Belfer54 Napisano 10 lipca 2017 Udostępnij Napisano 10 lipca 2017 Chciałbym powołać do życia temat dotyczący supergrup grających szeroko rozumianą muzykę rock (m.in. rock and roll, pop, blues). W zalewie współczesnej tandety muzycznej zapominamy często o dokonaniach wspaniałych muzyków rockowych, a szczególnie o tworzonych – nie na potrzeby chwili – ale na dłuższy okres grupach muzycznych. W temacie prosiłbym o wypowiedzi osób, których fascynują historyczne już dokonania muzyków, którzy wyznaczyli we wspomnianych gatunkach muzycznych kierunki, na których w znacznej mierze wzorują się współczesne pokolenia muzyków grających muzykę rock, rock and roll, pop, czy blues'a. Zaznaczam wypowiedzi jednozdaniowe, typu to mi się podoba, to lubię z góry skazane będą na wystrzelenie w kosmos. Na początek supergrupa Traveling Wilburys. Nie chciałbym powtarzać tego co napisano o tej supergrupie, bo należy ją do tego grona zaliczyć. Jednak z kronikarskiego obowiązku napiszę kilka słów dla tych, którym poczynania muzyków są mniej lub w ogóle nie znane. Grupa powstała w 1988r. i istniała praktycznie do 1990 roku. Tworzyli ją już legendarni muzycy popowi – rockowi: Roy Orbison, Jeff Lynne (lider grupy Electric Light Orchestra) , Tom Petty, Bob Dylan, George Harrison (ex-Beatles). Grupa korzystała z pomocy muzyków sesyjnych: Dhani Harrison (syn Georg’a), Jim Keltner, Gary Moore, Jim Horn, Ray Cooper oraz Ian Wallace. Wspomnieć należy, że muzycy znali się doskonale z wcześniejszych swoich dokonań muzycznych, przyjaźnili się, koncertowali, nagrywali ze sobą – w różnych konfiguracjach. Grupa nagrała dwa albumy, pierwszy „Traveling Wilburys vol.1” nagrany został w 1988 r. na ok. dwa miesiące przed śmiercią Roya Orbisona, drugi „Traveling Wilburys vol.3” nagrany już w mniejszym składzie w 1990 r. Pierwszy z nich zaliczyłbym do grona jednych z lepszych albumów popowo-rockowych. Drugi odbiegający trochę od pierwszego dokonania grupy. Zapyta ktoś dlaczego albumy są dwa a oznaczenie drugiego brzmi vol. 3. Otóż nieoficjalnie za vol. 2, choć nie zaliczony do dorobku grupy uważa się album Tomy Pett’ego „Full Moon Fever”, na którym grali gościnnie wszyscy członkowie grupy oprócz Dylana. Traveling Wilburys nagrali też 4 single. W 2007 roku nagrany został album „The Traveling Wilburys” będący kompilacją utworów nagranych w okresie istnienia grupy. Grupa nagrała też kilka teledysków. Należy wspomnieć, że album „Traveling Wilburys vol.1” otrzymał wyróżnienie w postaci nagrody Grammy. Dlaczego na początek wybrałem Traveling Wilburys. W zasadzie bardziej skłaniam się, skłaniałem i preferowałem bluesa, późnej hard rock. Jednak dla mnie sztandarowymi grupami w czasach mojej młodości była grupa The Beatles i The Rolling Stones, to chyba nie podlega dyskusji. Myślę, że znajdzie się miejsce dla muzyków tych grupy w tym temacie, bo przecież nie grali oni tylko w tych formacjach. A tak przy okazji, informacje o animozjach członków obu grup można włożyć miedzy bajki. Nie tolerowałem słodkich kawałków Franka Sinatry, czy Elvisa Presleya, który dla wielu melomanów był lub jest nadal idolem i synonimem rock and rolla. Można wymieniać tu jeszcze wielu muzyków i grup rockowych z tamtego okresu, ale nie o to chodzi. Tym bardziej, że liczę na wypowiedzi Kolegów w tym temacie. The Traveling Wilburys jest dla mnie przykładem tego jak muzycy z pozornie z różnych światów potrafią się ze sobą przyjaźnić, bo tak faktycznie było, ale też zmontować grupę, w działalności której połączone zostały te światy a konkretnie światy muzyczne. W muzyce Traveling Wilburys wybrzmiewają echa The Beatles i późniejszych dokonań Harrisona, słychać tematy z twórczości Jeffa Linne i Electric Light Orchestra. Są wątki balladowe, country, folk, swingu rodem z Boba Dylana. Pojawiają się elementy rock and rolla, bluesa, southern rock’a prezentowanego przez Tommy Pette’go , no i oczywiście z pozoru rzewne rock and roll’owe klimaty Roya Orbisona. Każdy z tych muzyków odrębnie jest już pewnym sensie legendą. Ich twórczość wpisana jest do panteonu muzyki rock. Nie ukrywam, że mimo jazzowego i hard rockowego rodowodu mam do muzyki Treaveling Wilburys stosunek osobisty. Wszak ich twórczość przypadała na czasy mojej młodości. Abstrahując jednak od wątków sentymentalnych, każdy z nich był dla mnie przykładem nie tylko profesjonalizmu, ale wysokiej klasy artyzmu w tym co robili. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RoRo Napisano 11 lipca 2017 Udostępnij Napisano 11 lipca 2017 Dla mnie jak SUPERGRUPA - to od razu ma skojarzenie z Emerson, Lake & Palmer (czyli ELP). Grupa powstała w 1970, a od 1998 już nie koncertowała. Ale na szczęście wydała kilkanaście płyt (studyjnych i koncertowych - właściwie to łącznie kilkadziesiąt, bo koncertowych było dużo więcej niż studyjnych) i zagrała "trochę koncertów" (była też w Polsce - album z 2001 "Live in Poland"). Grupę tworzyli Brytyjczycy: Keith Emerson (grający na instrumentach klawiszowych, nie żyje od 11.03.2016r), Greg Lake (wokalista, pianista, gitarzysta i basista, zmarły 7.12.2016r) oraz Carl Palmer (perkusja). Keith Emerson przez wielu ludzi jest uznawany za klawiszowca który był najbardziej zaawansowany technicznie w muzyce rockowej! Zresztą ich nagrania studyjne są po prostu świetnie zrealizowane... Jak ktoś nie usłyszał wyraźniej nazwiska , to jeden album nagrali z Cozy Powellem a nie Palmerem (stąd Emerson, Lake & Powell na tej płycie). Swoją drogą to bardzo się dziwiłem, gdy kilkanaście lat temu jak kumpel u mnie zobaczył ich parę płyt to powiedział "nie wiedziałem, że Ty tez słuchasz tej mało znanej grupy". Dla kogo to ma był niezbyt popularny zespół??? Choć chyba teraz tak jest w istocie wśród osób wychowanych na "łubudubu" Pozdrawiam PS. Belfer54 napisał już o Traveling Wilburys... więc nie będę się powtarzał. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Belfer54 Napisano 24 lipca 2017 Autor Udostępnij Napisano 24 lipca 2017 Pierwszy kontakt z grupą Emerson, Lake & Palmer w latach 70' wspominam z dużym sentymentem. Była to jedna z pierwszych grup rocka progresywnego, którą wręcz pasjami słuchałem. Miałem wszystkie nagrania tej grupy, na taśmach i kasetach magnetofonowych oraz płytach winylowych. Niestety większość tych nagrań potraciłem. Dziś zostały mi trzy winyle, dwa koncertowe i jedna z najlepszych płyt tego gatunku „Pictures At An Exhibition”, plus cztery płyty CD, m.in. „Live In Poland”. Jak wspomniał RoRo dla perkusisty Cozy Powell’a - starego kumpla Emersona - udział w grupie był epizodem. Zresztą muzyk ten bardziej znany jest ze swojej działalności muzycznej w grupach Rainbow, Whitesnake i Black Sabbath. Ale to już inna historia. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pboczek Napisano 28 lipca 2017 Udostępnij Napisano 28 lipca 2017 RoRo, Belfer, czy możecie polecić jakiś reprezentacyjny album Emerson, Lake & Palmer, na początek. Nagrali "kilka" płyt, kiedyś próbowałem się wstrzelić w coś, bez powodzenia. Może napiszcie które z ich płyt Wam najbardziej przypadły do gustu? Traveling Wilburys, pierwsza płyta bardzo przyjemna, różnorodna. Druga czyli trzecia, przebój na przeboju. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kraft Napisano 28 lipca 2017 Udostępnij Napisano 28 lipca 2017 Ja bardzo lubię Tarkusa i Pictures at an Exhibition. Oba z 1971. Moim zdaniem są rewelacyjne. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kraft Napisano 28 lipca 2017 Udostępnij Napisano 28 lipca 2017 (edytowany) Pragnę polecić koleżeństwu dokonania polskiej supergrupy Morawski Waglewski Nowicki Hołdys. Zespół stworzyli: Wojciech Morawski (wcześniej Klan, Breakout, Perfect i Porter Band), Wojciech Waglewski (Zen, Osjan), Andrzej Nowicki (Irjan, Mech i Perfect) i Zbigniew Hołdys (Perfect) W latach 1982-1985 grupa nagrała dwa ciekawe albumy: "I Ching" i "Świnie". Na pierwszej z wymienionych płyt dominują kompozycje Hołdysa do tekstów Bogdana Olewicza (pisał teksty m.in. dla Perfectu, Lady Pank, Budki Suflera, Anny Jantar i Urszuli - więc też go można brać za pełnoprawnego członka supergrupy;). Na drugiej jako autorzy muzyki i tekstów podani są wszyscy członkowie, ale mam wrażenie, że przeplatają się tam kompozycje Hołdysa i Waglewskiego. Po nieporozumieniach (typowych dla supergrup) formacja przekształciła się (bez Hołdysa) w grupę Voo Voo. Nastrojowa, niepokojąca muzyka z niebanalnymi tekstami. Coś, czego dziś bardzo brakuje na tzw. rynku. Edytowano 28 lipca 2017 przez Kraft Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Belfer54 Napisano 28 lipca 2017 Autor Udostępnij Napisano 28 lipca 2017 Pboczek z twórczości Emerson, Lake & Palmer poleciłbym za Kolegą Kraft wspomniane Obrazkach z wystawy (pisałem wyżej). Do tego dorzuciłbym pierwszy album "Emerson, Lake & Palmer", "Trilogy" oraz "Brain Salad Surgery". Polecałbym też dwa albumy koncertowe "Works vol. 1" i "vol. 2". Kraft wspomniałeś o wspaniałej grupie polskiej. Miąłem obie płyty, ale niestety ... To było coś niepowtarzalnego. Czasami się zastanawiam nad tym, że Hołdys cały czas szukał i chyba nadal nie znalazł. Jak to się mówi "to se ne vrati panie Hawranek". Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.