gggg
Jeśli szukasz wzmacniacza o takiej charakterystyce i do muzyki o jakiej wspominasz, jeśli będzie okazja wypróbuj Musical Fidelity A1 - ona gra dokładnie tak jak piszesz. Ma co prawda mniej niż 30 watów, ale są to waty w klasie A i jest ich więcej niż wystarczająco
Miałem u siebie dwa egzemplarze Regi Elex-R (poprzednik MK4). Jeden w wersji demo (przed zakupem, do odsłuchu). Drugi - nówka. W jednym i w drugim brak problemów z buczącym transformatorem, równo chodzący potek od samego dołu. Podczas włączania słychać charakterystyczny stuk (pyknięcie) w kolumnach. Tak opisał to Magazyn Audio:
"Wyraźny klik kilka chwil po włączeniu pochodzi jednak nie od zabezpieczeń wyjść, ale z sekcji przedwzmacniacza (załączane są wejścia). Końcówki mocy podłączono do zacisków głośnikowych (i zasilania) "po męsku" - bez przekaźników. Miękki start jest dla mięczaków."
Niestety tak kolorowo nie było już z Regą Brio. 3 egzemplarze i z każdym coś nie tak. Szumy, syczenie z kolumn, nierówny potencjometr bez względu na ustawioną głośność (różnica kilku dB), bezużyteczne wyjście słuchawkowe... Więcej napisałem o tym tutaj:
https://forum.audio.com.pl/topic/93331-rega-brio-test-niepoprawnie-skonstruowanego-wzmacniacza/
Myślę, że faktycznie może to być główną przyczyną. Zwłaszcza w Brio. Za bardzo tam wszystko upakowane. Mała obudowa, sporo komponentów blisko siebie.
Co jak co, ale japońskie wzmacniacze to dla mnie wzór jeśli chodzi o "poprawność konstrukcji". Przerobiłem u siebie swego czasu kilka - był Marantz (x3), Denon (x5), Pioneer (x2), Onkyo, Technics, Yamaha. Z żadnym nie było najmniejszych problemów, w żadnym transformator nie odezwał się nawet na moment. A zawsze byłem wyjątkowo mocno wyczulony na takie rzeczy. Klasa. ---Tutaj Jarek przestaje czytać---.
Tylko granie jakoś tak nie do końca poruszało. I nie pasowało tak bardzo jak w tych spartolonych brytyjczykach...