Skocz do zawartości

Recommended Posts

Napisano

Raz na kilka miesięcy odsłuchuję sobie wszystko to, co zapisane jest w kolejce do zakupu. Mimo iż zasadą jest przesłuchać dwa razy zanim coś tam trafi, to po jakimś czasie okazuje się, że zachwyt minął albo po prostu coś było zwyczajnym błędem, a czasem nawet okazuje się, że w ogóle nie ma tego na CD. Tej płyty akurat to nie dotyczy i utrzymała się w kolejce 😂 ale jej koleżanka od tego samego artysty poleciała do kosza 🥱... Nie wszystko złoto, co się świeci.

Zrzutekranu(39).png.ec9a48f7ec89353c15469a3d8c0002d3.png

Napisano
37 minut temu, Rafał S napisał:

A DR sensowny? Blue Note mocno obniżyło loty pod tym względem. Coraz głośniej i bardziej płasko.

Słucham jej na razie ze streamingu więc DR i tak bez znaczenia. Jeżeli rzeczywiście jest głośniej i bardziej płasko, to zapewne na streamingu jest najwyżej tak jak na płycie, a nie odwrotnie. Jest też wydanie SHM-CD, które oczywiście nie musi (ale z reguły jest) lepsze, choć na pewno nie robiono na jej potrzeby innego masteringu, niż ten blunotowski. Nie wiem też, czy DR-em warto się ekscytować, jak wszystkimi zresztą cyframi w audio... Jestem tu coraz bardziej sceptyczny. Ta akurat płyta przemawia do mnie zresztą raczej aranżacjami, a nie samym brzmieniem.

Napisano (edytowany)
1 godzinę temu, Rafał S napisał:

A DR sensowny? Blue Note mocno obniżyło loty pod tym względem. Coraz głośniej i bardziej płasko.

I to mi właśnie bardzo przeszkadza w wielu wytwórniach. Szczególnie chyba w Columbia (Sony). Za każdym razem trzeba porządnie sprawdzić czy wydanie z danym EAN jest warte zakupu. Nawet takie „Bitches Brew”… albo raczej szczególnie „Bitches Brew” - kto się naciął to wie o czym piszę…;)

Pod tym względem ECM daje jednak niesamowity komfort. Bez względu na rok wydania czy edycję, jakość nagrań, w tym DR, zawsze jednakowo wysokie.

Edytowano przez sonique
Napisano (edytowany)
29 minut temu, sonique napisał:

Pod tym względem ECM daje jednak niesamowity komfort. 

Jasne, ale nie samym ECM człowiek żyje. Rozumiem, że dla większości forumowiczów prawdziwy jazz to ten nagrywany przez Europejczyków w typie nordyckim i wydawany w mieście będącym kolebką faszyzmu. Ewentualnie japoński - grunt, żeby pozostać na kontynencie innym niż amerykański (najlepiej w krajach Osi) i słuchać artystów rasy białej lub żółtej. ;)  Ale co z podobnymi mnie dziwakami, którzy mają słabość do starszych, ciemnoskórych wykonawców grających muzykę mocno siedzącą na bluesie i czasem (o zgrozo!) swingującą? :) 

Alvin Queen - "Mighty Long Way" (Enja, 2009). Pulsujący soul-jazz. 

Drums: Alvin Queen, Saxophone: Jesse Davis, ,Organ: Mike LeDonne, Percussion: Neil Clark, Guitar: Peter Bernstein, Trumpet: Terell Stafford.

Świetne granie. Dynamika niestety skompresowana tak samo jak na współczesnych albumach z Blue Note. To już nie ta Enja, co kiedyś. :( 

@MariuszZ Dźwięk pozostawia tu sporo do życzenia. Ale myślę, że to Twój jazz. @maxredaktor - Ty chyba też lubisz takie granie. :) 

Edytowano przez Rafał S

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...