Skocz do zawartości

Wydawnictwa płyt aspirujące do najlepszych


Recommended Posts

Zatrzymam się na moment w roku 1968 (jak w przypadku wydania drugiej płyty Canned Heat). To był magiczny czas, bo niespełna rok wcześniej wydano pierwszy album The Doors (znakomicie nagrany przez Paula A. Rothchilda, ale o tym w następnych postach), a w rok później w USA nagrywano już Blood, Sweat & Tears, Chicago i innych wielkich. W tym roku- 1968, wydano też znakomity Creedence Clearwater Revival? pierwszą płytę tej grupy, powstałej w 1967. Wtedy rock stawał się skomplikowany, utwory zaczynano (jeszcze nieśmiało) wzbogacać o improwizacje. Rock stawał się dojrzały, dzielił się na nurty- psychodeliczny rock, rock progresywny, blues- rock, underground, art czy hard- rock... A CCR zagrało prosto i melodyjnie, choć jednocześnie energicznie i ekspresyjnie, łącząc blues z country music w sosie rock-and-rollowym. Muzykę kwartetu, opartą na grze akustycznej i elektrycznej gitary z nosowym śpiewem Johna Fogerty'ego i mocno zaznaczonym nieskomplikowanym rytmem, zrealizował Saul Zaentz w Fantasy Records. Trudno byłoby dziś nagrać lepiej- ze specyficznym pogłosem, doskonale słyszalne instrumenty rozciągnięte pomiędzy głośniki i poza nie. Dobrze też budowana jest głębia.

W przypadku tej płyty doradzałbym japońską wersję mini LP (sprzedawcy z Federacji Rosyjskiej i Estonii sprzedają podróbki):
http://www.ebay.pl/itm/CREEDENCE-CLEARWATE...84AAOSwcLxYMuY~

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 147
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

The Doors w 1967 roku nagrał debiutancki long play w wersji mono. Wydawcą była Elektra Records, a producentem Paul A. Rothchild. Pierwszy singel- "Break on Through" został niezauważony, a drugi- "Light My Fire" stał się z dnia na dzień wielkim przebojem (pozostaje do dziś i do tego w różnych wykonaniach), sprzedając się w liczbie ponad miliona egzemplarzy i to on był tzw. "lokomotywą" płyty długogrającej. Z płyty pochodzi też wiele utworów, które zapadły później w pamięć, choć nie wybrano je na single (proszę pamiętać, że to były czasy popularności singlowych szaf grających), na przykład "Alabama Song" Kurta Weilla i Bertolta Brechta, czy "Back Door Man". Na koniec, nomen omen, wybrano utwór "The End" gdzie Jim Morrison (wokalista i autor tekstu) mierzy się z problemem kompleksu Edypa, z którym się w przeszłości borykał. Ten długi utwór (nagrany bez dogrywek) Francis Ford Coppola wykorzystał w filmie "Apocalypse Now", utrwalając jego popularność. Album "The Doors" to klasyk! Klasyk... Ale jak nagrany! Każdy następny album The Doors, choć nagrany dobrze, nie brzmi tak realistycznie jak debiut.

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpszoniak, w "Boogie z Canned Heat" słyszę dominację raczej bluesa niż rocka. Pewnie miałeś na myśli jakieś kryteria, ale mocnych rifów to ja tam nie uświadczyłem. To płyta obowiązkowa dla bluesmenów.
Pierwsza płyta The Doors choć mi znana, to odsłuchana po raz pierwszy na zestawie HiFi zabrzmiała bardzo rasowo, bo to świetna muzyka i nagrana przednie. Nigdy bym nie powiedział że to Mono.

p.s.
Proszę o jeszcze.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Londyńska Wigmore Hall to jedna z bardziej docenianych sal koncertowych na świecie, uznawana za szczególnie predestynowaną do muzyki kameralnej i wokalnej. Jak możemy wyczytać w internetowych źródłach, akustyka sali jest bliska ideałowi. Może kiedyś będę miał przyjemność znaleźć się tam na ciekawym koncercie i ocenić ten fakt samodzielnie.

Jak łatwo się domyślić, wydawnictwo o tej samej nazwie co sala, Wigmore Hall, które chcę Wam przedstawić w tym poście, oferuje w swoim katalogu nagrania będące rejestracją koncertów które odbyły się w rzeczonym miejscu. Jak dotąd nie spotkałem się, aby jakaś płyta wydana przez omawianą oficynę pozbawiona była charakterystycznego oznaczenia "LIVE". Dla mnie to świetna wiadomość, gdyż coraz bardziej cenię sobie realizacje nagrywane "na setkę", bez wielu podejść i poprawek.

Znajomość z WH rozpocząłem od nagrania solowego na klawesyn: Trevor Pinnock "Suites by Purcell and Handel and Sonatas by Haydn". Klawesyn tego wykonawcy uznawany jest przez niektórych za najlepiej brzmiący dziś na świecie , więc obiecywałem sobie wiele. Jednak i tak przeżyłem pozytywne zaskoczenie.

Klawesyn nie bez kozery wyparty został w muzyce przez fortepian - ma on mniejsze zdolności dynamiczne, trudniej jest mu przebić się przez brzmienie innych instrumentów. Na nagraniach klawesyn często wypada szczupło, mało dźwięcznie. W wielu realizacjach jest nadmiernie przykrywany chociażby przez smyczki. Tutaj instrument pod palcami znanego mistrza brzmi fantastycznie. Jego dźwięk jest pełny, barwy głębokie, nasycone, o ciepłym jesiennym zabarwieniu. Od razu po uruchomieniu płyty przykuł moją uwagę, a ekscytacja nagraniem trwała do ostatniej nuty!
Brzmienie braw pomiędzy utworami pokazało, że rola realizatora w takim oddaniu barwowym dźwięku jest duża, bo dłonie publiki zabrzmiały tak, jakby na widowni siedzieli sami drwale o łapskach niczym bochny chleba. No troszkę przesadzam icon_wink.gif Na dobrą sprawę jednak, analizowanie co ma jaki wpływ na dźwięk nagrań - akustyka, instrument, realizacja - nie ma większego sensu, gdy mamy do czynienia ze znakomitą świetnie brzmiącą muzyką!

Moje obserwacje potwierdziły kolejne nabytki z oferty Londyńczyków - seria sonat skrzypcowych Beethovena w wykonaniu duetu: Alina Ibragimova / Cedric Tiberghien. Znakomity poziom wykonawczy, żywy duch muzyki, emocjonująca realizacja.

Polecam wszystkim miłośnikom kameralistyki.

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Wpszoniak, w "Boogie z Canned Heat" słyszę dominację raczej bluesa niż rocka. Pewnie miałeś na myśli jakieś kryteria, ale mocnych rifów to ja...


Wiesz... rock to bardzo pojemna "szuflada"... W tamtych czasach (w latach 60'tych) blues był czarny i biały. W białym bluesie królowali John Mayall z grupą Bluesbreakers w Anglii, a Canned Heat w USA. Jednak jedni i drudzy nie byli reprezentantami czystego bluesa... Nazywano ten nurt blues-rockiem. zresztą Canned Heat w następnych płytach stawali się jednak bardzie rockowi niż bluesowi. Proszę przesłuchać choćby płytę "Future Blues" (1970r.) z utworem, który stał się wielkim przebojem- "Let's Work Together".

Przy okazji zarekomenduję rewelacyjne remastery (uważam je za lepsze od japońskich) niemieckiej firmy Repertoire

DSC01446.jpg

DSC01446.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, utwór "Future Blues" to rock&roll czystej wody. Takie to białe bluesy...

"Let's Work Together" znałem w wykonaniu Bryana Ferry - "Let's Sticks Together".

p.s.
A teraz czytam że ten utwór napisał i wykonywał Wilbert Harison w 1962 r., a wykonywali go poza Canned Heat i Bryanem Ferry, także m.in. Bob Dylan i Status Quo.

Edytowano przez Pboczek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Pboczku, warto i nie warto... Oto odpowiedź, bo jak w audiofilźmie nie wolno generalizować, jedna płyta zabrzmi lepiej, inna gorzej. Ale i tak, pewniejsze są wersje japońskie od ich odpowiedników europejskich (jedynie edycje amerykańskie się bronią), o czym już kiedyś pisałem przy okazji płyty IKE'a QUEBEC'a "IT MIGHT AS WELL BE SPRING". Przypomnę- w wersji europejskiej sax Quebeca był w lewym kanale z uciętym wyższym zakresem częstotliwości, natomiast w wersji japońskiej był na środku z pełnią barw saksofonowych.

img_7.jpg

 Poza tym SHM CD to nie format tylko inny materiał użyty do powłoki CD. Należy sprawdzać daty remasterowania materiału muzycznego. Jeszcze innym zjawiskiem są płyty nagrywane przez wytwórnie japońskie... Mam parę płyt wytwórni Venus Records i one wszystkie biją na głowę wypoty europejskie, nawet te audiofilskie. Takim koronnym przykładem jest porównanie płyt w wykonaniu Bill Charlap Trio- japońska  "S' Wonderful" z 2010 roku i najnowsze jego dzieło wydane przez Impuls- "Notes from New York". Nagranie japońskie to zupełnie inny poziom nagrań, trudno zliczyć ile klas wyżej stawiam... Impuls przyzwoicie wydał, ale nie lepiej niż wiele innych jazzowych, a Japończycy postarali się o poziom jakiego możemy doświadczyć jedynie na sali klubowej siedząc tuż przy pianiście.

 

 

CD-Cover von Bill Charlap Trio - Notes from New York.jpg

charlap.jpg

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed kilkoma tygodniami w "Wieczorze płytowym" II PR, zaprezentowano nieznany mi zupełnie zespół CAN i jego płytę: "Tago Mago" (United Artists, 1971). W pierwszym momentach opisu prowadzących pomyślałem, Niemcy? - niewiele znam dobrej niemieckiej muzyki, ale po uruchomieniu gramofonu, od pierwszego numeru, usłyszałem że to się zmienia...

Przedstawiono ich jako zespół krautrockowy. Termin taki funkcjonuje by zaakcentować dorobek niebrytyjskich i nie amerykańskich nurtów muzycznych z lat 60, 70 (jak ja to rozumiem). A jest co podkreślać. CAN jest awangardowy, improwizujący, psychodeliczny, transowy, kosmiczny. Słychać tam progresywnego rocka, punk rocka, rocka, jazz, wszystko okraszone efektami analogowymi (loopy z klejonych taśm). Realizacja, miód. Dźwięk, brzmienie, … nagrali się jak nikt. I zostałem fanem.

Na początku słuchanie Tago Mago proponuję rozpocząć od trzeciego utworu i dalej w kolejności. A jak już wskoczy ta płyta, można posłuchać „Vitamin C” z albumu „Ege Bamyasi” (United Artists, 1972), i jechać po całości.

TagoMago.PNG

EgeBamyasi.PNG

Edytowano przez Pboczek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda jedynie zbliżone płyty zaprezentuję, ale może Ciebie Pboczku zainteresują. Omówię je na swoim blogu. (Jeszcze go nie ma, ale gdy się pojawi to łatwo będzie na niego trafić bo domenę wykupiłem taką: wpszoniak.pl)

nucleus_medeski_mini.jpg

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Gdy opisywałem płyty zestawu " The Original Mono Recordings" Boba Dylana posiłkowałem się (by byków jakowyś nie narobić na blogu, co to ma być, a jeszcze go nie ma) informacjami z https://en.wikipedia.org/wiki/Bob_Dylan
Dla wygody, albo lenistwa, włączyłem tłumacza googlowego... Popłakałem się ze śmiechu gdy się dowiedziałem, że:

"Bob Dylan (ur. 24 maja 1941 r.) - amerykański poetaista, autor piosenek, malarzy, pisarzy i laureatów nagrody Nobla. Od ponad pięćdziesięciu lat ma wpływ na muzykę..." 

dylan_box_mini.jpg.7bebac85d0b4cf4cd0987c482f60edc7.jpg

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Wpszoniak, zakupiłem niedawno płytę Bill Charlap Trio wydanie japońskie "S' Wonderful", wskazaną przez Ciebie w poście #133. Odsłuchiwałem ją po trochu delektując się muzyką na raty. Brzmi doskonale, wielkość instrumentów jest rzeczywista, muzycy stoją tuż obok, grają świetnie, i co najważniejsze mają co grać. Nie znałem tego artysty i towarzyszących mu Petera i Kennego Washingtonów, i do wczoraj byłem przekonany że to nagranie z końca lat 50… Chyba przez repertuar ale też sposób nagrania – duży, nie pomniejszony dźwięk.

Perkusista jest doskonały (Kenny Washington). Dźwięki z jego szczotek zasypują słuchacza i wypełniają pomieszczenie jak przesuwające się wydmy pustynnego piasku.

Przy słuchaniu tych Panów poczyniłem ostatnie (chyba) przesunięcia kolumn, by ustawić muzyków w odpowiedniej odległości od siebie. Udało się na miarę tego co mam. Grają jak trzeba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogromnie jest rad, że moje rekomendacje płytowe trafiają w Twój gust i że nie są przesadzone. A wiesz, Bill Charlap grywa też w innym trio. Nazywa się ten zespół New York Trio. Ich płyta "LOVE YOU MADLY" jest chyba jeszcze doskonalej nagrana (z roku 2016), ale o tym coś napiszę dopiero za dwa tygodnie bo jeszcze nie "przyszła" z Japonii i póki co moja opinia jest jedynie życzeniem (chyba tu i na blogu wpszoniak.pl bo wreszcie już jest, a dokładniej jest strona plastyczna, natomiast treścią zacznę  wypełniać w przyszłym tygodniu). Mam przygotowany duży artykuł na temat tej doskonałej wytwórni płyt, w której katalogu są płyty Billiego Charlapa. I on też umieszczę tu i tam... Jeno nie wiem czy odpowiedzialni za jakość naszego forum będą patrzyli łaskawym okiem na ten "mój rozkrok"...

81VF5uJGTJL._SL1500_.thumb.jpg.ddc91bc7c15a26c7e5f0c210fa781f89.jpg

$T2eC16JHJF8E9nnC6U7kBQeUZz3K3w--60_57.JPG

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Emerson, Lake and Palmer „Pictures at an Exhibitions”, winyl (1972 r., P-8200A) i cd (1994 r., K2 HQ CD - VICP 5444) porównane . O muzyce wiele nie napiszę, bo jaka jest każdy może usłyszeć. Jednym się spodoba, innym nie, ale nie znam osoby dla której byłaby obojętna. Na mnie robi wrażenie nie mniejsze od tego które okazują osoby biorące udział w tym koncercie. Dziewiętnastowieczne formy fortepianowe, zilustrowane obrazami, zagrane rockowo w średniowiecznym ratuszu, dzisiaj może już nie są tak rewolucyjne jak w 1971 r. ale wciąż kręcą.

Trochę obawiałem się że vinyl okaże się wyprany z dźwięków, bo to przecież 45 letni placek. Słuchałem go wcześniej co prawda wiele razy i nic mi nie przeszkadzało, ale przy porównaniach muzyki z różnych nośników nie wiadomo co się usłyszy. Spotkało mnie miłe zaskoczenie, czarna płyta trzyma się dobrze. Różnica w nagraniach wg mnie sprowadza się do lekko wypuszczonej do przodu średnicy na CD bez szkody dla prezentacji. A winyl gra równo, choć ma ciut zgaszone wysokie tony, co może być jednak oznaką lekkiego zmęczenia.

Każda z trzech słuchających osób, ostatecznie włącznie ze mną, wybrała jako przyjemniejsze „Pictures at an Exhibitions” grane z gramofonu. Ja miałem początkowo wątpliwości ale z tego raczej powodu, że nagranie analogowe dobrze już znałem, a kompakt wprowadził coś nowego.

Dla osób które chciałyby posłuchać, a nie znają, mam jedną radę. Nie zaczynajcie przygody z taką muzyką od słabej jakości np. Spotify. Kiedy jakiś czas temu przerabiałem to sam, doszedłem do wniosku, że tego tak po prostu nie da się słuchać.

 

Przechwytywanie.PNG

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie miłość do muzyki przedstawiasz! (tak czy siak słuchanej)

@Pboczekależ przypadek! Właśnie opracowuję materiał na temat art-rock'a. Zacząłem od płyty "Emerson, Lake and Palmer", z zamiarem w dalszej części opisać- co?  No to co Ty przed chwilą! Oto dowód- http://wpszoniak.pl/portfolio/ostatnio-napisane-2017/

elp_pictures_1_mini.jpg.d26f0a94d2254109680f3405dbf47611.jpg

elp_pictures_2_mini.jpg.44883618c8e16eec04ad9a157d48cbc9.jpg

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy na czasie. Obrazki mają bardzo ciekawą historię związaną z W. Hartmannem. Również ich interpretacje mogą stanowić interesujące odniesienie, jak i powstanie poematu którego są częścią "Noc na łysej gorze". Informacje warte poznania, ale ja poszedłem na skróty. Ty u siebie powinieneś wyczerpać temat, bo jest tego warty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pboczek, nie mogę wyczerpywać tematów bo blog to nie książka. Nie byłoby to czytelne w tym sensie, że 98% czytelników zniechęciłoby się na sam widok obszerności informacji, choć zgadzam się z Tobą że temat jest godny żeby go dobrze opisać. Zresztą samo tło powstania dzieła oryginalnego już opisałem tu: http://wpszoniak.pl/portfolio/pluyu-polecane-klasyka/

P.S. Przy okazji prezentuję edycję w ciekawym formacie (bardzo dobrze brzmiącym) LPCD 45II

musorgsky_mini.jpg.a41a3e0e05ac960f84d3048643f6552f.jpg

 

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

kupiłem tą wersje po wpisie kolegi który ma obie, K2HD i obecnie kupioną, własnie zaczęła grać.

 

miles.JPG

20181017_105046.jpg

 

Dziś płyta grana na okrętkę bym przyswoił jej elementy, ale na chwile zagrała Blu-spec CD2  i różnica jest natychmiast słyszalna. Napisze tak: na Blu pierwsza oczywiście trąbka, potem mała przerwa i reszta instrumentów, a na Ultra HD, nie ma już tej przerwy, tu wszyscy mają tyle samo do powiedzenia(zagrania)

 

Jest 21,58 i po całym dniu grania płyty Ultra HD i puszczeniu fragmentu lu-specCD2. ta druga jet na sprzedaż za pół ceny. I to tyle co do porównania obu.

Edytowano przez Bogusław Kożyczkowski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nic, dziś, po wielu godzinach grania na okrągło w końcu wyjąłem płytę z talerza Playera, może trąbka nie jest tak szorstka i zadziorna jak z Blu, ale zgranie poszczególnych instrumentów w całość jest o wiele WIELE lepsze, nawet ten szum mi nie przeszkadza, tej płyty słucha się z przyjemnością, czego nie mogę powiedzieć o blu-spec która lekko mnie irytowała swoją trąbką na sile ustawioną w pierwszy plan zagłuszającą resztę muzyków, płytę przesłuchałem dwa razy i wrzuciłem do szuflady. Zaś Ultra HD będzie grała jeszcze nie raz.

Dnia 16.10.2018 o 23:19, wpszoniak napisał:

@Bogusław Kożyczkowski, czy zechciałbyś opisać różnicę dźwięku tej edycji do .... np K2HD lub innej jaką posiadasz (posiadałeś)?

 

Edytowano przez Bogusław Kożyczkowski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wkleiłeś treść z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Only 75 emoji are allowed.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Poprzedni post został zachowany.   Wyczyść edytor.

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.




×
×
  • Utwórz nowe...