I o dziwo podobnie jest u mnie. Niby czasu więcej, a jakoś chęci mniej. Poszło to wszystko bardziej w kierunku smakowania muzyki, niż filmów, co jeszcze nie dawno było nie do pomyślenia - do tego stopnia, że nawet przez chwile rozważałem spieniężenie zbędnych do muzyki elementów kina. Ale po namyśle, ze świadomością, że zwróci mi się jakiś ułamek PLNów, a jak już przysiadam do filmu, to lubię jednak z tym całym "efektem" (mimo, że rzadziej), to pomysł rezygnacji z kina porzuciłem. Niech stoi i czeka na swoje momenty