Tynkarz miał być w piątek pomierzyć metry, już któryś raz, ale się nie zjawił. Tak n marginesie, już raz mierzył. Nie odpowiedział na wiadomość, zresztą, nie pierwszy raz. Pierwszy raz pisałem z nim bodajże w marcu - odebrał telefon chyba tylko raz przez ten cały czas, niezłe. Później się wszystko przeciągnęło, ale pod koniec maja odpisał, że działamy. Trzy dni później, że w połowie czerwca mógłby wejść na tynki, bo mi się przeciągnęło - okej, normalka. Przeprasza za brak kontaktu, bo odeszła mu bliska osoba. Oczywiście to rozumiem. 20 czerwca pisze, że może przyjechać w weekend, następnie 24, że może przyjechać w przyszłym tygodniu w środę, i prosi o zarezerwowanie czasu. W środę pisze, że prosi o przestawienie na piątek i bardzo przeprasza, że tak kręci. W ostatni piątek cisza, piszę mu, czy będzie, dalej cisza. Fajny sposób na prowadzenie działalności.