Skocz do zawartości

sonique

Uczestnik
  • Zawartość

    1 193
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez sonique

  1. Fizyki w motoryzacji nie oszukasz. Nawet gdy niektórzy wmawiają sobie tak bardzo, że coś jest lepsze, że aż zaczynają w to wierzyć a nawet to odczuwać. Czy w audio nie jest podobnie?;) Moda na SUVy przypomina modę na rowery „górskie” sprzed wielu lat. Większość się na nich męczy, bo geometria niewygodna, plecy i tyłek bolą, pręgi błota na plecach bo błotnik „góralowi” nie przystoi, a do tego ciężkie w porównaniu do miejskich i dodatkowo droższe. A jedynie promil „górali” wykorzystywany jest zgodnie z przeznaczeniem. Ah ta moda…;)
  2. Słuszna uwaga. Jednak mądrzy Chińczycy dali Szwedom wolną rękę oferując jedynie zastrzyk pieniędzy. Więc prawda: kapitał chiński, ale samochody absolutnie szwedzkie.
  3. Dzięki za garść ciekawych informacji. Jednak co do obiektywności testu będę z Tobą polemizował (pomimo iż zdaję sobie sprawę z faktu, że niemieckie periodyki motoryzacyjne mogą być czasem stronnicze): ostatnie miejsce w teście to VW Tiguan, przedostatnie Opel Granland, podczas gdy drugie ex aequo: KIA Sportage i Renault Astral.
  4. Toyota (Lexus) stworzyła swój spójny koncept i jeżeli jego ograniczenia nam nie przeszkadzają to można stwierdzić, że jest dobrze. Mi niestety przeszkadzają. Po pierwsze skrzynia CVT, po drugie design wnętrza. Obie sprawy absolutnie „no go”. Ale doceniam fakt, że mają swój własny, autorski pomysł na motoryzację. Z nie-niemieckich prędzej już Volvo. Nie lubię SUVów bo bujają jak łodzie na jeziorze, ale jak ktoś lubi ten kierunek to podniesione kombi od Volvo (Cross Country - 21cm prześwitu!) oferuje już zupełnie inne wrażenia jeżeli chodzi o trakcję - bardzo bliskie zwykłego kombi czy sedana. Szczególnie gdy koła 20”. A wygląd moim zdaniem rasowy i ponadczasowy.
  5. Tę miałem na myśli bo dopiero ona może konkurować parametrami z ciekawszymi samochodami z Europy Zachodniej. Znajomi dokładnie taką mają i póki co bardzo chwalą. Lecz pierwsze testy właściowości jezdnych nie wypadają dobrze. Ani Jaecoo 7 ani innych modeli z Chin. https://www.auto-swiat.pl/testy/porownania-samochodow/wielki-test-auto-swiata-2025-wyniki-najlepsze-i-najgorsze-suv-y-ranking/9rqgvk6
  6. Fakt, jedyny dość ciekawy stylistycznie chiński samochód. Ale jak wspomniałem, utrata wartości, przekombinowany napęd oraz niewiadoma co do serwisu i jakości w niedalekiej przyszłości. Ale podstawowa wada absolutnie dla mnie nie do zaakceptowania to to, ze jest to SUV. SUVy fatalnie się prowadzą. Dzisiaj często zapominamy jaki świetne właściwości jezdne i wrażenia z jazdy oferowały nawet zwykłe i niezbyt wyszukane konstrukcje typu sedan czy coupé już nawet wiele lat temu. Próbowałem wielu SUVów. Również w rodzinie jest jeden, całkiem zacny. I nie, nie przekonam się. Dla mnie mega oszustwo. Dostajemy mniejszy samochód, który więcej pali i ma słabsze osiągi, i płacimy za to 20-30% więcej. Nie kupuję tego. Wszystkie SUVy klasy średniej, czyli powyższy i 90% innych jeżdżących po polskich dyogach, mają rozstaw osi - a tym samym przestrzeń w środku - jak ford focus czy vw golf, czyli max. 2.7m. A cena dużo wyższa. Słowem ściema. * Moje rozważania nie dotyczą osób mocno starszych lub z chorym kręgosłupem - to dla nich SUVy zostały stworzone;)
  7. Jestem właśnie na etapie rozglądania się za kolejnym samochodem. Z powodów innych niż ekonomiczne, które stają się dla mnie coraz ważniejsze (taki etap w życiu), zastanawiam się jakie jeszcze inne ciekawe opcje są dla mnie atrakcyjne poza zakupem auta marki niemieckiej. A już o wspieraniu chińskiego przemysłu nie wspomnę. Nawiasem mówiąc, samochód to nie tylko cena. Szczególnie gdy mamy do dyspozycji tyle dogodnych i tanich narzędzi finansowych. Chińska motoryzacja dla mnie odpada również ze względu na specyficzne napędy. O innych ich cechach jak np. specyficzny, bo wtórny lub zgapiony design nie wspomniawszy… Ale to już dyskusja o gustach… co człowiek to postrzeganie.
  8. Gdy obrabiamy zdjęcia w Lightroom (lub w podobnym programie), mamy do dyspozycji suwak “Sharpening” - wyostrzenie. Ten suwak nie jest tam wyłącznie po to aby był. Czasem, nawet jeżeli rzadko, warto dla osiągnięcia żądanego efektu podbić ten parametr. Otrzymujemy obraz nienaturalny - ale robimy to celowo. Zdjęcie traci na wiarygodności. Nie odzwierciedla rzeczywistości. Ale tego właśnie w danej chwili potrzebujemy. To właśnie robi Stockfish Records. I jestem z tym jak najbardziej OK. Trzeba wiedzieć kiedy i jak aplikować ich sztukę aby czerpać z niej radość. Pomimo tego przyznam, że ja również nie przesłuchałem żadnej ich płyty w całości, głównie dlatego, że żadna mnie na tyle czasu do fotela przykuć nie jest w stanie. Najbliżej był Chris Jones z “Roadhouses & Automobiles “…
  9. Facet nagrał prawie dwadzieścia płyt jako lider a w Bergen gra materiał właściwie tylko z dwóch z nich: „Khmer” i wydanej bezpośrednio po niej „Solid Ether”! Uważam to za bardzo ciekawy i dość jednoznaczny gest. ”Solid Ether” poznałem i kupiłem jako pierwszą dawno temu podczas zwyczajowego przesłuchiwania randomowych płyt w Empiku, które mają szansę być dla mnie ciekawe. „Khmer” jest obiektywnie lepszą. Ale subiektywnie zawsze wolałem „Solid Ether”. Na późniejszych nagraniach Nils Petter już złagodniał. Wciąż go cenię ale wolę jego początki. Najważniejsze jednak, że jakiej muzycznej drogi nie obierał, zawsze pozostawał wierny wykreowanemu przez siebie oryginalnemu stylowi. Dlatego wciąż zachwyca i w przeciwieństwie do wielu wygładzonych przez Eichera muzyków - jest ciekawy i nie przynudza (branżowy żart mówi, że Manfred podaje muzykom w studio specjalny koktajl powodujący to, że wszyscy brzmią nieco podobnie: sennie, delikatnie, przestrzennie, eterycznie). ”Live in Bergen” - właśnie słucham, świetny koncert! Ciekawe aranżacje!
  10. Taka chyba jest obecnie moda. U ECM i ACT to samo…
  11. Nie dodałeś, a to kluczowe: „w europejskich kręgach audiofilskich”. Z perspektywy Starego Kontynentu sprawy zawsze wyglądają nieco inaczej… dlatego mamy później określenia przypisywane obiektywnie nieistniejącym zjawiskom jak np. „Polish Jazz”. Kolego, taką muzykę proponujesz w rzekomo ostatnim poście? Ona nie gasi świateł, nie koi i nie uspokaja, nie wygasza, z końcem się absolutnie nie kojarzy. Wręcz przeciwnie! Po jej przesłuchaniu następuje nowe otwarcie, chęć kontynuacji zabawy bez końca, pobudzenie organizmu, doświadczenie odmiennego stanu muzycznej świadomości! Zatem zostań z nami aby kontynuować świetnie rozpoczęty rozdział i nie zostawiaj nas samych w tym stanie… Nie pozwól aby małe sprawy międzyludzkie zadały kres wartościowym wpisom! Zrób to dla ludzkości! 🙂
  12. Zgadzam się. ECM jest mocno „ograniczoną” wytwórnią. Myślę, że popularność - poza innymi oczywistymi i niepowtarzalnymi zaletami - zawdzięcza również temu, że często wydaje muzyków jedynie lekko ocierających się o jazz a przez to proponujących muzykę stosunkowo przystępną dla szerokiego grona i, nie zawaham się stwierdzić, komercyjną. Szczególnie dotyczy to działalności wytwórni od lat 90-tych, lub nawet połowy 80-tych. ECM jest idealna na początek przygody z jazzem a w szczególności muzyką wokoło jazzową. Wielu zatrzymuje się na tym etapie - co też dobre - ale wielu żegluje dalej. Dla tych drugich ECM pozostaje wspomnieniem wspaniałej, ale początkowej przygody z „jazzem”. To co napisałem powyżej nie dotyczy oczywiście wczesnych wydawnictw wytwórni, bo to absolutnie światowa pierwsza liga. Poza niezaprzeczalnymi zaletami i przystępnością, ECM zarzucam promowanie… nudy. Nie znam drugiej takiej wytwórni, która „w kółko Macieju” powiela jeden i ten sam pomysł. Ci zachwyceni mawiają wtedy „co za wspaniały ECM house sound!”. Opozycja zaś: „odgrzewanie w kółko tego samego kotleta”. Obie grupy mają rację! 😉 Konkludując, nie samym ECM człowiek żyje. Ba! Nie samym jazzem wielbiciel jazzu żyć musi! Nie wiem co się dzieje ale od dwóch tygodni nie słucham jazzu. Nie, że nie próbuję. Ale i owszem. Jazz mi jakoś ostatnio nie wchodzi. Ale wchodzi mi coś co kiedyś szczerze uwielbiałem a co lata całe przeleżało na półce. W czasach studenckich prowadziłem w szczecińskim Domu Kultury „Słowianin” wieczory muzyczne. Najczęściej z muzyką U2 i pokrewną, ale zdarzały się również wieczory The Cure - a nawet raz, co prawda w zastępstwie, wieczór The Doors. Co do U2, moją absolutnie ulubioną płytą była „Rattle and Hum” z 1988r. Wpadła mi po latach niebytu na tackę odtwarzacza. Jak to świetnie brzmi nawet dzisiaj! Czysta uczta! Przy okazji, jest to jedna z moich pierwszych płyt CD jakie w życiu nabyłam… jakieś tysiąc lat temu… 😉 w latach 90-tych ubiegłego millennium. „Le singe bleu” to jeden z dwóch moim zdaniem najlepszych utworów Vangelisa… a ta płyta to jego #1. Gratuluję wyboru! 🙂
  13. I to mi właśnie bardzo przeszkadza w wielu wytwórniach. Szczególnie chyba w Columbia (Sony). Za każdym razem trzeba porządnie sprawdzić czy wydanie z danym EAN jest warte zakupu. Nawet takie „Bitches Brew”… albo raczej szczególnie „Bitches Brew” - kto się naciął to wie o czym piszę…;) Pod tym względem ECM daje jednak niesamowity komfort. Bez względu na rok wydania czy edycję, jakość nagrań, w tym DR, zawsze jednakowo wysokie.
  14. Gratuluję! Cena faktycznie wydaje się niezła… Miłego słuchania i wróć ze swoimi spostrzeżeniami jak z nimi już chwilę pomieszkasz! 🙂
  15. Samochodami interesuję się periodycznie, co 5-6 lat, i też, o zgrozo, poczyniłem niedawno taką obserwację. Nazywam to „syndromem Tesli”, która mam wrażenie ustanowiła nowy, niekoniecznie chlubny standard i pokazała światu, że on się (mimo wszystko) sprzedaje (jechałem każdą jako pasażer oprócz “3-ki” i w każdej dopadała mnie ta sama konkluzja na temat “nowej jakości”). Przejechałem około 300km w BMW iX3, i4 (jako pasażer) oraz około tyle samo jako kierowca nowym (model 2025) Audi A5 Sportback i BMW 320i. O ile i4 i 320i jakoś się wybronią, to pozostałe, a szczególnie A5 klasą premium nazwać już nie wypada. Co do zakupu nowego samochodu z Chin - utrata wartości będzie kolosalna. Warto rozważyć przed zakupem, szczególnie jak nie chcemy nim jeździć 10 lat.
  16. ECM New Series została wyodrębniona z głównego nurtu wydawnictwa ECM, bo i sama muzyka z jazzem, do którego mainstream wytwórni nas przez lata przyzwyczaił, wspólnego ma niewiele. Ale jest spójna z estetyką oficyny i jak najbardziej do ogólnej koncepcji pasuje. Mam dosłownie chyba jedną jedyną płytę z label ECM New Series (poniżej), ale znane są mi również inne, które chętnie bym nabył. Najsłynniejsze, choć za nimi nie przepadam, są z pewnością te nagrane przez Jana Garbarka z The Hilliard Ensemble.
  17. Kurde! Cholernie celnie strzelasz ostatnio! Kwintesencja wciąż jednak wczesnego Rypdala. I jaka piękna! Ciekawostka: utwór „Last Nite” pojawił się na ścieżce dźwiękowej filmu „Gorączka” Michaela Manna ze świetną skądinąd obsadą. Uwór ten był też pierwszym z twórczości Terje Rypdala, który usłyszałem. Zakochałem się wówczas w płaczącej gitarze artysty. Minęło potem aż ćwierć wieku zanim płyta „Blue” wraz z innymi z jego dyskografii wylądowała na półce. Tyle potrzebowałem aby dojrzeć do twórczości Norwega.
  18. Byłem mu to winien. Dostałem od niego więcej niż on ode mnie. Nawet, jeżeli najprzód uiściłem za tę rozkosz drobną, z puntu widzenia tej ogromnej porcji radości, opłatę.;)
  19. Niedawno napisałem i zdania nie zmieniam, że to co John Surman dał światu najlepsze, powstało zanim związał się z ECM. Nagrywając dla Edition of Contemporary Music też zareprezentował absolutnie wysoki poziom, ale wcześniej nieco wyższy.;) Polecam szczególnie “How Many Clouds Can You See” oraz “Morning Glory” (na obu tęga obsada!). “The Amazing Adventures of Simon Simon” zapoczątkowała “elektroniczny” okres w jego twórczości charakteryzujący się także tym, że Surman częściej nagrywał solo lub w mini składach, samodzielnie wykonując poszczególne partie używając różnych instrumentów. Okres ze wszech miar ciekawy i warto go poznać. Na dłuższą metę jednak nie tak bogaty, odważny i odkrywczy - nie mówiąc brawurowy - jak płyty nagrane wcześniej. Te wczesne wymagają. Obnażają nasze nieosłuchanie. Lubość do fraz łatwych i chwytliwych - nawet jeżeli wciąż jazzowymi będących. Mają te nagrania głębię tak bezkresną jak ocean. Słuchacz zawsze znajdzie w tym muzycznym akwenie coś fascynującego do eksploracji. Nawet jak zanurza się w nim po raz kolejny, kolejny, i kolejny…
  20. Ja stosunkowo niedawno dostałem fajny egzemplarz. Nie omieszkałem też o tym napisać. Lubię i wracam.
  21. Fenomenalna płyta! Nawet posiadam na nośniku (nieco biednie wydana…). Pozostałe też ciekawe lecz moim zdaniem już nie genialne a momentami nawet nudnawe… Nie wiedziałem tego… 👍
  22. Tak, szanuję człowieka. Za najbardziej interesujące uważam jego wpisy rozsiane tu i ówdzie po licznych forach audio i muzycznych, choć warto też czasem zajrzeć na wspomnianego przez Ciebie autorskiego bloga: https://astralnaodysejamuzyczna.blogspot.com/?m=1 Możemy się umówić na wrzesień 2026. 😎 W tym roku już się nie wybiorę. Napisz coś po.
  23. Drugi i trzeci album miałem w ulubionych. Pierwszego na TIDALu znaleźć nie potrafię… Dzięki za rekomendacje! U siebie znalazłem jeszcze taką „perłę”: Poszperałem też na RYM i znalazłem ciekawy ranking mogący być przydatną wskazówką w wyszukiwaniu wartościowych płyt z szuflady „Japanese Jazz”: https://rateyourmusic.com/list/mahavishnuu/japanese_jazz___top_100/ Na liście pojawia się sporo z tego co do tej pory wymieniliśmy. Powyższa płyta Hiromasa Suzuki na miejscu ósmym.
  24. Widzę, że wydeptujemy te same azjatyckie ścieżki. Wymienieni przez Ciebie artyści są prawdziwymi geniuszami. A powyższa płyta to chyba nawet opus magnum Masabumi Kikuchi’ego, zdecydowanie moja ulubiona. Japoński jazz jest niezwykle ciekawy! Polecę artystę, którego nie wymieniłeś, a który do ścisłego panteonu jazzmenów japońskich bez wątpienia należy: Isao Suzuki. Dla mnie zdecydowanie w top 10 tego artysty, co jest świetnym wynikiem biorąc pod uwagę fakt, iż nagrywano go czy w studio czy na estradzie ponad 100 razy. Dziękuję za przypomnienie! Trafi na talerz całkiem rychło…
  25. Wzmacniacze nigdy nie były w kręgu moich zainteresowań. Nie znam A12 Classic, posiadam X-i120. Działa, wzmacnia. Więc jestem zadowolony. Powoli rozglądam się za kolejnym do drugiego systemu. Te, którymi się interesuję rzekomo posiadają inną sygnaturę brzmienia niż rzekomo ta, którą reprezentuje X-i120. Kupię, sprawdzę. Ale nie liczę na zmianę inną niż marginalna. Czy to zdanie ma sens? Hmmm… w audio nic mnie już nie zaskoczy!:)
×
×
  • Utwórz nowe...