Nowy75 Napisano 4 godziny temu Napisano 4 godziny temu @soberowy, może coś w tym jest. Mam składaka Queen na CD i mimo,że ani ucho ,ani sprzęt referencyjne odbieram jako jakoś nieszczególnie nagrane/ zrealizowane. Odpisz, cytując
michaudio Napisano 4 godziny temu Napisano 4 godziny temu 11 godzin temu, soberowy napisał: Po odsłuchu świetnego albumu 'Broken English' ten poniżej to jakieś brzmieniowe nieporozumienie. Żeby tak sknocić mastering. Wiele mam płyt nagranych ujowo, ale w tym momencie mam ochotę wyrzucić trzy albumy Queen, które posiadam do kosza. To trochę kwestia sprzętowa, na przejrzystym, detalicznym cedeku i tranzystorze też zgrzytałem zębami. Po latach leżakowania na półce, wrzuciłem ją na tackę stuningowanego Onkyo, czy to z a-klasową lampą, która sporo pokazuje, czy z tranzystorem Vintage, album wciąga bez reszty, niewątpliwe niedoróbki kompletnie nie przeszkadzają. Nie pozbywaj się płyt. Przez lata miałem tak, że zależnie od konfiguracji sprzętu raz jedne, raz inne płyty brzmiały najlepiej. Teraz mam dwupiecowy system, na którym każda płyta brzmi przyjemnie. Odpisz, cytując
Rafał S Napisano 1 godzinę temu Napisano 1 godzinę temu (edytowany) 2 godziny temu, Nowy75 napisał: Mam składaka Queen na CD i mimo,że ani ucho ,ani sprzęt referencyjne odbieram jako jakoś nieszczególnie nagrane/ zrealizowane. Bardzo gęsta produkcja, szczególnie na późniejszych płytach. Dużo nakładek dźwiękowych itd. Takie rzeczy zwykle brzmią gorzej od nagrań z oszczędnymi aranżami. Przy okazji: @Nowy75 (niestety nie pamiętam, jak Ci na imię) i @Grzesiek202 dzięki za wcześniejsze miłe słowa. @sonique: Pełna zgoda, że audiofile amerykańscy patrzą na wszystko nieco inaczej. Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że oni dość mocno postawili na winyle i w ten sposób obeszli problem niskiego DR-a swych rodzimych produkcji jazzowych na CD. A wracając do muzyki: u mnie w tle do pracy tradycyjnie instrumentalny jazz. Bill Moring & Way out East - A Space In Time (Owl Studios, 2008) Lider - kontrabasista - mało popularny, ale grał z masą ludzi, których lubię. W składzie tego kwintetu występuje ceniony przeze mnie saksofonista Tim Armacost (mam nawet jakąś jego solową płytę), a także trębacz Jack Walrath. Stylistyka albumu to szeroko rozumiany hardbop, momentami ocierający się o fusion (elektryczne klawisze Steve'a Allee). Ogółem płyta jakich wiele, dźwiękowo też bardzo przeciętna, ale kilka kompozycji udanych, zwłaszcza tytułowy temat kojarzący mi się z klasykami Lee Morgana. Posłuchajcie tego jednego utworu - czyż to nie miłe, gdy trafiamy we współczesnym jazzie na tak klarownie podaną melodię? Edytowano 1 godzinę temu przez Rafał S Odpisz, cytując
Nowy75 Napisano 53 minuty temu Napisano 53 minuty temu @Rafał S ciężko pracujesz na Forum na dobrą opinię , więc zasłużona. Mariusz jestem. A wracając do tego,czego słuchamy,na tym skladaku Queen szczególnie ciężkie wydają się dla sprzętu rzeczy,które dzieją się wokół sekcji perkusyjnej,ale płytę jako całość odbieram jako taką nawet nie zabrudzoną,tylko przyszumioną. 1 Odpisz, cytując
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.