Szydło nie jest ani pierwsza, ani jedyna
Jak w czerwcu 2020 r. ustaliła "Polityka", z 19,5 mln zł jakie PiS zebrał od osób fizycznych na fundusz wyborczy w 2019 r. – gdy wybieraliśmy posłów do Parlamentu Europejskiego, a potem Sejm i Senat – ponad 2 mln zostały wpłacone przez ludzi "z zarządów państwowych spółek i w jakiś sposób z nimi powiązanych". Wpłaty tej grupy darczyńców nie były małe. Rekordziści przekazywali sumy opiewające na 40-50 tys. złotych. Najwięcej znajomy Mateusza Morawieckiego z czasów pracy w Banku Zachodnim (dziś Santander Bank) Artem Artwich, w 2019 r. członek zarządu Orlenu – przelał na fundusz PiS dokładnie tyle, ile przewidywał ustawowy limit – 56 250 zł.
OKO.press policzyło z kolei, że z 52 darczyńców wpłacających na kampanię wyborczą Morawieckiego w 2019 r. – gdy premier ubiegał się o mandat poselski w okręgu katowickim – 27 osób "ma posady w spółkach Skarbu Państwa lub innych państwowych podmiotach". W sumie zasilili oni kampanijny fundusz premiera kwotą 382 tys. zł. To trzy czwarte wpłat na kampanię Morawieckiego w 2019 r. Jak łatwo policzyć, przeciętny darczyńca wpłacił kwotę przekraczającą 14 tys. zł. To nie jest suma, jakie na poparcie swojego kandydata może wpłacić nawet nie najgorzej zarabiający przeciętny wyborca.
Mechanizm finansowania partii z wpłat sympatyków zatrudnionych na dobrze płatnych państwowych stanowiskach, wykorzystywany był też przez Solidarną Polskę. Partia ta, choć startuje z list PiS, nie uczestniczy w podziale dotacji partyjnej, więc takie środki są dla niej na wagę złota. Jak także ustaliło OKO.press, w 2018 r. ze 161 776 zł przychodów partii aż 127 tys. pochodziło z wpłat zaledwie sześciu osób. Pięć z nich zatrudniona była wtedy albo w spółkach skarbu państwa (Państwowe Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, PGE, PKP TELKOL) albo takich instytucjach jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
https://www.newsweek.pl/polska/polityka/tajemnicze-datki-na-fundusze-kopcinskiej-i-szydlo-pis-udaje-ze-prblemu-nie-ma/4ltxl5q