-
Zawartość
442 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Miles
-
@audiowit, a może przebywasz na delegacji w dolnośląskiem? Mógłbyś "oszukać system" i słuchać kabli u mnie. Jeszcze by Ci za to płacili, w końcu byłbyś w podróży służbowej...U mnie też kiepsko z czasem, wczoraj po zakończeniu roboczego tygodnia połączonego z koordynacją remontu części mieszkania i...okazjonalnym słuchaniem kabli M&B byłem tak zmęczony, że dosłownie mnie mdliło. Na to wszystko czekała robota z ogarnięciem ogródka i samochodu, więc posłuchałem jeno tyle co przed snem. Dziś niedziela, więc na pierwszym miejscu jest rodzina, dopiero potem kabelki. Oczywiście jak tylko się da spędzam czas z rodziną słuchając muzyki. Dwa w jednym. Żona jest w równym stopniu zdziwiona ilością zmian jakie wniosły ostatnie roszady kablowe. Natomiast siedmioletni syn zaskoczył mnie w tym tygodniu, bo gdy budował z klocków a ja słuchałem Krzysztofa Jakowicza grającego solo J.S.Bacha w jednym z krakowskich kościołów, odbyliśmy mały dialog: -Tato, tam są dwa instrumenty! -Nie synku, to grają jedne skrzypce - odparłem. -Ale ja słyszę dwa dźwięki! -Bo widzisz, to nagranie z kościoła, więc słychać pogłos... Się chłopak wyrabia, he he. @Angel, zaczynając od zespołu Metallica - ja też uważam,że to kawał świetnej muzyki. "Żużel" to pieszczotliwe określenie, podobnie jak np. "grzałka", he he. Co do optymalnych urządzeń do testów IC - podobno niektóre odtwarzacze Arcama mają podwójne wyjścia RCA, np Arcam CD73T. To by bardzo ułatwiło sprawę. Zwłaszcza że ja zawsze bardzo się cackam z zamianą kabli, żeby niczego nie uszkodzić, nie zagiąć ponad miarę itp. Zaś Acrolink gra w tym systemie na "pierwszym odcinku", pomiędzy cd a pre. Może zdążę go zamienić z M&B celem porównania, ale to nie jest priorytet. Szukam wszak połączenia na odcinku pre - power. Oczywiście ciekawość jest, ale sprawdzenie wszystkich możliwych wariantów konfiguracji to tytaniczna robota. Skoro Acrolink mnie całkowicie usatysfakcjonował pokazując wcześniej klasę i wszystkie pożądane przeze mnie cechy, to nie będę go ruszał bo można by tak w nieskończoność żonglować, a życie ucieka. Co zaś się tyczy efektu spowolnienia dźwięku po jego wpięciu, na który zwróciła uwagę moja żona po zamianie z IC Audionova Galatea mk2 - myślę że można odnieść takie wrażenie, gdy następuje doświetlenie wielu schowanych wcześniej dźwięków i pokazanie znacznie bogatszej tkanki muzycznej. Wtedy nagle zwalniamy, przestajemy słuchać "po łebkach" i zaczynamy z większą uwagą przysłuchiwać się każdemu z zagranych taktów... To tak jakbyś wybrał się do muzeum zapomniawszy okularów: prześlizgujesz się w kapciach przez sale i korytarze, bo i tak niewiele widzisz. Po założeniu szkieł nagle dostrzegasz piękno ekspozycji, zatrzymujesz się oczarowany urokiem eksponatów. Mogąc dostrzec piękno, zaczynasz zwiedzać znacznie wolniej... Hybrid na początku zrobił mi jakby trochę zamieszania, bałaganu. Intuicyjnie odczuwałem lekki rozgardiasz. Teraz już jakby mniej. Zobaczymy po powrocie do Diamonda, bo tam bez wątpienia był wzorcowy porządek. Jednocześnie boję się tego porządku i jestem nim zafascynowany, niczym obietnicą prawdziwej dojrzałości. Czuję się wręcz tak, jakbym był u progu ważnych życiowych decyzji (istne wariactwo!).
-
W piątki to u mnie kiepsko z czasem. Cały dzień w pracy i w biegu, a na koniec dnia prosto z roboty do filharmonii uszy dostroić. Byłem w domu za dnia raptem godzinkę, więc tyle co wpiąłem Hybrida i zostawiłem włączone radio żeby grał sobie. No przed wyjściem przesłuchałem jedną płytę, taką z dobrym fortepianem, kontrabasem, fletem i perkusją. Oczywiście tylko tak, dla pierwszego wrażenia... ...no więc było ono takie, że w stosunku do Diamonda poluźniła się dyscyplina brzmienia kontrabasu. Zbyt mało słuchałem aby stwierdzić, czy w Hybridzie jest zbyt luźno czy w Diamondzie zbyt zamordystycznie : wszak realny kontrabas to też wcale nie aż tak zdyscyplinowany instrument, a część wygrywanych przez niego dźwięków lubi żyć sobie swoim życiem. Pierwsza myśl była jednak taka, że to poluzowanie dołu może być bliższe naturalnemu brzmieniu. Ponadto na drugim końcu pasma też jakby zrobiło się swawolniej. Mniej wygładzenia, więcej żywiołu. Wysokie dźwięki fortepianu czy fletu jakby żywsze. Jutro mogę jednak napisać coś całkiem innego. Stos płyt przygotowany. Będą solowe: skrzypce, wiolonczela, kontrabas, klawesyn, fortepian, marimba, wibrafon. Będą zespoły jazzowe z naciskiem na dęte blaszane (trąbka,saksofon) zespoły kameralne z naciskiem na dęte drewniane (obój, flet) wokale (głównie jazzowe). Potem gitary progrockowe (moje najukochańsze: Latimer, Rothery, Gilmour, Antczak), gitary bluesowe i na koniec wrzucę żużel (jakiś Master of Puppets albo Tool). Po takiej sesji może mi się więcej rozjaśni, bo czas ucieka... Edytuję: Kolega forumowy zwrócił mi uwagę, że saksofon nie jest instrumentem dętym blaszanym, lecz drewnianym. To celna uwaga, bo choć korpus ww. instrumentu zbudowano z blachy, to jego serce (stroik) jest z drewna, co jednoznacznie każe go klasyfikować jako dęty drewniany. Dobrze jest być dziś mądrzejszym niż się było wczoraj. Ciągle uczę się wielu ciekawych rzeczy dzięki obecności na Forum Audio...
-
Wczoraj nie dałem rady zmienić IC na Hybrida, choć mnie bardzo zachęciłeś. Dzisiaj urwałem się z roboty na małe wagary. Postanowiłem, że najpierw posłucham chwilę na Diamondzie, a potem przełączę na Hybrida, żeby mieć bezpośrednie porównanie. Jednak granie na Diamondzie dostarcza tak spektakularnych efektów, że nie mogę przestać. Stos płyt odkładanych na komodę po przesłuchaniu - celem ponownego użycia po zmianie kabla - rośnie, a ja załączam kolejne nagrania. Po Twoich zapowiedziach aż się boję, czy jak podłączę Hybrida to zabezpieczenie 16A na rozdzielni uciągnie... Bas jest wyborny. Pełny, ale nic się nie rozlewa. Jest go więcej, dużo więcej. Jest mocniejszy. Jednakże żadnego buczenia, brumienia, dudnienia. Konsystencja i kontury jakich bym sobie nie wymarzył. Wysokie tony - rozdzielczość u mnie jest teraz dużo lepsza, bo perkusjonalia uległy znacznemu rozbudowaniu. To zabrzmi banalnie, ale przybyło dźwięków, wszelakich przeszkadzajek itp. Ponadto uderzenia w talerze perkusji bardzo mnie zaskoczyły - okazało się, że słychać nie tylko talerz, ale i drewnianą pałeczkę, i to wyraźnie. Piękne. Obawiałem się wyeksponowania pewnych ostrości które pojawiały się w moim systemie w brzmieniu niektórych damskich wokali czy wysoko granych partii gitarowych. Teraz mam wrażenie, jakby te wszystkie ostrości zostały zaszpachlowane gładzią gipsową. Czy ta gładkość nie jest nadmierna? Wczoraj miałem taką obawę. Dziś z każdą płytą mam wrażenie, jakby góra się otwierała. Oczywiście to wszystko wrażenia na gorąco, rozsądne wnioski będą później. Gwoli ścisłości należy dodać, że mam dzielony system i grają dwa IC - między cd a pre Acrolink, a dalej między pre a power M&B. Więc tak naprawdę M&B nie miałby co pokazywać gdyby Acrolink nie był dobry, a Acrolinka bym nie usłyszał gdyby M&B nie pozwolił. Takie życie toru audio, dlatego ta zabawa nie ma końca. Jakość wykonania - cóż, pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Pierwszy raz trzymam w rękach takie wtyki gdzie styk masy jest ruchomy. Ciekawe. Myślę że ładniejsze to te kable nawet już nie powinny być, bo zaraz się pojawi krytyka że to czysty marketing a nie prawdziwe przewody... Muszę czym prędzej podłączyć Hybrida bo mnie ciekawość zeżre.
-
Więc tak, skoro zostałem niejako wywołany do tablicy, napiszę kilka słów. Poczyniłem w ostatnich dniach trochę starań, aby poprawić zasilanie mojego audio. Po pierwsze wykorzystując fakt, że w moim mieszkaniu trwa aktualnie remont pokoju dzieciaków połączony z wymianą instalacji elektrycznej w tymże pomieszczeniu, wyprowadziłem przy okazji z rozdzielni dodatkowy przewód 2,5mm2 i pociągnąłem go do swoich zabawek. Nie chodzi tu o to, że oczekuję iż zasiliwszy swoje stereo osobną linią doznam jakichś niesamowitych dźwiękowych przeżyć. Po prostu w części mieszkania mam starą instalację. Częściowo są to poniemieckie druty w izolacji bawełnianej która rozłazi się w palcach, a częściowo kable współczesne, ale o niewłaściwych parametrach - gniazdka zostały zasilone przewodami 1,5mm2,a powinno być 2,5mm2. Teraz wpinając się do gniazdka wiem, że na tym samym bezpieczniku nie wisi jeszcze pralka, komputer, żelazko czy odkurzacz, a tak miałem do niedawna. Druga sprawa to listwa. Oczywiście myślałem o czymś od dłuższego czasu. Zastanawiałem się co filtrować (i jak), a co nie. Ogólnie panuje pogląd, że nie filtruje się urządzeń typu wzmacniacz mocy (integra, końcówka, monoblok) bo w razie dużego skokowego poboru energii filtr będzie w jakimś stopniu hamował przepływ prądu. Spójrzcie na dowolny domowy filtr wody jeżeli taki macie- leci coś tam ciurkiem... Ponadto wiele wzmacniaczy ma rozbudowaną własną filtrację zasilania. Z kolei zaleca się filtrowanie z zakłóceń prądu dostarczanego do urządzeń które z uwagi na mniej rozbudowaną sekcję zasilania są bardziej podatne na zakłócenia, a jednocześnie nie potrzebują dużych dostaw prądu. Czyli odtwarzacze, tunery itp. Mi takie wytłumaczenie problemu w zupełności wystarczało, choć wiem, że to pobieżne podejście do tematu. Zauważę dodatkowo,że żadnej z tych zasad nie należy traktować jako dogmat. Są tacy którzy zasilają wzmacniacze filtrowanym gniazdkiem i są zadowoleni. Problemem jednak dla mnie były przede wszystkim ceny listew. Listwa ze średniej półki uznanego producenta jak np.Furutech to jakieś 5kzł. No tyle to nie dam. Oczywiście pewnie polował bym na używaną za pół ceny, ale to i tak dużo pieniędzy, a i na ogół zainteresowanie innych kupujących duże. Wtedy przypomniałem sobie o Tomanku. Jego wyroby są chwalone. Solidna budowa, ceny o niebo przystępniejsze niż u konkurencji. Zainteresowała mnie listwa Tap8. Wklejam fragmenty opisu producenta: "Listwa zasilająca wyposażona w 8 gniazd typu Schuko oraz gniazdo wejściowe typu IEC. Ochrona przeciwzakłóceniowa urządzeń, zasilanych za pośrednictwem TAP8, zrealizowana jest w postaci sześciu niezależnych filtrów Schaffnera oraz dwóch układów dc-blockera, które separują każde z urządzeń od źródła zasilania i od siebie nawzajem. Takie połączenie daje bardzo dużą skuteczność tłumienia zakłóceń oraz pozwala na duże obciążenie prądowe listwy (5A na każde gniazdo, nie więcej jednak niż 16A w sumie dla wszystkich gniazd). Listwą możemy zatem zasilać urządzenia o dużym poborze prądu, np. wzmacniacze mocy, jak również wszystkie inne wchodzące w skład systemu audio. Zadaniem dc-blockerów, w które wyposażona jest listwa TAP8, jest eliminacja niepożądanej składowej stałej napięcia zasilającego 230V. Składowa stała jest wszechobecnym zjawiskiem powodowanym głównie przez urządzenia impulsowe (np. zasilacze impulsowe) oraz wszelkiego rodzaju przetwornice. W domowych warunkach źródłem tego zjawiska mogą być np. pralka automatyczna, wewnętrzne zasilacze telewizorów, ładowarki do telefonów, zasilacze komputerów i laptopów itp. Składowa stała ma negatywny wpływ na transformatory w urządzeniach audio – powoduje przemagnesowanie ich rdzenia, co niesie za sobą znaczny wzrost głośności ich pracy (tzw. buczenie), większe nagrzewanie się transformatora oraz odkształcenie sinusoidalnego kształtu napięcia. Wszystkie te negatywne skutki obecności składowej stałej w sieci 230V przekładają się na pogorszenie parametrów wzmacniaczy mocy i innych urządzeń audio. Wtórnym skutkiem jest również znaczny wzrost poboru prądu przez urządzenia audio, który w dużej mierze jest tracony w postaci nadmiernego grzania się transformatora oraz wzrost głośności pracy ich transformatorów sieciowych." Jako że w aktualnie użytkowanych przeze mnie monoblokach występowało bardzo mocno zauważalne buczenie transformatorów, który to efekt (oraz wydzielanie sporej ilości ciepła) miał miejsce także w trybie stand-by, powyższy opis przemówił do mnie. Warto jeszcze odnotować, że sam producent pytany o wpływ jego urządzeń takich jak DC-Blocker na brzmienie zawsze odpowiada, że bezpośredniego wpływu nie ma. Po prostu eliminując składową stałą z sieci poprawiamy warunki pracy trafa, zmniejszamy jego brumienie i nagrzewanie się, a w konsekwencji może -czy w zasadzie powinno- to prowadzić to do poprawy brzmienia. Zasadniczo jednak dążymy tu do poprawy warunków pracy transformatora, a polepszenie dźwięku jest tego konsekwencją. Wg mnie należy docenić takie pryncypialne podejście. Można podawać kwieciste opisy o wpływie na rozdzielczość, bas, scenę itp., ale przecież w każdym urządzeniu reakcja na zastosowane akcesoria może być inna i warto to rozumieć! Przejdźmy jednak do rzeczy. Listwa została podłączona. Zastanawiałem się, po jakim czasie ustąpi buczenie traf. Jak coś się namagnesowało, to pewnie potrwa nim się z powrotem odmagnesuje - tak myślałem i myliłem się. Transformatory ucichły natychmiast. Ponadto monobloki, które były po włączeniu sieci mocno ciepłe, obojętnie czy grały czy były uśpione do stand-by, teraz - nawet przy głośnym słuchaniu - są letnie. Różnica w głośności pracy traf oraz w ilości wydzielanego ciepła - choć badana organoleptycznie - jest ogromna. Zawsze jestem wstrzemięźliwy w formułowaniu oczekiwań wobec nowych audio-zabawek, jednak tutaj zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie wyobrażam sobie powrotu do buczących traf. A co z brzmieniem systemu? Czy zareagował w jakimś stopniu? Tu sprawy się komplikują, bo właśnie równolegle otrzymałem pakiet inerkonektów od pana Marka Brożka, które muszę przetestować w ograniczonym czasie. Zatem z wpięciem kabli nie mogłem czekać, a z wpięciem listwy czekać nie chciałem. Kable IC których użyłem na dzień dobry - Diamond RCA, wniosły tak gigantyczne zmiany do brzmienia, że z pewnością jeżeli jakiś efekt w związku z użyciem listwy jest, to został przykryty. Jeżeli zaś chodzi o IC - będę produkował się na ich temat w wątku klubowym M&B, więc tam zapraszam zainteresowanych. Jako zajawkę podam tylko informację, że nie spodziewałem się, że srebro dowali mi tyle basioru i tak ...wygładzi ostrości w górze pasma. Myślałem, że będzie odwrotnie. Znowu się myliłem... W ramach suplementu napiszę jeszcze, że w przeszłości niektóre wymiany wzmacniaczy czy kolumn nie przynosiły u mnie tak dużych efektów, jak ostatnie wymiany IC. Może jest tak, że zmiany były, ale nie usłyszałem ich, bo miałem kable, które kastrowały po równo każdy wzmacniacz, cedek czy kolumny, sprowadzając ich brzmienie do porównywalnego, niezbyt wysokiego poziomu? Zgadzam się więc ze stwierdzeniem, że największy wpływ na brzmienie mają wzmacniacz i kolumny. Z jednym zastrzeżeniem: największy wpływ na brzmienie wzmacniacza i kolumn mają kable...
-
Wpiąłem dzisiaj w system Diamond 1m RCA i posłuchałem na razie ze dwie godzinki, bo na tyle urwałem się obowiązkom. Po pracy będę kontynuował. Pierwsze, gorące wrażenie? Bardzo,ale to bardzo mocne, pełne, konkretnie obrysowane i zwarte niskie tony oraz niesamowicie gładka góra pasma. Czyli odwrotność stereotypu srebrnych kabli. Łeb mam jak stodoła od wrażeń, bo spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Tyle, że na razie poszły płyty dobrze lub bardzo dobrze zrealizowane. Zobaczymy jak zabrzmią mniej udane rejestracje.
-
Do mnie dziś lub jutro dotrą RCA Hybrid oraz Diamond, natomiast Aurora 2 pojawi się za tydzień. Remont w części mieszkania, trochę będzie to więc słuchanie na wariata. No ale ja zawsze "słucham sprzętu" na wariata, może mówiąc ładniej: na czuja, bo "tester" ze mnie żaden. Po prostu wepnę kable w system i włączę muzykę... Nie wiem czy w takim układzie Aurora 2 nie stoi trochę na przegranej pozycji...
-
Przygoda z lampą - z Lebenem i Jolidą w tle
topic odpisał Miles na Belfer54 w Kluby - Sprzęt znanych marek
NHT oraz Chario to Twoje dawne i obecne kolumny. Czy te pozostałe przychodziły w konkury, czy ot tak, na gościnne występy? -
Gdyby kogoś interesowały topowe kolumny z serii Constellation, to są takie maleństwa -Ursa Major- pół darmo do wzięcia. Estetycznie jakoś mi tak wyglądają nie za zbytnio. Jak będę bogaty to chyba jednak seria Academy. Niemniej jednak ciekaw jestem jak zagrały by te Ursy: http://allegro.pl/hi-end-chario-ursa-major-unikat-sklep-38-000zl-i6805492699.html
-
No właśnie ja też z każdą kolejną zmianą w systemie mam coraz to bardziej prawdziwie, dlatego pojawiła się myśl o małej bocznicy na której stał by Luxman, służąc do okazjonalnych, sentymentalnych odtworzeń płyt nagrywanych przez niemodnych progresywnych marzycieli... Jednak Luxman d-105u tym razem na pewno do mnie nie trafi, bo licytujący biją się z rozmachem, choć stan i opis nie wzbudzają - przynajmniej u mnie - zachwytu. No ale jak komuś zależy na tym klocku i ma kasę - czemu nie? Lepsze to niż wydać na jakiś plastik-fantastik. Może kupiec to ktoś "swój" i pochwali się w tym wątku jak gra to cacko?
-
Pytanie brzmi jak tytuł płyty Dezertera z przed wielu lat: "Ile procent duszy?". Bo wiesz, Cayin dla mnie może być zbyt nowoczesny. Procent duszy może być zbyt niski. Za to Luxman - może nie gra rewelacyjnie, ale na pewno duszy w tym graniu nie zabraknie. Ja wciąż noszę w sercu dźwięk z ojcowych szpulowców, gramofonów i decków...więc marzy mi się drugi cedek w systemie który zagra jak magnetofon. No ale to tylko takie audiolubskie marzenia i dywagacje. Nigdy nie zmaterializowałem swoich uczuć do Luxmana. Czasem żałuję, ale nie sposób mieć wszystkiego w M2.
-
Z zaciekawieniem obserwuję na allegro licytację odtwarzacza d-105u. Akurat w ostatnich dniach myślę intensywnie o zlampizowaniu jednego z pośród moich cedeków (Onkyo DX-7711) by następnie podłączywszy go pod drugie wejście w swoim wzmacniaczu mieć wybór pomiędzy prawdomównym AA Paganini (do dobrych realizacji) a lampowym, przyjemnie bajerującym dźwięk odtwarzaczem lampowym (do marnych rockowych nagrań). No a ten ww. Luxman ma już lampki na pokładzie i ponoć piękną barwę...Ciekawe ile tam faktycznej lampowości, bo w przypadku wzmacniaczy Luxa z tymi lampkami na froncie to niektórzy twierdzą, że to więcej bajeru niż realnej lampowości. No ale w cedeku para lamp zapewne mocniej wpłynie na charakter grania niż we wzmacniaczu. Tyle że cena może mocno polecieć do góry, choć po cichu liczę, że problem z dostępnością lasera trochę mógłby ostudzić licytantów, he he.
-
Audiowit, Twoje zlecenie było wcześniejsze niż moje Ja kable dostanę po majówce. No w sumie nie dziwię się panu Markowi, bo zamówiłem jakby nie było 6 sztuk - po dwa z każdego rodzaju. Czas szybko leci, choć fakt - nie mogę się doczekać, bo mi te budżetowe druciki których używam strasznie kastrują nagrania z blasku i dźwięczności. Wytłumaczyłem żonie, że ten przelew do M&B to tylko kaucja, a pieniądze wrócą. Nie pamiętam tylko, czy wspomniałem, że tak nie do końca wszystkie jak wybiorę jakąś parkę...no ale małżonka też kocha muzykę, więc jak kabel ją powali to nawet nie będę musiał się tłumaczyć. Gorzej, że często różnimy się w ocenie. Jak wpiąłem Acrolinka między cedeka a pre, to kazała mi natychmiast wrócić do starego kabla, bo dźwięk stał się w jej ocenie zbyt wolny!
-
@Majtek2013, niestety raczej Ci nie pomogę. Z moim wieloletnim serwisem u mnie na miejscu wyszło w sumie tak jak u Ciebie. Jakoś tam miałem wszystko naprawione, dopóki nie kupiłem problematycznego wzmacniacza. No niestety, ludzie muszą z czegoś żyć, a łatwiej naprawić tuzin telewizorów poprzez wymianę całych modułów podzespołów, niż doktoryzować się na jakimś rachitycznym wzmacniaczu audio maniaka, który miał ochotę kupić wintydż. Tak że nawet nie mam żalu do swojego machera, że w pewnym momencie nie miał już ochoty za mną nadążać. Tyle że mógł powiedzieć to wprost, a nie wymyślać niestworzone wymówki, jak to miało miejsce. No ale to już inna historia... Ostatnie serwisy, tuningi i naprawy to wykonywali dla mnie forumowi koledzy z innego miasta. Jednakże to było na zasadzie przysługi, o którą prosiłem. Gdyby chłopaki prowadzili serwis czynny osiem godzin dziennie, powiedzmy 8.00-16.00, sprawa była by prosta. Tak niestety nie jest. Oni mają swoje prace, rodziny, obowiązki, oraz oczywiście audio pasje. Zatem sam przychodząc ze swoim sprzętem miałem wyrzuty sumienia, bo wiedziałem, że z czegoś muszą zrezygnować, żeby zająć się moimi klockami. Toteż żeby nie nadużywać ich cierpliwości do mnie sam chętnie znalazł bym jakiś punkt serwisowy, gdzie mieli by taką wiedzę jak opisani koledzy, a do tego czas w godzinach pracy na grzebanie w mojej elektronice. Jest jeszcze jedna możliwość, ale dużo by pisać, więc wyślę Ci na PW mój numer telefonu. Jakbyś chciał na ten temat pogadać to drynknij do mnie, powiem Ci jak to wygląda i sam ocenisz. Po prostu to co powiem w trzy minuty pisał bym pół dnia, bo ja szybko gadam, a wolno piszę, he he.
-
Zatem zaczynam realizować plan zakupu kabli od M&B. Po krótkich dywagacjach nt. "co by tu mogło dobrze u mnie zagrać" doszliśmy z panem Markiem do jedynego słusznego wniosku - trza słuchać. Kryteria wstępne troszkę się zmieniły, albowiem mój aktualny system gra dość żywo, jasno i rzekłbym bezlitośnie dla kiepskich nagrań. Wobec tego troszkę zacząłem miarkować się, by nie przesadzić z prawdomównością toru. To znaczy waham się, bo w klasyce czy jazzie jest kapitalnie, tylko w rocku płytoteka jest ostro weryfikowana pod względem jakości nagrań. Pytanie czy równać do najlepszych realizacji, a słabe niech...sobie pójdą, czy jednak lekki kompromis dopuścić, żeby rocka też posłuchać z przyjemnością. Bo w sumie w rocku nie jest źle, tylko gitara elektryczna czasem brzmi ostro. Choć i tu po tygodniu słuchania oceniam to raczej jako wyrazistość niż ostrość... No więc chcę mieć u siebie na raz trzy "topowe" modele: miedziany Aurora 2, srebrny ze złotem Diamond, no i mieszaniec - Hybrid. Wszystko razy dwa, bo testy odbędą się na odcinku pre - 2 x mono. Bagatela sześć par interkonektów. Diamond w tej stawce ponoć najbardziej rozdzielczy, ale i bezlitosny. Boję się go i pragnę równocześnie. Aurory po prostu jestem ciekaw, zwłaszcza, że to tańsza opcja. No i Hybrid - polecany w tym wątku... Hmm, będzie ciekawie. Nie wiem tylko czy pan Marek da radę przysłać mi to wszystko przed majówką, podczas której miałbym więcej czasu na słuchanie. Jak nie to trudno, trzeba będzie znaleźć czas kiedy indziej.
-
Przygoda z lampą - z Lebenem i Jolidą w tle
topic odpisał Miles na Belfer54 w Kluby - Sprzęt znanych marek
Panowie Lebenowcy! Jakie są Wasze doświadczenia z kolumnami Harbeth np.z serii Domestic? Co rusz to czytając w sieci o tych kolumnach spotykam się z opiniami, że Leben do Harbethów to jest to - choćby pan Pacuła w Highfidelity głosi takie opinie. Zapewne o tym wiecie, pewnie też braliście pod uwagę te kolumny. Jednak chyba każdy z Was dokonał innego wyboru. Możecie napisać kilka słów o swoim poglądzie na "Herbatniki"? -
Zatem Hybrid albo Diamond. Chyba trza będzie odłożyć kasę i wziąć na próbę jednocześnie dwa takie i dwa takie. Bo inaczej to się będę zastanawiał, czy nie trzeba było zamówić tego drugiego... Zacznę od ustalenia z panem Markiem ile mnie będzie kosztowała ta zabawa. Ale to jeszcze chwila, trzeba najpierw sprzedać coś z kolekcji gratów. Bo niestety - mieszkam w m2. Ciasno się robi.
-
Majtek2013, jeżeli chodzi o przeróbki sprzętu, to nie znam się na tym, a i zasadniczo odnoszę się do tych spraw z nieufnością. Po pierwsze bałbym się - co oczywiste - oddać sprzęt do przeróbek komuś komu na 100% nie ufam, bo po prostu taki ktoś może nachrzanić, po drugie, nawet świetny elektronik może nie mieć pojęcia o dobrym brzmieniu. Często spotykam się z tym, że elektronicy myślą parametrami, a to co innego niż dobre granie. Zamiana elementów na łapu capu, na elementy droższe, posiadające lepsze parametry wcale nie musi oznaczać sukcesu. Tu jednak sytuacja wyglądała inaczej, bo skorzystałem z życzliwości kolegów, którym ufam całkowicie, i to zarówno ich uszom jak i wiedzy stricte elektronicznej. Zatem ideowo cel ulepszenia to zrobienie urządzenia "bardziejszym" bez ingerencji w jego zasadniczy charakter brzmienia. Nie chodzi o to, żeby z Rotela zrobić Krella, a z Denona - Accuphase. Czytujesz czasem wątem Sansujowy? Tam Szef Szefów często opowiada o modyfikacjach wzmacniaczy które przeprowadził. U niego zawsze Sansui pozostaje Sansui. Wszelkie ingerencje są głęboko przemyślane i zaplanowane w zgodzie z filozofią inżynierów oryginalnie tworzących dany projekt. Często wspomina się tam, że danie teoretycznie lepszych elementów w jakimś miejscu wcale nie było by wskazane. Bo nie grają pojedyncze części, a cały schemat. Zatem po co w ogóle przerabiać? Ano konstruktor w fabryce czy manufakturze zawsze będzie ograniczony budżetem. Bo albo stoi za nim księgowy, albo sam sobie zdaje sprawę, że jak produkt będzie zbyt drogi to ludzie nie będą kupować. A więc szuka się kompromisów. Dlatego ktoś, kto bierze się za modyfikację oryginału to dla mnie osoba, która umie ocenić, gdzie konstruktor sam dałby lepsze części, gdyby mógł. Tu nie tyle chodzi o poprawianie po twórcach urządzenia, co o dopełnienie ich zamierzeń poprzez rezygnację z kompromisów wymuszonych twardą ekonomią. Tak, że gdybyś siadł z naszym wyimaginowanym inżynierem do stołu to uścisnął by ci grabę i powiedział: -Dobra robota, o to właśnie mi chodziło! Uff, ale się rozpisałem w ramach wstępu. Konkretnie: Paganini wg chłopaków jest wymarzonym cedekiem do modyfikacji, bo ma bardzo solidną budowę, a przede wszystkim PCB, czy jak to tam zwą ten cały druk. Ja jednak byłem nieśmiały, bo to mój pierwszy raz, a do tego przeznaczyłem skromne środki. Dziś już wiem, że warto zapłacić jak kochasz muzykę...ech. A więc zostały wymienione...takie różne, małe prostokąciki. Jedna garść. To już wiesz tyle co ja. Mam je w pudełeczku, zawsze mogę wrócić do oryginału. Co się zmieniło? No jest bardziejszy! Hi hi hi. Tak na serio to zawsze obawiam się szafować publicznie opiniami o brzmieniu, bo nie mam w zwyczaju prowadzić solidnych, przemyślanych metodologicznie testów mających za zadanie wykazać wpływ określonych elementów na dźwięk. Ja po prostu uruchamiam płytę i albo muzyka mnie cieszy, albo nie. W tym przypadku cieszy. Jedna rzecz po wykonanych pracach szczególnie zwróciła moją uwagę. Przestrzeń. Jednak nie przestrzeń sama w sobie, ale przestrzeń w której dokładnie zogniskowane są źródła dźwięku. Znaczy się - przestrzeń wzorowo rozplanowana i zagospodarowana. Przed pracami jakoś nigdy na to nie zwróciłem uwagi, więc może to właśnie efekt przeróbek? Poza tym wszystko musi się wygrzać, brzmienie dojrzewa z czasem i część zmian następuje płynnie. Tak że taki amator jak ja może je przeoczyć. Możliwe że zauważył bym pewne aspekty - jak to na ogół u mnie bywa - w momencie powrotu do tego, co było wcześniej. To najlepsza metoda. Bo do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja i przestaje to doceniać, do czasu, aż tego dobrego zabraknie. Wiem, zbyt dużo Ci nie rozjaśniłem. Ostatnio tak dużo dzieje się u mnie z brzmieniem, że normalnie nie nadążam, więc staram się po prostu słuchać muzyki, a z AA to jest bardzo ekscytujące. Poza tym, czy poczuł byś się lepiej gdybym tu wkleił standardowe formułki w rodzaju: "bas stał się głębszy i lepiej kontrolowany" tudzież "wysokie bardziej rozdzielcze, ale nie natarczywe" czy "średnica nasycona ale nie zamulona"? Pewnie jak każdy, znasz już te formułki na pamięć. Co zaś się tyczy samych Chario, to wczoraj przeżyłem zaskakujące rzeczy. Kolumny grają czasowo ze wzmacniaczem Sansui AU-710, cedekiem AA Paganini MK1, interkonektem Acrolink 6N-A2400II oraz głośnikowym Qed Genesis Silver Spiral. Konfiguracja ma zaledwie kilka dni. Jest bosko. Głównie za sprawą tego, że po moim wysłużonym wzmacniaczu niczego nowego się już nie spodziewałem. Wszak to rocznik 1978! Lubię go, ale rozdzielczość i dźwięczność wysokich tonów to nigdy w mojej ocenie nie były jego największe walory. No jest to miś. Sympatyczny, dobrotliwy, gdy trzeba silny, ale...jednak miś. Gdy pojawił się u mnie Acrolink Angela, to zaznałem wstrząsu światopoglądowego, bo okazało się, że podpięcie do systemu kabla droższego niż wzmacniacz nie jest pozbawione sensu. Ba! Teraz, w tym systemie, to już dla mnie konieczność! Bo ten oto wzmacniacz czekał kilka lat, żebym dał mu możliwość pokazać,na przykład, jak pięknie dźwięczy odtworzony przezeń trójkąt, jak wybrzmiewają talerze! Ja w tym wzmacniaczu nie szukałem tych dźwięków, bo myślałem, że ich tam nie ma, że zginęły gdzieś w przepastnych bebechach zacnego urządzenia. Znacie brzmienie metalowych perkusjonaliów na żywo. Potrafią wybrzmiewać w nieskończoność. Po wpięciu lepszych kabli do mojego systemu okazało się, że wybrzmienia czuć...nawet w szkliwie zębów, czyli prawidłowo! Tak pławiłem się w tym zadowoleniu, a tu wczoraj urwawszy się na dwie godzinki z pracy odpalam koncertowy Marillion i co słyszę: gitara basowa wylewa się ze sceny. Jest zbyt obszerna, bas skapuje i rozlewa się po pokoju, na pograniczu buczenia, brumienia, dudnienia. No nie! Niby każdy marzy, aby mieć ciut więcej niskich w swoim systeme, ale to było niesmaczne! W sumie to tych nagrań słuchałem wcześniej raz, a to koncertówka, więc pewnie to wina kiepskiej realizacji. Chociaż to nie żaden bootleg a pełnoprawne wydawnictwo z Madfish. No to dawaj Marka Knopflera, Privateering. Kurcze, dawno nie słuchałem tej płyty. Nie pamiętałem, że ona tak ciemno brzmi! O, jest gitara basowa i niby nie ma tragedii...ale zaraz niskie dźwięki gra gitara akustyczna i... no jest przebasowiona!, cholera jasna, co zepsułem? Wiem! To kabel Qed jest winny! Bo moje Delphinusy mają mnóstwo basu, ale mam je rok i wiem, że nie przekraczają granicy dobrego smaku. Paganini? Uosobienie nienagannych manier i wyrafinowania. On nigdy by nie epatował przesadnie niskimi tonami, nigdy. To gentelman. Acrolink? Wniósł tyle dźwięczności, soczystości, piękna, ale gdy się pojawił jakiejś nadmiernej ekspansji basu nie dostrzegłem. To musi być ten cwaniak Qed. On mnie zwiódł, on mi się za bardzo na starcie podobał. On mnie zrobił na tanie sztuczki z podbiciem skrajów pasma, a ja dałem się oszukać. Ale teraz to słyszę. Bas w nadmiarze, smakuje jak trzecia porcja budyniu - rośnie w ustach. Normalnie dałem się nabrać na loudnessowy charakter grania (dokładnie taka myśl przeszłą mi przez głowę)! O to skurczybyk Monstero - podobny! Niby Anglik, a gra jak Amerykaniec! Trudno, zobaczymy w docelowej konfiguracji. Tymczasem nadeszła noc i trza iść spać. Włączam muzykę do spania, pokrętło głośności na pół ząbka żeby nie obudzić sąsiadów (ten Sansui tak się zbiera, że jeden ząbek od zera to już na noc zbyt głośno), no i nic nie słyszę. Ta nowa płyta co wczoraj przyjechała z odległej Europy zaczyna się cicho, wiem bo już raz jej słuchałem, ale tu coś nie gra. Muszę zrobić głośniej, żeby coś usłyszeć. Wzmacniacz się sypnął, czy co? Coś padło? Noc, późno, ciemno, a tu coś nie ten teges. Zaraz zaraz, może ktoś niechcący włączył muting? Zapalam lampkę: wszystkie hebelkowe przełączniki przewędrowały nie wiedzieć kiedy z góry (off) na dół (on). Taaa, to mi siedmioletni syn (no chyba że kot albo żona) psikusa zrobił. Włączone: muting, filtr subsoniczny, odcięcie góry, sekcja regulatorów barwy i ... loudness!! Mutingu w dzień nie zauważyłem, pewnie po prostu wystarczyło dać pokrętło dwa ząbki dalej i tyle. Za to o loudnessie nie pomyślałem. Syn się wychowuje wśród sprzętu (jak niegdyś ja), więc wie, żeby nic nie ruszać. Dodatkowo konfiguracja toru świeża, więc zrazu nie wpadłem na to, że podbicie mam włączone. Szukałem przyczyn w nowych elementach. Zwłaszcza, że cały czas mam w podświadomości, że przy Chario to z niskimi trzeba ostrożnie, by nie przesadzić. Jednak tak na wszelki wypadek i z ciekawości jak wrócę z pracy sprawdzę jeszcze raz te same płyty...
-
Obiecałem że napiszę, jakie miałem wrażenia podczas wyżej zaanonsowanego koncertu ( Koncert skrzypcowy D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa w wykonaniu Gyehee Kim). Cóż, nic odkrywczego nie wymyślę. Dla mnie wysłuchanie tak świetnego utworu w wykonaniu bardzo dobrej orkiestry i utalentowanej solistki to zawsze duże święto. Może partie solowe jakie można było usłyszeć podczas tego wydarzenia nie przejdą do historii, ale przyjemność ze słuchania dla mnie była bardzo duża. Tym bardziej zasmucały mnie zauważalne puste miejsca na widowni. Co ludzie mają ciekawszego w Wałbrzychu w piątek wieczorem? No ja wiem, że klasyka nie jest najpopularniejszym muzycznym gatunkiem. Nie jest, nie była, i nie będzie. Żeby Ci ludzie chociaż w kinie siedzieli i jakieś amerykańskie gnioty łubudu oglądali. Niestety. Błąkanie się po galerii handlowej - oto najciekawsza łykendowa rozrywka. Zrzędzę jak stary dziadek. No ale na taki koncert żeby się komplet nie uzbierał?
-
Oferta pana Marka Brożka wróciła na znany portal, zatem można sobie pooglądać niektóre wyroby M&B, a także poczytać skromne opisy. http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=39696839&order=m Mnie zaciekawiło, jaka jest różnica pomiędzy RCA Diamond a Crystal. Gdy na początku roku korespondowałem z panem Markiem, to szczytem moich marzeń i możliwości finansowych był tańszy z wymienionych kabli. Jednakże ostatnio radykalnie przewartościowałem swoje poglądy na to, ile mogę wydać na kable. Najpierw sam kupiłem głośnikowego Qeda ze średniego pułapu cenowego, a ostatnio kolega Angel był uprzejmy pożyczyć mi swojego Acrolinka (RCA) abym posłuchał co wnoszą (lub czego nie zabierają) lepsze druty, no i to było jak ...przepraszam... strzał gołą d... w pysk! Po tym jak okazało się, że pojęcia nie miałem o swojej elektronice i kolumnach, gotów jestem stanąć na głowie, żeby kupić porządne okablowanie. Zatem pewnie napiszę do producenta i zapytam o różnice między Diamondem a Crystalem (cenowo to przepaść), ale może Wy wiecie? Ponadto mam prośbę do autora wątku: Audiowicie, szukałem ostatnio Twoich opisów kabli M&B i lekko nie było. Ciekawe, że wyszukiwarka na hasło "Crystal" nie pokazuje wątku "Kable dla zaawansowanych". Może znajdziesz czas żeby to co napisałeś o omawianych kablach przekopiować i uporządkować w tym wątku? Nie ukrywam, że myślę samolubnie o swojej wygodzie.
-
Jak kupiłem Paganiniego to miał być stan igła, a po godzinie grania, jak się nagrzał (a dodatkowo stał na wzmacniaczu, co jest oczywiście złe dla jednego i drugiego, więc już tak nie robię), przestawał czytać. Sprzedawca pisał mi, że to sprzęt kolegi, więc zdegustowany proponował zwrot. Jednak ja nie chciałem go oddawać, bo już go polubiłem. Nie chciałem by wziął mnie za naciągacza, zaproponowałem jednak, że jak odda mi parę dyszek za czyszczenie, to biorę na siebie ryzyko (wszak mogło być padnięte coś poważniejszego niż laser). Jednak wystarczyło czyszczenie optyki i hula. Wiesz, usterki mogą być różne. Może cedek ma problemy z odczytem, a może i Twój Densen ma defekt. Jest minimalistycznie zbudowany, ale wystarczy jakiś zimny lut i załatwione. To typowa usterka, która również może objawiać się pod wpływem drgań. U mnie jak pojawiły się zimne luty to pewien wzmacniacz trzeszczał jak się chodziło po pokoju. Mówiąc po chłopsku, cyna puszcza, nie trzyma jakiegoś elementu. Wszystko styka,jak się nie rusza, a jak pojawiają się wstrząsy to dany styk odrywa się powodując nieprawidłowości w przepływie prądu. Przydał by się drugi cedek albo drugi wzmacniacz to byś szybko wytestował co nawala. Weź pod uwagę, że nawet interkonekt może powodować przerwy w dźwięku. Tam czasem są bardzo delikatne luty. Przerwie się taki, i jak rozbujasz muzykę...hi hi, ale Ci "rozjaśniłem". Ja też nie wiedziałem, że masz AA, choć śledzę Twoje wpisy. Świetny sprzęt, pięknie gra. Zajrzyj tu:
-
Majtek2013, to pewne że dźwięk zanika w źródle? Jak to stwierdziłeś? Skoro głośność ma wpływ na występowanie usterki, i jednocześnie jesteś pewien, że to odtwarzacz przestaje grać, to na prawdę tylko drgania wchodzą w grę, bo przecież gdyby pominąć aspekt wibracji to Twój odtwarzacz "nie wie" czy muzyka gra głośno czy cicho, bo to domena wzmacniacza. Mam tego cedeka i pewnie korekcja błędów odczytu to nie jest jego mocna strona, choć mi w żaden sposób nie doskwiera. Generalnie panuje obiegowa opinia, że im lepszy odtwarzacz, tym gorsza korekcja. Może to Cię pocieszy, hi hi.
-
Czy to oznacza, że chcesz przyoszczędzić kupując kabel na którym będzie "wisiał" cały Twój życiowy dorobek audio? Cała elektronika, kolumny, Verictumy i inne ustrojstwa? Te wszystkie wyszukane komponenty nie wydadzą z siebie nawet jednego tchnienia bez kabla zasilającego listwę... Lata budowania systemu... cała Twoja miłość do muzyki... BEZWSTYDNIKU!!!! No a tak całkiem poważnie, to od kiedy przeczytałem dziś o świcie Twój post, Wpszoniaku, jedna odpowiedź kołacze mi się po głowie: -A zrób se kabel! Zastanówmy się na spokojnie. Założenie jest takie, że cała filtracja prądu odbędzie się za pomocą Cogitari, Cogitara i Demiurga. Zatem skoro nie wymagasz, aby kabel zasilający listwę jeszcze coś od siebie wnosił, bo Verictumowe komponenty zrobią co należy, to wystarczy, że ów element nie będzie gorszy od tego, co masz w ścianie. Filtracja nastąpi na dalszych odcinkach toru. No chyba że jednak chcesz, aby choć minimalnie uszlachetnić prąd nim trafi do listwy. Ale czy tego potrzebujesz? Zrób to sam, a będziesz miał satysfakcję, iż wszystko w Twoim systemie zaczyna się od Twego rękodzieła. A jak jesteś leń, to nawet gotów jestem wysłać Ci najzwyklejszy (choć zrobiony przez fachowca) kabel DIY, który na pewno nie pogorszy tego, co z gniazdka ściennego do listwy chcesz przesłać. Gdzieś musi przebiegać granica, gdzie zaczyna się tor audio. W tym przypadku była by nią listwa Cogitari...
-
U mnie tymczasowo Delphinusy grają z integrą Sansui Au-x901 oraz z AA Paganinim w roli źródła. Kable głośnikowe Qed które opisywałem jako zakupione do tych kolumn są chwilowo bezrobotne, bo mój wzmacniacz Sansui zasadniczo nie akceptuje bananów. To znaczy można je umieścić w konektorach wtykając banany jak gołe kable, następnie dokręcając delikatnie zaciski, aby nie pozgniatać wtyków. Jednak z tą delikatnością to u mnie...nie za zbytnio. Sęk w tym, że gniazda mają otwory pod takim kątem, że jak się w ogóle nie użyje nakrętek, to zakończenia kabli wysuną się. Wobec tego jak w moich starszych kablach - Audionova Euphoria - starałem się lekko złapać konfekcję to zrobiłem placki z wtyków. Więc teraz te Audionovy pracują u mnie na stałe z tym wzmacniaczem, bo już gorzej ich nie zniszczę, a innych kabli szkoda. W tym chwilowym ustawieniu za interkonekt robiły z kolei przewody Audionova Galatea mk2 - nie żebym szukał jakiejś specjalnej firmowej synergii. Mam kilka budżetowych IC: Monster, Nordost, Linn. W tym towarzystwie Audionova najmniej mnie wnerwia, ot co. Zatem słucham sobie w takim zestawieniu, i co tu dużo mówić: jest dobrze, ale nie beznadziejnie! Lubię tego Sansuja, ma on taki, jakby to ująć, szlachetnie wstrzemięźliwy sposób grania. Jednakże czuć, że ten niezły bądź co bądź wzmacniacz znajduje się średnio w tej przypadkowo dobranej, tymczasowej konfiguracji. Jednak zamiast zastanawiać się co tu poprawić, wspominam brzmienie klocków Audio Analogue, czekając na ich rychły powrót do macierzy. Skoro posmakowałem brzmienia, które powodowało u mnie takie emocje - zwłaszcza w kameralistyce czy też w akustycznym jazzie - to nie chce mi się już zanadto pracować nad innymi zestawieniami. Po prostu na klockach zastępczych słucham znacznie mniej muzyki kameralnej, za to więcej rocka. W rocku x-901 potrafi czarować. Z resztą nie od dziś obserwuję u siebie, że to na jakim systemie słucham muzyki mocno wpływa na moje wybory przy regale z płytami. Włączając lampę przeistaczam się w fana jazzu, przy Sansui najlepsza na świecie jest dla mnie rockowa progresja, a przy klockach Audio Analogue zastanawiam się, po co mi płyty inne niż te z klasyczną muzyką kameralną - przecież ta jest najpiękniejsza na świecie... Jednak coś się wydarzyło. Wzmacniaczy AA w domu nie ma, ale dzięki uprzejmości kolegi Jarka trafił do mnie interkonekt Acrolink 6N-A2400II. Tak żebym sobie posłuchał jak w torze audio pracuje porządny kabel. Długo brakowało mi czasu, ale wreszcie ostatnio udało mi się wpiąć go między Paganiniego a Sansui. Przesłuchałem do tej pory może kilkanaście płyt. Do tego nie były to odsłuchy krytyczne, mające rzetelnie ocenić wpływ tego kabla na poszczególne aspekty brzmienia. Po prostu słucham sobie muzyki, a emocje niech się rodzą niezależnie od rozumu... Cóż mogę napisać na temat pierwszego wrażenia? Że ekscytacja dźwiękiem wróciła? Tak właśnie się stało. Wypełnienie, dźwięczność, wielobarwność. No i na słowo którego Jarek lubi używać w odniesieniu do tej łączówki: soczystość. Skomplikowane to wszystko. Mam kolumny Chario, niby wiem jak grają, ale okazuje się, że zawsze to będzie tylko wypadkowa całości toru. Wiem, to banał. Jednak trzeba go sobie ciągle uświadamiać. Często ludzie wydają opinie po kilkunastominutowym odsłuchu, śmiało wypowiadając się, że dany element systemu gra albo nie gra. Przypomina mi się, jak sprzedawałem kiedyś kolumny. Odsłuch z klientem i jego kolegą trwał jakieś pięć razy po pół utworu, po czym rzeczeni panowie wiedzieli już o tych kolumnach wszystko, a nawet doszło do transakcji. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że odsłuch przed zakupem nie jest kluczowy. Jednak tyle rzeczy ma wpływ na to co słyszymy, że dla mnie przy zakupie moich Chario decydujące były opinie i opisy kolegów z tego Forum. Trochę zaufania do cudzych uszu, trochę intuicji, a do dobrego brzmienia to się z czasem dojdzie... Tak więc jak trafią się jakieś flagowce, jak wyżej wspominane Millenium 2, to kto wie, może się skuszę. Jednak jeżeli nie, to spokojnie mogę inwestować w potencjał "Delfinów". Z Acrolinkiem pokazały one koleje umiejętności. Słuchając płyty Grzegorza Tomczaka "Miłość to za mało" zwróciłem uwagę na fantastyczną dźwięczność gitary akustycznej w drugim planie. To było dla mnie coś nowego, choć płytę znam dobrze. Po kilku utworach zadałem sobie pytanie, czy to nie aby moja aberracja, a płyta gra jak gra. Odpaliłem drugi, całkiem inny system. Włączam tą samą płytę. Gra. Nie trzeszczy, nie charczy, nie szumi - gra. Jednak podskórnie czuję narastający niepokój. Wiercę się na sofie. Gdzie ta gitara? No niby jest, nie zniknęła, ale teraz to tylko dalekie tło bez znaczenia. Wokale? Co jest? Jakieś takie...jakby straciły gładkość. Co ten Tomczak tak się drze? Wytrzymałem cztery utwory. Nie no. Przepadłem. Nadchodzą zmiany. Księgowa nie będzie zachwycona...
-
Audiowicie, dzięki za odzew. Niestety gdy pojawiła się oferta sprzedaży tych kolumn z przyczyn osobistych byłem kilka dni poza audio hobby i spóźniłem się. W innym przypadku może nawet pojechał bym do Krakowa ze swoją elektroniką. Parę kilometrów jest, ale jaka frajda Skoro znasz te kolumny to może nawet sprzedawca to Twój kolega. Napisałem do niego maila i mimo że oferta już nieaktualna to był na tyle miły że odpowiedział mi na zadane pytania. Tak więc miał on kilka modeli Chario, a o Millenium 2 napisał mniej więcej to co Ty. Może w przyszłości uda mi się gdzieś przydybać te kolumny i sprawdzić jak grają włoskie flagowce. Ciekawe że w moich dotychczasowych konfiguracjach nigdy nie odebrałem góry pasma Delphinusów jako nazbyt otwartej. Choć jak podłączyłem eksperymentalnie do dziadeczka Sansui Au-710 jednocześnie Chario Delphinus i Castle Severn 2 (naturalnie do dwóch różnych sekcji zacisków głośnikowych) to w momencie przełączenia selektora z Chario na Castle miało się wrażenie, że gra to samo tylko góra przygasła. Przy czym odbierałem to jako przyciemnienie Castli, a nie rozjaśnienie Chario. Oczywiście można dywagować w nieskończoność czy było ta czy tak
-
Czyli że Delphinusy mają bardziej otwartą górę w stosunku do tych Millenium? Żałuję, że słabo stoję z czasem bo namówił bym żonę na wycieczkę odsłuchową. Zżera mnie ciekawość. Może kiedyś spotkam je gdzieś w mniejszej odległości.