Bez przesady.
Oczywiście - na obudowie Sugdena można smażyć jajka (tzn. można na moim A21, gdy znajomy przyniósł Masterclass IA-4 to ten smok był ledwo ciepły), ale co z tego?
Ano - to z tego, że zasadnicza topologia nie zmieniła się od lat 60-tych XXw. i producent doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że końcówki mocy pracują w wysokiej temperaturze. Stąd wszelkie zmiany, jeśli już są wprowadzane, mają na celu (oprócz poprawy dźwięku) wymianę komponentów na bardziej wytrzymałe termicznie.
W efekcie niektóre komponenty Sugdena mają szacowany czas do pierwszej awarii... 100 lat. To jest poważny producent i zapewnia klientowi coś, o czym świat dawno już zapomniał: JAKOŚĆ.
Obecnie posiadany Sugden A21 (już seria Signature) jest moim drugim wzmacniaczem tej firmy. Wyjąłem go z fabrycznego kartonu jesienią ubiegłego roku. Jego poprzednik, wyprodukowany w latach 90-tych ubiegłego wieku wciąż żyje i ma się dobrze. Wytrzymał nie dwa lata, tylko ponad 30 lat. Sprzedałem go koledze z Polski i gra teraz wyłącznie z kaset, bo kolega jest analogowy. Gdy byłem niedawno w PL to odwiedziłem mojego Sugdena i stwierdzam, że ma dobre warunki. 😄 Jeszcze długo pogra i będzie cieszył nowego właściciela. Już trzeciego. Ja byłem drugi - kupiłem wzmacniacz jakieś 12-13 lat temu od pierwszego właściciela z UK.
Sugdeny są długowieczne. Bez obaw.