Skocz do zawartości

Cudze chwalicie: współczesny polski jazz


Rafał S

Recommended Posts

40 minut temu, Rafał S napisał:

A czy tego typu klimaty też u Was goszczą?

Ja jednak muszę mieć jakąś linię melodyczną 😉. Takie rzeczy to chyba tylko 🤭 @Adi777

28 minut temu, Rafał S napisał:

Z pianistek jazzowych, to widzę u nas kogo innego i jeszcze kiedyś napiszę więcej, bo płyta, o której myślę, jest chyba mało znana, choć nagrana w znakomitym składzie. Ciekawe czy ktoś zgadnie, kogo i jakie wydawnictwo mam na myśli. :) 

Aga Derlak - "First Though"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Grzesiek202 napisał:

Ja jednak muszę mieć jakąś linię melodyczną 😉.

Ja też. Zaznaczam, że to nie ja pytałem tylko @Audio Autonomy. :)

1 godzinę temu, Grzesiek202 napisał:

Aga Derlak - "First Though"?

Nie. Trochę mamy tych pianistek, sam niedawno na kilka trafiłem, więc pewnie nie do zgadnięcia w ciemno. Ta, o której myślę gra głównie w USA, choć tę "moją" płytę nagrała w Polsce, dla polskiej wytwórni i w większości z Polakami. Ale stylistycznie to już bardzo amerykański jazz, jest w tym duch Blue Note przełomu lat 50-tych i 60-tych. Wrzucę ją tu za jakiś czas. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy to jazz czy nie jazz? „Szuflady” czasem pomagają znaleźć się w mnogości zbiorów i podzbiorów. Nierzadko jednak przeszkadzają, bo sprawiają, że przychodzimy na pierwsze spotkanie z jednoznacznym nastawieniem, nadzieją i oczekiwaniem. Może nawet żądaniem.

Miałem to szczęście, że pierwszy raz z poniższą płytą odbył się z zaskoczenia i po omacku (znalazłem ją w nocy na TIDALu): nie było czasu na zastanawianie się, więc „wziąłem” tę płytę bez obciążeń, bez oczekiwań, nie wiedząc co mnie czeka… taką jaką jest. W odbiorze materiału pomogło. W odpowiedzi na pytanie „czy to jazz czy nie jazz” już nie bardzo… Pomożecie?;)

FCE771BE-210A-45B2-8F4A-CEF6FECB5D1E.jpeg.d806470e96f7044592f1c5a174a2b085.jpeg

Dodam, że płytę bardzo lubię. Co Wy na to, @Adi777, @Grzesiek202, i @Rafał S? A co inni na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Rafał S napisał:

Ja też. Zaznaczam, że to nie ja pytałem tylko @Audio Autonomy. :)

No tak. Nie wiem dlaczego zacytowałem Twój wpis. Odpowiadając @Audio Autonomy, jeśli chodzi o mnie, to staram się słuchać różnych rzeczy i to naprawdę nie jest tylko jazz, ale jakoś i tak zawsze kończy się na muzyce, która zapada w pamięć jakimiś dla mnie szczególnymi frazami, melodią, lub wokalem. Ja prosty facet jestem, słyszę kontrabas trąbkę i perkusję, które grają mniej więcej to samo, to mi się włączają instynkty pierwotne 🙂.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, sonique napisał:

Co Wy na to

O samej płycie mogę powiedzieć, że (jak na razie) nie do końca mnie przekonuje. A o tym, gdzie zaczyna się i kończy jazz, że nie napiszę niczego więcej, czego nie przeczytałbyś u pewnie setek krytyków muzycznych :). Takich "nieklasyfikowalnych" albumów mam chyba najwięcej w kategorii ulubionych. Muzyka ma poruszyć serce, albo/i stopy. Wtedy jest dobra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, sonique napisał:

Czy to jazz czy nie jazz? „Szuflady” czasem pomagają znaleźć się w mnogości zbiorów i podzbiorów. Nierzadko jednak przeszkadzają, bo sprawiają, że przychodzimy na pierwsze spotkanie z jednoznacznym nastawieniem, nadzieją i oczekiwaniem. Może nawet żądaniem.

Akurat w muzyce szufladki tylko i wyłącznie pomagają. Nam i nieznanym nam wcześniej wykonawcom. Ułatwiają dotarcie do nich. Bez względu na to, czy mówimy o sklepie stacjonarnym, internetowym, portalu aukcyjnym itd. Artyście może się wydawać, że tworzy po prostu sztukę, że on jeden na świecie jest inny, niepowtarzalny i wykracza poza ustalone ramy, a skatalogować da się tylko całą resztę wykonawców, bo przecież nie jego. Ale jego płytę trzeba jednak gdzieś fizycznie postawić. Lepiej lub gorzej, ale trzeba. Rzecz w tym, żeby system szufladkowania był precyzyjny i wielopoziomowy. Jeśli takim Olesiom nie podoba się być w  "jazzie", "muzyce etnicznej" czy "muzyce improwizowanej", to droga wolna - mogą się przenieść do przegródki z literą "O". Będzie im tam lepiej? ;)

Oczekiwania? Ależ oczywiście. Mam do nich prawo. Bo kupuję muzykę, jak każdy inny towar. :) Jeśli coś nie spełnia moich oczekiwań, sięgam gdzie indziej. I jest to ok, dopóki nie utożsamiam swego gustu z obiektywną jakością i nie wmawiam innym, że coś jest złe tylko dlatego, że akurat mnie się nie podoba. Chociaż często taka koniunkcja faktycznie zachodzi. ;)

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katalogowanie i archiwizowanie pomaga, co do tego nie ma wątpliwości. Moim zdaniem jednak, nasze nastawianie i oczekiwania co do artysty, a głównie chyba przeczytane recenzje, wpływają na odbiór.

Od jakiegoś czasu staram się odtworzyć atmosferę i warunki jakie miałem jako kilkuletnie dziecko (pierwsza połowa  szkoły podstawowej) gdy zaczynałem przygodę z muzyką nie obarczony owymi „szufladami”. Ciekawi mnie jakich wyborów wówczas dokonywałem. Co akceptowałem a co odrzucałem. I jaki był to rozrzut gatunkowy (a miałem z czego wybierać). Był Niemen, Skaldowie, Grechuta, ale też KAT, Izrael, SBB, Bill Halley (tego typa to ja uwielbiałem…), Asocjacja Hagaw jak i płyta z festiwalu w Palermo. Wiele płyt też odrzuciłem, jak Status Quo, czy sporo muzyki „country”, itd… To na co chciałem zwrócić uwagę to fakt, że opisywanie i „szufladkowanie” muzyki może też przeszkadzać w niczym nie skrępowanych poszukiwaniach. Dzisiaj do wielu z powyższych płyt bym już raczej nie dotarł bo nie znajdują się w tej części „archiwum”, w której obecnie buszuję…;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, sonique napisał:

Od jakiegoś czasu staram się odtworzyć atmosferę i warunki jakie miałem jako kilkuletnie dziecko (pierwsza połowa  szkoły podstawowej) gdy zaczynałem przygodę z muzyką nie obarczony owymi „szufladami”.

Ogólnie podziwiam Twoje podejście, choć jestem zaskoczony, jak daleko się cofnąłeś. ;)  Zauważ, że wtedy katalogowanie było zastąpione przez filtry mediów, gustu i płytoteki rodziców, starszego rodzeństwa itp.

A wracając do Olesiów - ciekawe granie, nie do końca moje i dlatego nie wiem jak długo utrzymałoby moje zainteresowanie podczas odsłuchu pierwszoplanowego. Natomiast jako tło - jak najbardziej. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Rafał S napisał:

Ogólnie podziwiam Twoje podejście, choć jestem zaskoczony, jak daleko się cofnąłeś. ;)  Zauważ, że wtedy katalogowanie było zastąpione przez filtry mediów, gustu i płytoteki rodziców, starszego rodzeństwa itp.

Odbieranie muzyki jako fenomenu dane jest dzieciom jako „default” oraz osobom dorosłym po odpowiednim i świadomym treningu. W zasadzie nie chodzi tu tylko o muzykę ale odbieranie ogółu zjawisk i przedmiotów nas otaczających w sposób pozbawiony jakichkolwiek sądów a priori, jak i emocji, oczekiwań, nadziei… itp. Aby to ogarnąć trzeba dokonać regresu do dzieciństwa bo inaczej tego nie poczujemy (pod warunkiem, że dużo z młodych lat pamiętamy bo są tacy co mają pustkę w pamięci wynikającą z wyparcia itp.). To właśnie ta umiejętność pozwoliła Marcelowi Duchamp pokazać na wystawie pisuar podpisany „Fontanna”: zobaczył on w zwykłym, nawet ordynarnym przedmiocie - niezwykłość i artyzm. Oraz wielu innym artystom złamać schemat. Ostatnio bardzo mnie ta umiejętność wychodzenia poza nasze oczekiwania i sądy względem danych obiektów fascynuje. Szczególnie w kontekście muzyki. Dlatego napisałem to co napisałem o „szufladach”. Z pozycji statystycznego dorosłego nie da się bez nich żyć. Z pozycji czystego umysłu dziecka - są kompletnie niepotrzebne.

Słuchanie pozbawione myślenia schematami jest o wiele bardziej wciągające. Nagle znikają ściany. Przesuwa się horyzont. Tak miał każdy z nas dawno temu. I akurat ja to bardzo dobrze pamiętam - co nie daje mi spokoju. Mi takie słuchanie w każdym razie daje dużo frajdy…:)

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Rafał S napisał:

A wracając do Olesiów - ciekawe granie, nie do końca moje i dlatego nie wiem jak długo utrzymałoby moje zainteresowanie podczas odsłuchu pierwszoplanowego. Natomiast jako tło - jak najbardziej. :)

Ha! Właśnie tutaj można popróbować odbierania muzyki całym sobą. Płyta jest cudownie nagrana a jej konstrukcja muzyczna dość wymagająca więc nie można liczyć na fajną melodię, która poprowadzi nas za rączkę do końca. Tutaj trzeba już umieć samodzielnie pływać i liczyć tylko na siebie!

Kontrabas wije się niesamowicie tworząc naprawdę ciekawą plątaninę dźwięków. Do tego jego melodie są przednio zagrane. Perkusja wchodzi z nim w ciekawy dialog, ale jej rola jest jednak podrzędna w tej rozmowie. To wszystko ma kolor i kształt. Charakter i pazur.

Nie jest to moja jakoś szczególnie ukochana płyta (prawdę mówiąc daleko jej do tego), bo aby nią była musiałaby być nieco bardziej jednak melodyjna (taka jaka jest nie „wchodzi” mi zawsze i wszędzie i zdana jest mój „korzystny muzyczny biorytm”). Ale lubię ją i dobrze, że jest. Wracam do niej średnio raz na rok, półtora…;)

Edytowano przez sonique
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, sonique napisał:

Aby to ogarnąć trzeba dokonać regresu do dzieciństwa bo inaczej tego nie poczujemy

Nie jestem przekonany. Spójrz, jaki gust mają dzieci. Muzyka, kino, książki? Chcą prostych emocji i to podanych na talerzu. Gdyby wszyscy dorośli cofnęli się do ich poziomu, to kultura masowa zeszłaby do... tego co mamy dzisiaj, kiedy to właśnie dzieciaki głosują lajkami w internecie. Chcesz zobaczyć swoją utopię w realu - rozejrzyj się dookoła. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Rafał S napisał:

Nie jestem przekonany. Spójrz, jaki gust mają dzieci. Muzyka, kino, książki? Chcą prostych emocji i to podanych na talerzu. Gdyby wszyscy dorośli cofnęli się do ich poziomu, to kultura masowa zeszłaby do... tego co mamy dzisiaj, kiedy to właśnie dzieciaki głosują lajkami w internecie. Chcesz zobaczyć swoją utopię w realu - rozejrzyj się dookoła. :)

Ja nie o tym:)

Nie chodzi mi o powrót do tamtych preferencji będących siłą rzeczy niemal na poziomie „da-da”. Mam na myśli sposób w jaki słuchaliśmy a już nie potrafimy.

Wybitny lingwista i filozof Noam Chomski, co prawda na potrzeby innej dziedziny nauki, opisał abstrakcyjne urządzenie znajdujące się w mózgu każdego człowieka a bezpowrotnie zanikające w okolicach lat 12-13. Ten byt to LAD - czyli Language Acquisition Device. Zaobserwował on i jako pierwszy opisał fenomen umiejętności spontanicznego i bezwysiłkowego uczenia się języka przez ludzi w określonym wieku do poziomu natywnego, która to umiejętność po przekroczeniu pewnego etapu życia bezpowrotnie zanika.

Otóż idea LAD sięga dalece głębiej i dotyka zdecydowanie szerszego spektrum umiejętności, które w dorosłym wieku bezpowrotnie tracimy. Jedną z nich jest słuchanie muzyki, którą jako dorośli skłonni jesteśmy raczej rozbierać na czynniki pierwsze niźli odbierać „całościowo”, bez obciążeń wynikających z naszej wiedzy o niej a tym samym bez wpływu wspomnianych wcześniej „szuflad”.

Zapewniam Cię, ten kto wyuczy się tej onegdaj straconej umiejętności, dla tego każde obcowanie z muzyką jest podwójnie intensywne i przyjemne. Będąc na takim etapie z łatwością można dostrzec liryzm nawet u Lutosławskiego - bo on tam jest!;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, sonique napisał:

Kontrabas wije się niesamowicie tworząc naprawdę ciekawą plątaninę dźwięków. Do tego jego melodie są przednio zagrane. Perkusja wchodzi z nim w ciekawy dialog, ale jej rola jest jednak podrzędna w tej rozmowie. To wszystko ma kolor i kształt. Charakter i pazur.

Przesłuchana. Dzięki, podobało się. Trochę mi się skojarzyła z niektórymi fragmentami utworów z płyt Rypdala. Ładne granie. Jak nie jazz, jak jazz ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Rafał S napisał:

Przyjmuję do wiadomości, że masz supermoce. Przyjmuję, ale nie wierzę. Bo nie każdy potrafi się cofnąć do podstawówki. ;)

Nie jest to możliwe. Z różnych powodów. Przede wszystkim nie ten mózg…;)

Ale można (a nawet trzeba) zbliżyć się do tego tak bardzo na ile tylko nasz dorosły „procesor” nam na to pozwala (niektórym na więcej, innym na mniej).

Nie ma niczego niezwykłego w tym co piszę. To nauka, nie magia. Wystarczą chęci, trochę oczytania, wyobraźnia, i otwarty umysł, gotowość do intymnej podróży w głąb siebie. I absolutnie nie dotyczy to stricte słuchania muzyki ale interakcji ze zjawiskami w ogóle. Ja tego „używam” w ten sposób bo, jak pisałem, usilnie staram się odtworzyć chociaż strzępy dawnych umiejętności. Ktoś inny zrobi z tego użytek gdzie indziej (malarstwo, rzeźba, performance, filozofia…). To o czym piszę to malutki „pikuś” do czego zdolny jest nasz mózg. „Pikuś”, bo daleko temu jeszcze nawet do tak i tak już dzisiaj „oklepanych” doświadczeń jak chociażby głęboka hipnoza, re-birthing, itp. A przecież człowiek już dawno poszedł dalej…

To o czym piszę badane było już dawno dawno… „powrót do rzeczy samych”, „badanie istoty rzeczy” a nie naszych przekonań o nich (vide „szuflady”, o których pisałem). Bez tego wspomniany Duchamp nie ujrzałby w pisuarze fontanny a co za tym idzie nigdy nie powstałaby rzeźba (instalacja?) na miarę Davis’owego „Bitches Brew” w muzyce: oba dzieła obrazoburcze, odważne, oba zapoczątkowały lawiny - każde w swojej domenie - i zapłodniły niezliczoną ilość umysłów.

PS. Przepraszam za taki obszerny off top i dzięki, że jeszcze nie buczysz;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas na płytę, którą już anonsowałem w rozmowie z Grześkiem (@Grzesiek202 :) Ola Mońko - Wherever You Are (Soliton, 2018 r.).

Klasyczny amerykański jazz w stylu Blue Note z najlepszego okresu, tyle, że to głównie autorski materiał naszej pianistki. W tym dwa utwory, które zdobyły I nagrody na Konkursie Kompozytorskim im. Krzysztofa Komedy. Wszystko to zagrane bez żadnych kompleksów przez muzyków krajowych (oczywiście poza Allenem).

Maciej Sikała - saksofon tenorowy, Jerzy Małek - trąbka, Ola Mońko - fortepian, Michał Barański - kontrabas, Eric Allen - bębny.

Już od dość dawna uważam, że lepiej grać dobrze niż odkrywczo. ;)

Moim zdaniem bardzo wysoka półka i dziwię się, że nie mówiło się o tym albumie głośniej.

Edytowano przez Rafał S
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Rafał S napisał:

Czas na płytę, którą już anonsowałem w rozmowie z Grześkiem (@Grzesiek202 :) Ola Mońko - Wherever You Are (Soliton, 2018 r.).

To mnie zaskoczyłeś tym wyborem. Ale okej, dam Pani jeszcze jedną szansę. Kiedyś czegoś słuchałem i tak nie do końca mnie ta muzyka poruszyła. Ale teraz posłucham głównie pod kątem fortepianu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Grzesiek202 napisał:

Kiedyś czegoś słuchałem i tak nie do końca mnie ta muzyka poruszyła. Ale teraz posłucham głównie pod kątem fortepianu.

Gusta są różne i nie zamierzam Was na siłę przekonywać. :) Mogę natomiast powiedzieć, co mnie się tu podoba. Przede wszystkim kompozycje. Jestem już zmęczony tym, że nawet na płytach wybitnych instrumentalistów śpiewność odnajduję głównie w improwizacjach, a same tematy są albo banalne, albo stanowią abstrakcyjne sekwencje akordów. Tutaj jest kilka melodii, które sprawiają mi przyjemność (choćby tytułowa ballada "Wherever You Are"). Nawet bluesowy "You know it" jest moim zdaniem powyżej średniej tego typu numerów i ma w sobie rzadką lekkość. Pani Ola wymienia kilka inspiracji i nieprzypadkowo jest wśród nich Horace Silver. (Bardziej już chyba skomplementować nie mogę, bo Silver to przecież kopalnia świetnych kawałków.). Wykonawczo też nie mam zastrzeżeń, bo zespół to pierwsza liga polskiego jazzu. Oczywiście na własnych płytach Sikała poszybowałby wyżej w improwizacjach, tutaj formuła trochę go ogranicza. Nie wykluczam, że autorka płyty również mogłaby pokazać więcej w formacie trio. Za to tutaj ma okazję zaprezentować się jako wytrawna akompaniatorka, a to wcale nie jest oczywista umiejętność. Słuchałem niedawno debiutanckiej płyty cenionej islandzkiej pianistki Sunny Gunnlaugs - Mindful z 2003 r. Amerykański zespół jest tam wyraźnie lepszy od niej i chwilami miałem wrażenie, że Sunna nie wie, co ma robić w akompaniamencie i usuwa się z linii ognia. Ola Mońko przez cały czas ma swoją muzykę pod pełną kontrolą. (Kompozytorsko tym bardziej przebija Sunnę z debiutu, ale o tej stronie p. Oli już mówiłem - jestem pewien, że Horace Silver uśmiecha się z chmurki :)).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Chciałbym polecić jeden z moich najukochańszych albumów w ogóle. Nie będę się zbytnio o nim tu rozpisywał, bo w sieci ma kilka recenzji i opinii. Od siebie dodam tylko, że to nie jest w żaden sposób jazz odkrywczy, czy ciekawy "technicznie". Ba! od strony nagraniowej, powiedziałbym nawet, że wyobrażam sobie tę płytę zrealizowaną w lepszy sposób. To dlaczego warto ją poznać? Dla mnie odpowiedź jest oczywista: bo to Marek Grechuta na jazzowo. Ale jestem przekonany, że nawet melomani nieznający (są w ogóle tacy?), lub nieprzepadający za twórczością ś.p. Pana Marka, również odnajdą tu po prostu ładne melodie, bo kwintet nie odjeżdża zbyt daleko w improwizacje, a najładniejsze według mnie piosenki mają właśnie na tym albumie najbardziej zachowaną linię melodyczną.

 

grechuta.PNG

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Utwórz nowe...