
michaudio
Uczestnik-
Zawartość
1 077 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Czy słychać różnicę? Mp3 vs. FLAC i inne ślepe testy
topic odpisał michaudio na Kraft w Audiofile dyskutują
Maleńczuk jest zarobiony, bo sam się wydaje i sprzedaje. Jak każdy mający wzięcie muzyk, dobrze żyje z grania koncertów. Jak sam mówił w wywiadzie, wydając nową płytę, tłoczy 3000 sztuk CD. Kiedy sprzeda na koncertach 1600-1700 sztuk po stówie, to ma zapłaconą produkcję. Płyty sprzedaje wyłącznie na koncertach. Sam zatrudnia też muzyków i techników. Ma grupę wiernych fanów, i wisi mu to, że nie grają go media głównego nurtu. A co do Spotify, to przez lata faktycznie przynosiło straty. Większość z tych milionów użytkowników, to Ci co słuchają "bezpłatnie" z reklamami. Co dość zabawnie działało, znajomy student dostawał reklamy wyłącznie po francusku. Tych płacących abonament jest około 40 procent. Sam korzystam z pakietu Family, sześć aktywnych kont za 37,99. Czyli jakieś 6,33 zeta za sztukę, czyli niecałe 2 USD za miesiąc. Spotify robi ostatnio kasę na tym, że wynajmuje muzyków sesyjnych, płaci im dniówkę typu 1000 USD na głowę. Muzycy nagrywają 25-30 trzyminutowych kawałków na zadany temat, które potem są puszczane na Spoti pod zmyślonymi nazwami wykonawców. Oczywiście Spoti zatrzymuje prawa autorskie. Te nagrania są potem wypychane jako playlisty daily, dla Ciebie, nastrojowe itp. Im więcej tego ludzie słuchają, tym mniej słuchają prawdziwych muzyków, którym Spoti powinno płacić za odtworzenia. Tak to działa... Dla mnie to przydatne narzędzie do słuchania podcastów, wynajdywania ciekawej muzyki, którą potem kupuję na płytach CD. Pozwala kupować płyty bardziej świadomie, lepiej wydając pieniądze. Jeśli coś mnie zainteresuje, to daję zarobić artyście kupując jego płytę. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo duże wytwórnie muzyczne też potrafią nieźle cyckać artystów. -
Miałem tą Fonicę, myślała długo, ale czytała absolutnie wszystko... Wrzuciłem do niej kiedyś dla żartu płytę cd-rom z Windowsem, podumała i zaczęła odtwarzać. Ćwierkało, cmokało w głośnikach, to że plik nie był w formacie audio nie miało znaczenia. 😁 Po 10 latach wydobyta z szafy testowo odtwarzała też wszystkie wypalane cd-rki i cd-rw. Kiedyś to było... A nowe odtwarzacze myślą, bo prawie wszystkie są oparte na napędach DVD. I nawet te "skrócone" tylko do odtwarzania CD potrzebują czasu.
-
Wymień kolumny kiedy Ci się znudzą. Słuchałem kolumn ponad 50 letnich, sam uźywam parę kolumn z 1993 roku, i nic im nie brakuje. Gumowe zawieszenia głośników niskotonowych są bez zarzutu. Ale to kolumny w obudowach bas-refleks. Bardziej martwiłbym się o zawieszenia niskotonowców w obudowach zamkniętych. Potencjalnym problemem w starych kolumnach jest raczej kiepski stan kondensatorów, które jednak można tanio i szybko wymienić na nowe. Problematyczne były głośniki produkowane w PRL-u, bo ich piankowe zawieszenia się rozpadały. We współczesnych kolumnach dobrej jakości nie ma tego problemu, pod warunkiem, że są normalnie używane, bez katowania i przegrzewania.
-
Miałem cztery lata cd-s2100, krótko testowałem cd-s3000. Oba czytały hybrydowe płyty CD/SACD bez problemu. Przejście między poszczególnymi warstwami trwało 2-3 sekundy. Natomiast oba odtwarzacze nie czytały warstwy audio z jakichkolwiek płyt CD z multimedialnymi dodatkami, videoklipów, czy choćby z odnośnikiem do strony http wykonawcy. Każdorazowo wysuwały kieszeń, z komunikatem "unknown disc". Poza tym, były bardzo ciche mechanicznie podczas pracy, solidnie wykonane.
-
Są podświetlone zielonymi ledami.
-
Father Teddy is the Real Deerhunter... No doubt. 😁😁😁
-
Mam takie jedno skojarzenie... https://youtu.be/SnkZGN_xIVs?si=njf0BDMfjLueahJX Koterski podsumował to bezbłędnie...
-
Użytkownik @S!N! nie potrafi zrozumieć jednej prostej rzeczy: Ludzie mają różne preferencje brzmieniowe, więc to co jednemu brzmi wybitnie, innych może zwyczajnie nudzić. Zrozumienie tej prostej prawdy, pozwala przestać napinać się jak plandeka na Żuku.
-
Pod warunkiem, że lubi się studyjne brzmienie, pokazujące w starszych, słabszych jakościowo nagraniach, cały syf niedoróbek realizacyjnych niczym mikroskop. W sam raz dla masochistów...
-
Mam do nich słabość, na każdej płycie od "The World" począwszy odnajduję harmonię i piękno melodii. Jedyne co trochę męczy, to jakość nagrań. Ale od tego mam Vintage...
-
"Not of This World" też niczego sobie...
-
Wszystkie płyty Stockfisha brzmią identycznie, mają nienaturalnie napompowane brzmienie. Puść sobie cokolwiek, Allan Taylor, Sara K. Wszystko zabrzmi megaefekciarsko, tyle że na tych nagraniach brzmienie instrumentów akustycznych nie przypomina już brzmienia prawdziwych instrumentów. Brzmienie Stockfisha to taki odpowiednik obrazu telewizora w trybie demo na sklepie, zabija barwnością i kontrastem, tylko na dłuższą metę nie da się na to patrzeć/słuchać, bo męczy nadmiarem wszystkiego. Natomiast każdy sprzęt na tych płytach brzmi pozornie lepiej, dlatego mają swoich entuzjastów. Problem następuje kiedy wracasz do zwykłych nagrań, po Stockfishu wszystkie inne brzmią płasko i bez życia. Nawet te japońskie wydania.
-
Nadmiar informacji o niedoróbkach nagrań, potrafi odebrać całą radość że słuchania muzyki... Odpowiedz sobie na pytanie, co jest dla Ciebie najważniejsze? Frajda że słuchania muzyki?, czy brutalnie szczera prawda o jakości nagrań? Ja tam wolę radość z muzyki.