Z tymi sybilantami to nie do końca tak jak piszecie. Oczywiście, ze towarzyszą ludzkiemu językowi i mogą się pojawić w nagraniach, ale powinno to być sporadycznie. U mnie na obecnym systemie w kolekcji (ponad 300 płyt) mam tylko 2 takie płyty - Bic Runga "Birds" i bardzo delikatnie na "Ave" Mirosława Czyżykiewicza.
Wcześniej, na niższej klasy sprzęcie było to bardziej odczuwalne. Czasami (choć dość rzadko) kłuło to w oczy, ale też sobie wmawiałem, że tak musi być. Nie jest to prawdą, bo np. teraz wysokie tony brzmią u mnie mocniej, dźwięczniej (np. talerze, fortepian, gitara) i wydawałoby się, że pójdzie za tym wokal - dźwięk będzie bardziej natarczywy i pojawi się więcej sybilantów. A stało się właśnie odwrotnie. I co dziwniejsze - sam wokal stał się bardzie materialny, lepiej artykułowany, ale sybilanty zniknęły.
Dobrym testem systemu jest odsłuch płyt Kate Bush, która ma charakterystyczny ostry głos czy np. Lizy Gerard z Dead Can Dance.
Jeżeli ktoś zwraca uwagę na sybilanty podczas odsłuchu, to znaczy że coś jest nie tak.
A ja w końcu natrafiłem na system moich marzeń. Gdzie dynamikę, świetną reprodukcję wysokich i średnich tonów połączyłem właśnie ze świetnym odwzorowaniem wokali. Tego zawsze mi brakowało. I przyznam - nie było łatwo.
ps. Bogusław - nie daj sobie wmówić, że tak ma być.