-
Zawartość
2 333 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dzik
-
IMO nie do końca tak jest, bo poza elementem subiektywnym jest też nieco bardziej skomplikowany element obiektywny, który trudno przełożyć na kulinarne preferencje. Przykładowo, laika dość łatwo nabrać na podbite basy i górę, czy kompresję, która uwydatnia subtelne detale (bo stają się one głośniejsze). Dlatego na yt, na kanale gdzie są porównywane różne głośniki, ludzie przeważnie piszą w komentarzach, że Klipshe deklasują konkurencję (w tym głośniki polecane przez Amira), bo konkurencja dla nich brzmi jak "przez koc", nie ma kopa. Fani dobrego brzmienia co do zasady szukają jednak innych doznań - chcą mniej inwazyjnej i bardziej subtelnej prezentacji. Audiofil jak słyszy "bright" albo "analytical" to przeważnie ucieka jak zając - ja również.
-
W fotografii czy obróbce obrazu nie widzę żadnej analogii do muzykalności, tak samo jak nie widzę takiej analogii w rejestracji czy obróbce dźwięku. Muzykalność służy do opisu prezentacji dźwięku przez sprzęt audio, więc jeśli już, to powiedziałbym, że wg wielu bardziej "muzykalne" były telewizory plazmowe od LEDów.
-
Ja pisałem o kalibracji do domowego, a nie profesjonalnego, użytku. Sprzęt do odsłuchu w studiu też spełnia inną funkcję niż domowe stereo.
-
Image Fidelity w praktyce właściwie nie istnieje i nie ma w tej tezie nic odważnego, a kalibracji monitora dokonujesz głównie pod własne preferencje. Z technicznego punktu widzenia jest możliwe wykonanie zdjęcia, które będzie bardzo blisko rzeczywistości, tyle że prawie nikt w takiej wiernej postaci zdjęć nie zamiesza, a przy tym potrzeba do wiernego odbioru dobrego monitora, jeśli mówimy o zdjęciu w cyfrowej postaci. Ja się zajmuję edycją zdjęć i grafiki cyfrowej, więc nie musisz mi nic pokazywać. W Photoshopie siedzę od 2003 r.
-
Dokładnie tak właśnie twierdzę. Znajdź mi w internecie jakieś wierne zdjęcie, które nie jest przeinaczone przez aparat i/albo autora, a przy tym twój monitor i kolor lampki biurkowej. Te rzeczy, które wymieniłeś, mogą co najwyżej zbliżyć zdjęcie do rzeczywistości. Pójdźmy nawet o krok dalej, w odniesieniu do słuchania muzyki na żywo, i zważmy na fakt, że ostro widzimy tylko rzeczy, na których skupiamy wzrok, a inne obiekty są w polu widzenia peryferyjnego. Muzykalność nie jest koloryzacją. /// Dwa zdjęcia mojego ukochanego Kościeliska: Które jest wierniejsze i jak wierny monitor sobie kupisz?
-
@MariuszZ z takim podejściem to raczej nikogo do swojej wizji audio nigdy nie przekonasz. Ustawiając się w roli samozwańczego nauczyciela, który bezskutecznie coś próbuje przetłumaczyć uczniakowi, będziesz toczył jałowe spory aż ci się ewentualnie znudzi. Muzykalność nie jest terminem-zasłoną, jest terminem, który odnosi się do nieprecyzyjnego zjawiska, które ma element subiektywny. Trudno więc, aby definicja muzykalności była precyzyjna… Wierność w praktyce nie występuje w kontekście audio. Słuchamy dźwięku, który został poddany obróbce na różnym sprzęcie w różnych warunkach akustycznych. Różne pressingi tej samej płyty brzmią inaczej, różnej marki głośniki z podobną charakterystyką brzmią inaczej, różne pokoje brzmią inaczej… Jeżeli już mówimy o pojęciach marketingowych, to czy czasem termin „High Fidelity” nie jest pojęciem marketingowym, który wskazywał przede wszystkim na klasę sprzętu, a nie jako taką wierność reprodukcji rzeczywistości?
-
Celowo pisałem o wierności i „wierności”, bo wierność bez cudzysłowu odzwierciedlałaby najlepiej rzeczywistość, czyli to przy jakim oświetleniu FAKTYCZNIE zrobiono to zdjęcie, a nie w jakim potencjalnie MOGŁO być zrobione. „Wierność” z cudzysłowem odzwierciedlałaby natomiast najlepiej wizję artysty, czyli to, jak zdjęcie widział w studiu (po edycji), zanim je puścił w obieg do gazet, czasopism itd. Może więc zapytajmy ludzi, która wersja zdjęcia jest dla nich najładniejsza? Coś mi mówi, że odpowiedzi mogłyby być podobne… Krótko mówiąc, ten test IMO bardzo dobrze oddaje ducha dyskusji o muzykalności i wierności. Obraz podlega podobnym modyfikacjom jak dźwięk – wierność zależy od samego aparatu (między np. Fuji a Kodakiem będą spore różnice), a także od stopnia obróbki i np. sprzętu, na którym oglądamy zdjęcie (monitory też są różne). Dlatego właśnie „wierność” jest IMO bardziej mityczna niż muzykalność. Muzyka jest sztuką, więc rozmawiamy o sprzęcie reprodukującym sztukę. Jeżeli mamy się bawić w chłodny racjonalizm, to równie dobrze możemy zacząć dyskutować o poezji w kontekście reakcji chemicznych w naszym organizmie, jakie lektura poezji w nas wywołuje.
-
Bo? Nie twierdzę, że branża nie używa tego terminu, twierdzę, że nie jest to stricte marketingowy termin, bo ludzie dyskutujący o sprzęcie używają go bardzo często. Marketing to przede wszystkim technologiczny bełkot, którego przeciętny człowiek nie rozumie, bo nie ma rozumieć.
-
Która wersja zdjęcia jest najwierniejsza (czyt. zgodna z rzeczywistością w momencie cyknięcia zdjęcia), która „najwierniejsza” (zgodna z oryginalnym zdjęciem), a która najbardziej „muzykalna”?
-
Zdefiniuj smak "kawowy" komuś, kto nigdy nie miał w ustach kawy. Jest to trudne, o ile w ogóle wykonalne, chociaż kawa nie jest mitem jak np. ambrozja. Gdybym ja koniecznie musiał zdefiniować "muzykalność", to powiedziałbym, że to reprodukcja dźwięku, która sama w sobie ma jakieś walory artystyczne. Te walory płyną z korelacji wszystkich elementów, więc nie sposób skonstruować precyzyjniejszej definicji. Kawa też może mieć różny smak, co również może być trudne do opisania komuś, kto pije kawę (ale nie tę konkretną).
-
Utalentowany może być projektant sprzętu audio, ale przecież zdajesz sobie sprawę, że w tym kontekście terminu "muzykalność" nie używa się w znaczeniu słownikowym.
-
„Muzykalność” to chyba pojęcie ukute przez miłośników dobrego brzmienia, a nie departament marketingu, a przynajmniej ja natrafiam na nie w tym pierwszym kontekście. Z muzykalnością trochę jak z kobietą – może nie być podręcznikowo ładna, a jednak zaczynasz się rozpuszczać jak zombie w pełnym słońcu. Dla mnie muzykalna będzie np. Winona Ryder za czasów świetności, a analityczna Angelina Jolie.
-
Piszemy o różnych rzeczach. Ja nie mówię, żeby wierzyć w jakieś gusła, ale żeby mieć otwarty umysł i zostawić sobie margines na to, że czasem praktyka wymyka się teorii. Kiedyś funkcjonowało takie pojęcie jak „grywalność” i było równie trudne do zdefiniowania, bo chodziło o sumę wszystkich elementów, a także element subiektywny.
-
Konfiguracją nie zawsze osiągniesz te same rezultaty, co doborem sprzętu. IMO każda skrajna postawa jest chybiona, bo reprezentuje tylko ekstremalną stronę jakiejś problematyki – jak idealnie czarny albo idealnie biały kolor, z pominięciem całego spektrum szarości pomiędzy. To bardzo dobra metafora, bo idealnie czarny i biały kolor nie występują w naturze; czerń i biel zawsze są zanieczyszczone światłem otoczenia, dlatego artyści i graficy uczą się ich nie używać. Z wyliczeniami i pomiarami też tak często jest, że teoria nie do końca spotyka się praktyką, bo w prawdziwym świecie pojawia się masa dodatkowych czynników i komplikacji, które modyfikują sytuację. Trudno o bardziej jaskrawy przykład z codzienności niż sprzęt audio, gdzie w grę wchodzi tyle subtelnych zależności. Oczywiście możesz mieć za głupola każdego, kto uznaje pewien tajemniczy aspekt tego hobby, ale wtedy popadasz wg mnie w inną skrajność. Przykładowo, nie da się sfabrykować brzmienia dźwięku zarejestrowanego pierwotnie na analogowej taśmie. Jest do tego masa pluginów, można zastosować różne sztuczki, ale i tak nie da się tego zrobić. Kiedyś padły przez to podwójnie ślepe próby, bo audiofile odróżnili winylowe trzaski od tych cyfrowo generowanych.
-
Nie rozumiemy się, bo ja podkreślam, że wierne odtworzenie tego, co słyszał inżynier w studiu na końcowym etapie obróbki nie jest ideą przyświecającą samemu inżynierowi. Natomiast jak już masz płytę w ręku, to ta płyta może zabrzmieć różnie na różnych głośnikach z podobną charakterystyką. Poza tym czemu miałbyś wiernie odtwarzać dźwięk, a nie dostosować odtwarzanie pod własne preferencje? Pewnie, że łatwiej dostosować pod siebie sprzęt precyzyjny niż nieprecyzyjny, ale czasem lepsze rezultaty można osiągnąć na poziomie samego doboru komponentów niż na poziomie konfiguracji.
-
Ja nie mówię o przesterowaniu, mówię o elementarnej logice masteringu. Inżynier dźwięku nie dokonuje obróbki z myślą, że ktoś usłyszy to samo, co on. Masteruje dźwięk tak, aby brzmiał sensownie na różnej klasy sprzęcie. Kiedyś oglądałem z kumplem (muzykiem) film o pracy w studiu. W pewnym momencie padło stwierdzenie: „Na tym etapie prac nie ma miejsca na żadne emocje”, a kumpel się zaśmiał i powiedział: „Dokładnie tak jest”. Nie ma miejsca na emocje, bo trzeba się skoncentrować i wszystko precyzyjnie zedytować. Jeżeli ktoś dąży do tego, żeby to potem z chirurgiczną precyzją odtworzyć na swoim domowym sprzęcie, to IMO zabrnął w ekstremum.
-
Tyle że pomijając temat obróbki studyjnej pomijasz słonia w pokoju, bowiem masteringu dokonuje się z myślą o różnym sprzęcie odtwarzającym. Brzmienie albumu ma mieć ręce i nogi na badziewiu, które podbije basy i górę kosztem średnicy, ale i na wysokiej klasy sprzęcie. Dlatego właśnie monitory studyjne powinny brzmieć analitycznie, podczas gdy sprzęt do odsłuchu domowego przyjemnie.
-
Tu masz brzmienie wierne bez cudzysłowu, czyli takie, kiedy każdy instrument nie jest zarejestrowany na dobrej klasy sprzęcie jako oddzielna ścieżka, a potem poddany edycji w studiu i starannie zmiksowany z pozostałymi: Wierność jest mityczna, bo próbujesz wiernie odtworzyć zdjęcie, które przeszło przez Photoshopa, a i to jest niemożliwe, bo z przyczyn technicznych stworzenie głośników z idealnie płaską charakterystyką częstotliwościową jest najprawdopodobniej niewykonalne. W pojęciu "muzykalność" nie widzę nic szczególnie kontrowersyjnego, chociaż łatwiej to usłyszeć niż zdefiniować. Przykładu podać się nie da, bo mówimy o sprzęcie.
-
Należy pamiętać, że na żywo coś takiego jak np. analityczność nie występuje. Koncerty z dobrym nagłośnieniem należą do rzadkości, a nawet jeśli jest to zrobione z głową, to i tak słucha się z nieoptymalnej pozycji, w tle słychać ludzi, wiatr etc. Dźwięk odpicowany w studiu, a potem odtworzony na wysokiej klasy sprzęcie w dostosowanym akustycznie pomieszczeniu zawsze będzie raczej surrealistycznym doświadczeniem. Źle. Muzykalność niekoniecznie wynika ze zniekształceń czy mniejszej "wierności", która i tak jest czymś raczej mitycznym, muzykalność wynika z prezentacji dźwięku.
-
Ciężko opisać słowami. Przeciwieństwem brzmienia „muzykalnego” będzie brzmienie „analityczne”, czyli czyste, precyzyjne, równe, rozdzielcze, z dobrą separacją itd. – wszystko na ocenę bardzo dobrą, ale czegoś brakuje, wieje nudą.