Skocz do zawartości

Miles

Uczestnik
  • Zawartość

    442
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Miles

  1. Zgłaszam akces do aktualnej licytacji AU-X901.. Pierwszy!
  2. Melepeta,elektronik przy ostatnim przeglądzie badał te lampy i stwierdził,że już czas je zmienić,jeżeli chcę mieć "wykop" i te rzeczy na właściwym poziomie. O takie kwestie jak konkretne wyniki pomiarów czy tym podobne nie pytałem. Jako laik zdaję się na niego,to mój zaufany człowiek. f1angel,no pewnie,że chciałbym zaspokoić swoją ciekawość,jak grają lampy różnych firm. Jednakże wymaga to "przerobienia" kilku kompletów lamp,co wszak jest pewnym wyzwaniem finansowym. Oczywiście już nie raz przekonałem się,że kupując tańsze komponenty w audio tracę podwójnie,bo i tak potem kupuję te droższe... Myślę że przyjdzie czas na jakieś legendarne Nos-y. Zapewne na początek będę musiał poszperać,poczytać,żeby określić,jakie lampy były by tu "górną półką". Wtedy,mając typy, będzie można powoli polować. Teraz chyba jednak nie będę w to brnął, gdyż zbieram na lepsze Sansui ,dlatego rozglądałem się tylko w "wyjściowym" pułapie cenowym...
  3. Z tą wysyłką bywa różnie. Wczoraj nadałem dwa polecone z Wałbrzycha do Wałbrzycha. Okazało się,że będą szły przez...Wrocław, bo taka jest pocztowa dyrektywa. Jednym słowem w cenie znaczków dostałem 150 kilometrów wysyłki gratis... Dotarła do mnie wreszcie płyta Oscara Petersona "The Cole Porter Songbook". Ależ to jest zgrabne granie! Słucha się tej muzyki bardzo lekko - żadnego "pastwienia" się nad standardami,jak to czasem się zdarza. Płyty Lee Konitza "Motion" wciąż słucham z wypiekami na twarzy. Saksofon brzmi jak dla mnie idealnie. Nie przepadam za szalonymi saksofonowymi improwizacjami,pełnymi ostrych dźwięków, od których więdną uszy. Ja prosty chłopak jestem. Za to takie granie jak na "Motion" to miód na moje serce. Gra Lee Konitza jest niesamowicie wciągająca,frapująca. Natomiast solówka Elvina Jonesa z drugiego utworu przypomniała mi o bardzo ciekawym okołojazzowym filmie,który chcę Wam polecić,jeżeli jeszcze go nie widzieliście. Relatywnie świeży obraz pod tytułem "Whiplash". Dla fanów jazzu i nie tylko.
  4. Wpszoniaku! Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź! Jak napisałem wyżej jestem zadowolony z tego co mam,jest super przyjemnie,ale zasiała się we mnie niepewność,że oto może w swojej nieświadomości tracę jakieś fantastyczne możliwości brzmieniowe... Obecne lampy grają już ze cztery lata,zatem kupię kwadrę takich samych radzieckich 6P3S-E i w spokoju ducha będę się nadal cieszył muzyką
  5. Stanąłem przed dylematem związanym z wymianą lamp mocy w moim wzmacniaczu. Obecnie sprzęt gra na radzieckich 6P3S-E ; lampy trochę już grają,elektronik przy ostatnim przeglądzie wzmacniacza zasugerował wymianę. Jak wiadomo lampy starzeją się stopniowo,czasem można się przyzwyczaić i przeoczyć "ubytki" jeśli się nie ma porównania. Tu już raczej siada dynamika... Myślałem o wymianie na coś z rodziny EL34 / 6Ca7,ale wygląda na to,że taka zamiana wymaga grzebnięcia wzmacniacza,więc chyba sobie odpuszczę. Pozostają lampy takie jak w oryginale tj. 6P3S-E ze starej produkcji radzieckiej,lub współczesne Tung-Sole 5881 tudzież 6L6GC STR. Takie typy wskazano mi w sklepie "lampyelektronowe". Tung-Sole miały by (ponoć) oczyścić brzmienie,przy czym wg uzyskanej opinii 5881 dadzą większy basior,a 6L6GC STR większą dokładność,rozdzielczość,ogólnie mają być lepsze. Nie miałem nigdy okazji do porównania moich 6P3S-E z czymś innym,więc jedynie mogę napisać,że w konfrontacji z tranzystorami jest dużo obfitszy bas (co mnie zaskakuje) i więcej planktonu na górze. Przyjemnie się tego słucha,ale wiem z doświadczenia tranzystorowego,że każdy mój poprzedni wzmacniacz też brzmiał przyjemnie dopóty,dopóki nie usłyszałem lepszego... Stąd myśl,że brzmienie które mam aktualnie może mi się podobać,ale tylko do czasu,aż nie usłyszę lepszych -lub dużo lepszych - lamp... Może jesteście w stanie wskazać mi jakieś ciekawe typy w ww.rodzinie lamp? Czego szukam brzmieniowo? Myślę,że cechy tranzystorowe to mam w tranzystorze,a lampę odpalam po to,by zaznać magii muzyki... Oczywiście wymagania rosną z czasem,rozdzielczość,dynamika,wyrównanie pasma mają dla mnie znaczenie,jednakże priorytetem jest przyjemność oraz czar muzyki... Na tą chwilę w parze ze starszymi kolumnami Castle lampa tworzy taki klimat przy odtwarzaniu muzyki granej przez kameralne składy,że czuć zapach drewnianych skrzyń instrumentów. Tego bym nie chciał zatracić. Acha,jeśli ma to znaczenie to w stopniu wstępnym pracują 6N2P-EW. Oczywiście zdaję sobie sprawę,że każdy system gra inaczej,więc chodzi mi o ogólne w charakterze sugestie...
  6. Na poprawę humoru przy poniedziałku,przytoczę mały cytat z Janavideo z wątku sansujowego: "Przepraszam za jakość fotek. Sprzedałem aparat by cieszyć się dźwiękiem. Fotki są z telefonu." Czyż nie jest to piękne?
  7. Roro,co do płyty "Currency of Man" to z tego co pamiętam w wersji podstawowej zawiera 10 utworów,natomiast w opcji de luxe to nie tylko 5 utworów więcej,ale też całkowicie zmieniona ich kolejność ,co daje całkiem inny album. Spece od marketingu nie próżnują...co zrobić. Natomiast płyty "In Absentia" i "My One And Only Thrill" od dłuższego czasu "walają" się w MM po 20pln. Za tą kasę to się nie ma co zastanawiać...
  8. Czubsi,czytam Twoje fascynujące wywody nie od dziś,wpadłem na świetny pomysł. A może byś mnie tak usynowił? Dostaniesz pięć stów na kolejne dziecko,a ja w perspektywie (może za jakieś sto lat) stanę się dziedzicem Alph... Tak na poważnie,zastanawiam się czy ta oferta sprzedaży Alphy 707dr jest do "ugryzienia": http://www.subito.it/audio-video/sansui-au...-145700912.htm# Trzeba by się z Włochem jakoś dogadać. Gorączkowo myślę jakie mam kontakty w Rzymie. Kurna,chyba żadnych Mówi ktoś z Was koledzy po Włosku? Była by jedna więcej Alpha w kraju...
  9. He he,właśnie sobie ostatnio rozmyślałem,że wypadało by nabyć jakąś monografię celem samo-dokształcenia,bo delikatnie mówiąc "pływam" jeśli chodzi o klasykę gatunku. W innych dziedzinach zawsze wybierałem poznanie przez drogę badawczą,tj.poznanie historii i historycznych postaci,a tu w jazzie bardziej znam dokonania Możdżera niż Arta Tatuma. Wstyd...Zawsze warto wiedzieć,co się wzięło z czego Tak więc - dziękuję za wskazanie interesujących pozycji. Na początku tygodnia żona była dwa dni w delegacji. Wraca,a tu na komodzie tuzin nowych płyt do przesłuchania. Tak jakoś wyszło. Akurat dostawcy jak np. mój ulubiony Rockserwis zrealizowali złożone dużo wcześniej zamówienia... Na razie ograniczam zakupy płytowe,bo po pracy zarywam już sen żeby jak najwięcej posłuchać. Dzisia między pracą a pracą wpadłem na godzinkę do domu i włączyłem pierwszą część albumu awizowanego już przeze mnie kilka postów wcześniej: Ewa Bem "Tribute to Marek Bliziński". Uwielbiam skromne (pod względem liczebności muzyków,nie jakości!) aranżacje. Gitara plus głos Ewy Bem. Pierwsze wrażenie znakomite. Uwielbiam takie granie. Ileż w tym jest smaku! No i narobię Wam ochoty : pierwsze sześć piosenek to dzieło nieodżałowanych Starszych Panów Akustyka studia nagraniowego rzuca się w uszy. Taka nieco "szpitalna" jakby. Nie znam się na tym, nie wiem jakie trzydzieści lat temu były i jakie są obecnie standardy nagraniowe. Materiał rejestrowano nie byle gdzie,bo w studio Polskiego Radia. Nagranie są zremasterowane,widać tak ma być. Gitara brzmi ładnie,głos jedynie jakby z minimalnym...a,sam nie wiem. No jakby echo nazbyt sterylnego pomieszczenia...nie brnę dalej. Po pracy posłucham więcej i w większym skupieniu to może jaśniej się wypowiem Do tego jest jeszcze drugi krążek - koncertowy,nagrany z udziałem wielu znamienitych gitarzystów. Ostrzę sobie zęby na wieczór
  10. Ta Melody to niesamowita dziewczyna jest... Ci,którzy narzekali,że Diana Krall śpiewa bez emocji (z czym się nie zgadzam!),niech żałują,jeśli nie poszli na Melody Gardot. Fakt,hala sportowa to fatalne miejsce dla takiej muzyki. Co zrobić,przynajmniej sekcja dęta (trzyosobowa) mogła się wyszaleć za wszystkie czasy Można było zrobić ten koncert w dużo mniejszej sali,miejsca na trybunach świeciły pustkami,ale wiadomo,organizator chciał "wycisnąć" ile się da... Sama artystka zaskoczyła mnie,bo nie spodziewałem się takiego ognia na scenie. Teraz czekam na powtórkę w jakimś nowojorskim klubie z należytym klimatem. No na pewno do końca stulecia zniosą wreszcie wizy do krainy jazzu
  11. Towarzystwo w wątku skromne,ale za to jaka kultura... Właśnie oczekuję koncertu... Wrażenia "po" opiszę jak tylko zdążę dobiec na pociąg. A jak nie zdążę to opiszę szczegółowo,bo czasu będzie wtedy mnóstwo
  12. W środę wyprawa do Warszawy na koncert Melody Gardot. Cenię bardzo tą wokalistkę,ale zaczynam wątpić,jak to wypadnie w hali Torwaru. Wolałbym intymną atmosferę niewielkiego klubu,ale cóż... Trzeba się przekonać. Gdzie te czasy gdy występowała w radiowym studiu im.Agnieszki Osieckiej... Mój ulubiony album Melody to "My One And Only Thrill". Co ciekawe,jeden z moich faworytów z tej płyty,utwór "Your Heart Is As Black As Night" poznałem najpierw w wykonaniu Beth Hart. Na koniec dnia "The Intimate Ella",czyli Ella Fitzgerald w towarzystwie tylko fortepianu,a dokładniej Paula Smitha na nim grającego Słucham i nie wiem co napisać. Niech to będzie komentarz do tych nagrań...
  13. MobyDick, no ja myślę,że płyty cd o niezbyt długim czasie odtwarzania to raczej "EP-ka" czy też po staromodnemu: "maxi-singiel". W przypadku mini-LP czas jest rzeczywiście relatywnie krótki,ale wg mnie wynika to z tego,że są to repliki wydań winylowych... Tak ja to rozumiem.
  14. Na marginesie dyskusji o wzmacniaczach warto wspomnieć,że stare tunery Sansui również cieszą się dużym uznaniem. Na zdjęciu poniżej mój "dziadek",TU-919,a te dwie diody nad nim to AU-710
  15. No to "niby" to tak trochę z niewiedzy mojej,bo dopiero m.in.dzięki Twoim wyjaśnieniom zaczynam rozumieć,kiedy cd jest mini LP. Na tą chwilę przyjmuję taką roboczą definicję,że jak na krążku cd jest napisane "33 1/3" to jest to mini LP
  16. Zatem,wczoraj na koniec dnia,płyta "Motion" Lee Konitza wylądowała w odtwarzaczu i - co tu dużo pisać - spodobała mi się bardzo. Nie ma w tym niezwykłości,jeżeli wziąć pod uwagę,że w jazzie najbardziej cenię "cool". Zaliczam się do mniej "wyrobionej" publiczności jazzowej, w związku z tym,wszelkie "hard","free","fusion" to dla mnie często rzeczy zbyt trudne w odbiorze. Natomiast takie granie jak na "Motion" to miód na moje serce...Nie będę się silił na akademickie,"recenzenckie" opisy,bo muzykę odbieram raczej duchem niż rozumem...duch był uśmiechnięty,nóżka chodziła - super! Dziś,przed chwilą,przebiegając w pobliżu sklepu MM wpadłem po płytkę z opisywanej przeze mnie wcześniej serii "niby LP",bo po 15 złotych sztuka warto rozszerzyć swoje horyzonty muzyczne. Dziś padło na album Dave Brubecka "All The Things We Are". Notabene na saksofonie pojawia się Lee Konitz
  17. Listonosz zdążył przed łykendem i dostarczył do pracy kopertę. Zapewne Lee Konitz - otworzę w domu,jak wrócę z pracy. Dzisiaj nie będzie czasu na celebrę nowego albumu (o 4.00 trza się zerwać z powrotem do roboty),więc jutro wieczorem odpalę lampę i uroczyście zasiądę. Zauważyłem,że stojąc przed regałem z płytami i myśląc "co by tu na wieczór włączyć" mam nieprzyzwoicie wysokie wymagania. Nie wystarczy mi puszczenie po prostu niezłej płyty. Staram się wczuć w swój nastrój i dopasować do niego nagranie,ale jednocześnie oczekuję arcymistrzowskiego wykonania. Zawsze chcę,aby to było coś ekstra,jakby to była moja ostatnia płyta którą uruchomię... Wczoraj delektowałem się wspomnianym w tym wątku albumem: Charlie Haden,Gonzalo Rubalcaba "Tokyo Adagio". Uczta dla ducha. Jak przy pomocy tak relatywnie oszczędnego w wyrazie instrumentu jakim jest kontrabas,można tworzyć taką wspaniałą muzykę? Niesamowite.
  18. Tak z krajowego podwórka : Ewa Bem ''Tribute to Marek Bliziński". Pod rozwagę.
  19. Techniczne pytanie. Czytając charakterystyki wzmacniaczy Sansui z przełomu lat 70. i 80. (AU-919, AU-X11) znajduję w opisach pojęcia takie jak: - diamond differential circuit - DC servo - Straight DC Stereo Amplifier with Exclusive DD/DC Power Nie wiem co to jest,a ciekawi mnie To patenty Sansui czy standardowe rozwiązania,i o co w tym chodzi?
  20. Aaa,no to wszystko jasne. Właśnie o to mi chodziło Wpszoniaku. Teraz rozumiem: mini LP to zarówno mini - replika winyla w sensie wydawniczo -poligraficznym (okładka,stylizowanie krążka na winyl) jak i dążenie do uzyskania "repliki" brzmieniowej. Tak właśnie podejrzewałem,że to musi być coś więcej niż tylko powierzchowna stylizacja na wydawnictwo analogowe... Dobrze,bo już odczuwałem lekki zawód ("łe,to wszystko?"),a to po prostu trzymałem w rękach repliki replik (mini-mini-LP to się powinno nazywać)
  21. Nie do końca wiem jak to jest z tymi wydaniami "mini LP". Długo nie miałem żadnej płyty w ten sposób oznaczonej. Tak jakoś wyszło. Ostatnio pojawiło się u mnie kilka krążków w tym typie,głównie za sprawą tego,że w sklepie MM (tym dla idiotów) rzucili sporo jazzu z sygnaturą Atlantic/Warner. Klasyki w cenach oscylujących w okolicach 20pln. Tanio znaczy się. Poligrafia skopiowana z wydań winylowych,japońska obwoluta na grzbiecie pudełka,wewnątrz też po Japońsku. Normalnie to chyba mini LP? Nawet na alledrogo widziałem takie same po 100pln,bo "Japan". Ok,sieć MM ma tego na tony i tanio sprzedaje (ostatnio na kasie wyszło 16pln zamiast 23pln z etykiety),normalka. Czy jednak wydanie mini LP z definicji będzie lepsze,czy tak jak w normalnych wydaniach cd będzie rozrzut jakościowy? Pytam,bo takich droższych mini LP jeszcze nie mam więc sam nie porównam na tą chwilę. Nie mam też takiego samego tytułu na cd i mini LP. Odpowiadają mi takie wydania dlatego,że nie ma na nich "bonus tracków" i innych "gratisów" wynikających z większej pojemności płyty cd od płyty winylowej. Te dodatkowe,nie zawarte na oryginalnych wydawnictwach utwory,mogą wszakże burzyć artystyczną koncepcję albumu... Tylko zastanawiam się,czy wiele firm tak wydaje muzykę i czy to tylko taki bajer czy coś w tym jest.
  22. Wpszoniaku! Cieszę się jak dziecko,bo przy rutynowym przeglądzie ofert płytowych natknąłem się na wymienioną przez Ciebie pozycję. To chyba to,numer katalogowy się zgadza: http://allegro.pl/lee-konitz-motion-mini-lp-i5817487811.html Ze strachu że ktoś mi tą płytę sprzątnie,długo się nie zastanawiałem. Belfrze,wybacz. Z resztą pewnie i tak polujesz na wersję winylową Sprzedawca ma jeszcze kilka ciekawych tytułów,ale ze strachu (co będzie jak żona zerknie na konto,święta tuż tuż),nabyłem u niego jeszcze tylko album Sławka Jaskułke "Hong Kong". Brakowało mi tej pozycji z dorobku tego pianisty. Nagrania zarejstrowane dekadę temu,wiadomo gdzie
  23. W temacie niskich częstotliwości które są choć być ich nie powinno - sam ostatnio nad tym rozmyślałem. W moim lampowym systemie gra "zwyczajny" wzmacniacz made in Wałbrzych,nie żaden tam markowy full wypas. Lampy - tanie radzieckie,żadne tam legendarne Nos-y. Kolumny - Castle Severn II - mają najmniejszy nisko-średniotonowy ze wszystkich jakie miałem: około 130mm średnicy (dane w sieci podają z tego co pamiętam 150mm,ale to chyba mierzone razem z ramką i to po przekątnej). Kable w sumie budżetówka Audionovy (bi-wire). Acha,jeszcze cedek też "zwyklak" Rotela (Rcd-06) + interkonekt z tej rodziny co głośnikowy. Pokój bardziej mieszkalny niż odsłuchowy,bardzo gęsto i miękko umeblowany. Wydaje się że niskie tony na tych kolumnach i w tym pomieszczeniu są bez szans. A jednak: w małych składach jazzowych kontrabas potrafi dominować,aż się zastanawiam,czy nie jest przesadzony. Choć jak porównuję do brzmienia tego instrumentu na żywo ,to może i zbyt obfity nie jest. W końcu to kontrabas. Musi mieć masę. Gwoli sprawiedliwości należy dodać,że kolumny mają taki mały "myk" w postaci otworu stratnego pociągniętego przez całą długość skrzyni z ujściem przy zintegrowanym cokole. Może dlatego drewniane instrumenty brzmią "drewnianie" a nie plastikowo? Wiem że to wątek dla zaawansowanych,ale pozwoliłem sobie wtrącić trzy grosze amatora
  24. Jak kupiłem trochę z myślą o żonie Bottiego album "Italia",to nawet to to ładne - pomyślałem.a żonie bardzo podeszło. Ostatnio dokupiliśmy "When I Fall In Love" i stwierdziłem,że to jednak jak dla mnie nudy i dłużyzna. Przepraszam fanów Bottiego, z żoną na czele. Teraz staram się nie przypominać jej o tych płytach...
  25. Peludito,nikt Ci tu wzmacniacza zaocznie nie zdiagnozuje. Natomiast na podstawie podanego opisu można zdiagnozować elektronika. Wystarczająco dobrze,aby powiedzieć mu: łapy precz od Sansui. Na Twoim miejscu nie zanosił bym mu absolutnie sprzętu do naprawy. Pokazał co potrafi,jakie ma kompetencje i poczucie odpowiedzialności. Jedyne z czym bym się do niego zwrócił to roszczenie,bo pewnie nie mało forsy skasował . Zdaję sobie jednak sprawę,że ciężko będzie odzyskać jakiekolwiek pieniądze. Zaufany elektronik to podstawa.
×
×
  • Utwórz nowe...