-
Zawartość
2 333 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Dzik
-
Łatwo z tym dyskutować, jeśli ten sam użytkownik twierdzi, że dobre granie zaczyna się od setek tysięcy. System za 10k co do zasady zagra lepiej niż system za 1k - tak, z tym trudno dyskutować, ale czy system za 30k zagra co do zasady gorzej niż taki za 300k? Niekoniecznie. Prawo malejących przychodów jest faktem i nie da się go oszukać złotem, srebrem, diamentem czy tam pyłem węglowym. W pewnym momencie po prostu zbliżasz się do granicy tego, co jest technicznie możliwe.
-
"Płyty CD wracają", "Płyty CD coraz popularniejsze" - czyżby "Sprzedaż płyt CD wzrosła po raz pierwszy od wielu lat" to był nadal za długi nagłówek?
-
Niezupełnie. W walkach nie biorą udziału żołnierze NATO, ale pod każdym innym względem jesteśmy zaangażowani. Od samego początku Ukraina nadspodziewanie dobrze sobie radzi, a przy tym prowadzi bardzo nowoczesną wojnę informacyjną. Mają bowiem wsparcie zachodnich doradców, danych zachodniego wywiadu, mają od nas bardzo skuteczny sprzęt.
-
Ja jeśli kupuję stare wydania, to zawsze szukam albumu w pierwszej kolejności u sprzedawców z Niemiec, bo Niemcy właściwie nie lecą sobie w ch. - stan płyty uczciwie oznaczony, solidne pakowanie, szybka i sprawna wysyłka. W przypadku np. francuskiego colissimo zawsze trzęsę tyłkiem, bo już raz mi płytę zgubili.
-
Cytowane wyżej: Przyczyny rosyjskiego ataku są de facto dziewiętnastowieczne: o sile państwa decyduje wielkość terytorium, liczba ludności i zasoby naturalne. Wokół takiego zbioru pojęć obraca się ideologia Putina. On realizuje to, co całkiem otwarcie obiecał reszcie świata w Bukareszcie w 2008 roku, czyli próbuje przeprowadzić sanację imperium. Przy czym nie chodzi o odbudowę jakiegoś ZSRR 2.0, chodzi o prosty wielkoruski szowinizm i podbijanie krajów, które mają być włączone do Rosji. Polski też? Już nie. Rosja zawsze utożsamiała swój rozwój z ekspansją na terytoria ościenne, ale po rozpadzie ZSRR zasady się zmieniły. Teraz chodzi o zebranie wszystkich ziem, które łączy paradygmat cywilizacyjny: jedna kultura, jedna religia i jeden alfabet. Czyli tam, gdzie litery piszemy grażdanką, tam są nasi. I na podstawie tego klucza Rosjanie dobierają sobie ofiary. (...) Ale co byś powiedział Polakom, którzy się przestraszyli i stanęli w kolejkach do biur paszportowych? W tych kolejkach słychać: „Następna będzie Polska". Nie będzie? Rosja nie ma na to sił. Strasznie boleję, że przez ostatnie lata tyle było straszenia Polaków, grania na naszych lękach, na naszym bólu historycznym i powtarzania, że „znowu będziemy sami", bo NATO jest słabe, bo artykuł piąty nie zadziała itd. Część polityków prawicy grała w tę grę, ale też część środowisk paranaukowych, bo geopolityki nie uważam za naukę. Kupa pięknych karier medialnych wyrosła na wmawianiu Polakom, że oto będzie kolejna Jałta, kolejny Poczdam, zaraz tu wejdą Rosjanie. Zobacz, jak ta cała narracja się teraz posypała. NATO działało aktywnie jeszcze przed wybuchem tej wojny. W dodatku działało na terytorium kraju, który nawet nie jest członkiem Sojuszu! Pomoc dla Ukrainy okazała się gigantyczna, bezpośredni udział w wojnie jest tylko niewielki krok dalej. Mamy największy kryzys w historii istnienia Sojuszu i jesteśmy świadkami tego, że NATO się sprawdza. Również militarnie. Więc jeśli pytasz, co powiedziałbym tym ludziom w kolejce po paszporty, to że mogą się czuć bezpieczni tak długo, jak długo Polska jest w NATO. Poza tym my nie jesteśmy uznawani przez Rosjan za pole bezpośredniej agresji. Oni w najśmielszych swoich planach nie zakładają, że nas najadą, że będą chcieli podbić Warszawę, wymusić tu zmianę rządu - czyli to, co próbowali zrobić w Ukrainie. Jesteśmy poza osią agresji rosyjskiej. Dla nich sprawa jest prosta: Kaukaz, Białoruś, Ukraina. Więc dość już tego straszenia Polaków rosyjskim truchłem imperialistycznym wyciąganym z szafy. Źródło
-
Ewentualnie na słońcu albo gdzieś krzywo wsadzili między przedmioty. Mnie niestety raz płytę odkształcił listonosz przez za mało sztywne opakowanie. Przecież to są zwykłe płyty CD z nieco lepszą korekcją błędów, a większość błędów bierze się z rys i innych uszkodzeń.
-
Myślę, że facet, który nigdy nie był z babą może mieć mętne pojęcie o funkcjonowaniu na zasadzie kompromisu interesów w ramach jakiejkolwiek umowy czy wspólnoty. Dlatego w jego głowie zawsze jest ta wyśniona, narodowa Polska i jakieś konkurencyjne byty w postaci UE czy NATO, z którymi jesteśmy zmuszeni się dogadywać.
-
Płyta winylowa nie wygnie się bez oddziaływania takich czynników jak ciepło i nacisk.
-
Nawet to widziałem. Nie dzieje się tak jednak z uwagi na upływ czasu, tylko z uwagi na niewłaściwe przechowywanie nośnika. Płyta winylowa musi stać w pozycji pionowej, bo kiedy jest pod kątem albo leżą na niej inne płyty, to nacisk innych płyt ją z czasem odkształci.
-
To akurat nieprawda. Nie bez powodu mówi się o "renesansie". No ale... co z tego?
-
Warto mieć na uwadze, że niektóre wydania tego samego albumu kosztują 30€, a inne 100€ nie bez powodu. Dealerzy wiedzą, co sprzedają, dlatego będąc kupującym też dobrze zrobić research. Nie da się wytłoczyć jakiegoś szajsu na winylu tak, żeby ludzie tego nie usłyszeli albo nie dało się tego udowodnić. Zdarzają się oczywiście okropne tłoczenia, ale nie powinno to chyba nikogo dziwić. Ze swojej strony porównywałem wiele cyfrowych nagrań do ripów analogu i różnica jest często dramatycznie na korzyść analogu. Nie mówię tylko o słuchaniu, ale też wizualnej analizie w odpowiednich programach.
-
Winyla nie można naciąć z mastera mającego silny clipping, ale nie dlatego, że to jest niemożliwe. (...) Problem faktycznie jest gdzie indziej i polega na tym, że nie da się odtworzyć na gramofonie przebiegu prostokątnego. Master z clippingiem jest cyfrowy, wobec tego zastosowanie filtra cyfrowego o bardzo stromym zboczu nie stanowi problemu. Można odfiltrować bez zniekształcania sygnału wszystko, co jest niesłyszalne, np. powyżej 15 kHz. Sygnał z clippingiem po odfiltrowaniu wysokich częstotliwości staje się sygnałem bez clippingu - w sensie braku przebiegów prostokątnych - i można go bezproblemowo naciąć i co ważniejsze płyta nadaje się dobrze do odtwarzania. Winyle są produkowane z tego samego mastera co CD. Master po odfiltrowaniu czegokolwiek nie będzie już tym samym masterem. Poza tym po co cokolwiek filtrować, jeśli ma się w studiu cyfrową, nieskompresowaną wersję nagrania? Jeśli już to opowiada on o przypadkach, a nie regule.
-
Czytam to sobie i natrafiam na takie stwierdzenia: Sposobem na Loudness War, przynajmniej w jakimś stopniu, jest zmniejszanie głośności we wzmacniaczu. (...) Wobec tego remedium na Loudness War jest normalizacja głośności. Kompresja dźwięku jest nieodwracalna. Zmniejszenie głośności nie stanowi żadnego remedium na zmniejszoną dynamikę. Na etapie odtwarzania nagrania nie da się już nic zrobić.
-
Podobno przyszły polecenia do samorządów, żeby robić listę miejsc, nadających się na schrony. W moim mieście rozważają nawet odkopanie jakichś schronów z lat 60., które zabetonowano albo wręcz znajdują się pod ulicą. Dziwnie niepokojąca sprawa o której dziwnie cicho.
-
W dyskusjach spod znaku digital vs analog jest zawsze sporo dezinformacji i wsadzania sobie nawzajem kijów w *mrowiska, a niewiele wartościowych wypowiedzi. Z naukowego punktu widzenia nie ma wątpliwości: format cyfrowy deklasuje analog pod każdym względem. Teoretycznie płyta winylowa może odtworzyć szerszy zakres niż płyta CD, ale co z tego, skoro powyżej 17 kHz winyl zaczyna już niedomagać jak dziad na przeterminowanej viagrze. Zresztą próbkowanie płyty CD w zupełności wystarczy, żeby zachować i odtworzyć maksymalny słyszalny przez człowieka zakres do ok 20 kHz, a przy tym osoba przed czterdziestką najpewniej nie słyszy już powyżej 16 kHz (można samemu sprawdzić). Większe znaczenie od zakresu ma więc jego wierne przekazanie, a winyl wprowadza zniekształcenia. Głębia bitowa? Jest kwestią sporną, jak to obliczyć dla analogu, ale większość osób znających się na rzeczy zgadza się co do tego, że będzie to jakieś 12 bitów w przypadku płyty winylowej, podczas gdy płyta CD ma głębię 16 bitów. Celowo piszę o płycie CD, bo dziś dysponujemy już możliwością odtwarzania plików 32-bitowych z próbkowaniem 192 kHz. Oczywiście odtwarzanie takich plików jest niecelowe, w rzadkich przypadkach wręcz szkodliwe, a dostępne w sieci pliki tzw. Hi-Res to albo przepróbkowane płyty CD, albo nagrania, w których zawartość powyżej 20 kHz to śmieci. Poza tym mało gdzie na świecie nagrywa się dźwięk w wyższym standardzie niż 48 kHz / 24 bit (dodatkowe informacje są potrzebne do masteringu, nie do słuchania). No ale Hi-Res osobny temat. Powyższe to tylko część problemów z analogiem, bo do tego dochodzą hałasy powierzchniowe, łatwość degradacji nośnika (razem z zawartością), degradacja dźwięku w miarę zbliżania się igły do centrum płyty, niedokładność tłoczenia i inne. Na to nakłada się konieczność odpowiedniego przechowywania, konserwowania, obchodzenia się z nośnikiem i ogólna niewygoda. Jest też trudny do pominięcia czynnik w postaci związanych z tym wszystkim kosztów, a dobry sprzęt analogowy (gramofon, wkładka, przedwzmacniacz), cenione wydania albumów i akcesoria to koszty niemałe. Czy więc rzekomo doskonałe brzmienie płyt analogowych to tylko mity i audiofilski elitaryzm? Niestety nie. Powyższe to bowiem rozważania nad stricte nośnikiem, a nie nad jego zawartością. Ze względu na ograniczenia formatu analogowego, informacje o dźwięku zanim zostaną nań wytłoczone wymagają odpowiedniego masteringu (i najlepiej także miksu) w studiu. Jak na ironię archaiczność jest tutaj sprzymierzeńcem dobrego brzmienia, bo znacznie utrudnia złe praktyki studyjne, które w dzisiejszych czasach stały się standardem. Przykładowo, chociaż płyta CD ma zasięg dynamiczny 90 dB, to w praktyce znajduje się na niej dźwięk o zasięgu nawet poniżej 8dB. Jakoś trzeba tego przecież słuchać na np. laptopie. Trzeba mieć na względzie, że większość nagrań, które uznajemy dziś za dziedzictwo kulturowe ludzkości, to nagrania z epoki analogu (bo wątpię, aby ktoś utwory Rihanny wysłał kiedyś w kosmos jak utwory Elivsa). W studiach siedzieli wówczas ludzie, którzy znali się na rzeczy i korzystali z wielu lat doświadczeń, jeśli chodzi o obróbkę dźwięku pod sprzęt i nośniki analogowe. Kiedy płyty CD zaczęły się upowszechniać nie było porównywalnego doświadczenia w odniesieniu do nowego formatu, a przy tym dźwięk zmiksowany i zmasterowany pod analog był niejednokrotnie na pałę konwertowany do cyfry i wypalany na CD. Ktoś mógłby w tym momencie mi przerwać i powiedzieć: No ale to było kiedyś, co to ma za znaczenie teraz? Otóż ma to znaczenie takie, że dzisiejsze, „remasterowane” wydania starych albumów to często właśnie te stare ripy z taśm studyjnych, które po drodze remasterowano już kilka razy; są to więc remastery wcześniejszych remasterów. Zdarzają się remastery nagrań z taśm matek, ale jest to rzadkość i w takich przypadkach jest o tym wyraźna wzmianka na okładce albumu. Czemu rzadkość? Bo taśmy matki najczęściej albo uległy degradacji, albo zostały dawno temu wyczyszczone pod nowe nagrania. Ewentualnie gdzieś zaginęły lub zjadły je szczury. Stąd, jeśli ktoś myśli, że na takim Tidalu czy Spotify słucha starych albumów w nowej, niedostępnej starszym generacjom jakości, to jest w dużym błędzie, bo słucha zjechanych kompresorem starych ripów albo zjechanych kompresorem i prze-produkowanych nowych nagrań, bo Loudness War jest faktem i ma się dobrze. A więc płyty winylowe jednak brzmią zajebiście? Niezupełnie; powiedziałbym, że brzmią inaczej, chociaż subiektywnie często nawet zajebiście. Analogowy mastering ma swoją specyfikę, a przy tym analogowe szumy i zniekształcenia mogą być atutem. Właśnie ze względu na zniekształcenia wielu ludzi kocha przecież brzmienie lampowców, a w studiach nadal używa się analogowego sprzętu, żeby nasycić nawet cyfrowe nagrania zniekształceniami. Zniekształcenia mogą bowiem dodać pewną nutę realizmu, której idealnie czystemu nagraniu będzie brakować. W prawdziwym świecie nigdy nie słuchamy muzyki w idealnych warunkach – np. na koncertach wieje wiatr, krzyczą ludzie, sprzęt jest często kiepsko dostrojony, nagłośnienie dalekie od ideału itd. Na koniec zostawiłem problematykę, która niektórych śmieszy, chociaż nie powinna. Muzyka ma duchowy wymiar i kiedy sprowadzamy ją do jednego z setek, a nawet tysięcy plików, których słuchamy w samochodzie czy w warzywniaku z telefonu, to ta duchowość osiąga podobny poziom co walenie konia do pornosa przed monitorem. Wielu ludzi może się w tym momencie obruszyć na zaczepność tej analogii i odpowiedzieć: „pierdol się, ja nie potrzebuję badziewnej i trzeszczącej płyty winylowej, żeby obcować z muzyką, nie pouczaj mnie”. Odpowiem: „fair enough”, ale dla mnie fizyczny kontakt z nośnikiem, okładką i bookletem, w które też ktoś niejednokrotnie włożył sporo pracy (a nawet pokłócił się o to ze studiem), to dodatkowy walor, który uczy szacunku do muzyki. Być może bowiem stajemy się tak wygodni, że aż za wygodni i nasze postępujące wygodnictwo zamienia się w dekadencję. Poza tym, kiedy kupię płytę, to jestem jej właścicielem i mogę z nią zrobić, co chcę, a serwis streamingowy może w każdej chwili zabrać mi dostęp do czegokolwiek z przyczyn np. politycznych. Takie sytuacje już się zdarzały i nie tylko na platformach z muzyką, ale też na Netflixie, gdzie niepoprawne politycznie produkcje są cenzurowane albo zdejmowane. Kiedyś wyleciało np. „Przeminęło z Wiatrem” za ukazanie czarnoskórych jako służących, co nie przystaje do naszego nowego, wspaniałego świata bezmyślnej i hiperpoprawnej konsumpcji. Za długi już ten post. *w dupy
-
Sam wiek jest istotny, ale nie tak bardzo jak piętno, które na tobie odcisnął. Kwak zasnął na własnej konferencji, na konwencję przyszedł w dwóch różnych butach, nosi odwrotnie zegarek, a kiedy mówi, to mówi rzeczy oderwane od rzeczywistości wymieszane z truizmami. Dlatego właśnie uważam, że powinien się bujać w fotelu, a nie realizować swój starczy obłęd kosztem Polski.
-
Nie mogę się doczekać, kiedy moda na winyl przeminie i wszyscy hipsterzy, którzy uwierzyli w jakąś niezwykłą jakość analogu zaczną sprzedawać swoje już-nie-trendy gramofony. Być może kiedy analog ponownie zejdzie do podziemia, to będę mógł znów kupować płyty winylowe za normalne ceny.
-
Rozumiem zachowanie Zełenskiego - w tym jego apele o zamknięcie nieba nad Ukrainą, które mają nikłe szanse na odniesienie rezultatu. Jego obywatele są mordowani, miasta obracane są w zgliszcza, więc facet robi wszystko, co pomoże choćby o 0,1% albo ma 0,1% szans cokolwiek pomóc. Nad Kaczyńskim też nie zamierzam się znęcać, bo gość żyje już w świecie swoich własnych urojeń, podczas gdy jego partyjne pacynki boją się o swoją przyszłość. Powinien siedzieć przykryty kocem w bujanym fotelu w domu spokojnej starości i swoje polityczne szachy uprawiać już tylko w swojej dziwnej głowie.
-
Czego każdy się spodziewał po cichu licząc, że przy okazji czegoś nie palnie, co nas znowu skompromituje.
-
Wytłumaczyłeś tylko sobie i to niestety błędnie. "Namacalność wokali" to nie jest mierzalny parametr czy nawet "aspekt", który ma obiektywny charakter. Zmierzyć możesz charakterystykę, rezonanse spowodowane np. wadami konstrukcyjnymi, zniekształcenia, radiację głośników itd., ale nie "dobrą stereofonię" czy "namacalność" czegokolwiek. Krótko mówiąc, możesz zmierzyć, czy głośniki są dobrze zaprojektowane, ale nie to, czy ten konkretny projekt jako całość ci się spodoba. Użyłem wyżej analogii piwa, bo analizując jego skład i sposób przygotowania też można teoretycznie stwierdzić, czy zastosowano właściwe proporcje albo czy nie ma w nim składników, których nie powinno w nim być. Nie da się jednak stwierdzić, czy obiektywnie dobrej jakości piwo ci zasmakuje - czy np. gorycz będzie dla ciebie odpowiednio "namacalna", czy nie. O co ci chodzi z jakąś "nacją" - nie wiem.
-
Tak ordynarnej propagandy jeszcze na tym forum nie czytałem. Tusk kumplował się z Putinem? Nie, to Orban, którego Kaczyński stawia sobie za wzór kumpluje się z Putinem - podobnie jak stronnictwa polityczne, z którymi jeszcze niedawno PiS romansował (np. Le Pen). Święczkowski przenosił nieposłusznych prokuratorów do jednostek oddalonych o kilkaset kilometrów od ich dotychczasowego miejsca pracy, co jak najbardziej było gnębieniem. Zresztą sędziów też próbuje się pacyfikować za pomocą m.in. sławetnej izby dyscyplinarnej, przez którą zablokowano nam pieniądze unijne z funduszu odbudowy, które są nam coraz bardziej potrzebne. Uznanie przez TK przepisu za niekonstytucyjny ma faktyczne skutki, zresztą przetrwały SMSy Izabeli z Pszczyny, która pisała do matki, że lekarze właśnie ze strachu przed konsekwencjami czekają aż płód sam obumrze. Eksperci i lekarze alarmowali, że tak może być już zaraz po wydaniu tego haniebnego orzeczenia. Nie jest to jedyny przypadek. Pisanie, że na granicy z Białorusią mieliśmy "agresywnych muzułmanów" jest manipulacją i propagandą TVP. Nie warto się do tego odnosić. TVN ma się dobrze tylko dlatego, że Dudzie marzy się kariera międzynarodowa po drugiej kadencji i nie chciał się kompromitować podpisując Lex TVN. Niestety dobrze nie mają się media lokalne, które zakupił Orlen kierowany przez chronionego przez PiS przestępcę i oligarchę Obajtka. Gwoli ścisłości; wiem, że jesteś partyjnym skrzatem i celowo wprowadzasz ludzi błąd. Totalnym to jesteś ty.