszego balansu i w efekcie zanikiem wybrzmień (zapewne dlatego, że słuchamy wtedy ciszej ze względu na mocne wysokie tony). Co do samej przestrzeni, to z moich doświadczeń wynika, że im szerzej postawię Evoke i im mniej je skręcę, tym przestrzenność jest lepsza, nie tylko w osi poziomej, ale również wgłąb (doskonale nadaje się do testowania tego efektu kawałek „Three O’Clock Blues” Erica Claptona i B.B. Kinga). Latające jak oszalałe membrany są z reguły oznaką tego, że wzmacniacz nie jest w stanie zapanować nad kolumnami (przypuszczalnie ze względu na zbyt małą moc, czy też damping factor). Nawet przy 40Hz ruch membran jest tak szybki, że powinno być ciężko go zauważyć. Niskotonowce Evoke 50 też potrafiły się wyraźnie ruszać, ale tylko ze wzmacniaczem, który słabo się z nimi ogólnie spisywał (może dlatego, że wg danych technicznych nie był w ogóle przystosowany do gry z kolumnami 4 Ohmowymi). Czy z każdym z wymienionych przez Ciebie wzmacniaczy zjawisko to występowało? Co do nowej szkoły grania w porównaniu do starych Dynaudio już trochę napisałem. Ze starszych konstrukcji oprócz Excite x38 słuchałem też Confidence C2 Signature napędzanych Accuphase E-800 (źródło: DAC/Streamer Ayon, więc też raczej klasa) i w tym przypadku też odnoszę wrażenie, że było to brzmienie o bardziej masywnej średnicy, dźwięku przydymionym, z ciut przygaszonymi wysokimi tonami jak na mój gust. Określiłbym brzmienie C2 jako ciepłe-neutralne/ciemne (ciepłe do okolic środka średnicy, później neutralne lub ciut ciemne). Z nowych konstrukcji słuchałem Contour 30i w parze z McIntoshem MA252: po krótkim odsłuchu uważam, że jest to granie bardzo podobnej klasy co stare C2. Jest to ten sam poziom reprodukcji wysokiej średnicy i wysokich tonów: bardzo rozdzielcze, pokazujące mnóstwo szczegółów, np. uderzenia w klawisze fortepianu między 1:01 a 1:02 w „Vinegar & Salt” Hooverphonic z albumu Live at Koningin Elisabethzaal 20012 (jest brzmienie strun, jest akcent, który aż czuć jakby dobity i zamortyzowany: to trzeba usłyszeć, żeby zrozumieć, na czym polega różnica). Jednakże C30i nie mają tego przydymienia basu i niskiej średnicy co C2, a wysokie tony są bardziej przejrzyste. Czyli rozdzielczość ta sama, ale nieco inaczej podana. Innymi słowy w kontraście do „ciepłe-neutralne/ciemne” C2 model Contour 30i opisać można jako „neutralne-neutralne/rozjaśnione”. Każdy uważnie czytający wytknie mi, że C2 słuchałem z innym wzmocnieniem (i źródłem też) niż Contour 30i. To prawda i w ten sposób dochodzimy do kolejnego punktu: zgranie całego systemu. Dynaudio Contour C2 Signature podłączyłem najpierw do hybrydowego McIntosha MA252, który wg instrukcji potrafi wykrzesać z siebie 160W przy 4 Ohmach (a wg pomiarów z którejś z zagranicznych redakcji ponad 200), więc mocy nie powinno zabraknąć. Efekt: grało to tak fatalnie, bezpłciowo i płasko, że zacząłem się zastanawiać, czy nie podłączyłem kolumn w przeciwfazie. Nic tam nie było dobre. Scena była płaska, wokale bezduszne. Bas praktycznie nie istniał, nie było w ogóle ataku. Nie była to kwestia mocy, bo wtedy zapewne lampy migałyby na pomarańczowo wskazując załączenie się systemu Power Guard w Macu. Grało to po prostu źle. Byłem zwyczajnie zawiedziony, bo liczyłem na jakieś muzyczne Katharsis w wykonaniu legendarnych C2, która nawet swoim pomnikowym wyglądem budzą respekt. Po podłączeniu A-klasowego Accuphase nagle stał się cud i zaczęła grać muzyka. Czy było to najlepsze brzmienie z jakim miałem do czynienia? Nie, ale to ze względu na moje oczekiwania: raczej wolę właśnie nową szkołę Dynaudio niż to ciut przydymione brzmienie starych konstrukcji. Czy jestem fanatykiem nowych konstrukcji Dynaudio spod znaku Jupitera (ich nowej quasi-bezechowej komory, w której mierzą wszystko od czasu Evoke), którego opinii nie można ufać? Nie do końca. Słuchałem swego czasu Sonus Faber Olympica Nova V w połączeniu z Naim Uniti Nova (który nie jest jakimś mocarzem) i to granie, bardzo podobne do brzmienia Dynaudio (nieco odważniejsze w obszarze wysokich tonów, ciut bardziej zadziorne, mające mocno zarysowaną fakturę/teksturę gitary elektryczne i sytnezatory, a także ciut bardziej dźwięczne talerze perkusyjne) uważam aktualnie chyba za najlepszy dźwięk, jaki dotąd słyszałem (był jeszcze Tannoy Kensington GR ale to inna szkoła grania…). W ten pokrętny sposób chcę jedynie powiedzieć, że wzmacniacze, które brzmią wybitnie dobrze w jednych konfiguracjach (McIntosh MA252 gra fenomenalnie z połączeniu z Contour 30i oraz Evoke 50), w innych kompletnie się nie sprawdzą (Confidence C2). W swoim opisie wspominasz Hegla H190. Miałem okazję go słuchać u siebie w domu z Evoke 50 i było to wg mnie brzmienie książkowo poprawne pod każdym względem, a może nawet po prostu dobre, jednak nie porwało mnie, nie dostarczyło jakichś wybitnych emocji. Słuchałem Evoke’ów z Yamahą A-S2100 i było to brzmienie powolne, z przegrzaną średnią i niską średnicą, jakąś jakby dziurą na granicy wysokiej średnicy i wysokich tonów. Był też Luxman L-505uX II, który miał dobrze kontrolowany, punktowy, a jednocześnie ciut odchudzony bas oraz bardzo, ale to bardzo podkreślone wysokie tony (robiło to ogromne wrażenie na początku, bo separacja wszelkich dźwięków była na niewyobrażalnym poziomie, ale po niedługim czasie mnie to zmęczyło). Był Hegel H390, który w parze z Evoke’ami dał dźwięk tak precyzyjny jak i suchy oraz bezduszny. Był Naim Supernait 3, co dało dźwięk przydymiony i przyciemniony (być może Tobie by się to spodobało, jako fanowi dawnego brzmienia Dynaudio). Był Accuphase E-280: dźwięk bezpieczny, poprawny, grający głównie niską i środkową średnicą, ale sumarycznie wg mnie nieporywający. Była staruteńka Yamaha A-1000, która przypominała mi trochę styl grania Luxmana L-505uX, czyli krok w kierunku sterylności i rozdzielczości (choć daleko do poziomu i wyrafinowania Luxmana). Była końcówka NAD M22 (klasa D na Hypexach) i dostarczyła najbardziej brutalnego i szybkiego basu, jaki słyszałem, sięgającego najgłębszych otchłani, jednak pozbawionego przyjemnej sprężystości; deal breakerem w przypadku M22 okazały się sterylne i oschłe wysokie tony (szczególnie talerze perkusyjne). Był Denon PMA-A110: potęga przekazu, mięsisty, sprężysty, kontrolowany bas, fantastyczna, ciut podgrzana (w dolnej części) średnica i detaliczne wysokie tony, ale bez przejaskrawienia. Ostatecznie stanęło na McIntoshu MA252, który co do brzmienia jest podobny do Denona PMA-A110, jednak w pozytywny sposób odejmuje trochę potęgi basu (w Denonie ciut dominujący) oraz ma lepszą precyzję rysowania instrumentów (na Denonie są mocno powiększone, na Macu jakby bardziej precyzyjne i dające wrażenie większej skali sceny). Jaki wniosek: gdybym źle trafił i np. słuchał Evoków tylko z Supernaitem lub Heglem H390, to najprawdopodobniej nie kupiłbym tych kolumn i uważał je za coś totalnie nie w moim guście. Z drugiej strony, na zagranicznych forach znaleźć można opinie osób, które są zachwycone z połączenia Dynek z tymi wzmacniaczami. Kwestia oczekiwań? Zapewne. A co ze źródłami? One też mają odczuwalny wpływ na brzmienie, choć na podstawie dotychczasowych doświadczeń wydzieliłbym póki co trzy grupy: 1) SMSL M500, M400, Matrix Audio x-sabre 3, Matrix Audio Element I: granie szczegółowe lecz jakby osuszone w obszarze wysokich tonów (brak staysfakcjonującej dźwięczności talerzy perkusyjnych); między DACami były głównie drobne różnice w sposobie prezentacji basu (np. Element I miał bardzo punktowy i kontrolowany, a x-sabre 3 bardziej masywny, obły). 2) Chord Qutest: rozdzielczy i dźwięczny ze sprężystym ale i krótko trzymanym basem. Filtry nieco wpływają na prezentację przycinając trochę wysokie lub dodając nieco „bloomu” niskim rejestrom. Być może ciut ocieplona średnica dałaby trochę więcej hmmm legendarnej „muzykalności”. Ale to też zależy od audio-voodoo, o którym na końcu. Alternatywnie Chord Hugo 2: niemal bliźniaczo podobny, ale pozbawiony odrobiny dźwięczności w talerzach perusyjnych i nieco ocieploną dolną średnicą (miłe przy słuchaniu wszelkich gitar elektrycznych) oraz wyższym basem (co skutkuje ciut gorszą precyzją/szybkością). 3) Sonnet Morpheus: DAC R2R, dźwięk przydymiony, z akcentem na średnicę i przez to przepotężną ilością informacji na temat wszelkich wybrzmień, szurnięć itp. Nasycenie średnicy; przyciemnienie wysokich tonów; masywne i nieco poluzowane niskie tony. Audio-voodoo: będzie akapit o kablach, więc osoby negatywnie nastawione do tego tematu proszę o zignorowanie. Nie chcę, aby ten wątek przerodził się w kolejną bitwę na temat kabli. Jeśli ktoś chciałby skorzystać z tych wskazówek, to super; w przeciwnym wypadku nie było tematu. Ku mojemu wielkiemu smutkowi (bo wolałbym, żeby grało tak samo zawsze bez ponoszenia dodatkowych kosztów) stwierdzam, że mój mózg dostrzega mniej lub bardziej znaczące zmiany w brzmieniu systemu po zmianie kabli głośnikowych i interkonektów. Nie będę wszytkich kombinacji opisywać, a tylko kilka, które wydają się interesujące z punktu widzenia uwag autora wątku. Kable podłączane do Evoke 50 + MA252 + Qutest. 1. Kable głośnikowe: 1.1 QED XT40i: podpompowany bas, z dużą ilością energii w ataku. Wysokie tony również ciut podkręcone. Przy złym sparowaniu z interkonektem powoduje to dźwięk bombastyczny, z przeładowanym basem i masą ataku talerzy perkusjnych, ale zgubionymi wybrzmieniami. Potrzeba interkonekta pozbawionego wyraźnego charakteru (wręcz nudnego), bo cokolwiek podbijającego skraje pasma będzie skutkować karykaturalnym dźwiękiem (nie polecam np. w parze Audioquest Earth lub Synergistic Research UEF1) 1.2 QED XT25: wszystko wyrównane, z tą uwagą, że wybrzmienia (decay talerzy perkusyjnych) są zmatowione, przycięte. Trochę nudne. 1.3 Kimber Kable 4PR: podobne do QED XT25, ale jeszcze bardziej osuszone i nudne. 1.4 Dali SC RM230ST oraz QED Signature Genesis Silver Spiral - punktowy bas, ale jakoś dziwnie skrócony; wysokie tony atakujące detalami, ale osuszone i sterylne. 2. Interkonekty: 2.1 Wspomniany Audioquest Earth - potęga basu z wgniatającym w fotel atakiem. Trochę upośledzona modulacja basu. Podkreślony obszar odpowiadający za atak talerzy, przez co w jazzie potrafi dawać po uszach i gubić fakturę perkusji. Do rocka i muzyki rozrywkowej może być strzałem w 10. 2.2 Audioquest Red River - trochę filozoficzny odpowiednik QED XT40i- podkreśla pasma, z tą różnicą, że jest w tym jakiś absolutny brak wyrafinowania, gubienie średnicy. Nie polecam. 2.3 QED Performance Audio 40 - filozoficzny odpowiednik QED Signature Genesis Silver Spiral: wszystko to samo. Nie polecam. Po co to piszę? Jeśli autor sparował Evoke 10 z neutralnym/chłodnym Heglem H190 i do tego ma okablowanie w stylu QED Performance 40 lub QED Genesis to będzie mieć granie szczegółowe do bólu, ale bez krzty uroku i (moim zdaniem) naturalności. Sugerowałbym spróbować na początek podłączyć głośniki do wzmacniacza za pomocą QED XT40i lub XT25 i sprawdzić, czy cokolwiek się zmieniło na plus lub minus. Kable te nie są jakoś nieprzyzwoicie drogie, a zarobione można pożyczyć z Salonów Denon. @lpomis mógłyś dla ciekawskich napisać, jakie masz kable i DAC/źródło? Czy uważam, że ocena 3/10 wystawiona przez @lpomis jest niewłaściwa? W żadnym wypadku. Najwyraźniej Evoke 10 tak właśnie zagrały w jego systemie. Nie mam doświadczeń z modelem 10, ale model 50 oceniam na 8/10 (po skonfrontowaniu z kolumnami takimi jak Bowers & Wilkins 603, 803 lub 804, Focal Aria 926, Focal Kanta No3, Dali Epicon chyba 6, Sonus Faber Olympica Nova V, Tannoy Kensington GR i pewnie jeszcze czymś po drodze) i z tego powodu ciężko mi uwierzyć, że brzmienie modelu 10 przynajmniej w obszarze średnicy i wysokich tonów (obszar pokrywany przez tweeter) jest tak absolutnie złe. Czy można przypuszczać, że przy tak skrajnych opiniach Evoke 10 mogą zagrać zdecydowanie bardziej satysfakcjonująco patrząc na ich konstrukcję (taki sam tweeter jak w Evoke 50; podobny albo taki sam przetwornik 15cm, choć z inną zwrotnicą i grający inny zakres częstotliwości)? Myślę, że tak i warto po prostu poszukać lepiej dopasowanego sprzętu do tych monitorków.
×
×
  • Utwórz nowe...