Skocz do zawartości

Miles

Uczestnik
  • Zawartość

    442
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Miles

  1. Ciekawi mnie jak wypadły by na tle moich Delphinusów starsze Chario Academy Millenium 2. Nie żebym potrzebował pilnej zmiany, zwłaszcza że mam moje Chario dopiero niecały rok, a zatem jestem na etapie ich poznawania. Jednak widząc ofertę sprzedaży ww. kolumn zastanowiłem się, czy może np. rozmach mógłby być jeszcze większy, albo góra pasma bardziej wyrafinowana...no wiecie, tak sobie tylko fantazjuję Słuchaliście tych pięknych konstrukcji?
  2. Dziś w planie Koncert skrzypcowy D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa w wykonaniu Gyehee Kim. Możecie zazdrościć! ...dam znać jak wrażenia
  3. W jednej z powieści Kurta Vonneguta (nie powiem w której bo czytałem to ze dwadzieścia lat temu i nie pamiętam na 100%) jeden z bohaterów został scharakteryzowany w mniej więcej taki oto sposób (to nie cytat): -Ten nieszczęśnik słuchał Piątej Symfonii Beethovena na 45 rpm (zamiast 33 1/3 rpm) nie widząc różnicy... Z kolei kilka dni temu w PR2 odtworzono fragmenty różnych opowieści snutych przez Jerzego Waldorffa. Arcyciekawe. Nieodżałowany mistrz słowa opowiadając o początkach radiofonii w Polsce wspomniał m.in., że kiedyś odtworzono przez pomyłkę utwór Szymanowskiego od końca i nikt się nie zorientował... Tak więc Pboczku, czujność jest wskazana. Lub otwartość na nowe doświadczenia.
  4. Dobrze Jacku, znam Twój bardzo pozytywny forumowy dorobek więc dlatego założyłem, że zapewne nie masz nic złego na myśli i żartujesz. Poza tym nasz kolega Wpszoniak temperamentem młodzieży nie ustępuje - żeby to było dla wszystkich jasne
  5. Szczerze mówiąc Jacku chyba nie do końca są dla mnie zrozumiałe intencje Twojej ostatniej wypowiedzi, zakładam więc że chciałeś żartobliwie rozładować atmosferę? Mnie się wydaje, że blog jako byt internetowy nie jest domeną wyłącznie nastolatek. Dotąd miałem jednego znajomego piszącego bloga i jest on całkowitym przeciwieństwem żeńskiej nastoletniej młodzieży. Wpszoniaku, kadzić Ci tu nie będę, ale Twoje wpisy zarówno muzyczne jak i sprzętowe są aktualnie znaczącą częścią mojego audio-hobby, więc czy to będą wypowiedzi forumowe czy blogowe - byle byś był uchwytny dla mojego komputera. Choć oczywiście należysz do grona osób z którymi na tym właśnie Forum Audio świetnie się dyskutuje.
  6. MAreve, odniosłem wrażenie, iż uznałeś że przedwzmacniacz to dodatkowy element w torze, którego wcześniej nie miałeś i nie planowałeś kupować. Na wszelki wypadek uściślijmy więc, że wcześniej miałeś przedwzmacniacz, tyle że w jednej obudowie z końcówką mocy. Czyli Twój Pioneer to wzmacniacz zintegrowany (jak większość), a ten zestaw Rotela to "dzielonka", jednak zasadniczo składa się z takich samych elementów tj.przedwzmacniacza i końcówki mocy. Kwestia tego, czy będziesz miał to w jednej obudowie, czy może w dwóch. Ja mam w trzech
  7. No to w dechę! Nie wiem czy na szybką kawę, czy pomacać Lebenka na sterydach Verictumowych, ale jak wszystko dobrze się ułoży to z przyjemnością przyjdę w Twe gościnne progi Wpszoniaku! Małżonkę Twoją sympatyczną miło będzie zobaczyć, a i moja dzielna towarzyszka koncertowego (i nie tylko) życia chętnie Twą uśmiechniętą fizjonomię znów spotka Szkoda tylko że we wtorek koncert się odbywa, bo to oznacza najprawdopodobniej bardzo krótką wizytę naszą na Śląsku (za to w wojsku tam u Was w Gliwicach trzymali mnie długo i puścić nie chcieli. Chichot losu?).
  8. Wspaniała nowina dla fanów bluesa: dwa koncerty Beth Hart w Polsce: 16.07. Łódź, 18.07.Katowice. Chyba wybiorę Katowice. Co jak co, ale koncertów tej wokalistki nie można przegapić! Ci co byli mówią, że to wyjątkowe wydarzenia. Bo i postać niebagatelna. http://www.delta.art.pl/artysci.php?id=42
  9. Teraz ja z kolei spać nie mogłem. Mam w drugim systemie Castle Severn 2, ale zawsze chciałem wypróbować Harlechy S1, z metalową kopułką. W dodatku sprzedawca relatywnie blisko. Jedyne co mnie wstrzymuje (poza kwestiami oczywistymi jak nadmiar sprzętu, brak miejsca, rozsądna żona) to fakt, że te membrany w S1 wg licznych opinii lubią pękać. Za to dźwięk S1 ponoć najlepszy z serii. Castle Harlech S1: http://allegro.pl/castle-harlech-s1-angiel...42.html#thumb/2
  10. Jarek, dziś rano zamiast pracować z wypiekami na twarzy czytałem Twoją recenzję! Jako forumowicz dziękuję Ci za kawał solidnie wykonanej roboty. Oczywiście kwestie merytoryczne można, a nawet należy dyskutować. Natomiast chcę zwrócić uwagę na to, ile czasu i pracy trzeba włożyć w tak rzeczowy opis. Zawodowi recenzenci - to co innego. Oni z tego żyją, odsłuchów dokonują w godzinach pracy. Hobbysta z kolei nie ma tak dobrze. Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację: skupiasz się na dźwięku, a tu dziecko próbuje przegryźć kabel (pamiętam Twój żart, hi hi).Trzeba będzie uwzględnić, że przy utworze nr 5 przewody znajdowały się w szkliwionym ząbkowym podstawko - uchwycie. Jednocześnie żona przy pomocy efektownych wybrzmień talerzy daje znać z kuchni, że gary czekają na umycie, a kot korzystając z chwili sadzi susy przez kolumnę i odtwarzacz wprost na wzmacniacz, by zaznać lampowego ciepełka. W tym momencie szef dzwoni z roboty, bo dwóch wzięło chorobowe, a sąsiad za ścianą urządza dyskotekę w stylu berlińskim...tak, często może nie być łatwo! Zatem rano przy poniedziałku stawiam pod obrady wniosek, aby doświadczeni Forumowicze w mniejszym stopniu wdawali się w bezowocne dyskusje z internetowymi chuliganami, a więcej czasu poświęcali na konkretne posty, takie jak powyższy autorstwa Angela. Utopia to? Zaznaczam, że kierują mną pobudki czysto egoistyczne -chcę czytając nasze Forum wzbogacać swoją wiedzę. Ot, wyszła moja natura wampira informacyjnego... P.S. Czy można podpiąć ten temat?
  11. Gdy mowa o "płycie roku", natychmiast przywołujemy na myśl wielkie zespoły, znanych wykonawców, klasyków gatunku itp . Stąd wypowiedzi niektórych osób, że w roku 2016. w zasadzie nic ciekawego się nie pojawiło. Owszem, kilka "uznanych firm" wypuściło nowy materiał, ale nic wiekopomnego z tego raczej nie będzie... ...zatem proponuję swoje typy: płyty po które mogliśmy się nie schylić albo z powodu uprzedzeń i stereotypów, albo takie o których wielu z nas mogło po prostu nie usłyszeć. Zatem tym bardziej należy je zaprezentować w niniejszym wątku. Dwa z prezentowanych wydawnictw prezentowałem już odpowiednio w tematach o bluesie i jazzie, ale chyba nikt się nie obrazi, jak powtórzę ich krótką prezentację tutaj. 1.Graham Nash "This Path Tonight". Osobista płyta starego rockmana. Co tu można napisać? Spokojne ballady, "normalne" instrumenty, po prostu garść dobrych piosenek. Grammy za to pan Nash nie dostanie, ale kogo to obchodzi, skoro świetnie się tego słucha? Cieszę się, że udało mi się szczęśliwie wyłuskać tą perełkę z gąszczu innych wydawnictw. 2.Michael Kiwanuka "Love and Hate". Wcześniej nie słyszałem o tym panu. Wydał jakąś płytę, ale podobno niewiele straciłem. Tym razem jednak jest inaczej. Ta muzyka ma w sobie niesamowity klimat, jakby pochodziła z lat 70. Jakiś przejmujący nastrój odległego czasu, jak pokryte patyną nagrania Sixto Rodrigueza. Album otwiera dziesięciominutowy "długas" Cold Little Hart, który momentalnie przykuwa do fotela i sprawia, że słucha się tej muzyki z poczuciem obcowania z czymś wyjątkowym. Dla tych co słuchają muzyki z sieci: darujcie sobie wersję radiową, jeśli na taką natraficie. Koniecznie trzeba słuchać pełnej, długiej edycji tego utworu! Ciekawe, że Marek Niedźwiecki zapytał wykonawcę o rozpoczęcie płyty takim właśnie długim utworem, określając ten zabieg jako strzał w stopę z punktu widzenia komercyjnego. Michael odpowiedział, że jak tylko pojawiła się w jego głowie myśl o tej płycie to od razu wiedział, że właśnie tak ma się zaczynać! (wspominam z pamięci, nie cytuję dokładnie). 3.Mietek Szcześniak "Nierówni". Wiersze księdza Jana Twardowskiego ubrane w świetną muzykę i bezpretensjonalną interpretację. Kiedyś myślałem, że Mietek to nie dla mnie. Uprzedziłem się do tego wokalisty, uważałem go za obciachowego. Gdy przed laty usłyszałem jak śpiewa przepiękną bossa novę "Spoza nas" zweryfikowałem swój pogląd. Teraz dzięki temu mogłem poznać więcej świetnej muzyki, choć muszę zaznaczyć, że opisywana płyta należy do mojej żony, hi hi hi! 4. Snowy White "Released". Kocham taką grę na gitarze. Nienachalną, bez popisów, ale pełną subtelnego wyrazu. To taka wirtuozeria, gdzie mniej znaczy więcej. Mógłbym tego słuchać godzinami. Do tego ten uzupełniający całość cudownie kiepski wokal...znowu mam wrażenie, że przeniosłem się w czasie daleko wstecz. Siedzę sobie, słucham, i myślę: ech...to były czasy... Ta muzyka nie ma w sobie nic współczesnego. Jest ponad trendami, mogła powstać teraz, ale też w niejednej z minionych dekad. Właśnie w tej chwili, słuchając tego albumu, zadałem sobie pytanie: -A tak właściwie to jaka firma chciała wydać taką muzykę? Spojrzałem na okładkę i wszystko jasne. Żadna. Snowy White sam to wyprodukował, więc numer katalogowy krążka jest bardzo prosty: SWSOLO 2016. Niby nic, a jednak wiele nam to powie o muzyce z którą mamy tu do czynienia...
  12. Pboczku, z przyjemnością załączam fotkę tekstu o który prosiłeś. Jak poetycko przetłumaczysz to poproszę o Twoją wersję. Tak, to płyta A.D.2016. Mam cztery takie rodzynki na tapecie, ciągle brakowało czasu bym dokonał wpisu w adekwatnym wątku. Dwie z nich już opisałem w wątkach tematycznych, pozostałe dwie nie pasują ani do bluesa, ani do innych tematów gatunkowych. Może za moment nadgonię tą zaległość.Oczekuj postu dotyczącego wynalazków z roku minionego, 2016. Dziś mija 10 lat od śmierci Tadeusza Nalepy. Data dla mnie szczególna z uwagi na inna smutną dla mnie rocznicę, więc nigdy o niej nie zapominam... blues sączy się z głośników...
  13. To naprawdę nie często się zdarza. Hi hi, wręcz przeciwnie! Mnie przytrafia się to ciągle. Zwłaszcza gdy kupując płytę szukam ...mistycznych odlotów. Choć ich źródłem może być równie dobrze koncept-album jako całość, jak i jedna magiczna solówka gitary wyłuskana z morza innych dźwięków, to jednak nie jest łatwo o takie emocje. Zdarzają się raz na wiele prób, zwłaszcza że oprócz herbaty nie stosuję żadnych substancji poszerzających świadomość Więc wiele płyt po jednym przesłuchaniu ląduje na półce, natomiast jak trafi się coś magicznego, choćby szczegół, wtedy album zagrzewa miejsce w odtwarzaczu i w mojej duszy... Co znalazłem na płycie Snowy'ego White'a "Released"? Jest tam jakiś magiczny, niepokojący nastrój. Ta gitara, ten wokal...jakby z innego wymiaru czasoprzestrzeni... Po raz pierwszy usłyszałem utwór z tej płyty w audycji Wojciecha Manna. Powiedział: na pewno państwo rozpoznają, kto to gra. Pierwsze dźwięki i zdębiałem: wokal jakby Roger Waters, gitara jakby David Gilmour...co jest?? Po chwili wszystko było jasne. Roger z Davidem mogą sobie ze sobą nie gadać jak im tak pasuje. Snowy robi co trzeba. Teraz zaś płyta świetna, po prostu bluesowa. Bez magicznych odlotów, za to trafiająca znakomicie w tą moją część duszy, która nie poszukuje wycieczek mistycznych, lecz doznań estetycznych.: Devon Allman "Ride or Die". Devona już Wam przedstawiałem przy okazji albumu "Raged and Dirty". Kolejne jego wydawnictwo jest równie dobre i, co najważniejsze,również tchnie świeżością. To taka płyta na każdą porę dnia i nocy. Szkoda, że nie załapałem się na zeszłoroczne koncerty Devona - był w Polsce w paru miejscach.
  14. Ideę Twojej wypowiedzi Pboczku rozumiem, często w takich przypadkach "usprawiedliwia" się artystę mówiąc, że zanosi trudną sztukę pod strzechy. Jednakże przykład Antonio Vivaldiego najlepszy do przedstawiania tej koncepcji nie jest - bo czyż istnieje klasyka przystępniejsza w odbiorze niż twórczość Rudego Księdza? Spotkałem się kiedyś z określeniem, że Antonio Vivaldi "to taki Ricky Martin tamtych czasów". Utkwiło mi to w pamięci, choć to już chyba przesadne porównanie. Myślę, że Nigel Kennedy nowych słuchaczy na Vivaldiego nie otworzy. Myślę, że ani mu to było w głowie gdy nagrywał tą muzykę. To prędzej twórczość dla świadomego, ciekawego odbiorcy. Co zaś się tyczy krzewienia klasyki poprzez nadawanie jej przystępniejszej formy: pamiętacie skrzypaczkę Vanessę Mae? Brrr, tym razem to chyba ja przesadziłem... Natomiast w kwestii nieszablonowego podejścia do klasycznych utworów - zajrzyjcie do postu numer 39 w niniejszym wątku...
  15. He he, jak się człowiek zanadto przyzwyczaił do Glena Goulda w Bachu, to tym bardziej musi kupić Rafała Blechacza, bo prawdziwy badacz musi konfrontować swoje przekonania z nową rzeczywistością. Dla szerszej perspektywy - żeby móc z czystym sumieniem powiedzieć: eee, tamto lepsze! Ja jak się przyzwyczaiłem do nokturnów Chopina w wykonaniu Artura Rubinsteina, to nie mając przez ostatnie kilka lat jego nagrań (tak wyszło) nie mogłem znaleźć ukojenia w żadnej innej interpretacji! Ani Nelson Freire, ani Dang Thai Son... Wreszcie kupiłem i znów mam Rubinsteina. To jest to! Przy okazji polecam ładne i tanie (gdzieniegdzie) wydanie: Sony Classical, seria Originals, ze zbiorów Rca Victor,Red Seal (nagrano w 1965). Oryginalna nota redakcyjna w książeczce - z pierwotnego wydania, dyski w formie replik mini-LP, a to zawsze miłe zastać czarne krążki w pudełku, mastering DSD, oczywiście z taśm matek - brzmi dla mnie bardzo przyjemnie. Angel, w Kielcach to kupowałem : http://www.fan.pl/katalog/p91579252_artur_..._nocturnes.html
  16. Revo, dziękuję za Twoje cenne uwagi. Opanowałem pokusę szybkiego posiadania płyty w dostępnym od ręki wariancie wydawniczym i zamówiłem normalne, nieodchudzone wydanie. Album jest już u mnie. Notka redakcyjna w książeczce przetłumaczona jest na kilka języków, w tym na język polski. Dowiadujemy się z niej między innymi tego, że nasz artysta szukał do tego repertuaru instrumentu o maksymalnie jasnym i czystym brzmieniu. I choć oczywiście brzmienie współczesnego instrumentu różni się znacząco od brzmienia instrumentów osiemnastowiecznych, to chodziło o maksymalne zbliżenie się do dźwięku klawesynu. Pierwsze wrażenie mam takie samo, jak przy poprzednich płytach Rafała Blechacza. Otóż słuchając muzyki w jego wykonaniu mam poczucie obcowania z twórczością bardzo inteligentnego i wrażliwego muzyka. Działającego bez pośpiechu, w sposób przemyślany, intelektualny. Jeżeli wziąć pod uwagę, że Jan Sebastian Bach jest moim ulubionym kompozytorem, to jasne staje się, że ta płyta musi mi się podobać. Spośród znanych kompozycji jakie znalazły się na omawianej płycie przysłowiową wisienką jest dla mnie Fantazja i Fuga w A-moll BWV 944. Tak więc, drodzy Forumowicze, nie ma co się szczypać z kasą. Trza kupować i tyle!
  17. W dniu wczorajszym zmarł Stanisław Skrowaczewski,przede wszystkim wybitny dyrygent, także kompozytor. Nawiedzony przez Brucknera - jak sam o sobie mówił. Kochały go orkiestry na całym świecie, teraz cieszą się na jego przybycie w tej największej, najważniejszej.
  18. Londyńska Wigmore Hall to jedna z bardziej docenianych sal koncertowych na świecie, uznawana za szczególnie predestynowaną do muzyki kameralnej i wokalnej. Jak możemy wyczytać w internetowych źródłach, akustyka sali jest bliska ideałowi. Może kiedyś będę miał przyjemność znaleźć się tam na ciekawym koncercie i ocenić ten fakt samodzielnie. Jak łatwo się domyślić, wydawnictwo o tej samej nazwie co sala, Wigmore Hall, które chcę Wam przedstawić w tym poście, oferuje w swoim katalogu nagrania będące rejestracją koncertów które odbyły się w rzeczonym miejscu. Jak dotąd nie spotkałem się, aby jakaś płyta wydana przez omawianą oficynę pozbawiona była charakterystycznego oznaczenia "LIVE". Dla mnie to świetna wiadomość, gdyż coraz bardziej cenię sobie realizacje nagrywane "na setkę", bez wielu podejść i poprawek. Znajomość z WH rozpocząłem od nagrania solowego na klawesyn: Trevor Pinnock "Suites by Purcell and Handel and Sonatas by Haydn". Klawesyn tego wykonawcy uznawany jest przez niektórych za najlepiej brzmiący dziś na świecie , więc obiecywałem sobie wiele. Jednak i tak przeżyłem pozytywne zaskoczenie. Klawesyn nie bez kozery wyparty został w muzyce przez fortepian - ma on mniejsze zdolności dynamiczne, trudniej jest mu przebić się przez brzmienie innych instrumentów. Na nagraniach klawesyn często wypada szczupło, mało dźwięcznie. W wielu realizacjach jest nadmiernie przykrywany chociażby przez smyczki. Tutaj instrument pod palcami znanego mistrza brzmi fantastycznie. Jego dźwięk jest pełny, barwy głębokie, nasycone, o ciepłym jesiennym zabarwieniu. Od razu po uruchomieniu płyty przykuł moją uwagę, a ekscytacja nagraniem trwała do ostatniej nuty! Brzmienie braw pomiędzy utworami pokazało, że rola realizatora w takim oddaniu barwowym dźwięku jest duża, bo dłonie publiki zabrzmiały tak, jakby na widowni siedzieli sami drwale o łapskach niczym bochny chleba. No troszkę przesadzam Na dobrą sprawę jednak, analizowanie co ma jaki wpływ na dźwięk nagrań - akustyka, instrument, realizacja - nie ma większego sensu, gdy mamy do czynienia ze znakomitą świetnie brzmiącą muzyką! Moje obserwacje potwierdziły kolejne nabytki z oferty Londyńczyków - seria sonat skrzypcowych Beethovena w wykonaniu duetu: Alina Ibragimova / Cedric Tiberghien. Znakomity poziom wykonawczy, żywy duch muzyki, emocjonująca realizacja. Polecam wszystkim miłośnikom kameralistyki.
  19. Zastanawiam się przed zakupem nowego Blechacza czy kupić edycję polską czy "zachodnią". Różnica w cenie około 10 złotych. Nigdy nie porównywałem jeden do jednego wydań DG na różne rynki. Czy to kwestia tylko uboższej poligrafii, czy coś jeszcze? W sumie wziąłbym dla świętego spokoju wydanie europejskie, bo duży napis "polska cena" na płytach denerwuje mnie (wygląda to tandetnie), ale pomijając cenę wersja tańsza jest po prostu łatwiej dostępna w sklepach. Jedno jest pewne. Na pewno rychło stanę się posiadaczem nowego albumu naszego pianisty. Przecież wiadomo, że przepadam za obydwoma panami "B".
  20. Chcę zaprezentować Wam dziś znakomity i w sumie bardzo świeży -bo z roku 2016. - album: Snowy White "Released". Miłośnikom nastrojowego, spokojnego, niewymuszonego blues - rockowego grania opartego o gitarową maestrię - gorąco polecam to wydawnictwo. Snowy White to muzyk legenda, ale dziś nieznany zbytnio masowej publiczności. Można zaryzykować stwierdzenie, że to "mistrz drugiego planu". Wysmakowany styl gry na gitarze jaki prezentuje stawia go w gronie moich najukochańszych mistrzów tego instrumentu. Niby nic specjalnego - czytaj: przebojowego - na tej płycie nie ma, ale choć w poczekalni (na komodzie po prawej) leży ze trzydzieści nowo zakupionych wydawnictw domagających się rychłego odtworzenia, to ja wciąż z namaszczeniem wciskam "play" w odtwarzaczu zamiast "open". Tak to już jest, że czasem trzeba kupić kilka tuzinów płyt żeby potem w kółko słuchać jednej...
  21. Wklejam informację dotyczącą koncertów Airbag: "Z radością informujemy, że koncerty grupy Airbag odwołane na początku lutego z powodu nagłej choroby jednego z muzyków, odbęda się w maju - 19.05. we Wrocławiu w Klubie Firlej i 20.05. w Warszawie w Klubie Progresja. Bilety zachowują ważność, ale można je też oczywiście zwracać w punktach zakupu (jeżeli komuś nie odpowiadają nowe terminy). AIRBAG 19.05.2017 WROCŁAW, Klub Firlej, godz. 20:00 20.05.2017 WARSZAWA, Progresja Music Zone, godz. 20:00"
  22. Najważniejszy jest stan ducha. Rozwinę: stan szczęścia w życiu to nie stan posiadania, lecz stan ducha. Banał? Tak. Było o tym przez tysiąclecia w niezliczonej ilości, traktatów, powieści, dramatów, oper, filmów, baśni... Szczęśliwy człowiek to taki, który nie goni za iluzją, lecz ma swój określony, mierzalny cel. Audilolub mający określony cel, zbudowany na fundamencie własnego wyczucia estetyki i harmonii w przekazie muzycznym, znajdzie szczęście w brzmieniu swojego systemu nie zawracając sobie głowy pytaniami w rodzaju: najpierw kabel czy podstawka pod cedek? Są na forum koledzy, których wpisy lubię czytać, bo jest tam w systemie jakiś stary Luxman, do tego niezłe kolumny, przyzwoite źródło i... zadowolenie z muzyki. Bez pytań co najpierw, co jest "naj". Są też bardzo doświadczeni forumowicze, którzy przerzucili przez dziesięciolecia tony sprzętu. Teraz mają swoje systemy, które choć bardzo dobre to haj-endem nie są. I oni to wiedzą, bo ich doświadczenie pozwala to ocenić. Mimo to mają zadowolenie z muzyki. Bo określili sobie osiągalny cel. Dzięki temu ich stan ducha pozwala na odczuwanie zadowolenia ze stanu teraźniejszego. Z drugiej strony czytam wpis kolegi, który pojawił się na forum jako posiadacz kolumn za 30 000 złotych i w pierwszym poście poprosił o...o ich ocenę! Bo wydał kasę, a teraz chętnie zapoznał by się z opinią na temat zakupionego sprzętu. Bo choć ma je w domu i słucha ich, to jeszcze dobrze by było, żeby ktoś napisał, że te kolumny to dobrze grają... Ty, Wpszoniaku, budując swój system masz jasno określony cel i dlatego nie potrzebujesz zawracać sobie głowy takimi pytaniami. Otworzyłeś swój audio-pogląd, odłożyłeś na bok stereotypy i teraz kupujesz po prostu to, co wdanej chwili jest Ci potrzebne. Bez wartościowania, oceniania, rozważania proporcji i innych bzdur. No i cieszysz się muzyką. Dlatego Twoje audio-voodoo to nie jest voodoo. Natomiast audio-voodoo kogoś z wypasionym sprzętem, kto nie umie sam odpowiedzieć na pytanie: "Jak to gra"? - to już voodoo pełną gębą. Uff, niczym wytrawny krasomówca nawiązałem ostatnim zdaniem przydługiej ogólnofilozoficznej wypowiedzi do tematu wątku, hi hi hi...
  23. Szczególny mam sentyment do płyty Both Sides Now (jeśli chodzi o panią Mitchell), choć niepotrzebnie sobie o niej przypomniałem, gdyż aktualnie w zbiorach swych nie posiadam tego albumu... a dziś przysięgałem żonie, że na miesiąc z zakupami płytowymi się wstrzymuję. Miałem w tym miesiącu kilka ciężkich ataków zakupowych, wydałem majątek na płyty. Dziś już tylko domówiłem kilka pozycji w pewnym poznańskim sklepie z "klasyką", gdy znany Ci zapewne Wpszoniaku pan Konrad zadzwonił doprecyzować szczegóły zamówienia i tak żeśmy precyzowali, że wartość zamówienia trzykrotnie wzrosła stawiając mnie (w mej własnej ocenie) w roli niezbyt odpowiedzialnego męża i ojca. A przecież ja te wszystkie płyty kierowany wyższą koniecznością kupuję... Przepraszam że nie na temat jazzowy tu się rozpisałem, ale ambiwalentne emocje mną targają, bo skoro poczucie winy mnie drąży, to ja już chyba nałogowcem płytowym jestem. Mam nadzieję że czytający te słowa nie poczuli się jak na mitingu anonimowym, hi hi hi...
  24. Naszła mnie dziś taka lampowa dygresja. Posłuchawszy dziś po długiej przerwie swojej lampy, oceniwszy wstępnie na szybkiego (bo trza było do pracy wracać) jej aktualne plusy i minusy stwierdziłem, że jest jedna cecha wzmacniacza lampowego która sprawia, że chcę mieć taki sprzęt choćby i w trzecim systemie. Otóż chodzi o barwę gitary elektrycznej. Zwracam się do miłośników poetyckich artrockowych pejzaży gitarą malowanych: tylko lampa może Was ocalić! Niech żyją radzieckie NOS-y 6n2p-ew i 6p3s-e!
  25. Dodam gwoli uzupełnienia (jako zainteresowany tematem), że kolega Audiowit opisywał Qed Qunex Silver Spiral - interkonekt, a kolega Wpszoniak Qed Genesis Silver Spiral - kabel głośnikowy. Przynajmniej tak mi się wydaje
×
×
  • Utwórz nowe...