Skocz do zawartości

Miles

Uczestnik
  • Zawartość

    442
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Miles

  1. Audiowicie, dziękuję za bardzo cenną opinię. Jest nader interesująca. Marzy mi się w tym wątku cała masa takich porównań dokonywanych uszami pasjonatów. Sam od siebie w przyszłości na pewno jakieś amatorskie opinie dołożę.
  2. Dziś znów polecę Wam płytę, którą ominąć możecie, więc ja zachęcić Was spróbuję. Rzecz o nowiutkim wydawnictwie Anny Marii Jopek i Gonzalo Rubalcaby - płycie "Minione". Gonzalo Rubalcabę uwielbiam za wspaniały dźwięk fortepianu. Jego płyta nagrana w duecie z Charlie Hadenem - "Tokio Adagio" to jedna z moich najulubieńszych. Co zaś się tyczy pani Anny Marii - cenię ją ogromnie, szanuję, ale jej ostatnie wcielenia "luzofońskie" nie trafiały do mnie. Paradoksalnie bardzo lubię jej lekkie, popowe nagrania z odległej przeszłości (płyta "Nienasycenie"). Jednak gdy pani Anna wraz ze swoim mężem Marcinem Kydryńskim przepadli w świecie Fado i pokrewnych gatunków, to ani audycje radiowe pana Marcina mnie już tak nie cieszyły, ani muzyka AMJ nie przynosiła mi takiej satysfakcji. Fado w nadmiarze nie służy mi. Kwestia gustu. Nasze drogi czasowo się rozeszły, ale nie na zawsze. Najpierw AMJ opowiadała pięknie o tej nowej sesji w radiu, u Marka Niedźwiedzkiego. Między innymi przytoczyła ciekawą historię, jak to fortepian Gonzalo Rubalcaby - Bosendorfer - dotarł z Austrii do Miami, do legendarnego studia nagraniowego. Stroiciel, który przybył na miejsce przed wszystkimi by przygotować instrument, z płaczem próbował później wybłagać, by ten piękny instrument nie wrócił do Europy, bo to najwspanialszy fortepian z jakim pracował... Może przytaczam niewiernie, podaję link do strony radia. Znajduje się tam po lewej stronie przycisk do nagrania audio z rzeczoną rozmową: http://www.polskieradio.pl/9/1364/Artykul/...oja-specjalnosc Zatem nową płytę AMJ kupiłem i jest cudownie. To piękna muzyka. Maniera naszej wokalistki jest charakterystyczna, nie wszyscy ją akceptują. Ja jednak w tym przypadku zapewniam Was, że piękno broni się w tych nagraniach, unosi się ponad gusty i guściki. Ciemna, przepiękna barwa instrumentu, wspaniałe bliskie nam Polakom melodie, akuratna sekcja rytmiczna no i znakomita Anna Maria. Tu nie ma co kręcić nosem. Tego trzeba posłuchać. U mnie płyta zagrała cztery razy z rzędu, a jeszcze mi mało...siedząc w pracy tęsknię za tą muzyką. Wklejam dodatkowo akapity pochodzące z sieciowych materiałów promocyjnych (dla leniwych): "Płyta „Minione”(...) to wskrzeszenie najpiękniejszych przedwojennych tang polskich. AMJ śpiewa je z kubańskim trio jednego z największych pianistów improwizujących naszych czasów – fenomenalnym Gonzalo Rubalcabą. Spośród setek starych tang i boler artyści wybrali te, które inspirują ich najbardziej (m.in. „To ostatnia niedziela”, „Rebeka”, „Twe usta kłamią”) i mogły stać się pomostem między tym co minione, światem lat 30-tych ubiegłego stulecia a współczesną muzyką wokalną. Pomostem między kulturami – polską, kubańską, żydowską, argentyńską i amerykańską. „Kiedy pracuję z muzykami z różnych od mojej tradycji muzycznych, zawsze zachwyca mnie ich inność. To co wnoszą w nagrania staje się moim duchowym bogactwem. Zdumiewa ogrom piękną i prawdy na skrzyżowaniu kultur i ludzkich wrażliwości. Muzyka jest językiem jedności”- mówi AMJ. „Praca nad starymi tangami była magiczna. Rzadko zdarza się materiał takiej urody, nasycony i melancholią i tajemnicą i erotyką. Nagrywanie z Gonzalo to czysta mistyka. Obecność jaźni w każdej nucie uczy uważności i pokory”. „Minione” produkuje i aranżuje Gonzalo Rubalcaba. Album w najwyższym standardzie audiofilskim zrealizował wielokrotny laureat nagrody Grammy Carlos Alvarez w legendarnym studio nagraniowym The Hit Factory w Miami na Florydzie."
  3. No Qedy też brytyjskie są Nie mogę się doczekać gdy wszystkie klocki wrócą na swoje miejsce i będę mógł jasno określić swoje oczekiwania co do kabli, więc póki co robię takie ogólniejsze rozeznanie - poszerzam swoje horyzonty. Nie jest też powiedziane, że trafię za pierwszym razem. Tak pięknie to nie ma. Próbować jednak będę. Jako że swój system wałkowałem już trochę w wątku Chariowym to tam będę w przyszłości ciągnął Was za języki żeby nie narobić jeszcze większego zamieszania Tu zaś odezwę się jak odpalę lampę, która właśnie wróciła do domu po długiej nieobecności. Nabrałem dystansu słuchając innych sprzętów więc tym razem jak z tydzień posłucham to pokuszę się o jakąś ocenę mojej integry DIY na radzieckich bańkach...
  4. Audiowicie, napisz jeszcze proszę jak Twoim zdaniem wypadają IC MB Audio Crystal w porównaniu z Qed Qunex Silver Spiral, o ile takie porównanie (choćby intuicyjnie) poczyniłeś. Ja na razie nastawiam się na MB Crystal (chcę zamówić jak system wróci do domu), jednak aktualnie jest dostępnych kilka Qedów z serii Silver, więc choć nie oczekuję że jednolitość kablowa - na której temat wcześniej dywagowałem w wątku Chariowym -będzie lepsza niż kable różnych producentów, to jednak z uwagi na możliwość zakupu aż trzech sztuk z drugiej ręki lekko rozważam to i owo ...
  5. Co do pisania o muzyce, to osobiście liczę, że koledzy którzy mnóstwo czasu muszą poświęcać na moderację lub pomoc początkującym znajdą (może po zmianach na forum?) czas, by dzielić się swą ogromną wiedzą muzyczną. Nie wypominając nikomu wieku chcę wspomnieć, że ogromnie szanuję u forumowiczów dojrzalszych metryką to, że ich audiofilska pasja budowana była na bazie miłości do muzyki, a nie dźwięków. Zatem wiem, że wiedza o wykonawcach i nagraniach sprzed lat, którą ja jako młody, ledwie lekko posiwiały szczyl, odkrywam i przyswajam w przyśpieszonym tempie - kupując czasem więcej płyt niż jestem w stanie solidnie przesłuchać - siedzi u Was Panowie w małych paluszkach. Ponadto kolejny raz dziękuję Wpszoniakowi za niesamowicie merytoryczne, barwne, pasjonackie i po prostu ciekawe wpisy o muzyce, które zamieszcza w różnych wątkach: Chłopie! Drenujesz mój portfel aż miło, ale co tam! Jak zbankrutuję to ogłoszę upadłość konsumencką (ale nie melomańską!), będę siedział w domu i słuchał tego wszystkiego w szczęściu i spełnieniu. Zatem to się może tylko dobrze skończyć, hi hi hi. Co do wątku artrockowego - marzę o takowym od dawna, więc na pewno się pojawi. Nieśmiało się do tego zabieram, bo moja wiedza ograniczona jest. Jednak możemy przyjąć założenie, że ja w ramach kapitału założycielskiego wniosę pasję, a Wy wiedzę. I już. Dobra, wracajmy do dyskusji na temat najlepszych wydawnictw.
  6. Planując wakacje każdy fan twórczości Jana Sebastiana Bacha powinien wziąć pod uwagę organizowany w moich stronach XVIII Festiwal Bachowski, który w tym roku odbywał się będzie pod hasłem "Bach i Kobiety" w dniach 27.07.-15.08.2017. W programie (który szczegółowo poznamy dopiero w przyszłości) zapewne nie zabraknie tradycyjnych kameralnych koncertów i recitali granych m.in. we wpisanym na listę UNESCO Kościele Pokoju. Ponadto śniadania na trawie (przy muzyce na żywo rzecz jasna), pikniki, koncerty dla dzieci różne inne przejawy działalności artystycznej w przestrzeni społecznej. Co do dzieci to w zeszłym roku organizator w czasie wieczornych koncertów zapewniał maluchom opiekę przedszkolną - świetne rozwiązanie dla melomanów nie mających co zrobić ze swoimi pociechami na czas koncertu. Pozwolę sobie wkleić ładny tekst ze strony festiwalowej Bach.pl : "Jeśli nie opuścimy swoich zamkniętych światów i nie nauczymy się komunikować z ludźmi, to przestrzeń, za którą jesteśmy odpowiedzialni, stanie się kulturalną pustynią, ziemią szarańczy, prowincją kipiącą furią bezsilności. Prowincją fanatyczną z powodu odrzucenia i zapomnienia. Dlatego musimy rozumieć, że festiwal jest twórczą sytuacją społeczną. Festiwal Bachowski w Świdnicy to festiwal nadzwyczajnych ludzi: publiczności i wykonawców, którzy przełamują cyniczną monokulturę aroganckiej współczesności. Festiwal głęboko zakorzeniony w kontekście kulturowym i społecznej rzeczywistości. Festiwal, który wierzy w ludzi. Festiwal, który nie jest echem, ale potrafi mówić własnym głosem. Festiwal Bachowski w Świdnicy buduje mosty, integruje, zaprasza do uczestniczenia, które jest podstawą nowoczesnego, obywatelskiego społeczeństwa. Sztuka cywilizuje – uczy, że ten sam utwór można wykonać na wiele różnych, równie dobrych sposobów; że różnie można snuć tę samą opowieść; że namalowana trawa nie musi być zielona; że wiersz jest piękny nie ze względu na temat; że człowiek jest człowiekiem bez względu na narodowość, kolor skóry, czy wyznanie. Kultura / sztuka to zaszyfrowany kodeks, nieczytelny dla barbarzyńców, ale dla uczestniczących niezwykle przystępny, inspirujący i podnoszący jakość życia. Warto sekundować artystom wychodzącym na scenę, ponieważ prowokują nas do wyjścia na własną scenę – scenę własnego życia. Zbudowaną samodzielnie, według własnych reguł. Sztuka potrafi uwiadomić, że często żyjemy wbrew sobie i ośmiela, by to zmienić, by zdefiniować samych siebie, by iść własną drogą. Festiwal jest po to, aby odpoczęli Państwo od hałaśliwej współczesności, uciekli od świata second hand, by odnaleźć świat prawdziwy. Jan Tomasz Adamus"
  7. Ooo, Jarek, bardzo mnie usatysfakcjonowałeś! I to nie dlatego, że napisałeś przychylnie dla Chesky. Świetnie się czyta takie wypowiedzi, znajdź proszę czas na więcej! Z resztą jak znam autora wątku to również będzie wniebowzięty Twoją wypowiedzią. Bo wreszcie jest okazja do ciekawej polemiki,hi hi hi.
  8. Szanowny Wpszoniaku, twoje pytanie jest dla mnie bardzo aktualne, od kiedy redaktor Piotr Kosiński, prowadzący przez kilkanaście lat w Trójce gdzieś pomiędzy godz. 2.00 a 4.00 artrockową Noc Muzycznych Pejzaży odszedł z PR, zakładając własną radiostację internetową - rockserwis.fm. Przed rokiem stwierdziłem więc, że muszę mieć dostęp do tego co się tam puszcza. Miałem nawet pytać kolegów tu na Forum o pomoc, ale wskutek licznych zmian wiecznie odkładałem temat i wyprzedziłeś mnie. Przeglądając w owym czasie to co pokazuje się pod hasłami "radio internetowe", "tuner internetowy" itp. stwierdziłem, że różnorodność urządzeń jest taka sama jak pośród zwykłych odbiorników fm. Od mini radyjek typu kuchennego z wbudowanym głośniczkiem, bo spore i bogate w funkcje tunery. Ja chciałem - i chcę nadal - kupić coś, co umożliwi mi słuchanie radia internetowego za pośrednictwem mojego starodawnego stereo. DAC-a ani wejścia cyfrowego w moich cedekach nie posiadam, zatem interesują mnie urządzenia oferujące wyjście po RCA. No nie wiem, czy to dobre założenie, czy aby DAC nie jest tu niezbędny, dla podrasowania dźwięku. Być może przetworniki wbudowane w te urządzenia nie nadają się do niczego? Jak trzeba będzie kupi się i DAC. Natomiast to co zwróciło moją uwagę, to opisy urządzeń w rodzaju: "ponad 10 000 dostępnych stacji", "12 000 stacji internetowych do wyboru" itp. Wcześniej myślałem, że z takim radiem ma się dostęp do wszystkiego co w internecie, natomiast okazuje się, że większość tych urządzeń łączy się z czymś w rodzaju serwisów - platform multimedialnych (np.v-tuner), które posiadają jasno określony katalog stacji. Duży bo duży, ale może okazać się, że mam 15 000 stacji internetowych, ale jednego rockserwis.fm brak i lipa! Poza tym, czy ktoś kupiłby komputer oferujący dostęp do np. 12 000 stron www.? Nie! Chcemy mieć dostęp nieograniczony do wszystkiego czego nie zabrania prawo i ludzka przyzwoitość. Natknąłem się więc na urządzenia, których sprzedawcy twierdzili, że umożliwiają one dostęp do dowolnej zaprogramowanej ręcznie rozgłośni. To byłoby coś dla mnie. O ile dobrze pamiętam symbol, był to np. Philips NP 2500/12. Można było kupić z drugiej ręki, ale się wahałem. Zatem pytań jest sporo, liczę że któryś z kolegów obeznanych ze współczesną technologią wyjaśni co i jak. Choć nie wiem jak autor wątku, ale ja na super jakość dźwięku tu nie liczę. Chcę mieć po prostu przyzwoite brzmienie.
  9. Dziś polecę Wam płytę, której być może kupić nie zamierzacie, więc po dwakroć muszę o niej napisać! Skąd takie przypuszczenie? Ano chodzi o Mietka Szcześniaka. Być może dla niejednego, tak jak niegdyś dla mnie, "Miecz" kojarzy się nieco... obciachowo? Jakoś tak nie wiedzieć kiedy przykleiłem temu wokaliście etykietkę takiego jakby ... "kościelnego", gospelowego pieśniarza. Trochę zweryfikowałem swój pogląd, gdy przed laty usłyszałem przepiękną bossa novę "Spoza nas" w wykonaniu tego artysty. W minionym roku zaś światło dzienne ujrzała płyta "Nierówni". Poniżej kopiuję opis ze strony PR: "Płyta “Nierówni” prezentuje utwory oparte na tekstach księdza Jana Twardowskiego. Jej powstanie było marzeniem Mietka od wielu lat. Zamierzenie artysty było proste: podzielić się wierszami ks. Twardowskiego. Forma płyty ma w swoim zamierzeniu dodać lekkości i podkreślić to, co ważne dla poety i kompozytora - ciepłą nadzieję, afirmację poetyckiej prostoduszności, zdystansowanej a niewymuszonej mądrości codziennej i zupełnie niecodziennej. Dlatego opracowane przez Szcześniaka wiersze opowiedziane są językiem kompozycji nawiązujących do akustycznej, lekkiej i pełnej słońca muzyki brazylijskiej, jej wyraźnych rodzajów: bossanovy, samby, chorinjo, sao. Płyta jest w całości nagrana akustycznie, ma szlachetne, organiczne brzmienie. Żeby do treści dodać niezłą formę - została nagrana przez brazylijskich muzyków w USA. Użyte na niej instrumentarium to gitara, bas, fortepian, trzech perkusjonistów, chórki oraz kwartet smyczkowy. Kompozycje: Mietek Szcześniak Wykonawcy: gitara, bas - Paulinho GarciA perkusja i przeszkadzajki - Alex Acuna piano - Leandro Lopez perkusjonalia - Geraldo de Oliveira, Heitor Garcia Aranżacje na kwartet smyczkowy: Krzysztof Herdzin Realizacja dźwięku - Rob Hoffman i Steve Rashid Studia - Woodside Avenue Studios ( Chicago), Longhouse (L.A.) Produkcja muzyczna: Marcin Pospieszalski, Wendy Waldman, Mietek Szcześniak" Od siebie dodam, że to kapitalna muzyka, wspaniała poezja i bardzo dobra realizacja dźwięku. Jeden z moich lepszych zakupów A.D.2016! A kupowałem tą płytę dla żony...hi hi hi!
  10. Zamieszczam informację która zmartwiła mnie bardzo: "Z przykrością informuję, że zapowiadane na dziś i jutro koncerty AIRBAG (3.02. Warszawa - Progresja i 4.02. Wrocław - Firlej) NIE ODBĘDĄ SIĘ. Rano trafiła do mnie wiadomość od zespołu, iż w nocy trafił do szpitala w bardzo poważnym stanie jeden z muzyków, w związku z czym ich przyjazd jest niemożliwy. Jest im niezmiernie przykro, bo bardzo cieszyli się z tych koncertów i ponownego spotkania z polskimi fanami. Mam nadzieję, że uda mi się tak szybko jak to możliwe wyznaczyć nowe terminy koncertów. Bilety zachowują ważność, ale można je też oczywiście zwracać w punktach zakupu. Będę wdzięczny za udostępnienie tej wiadomości swoim znajomym, tak by dotarła do możliwie szerokiego grona osób. Piotr Kosiński/Rock-Serwis" .
  11. Tak sobie myślę, że spór pomiędzy tymi co odprawiają przeróżne egzorcyzmy przy swoim sprzęcie, a tymi którzy się takich rzeczy wystrzegają, a nawet z nich drwią "bo to i tak nic nie wniesie do brzmienia, bo to niemożliwe", to odwieczny konflikt postępu z dogmatami. Jednak historia postępu w każdej dziedzinie to historia ludzi, którzy "nie wiedząc" że coś jest niemożliwe, przyszli i zrobili to... Jestem niedowiarkiem w kwestiach związanych z odprawianiem wszelakich egzorcyzmów przy swoim sprzęcie. Co ciekawe, zauważyłem że mój sceptycyzm nie odnosi się do ludzi którzy różnych rzeczy próbują, lecz do mojej własnej osoby. To znaczy, gdy czytam jak forumowy kolega podkłada pod listwę zasilającą różne materiały w celu zbadania różnic, to ani przez sekundę nie przyjdzie mi do głowy wątpić w celowość jego działania w jego systemie; tym bardziej nie pomyślę nawet, że mógłbym poddać w wątpliwość wysnute przez niego wnioski. Sam jednak próbować takich rzeczy to jeszcze nie próbowałem, bo sceptycznie odnoszę się do swoich możliwości słuchowych i sprzętowych. Póki co. Póki co, bo na co dzień jestem człowiekiem, który bacznie samego siebie obserwuje, by stwierdzać własne ograniczenia i niedostatki. W każdej dziedzinie. Tak, wiem, obiektywne obserwacje to to nie są, ale jednak uważam, że jeżeli chcę zasłużyć sobie na miano człowieka myślącego (ale nic więcej, bez zbędnej megalomanii), to auto obserwacja jest ważną częścią mojego rozwoju. Znam ludzi, którzy śmiało idą do przodu nie tracąc czasu na zastanawianie się, bo nie widzą takiej potrzeby. Nie wiedzą, że nie wiedzą i jest im z tym dobrze. To jedna z dróg życiowych jakie można obrać, jednak ja wolę inną ścieżkę. Tak więc ciągle wykonuję małe kroczki by przekonywać się, że patrzenie na świat przez pryzmat własnych ograniczeń okropnie zubaża człowieka. Dla przykładu zakupiłem ostatnio solidny kabel głośnikowy (który aktualnie Jarek poddaje egzorcyzmom w swoim systemie) i choć wierzyłem kolegom że to dobry kabel i u nich "spłacił" swoją cenę, to jednak podłączając go u siebie po raz pierwszy wciąż odczuwałem określony dystans w oczekiwaniu efektów zmiany. U innych się sprawdza, wierzę im całkowicie, ale ja, nieosłuchany, bez doświadczenia, taką kwotę na dwa krótkie odcinki...może czynię voodoo? Zauważcie, że nie chodzi tu o pojmowanie audio-voodoo w taki sposób, że myślę sobie iż ten kabel nic nie wniesie, bo to tylko kabel itp. W moim przypadku, choć nie kwestionowałem wartości jaką mogą wnieść w system audio te przewody u innych, to myślałem czy to co u innych voodoo nie jest, u mnie jednak taką "magią" będzie... jak to tak? Najpierw drugi przykład. "Niechcący" mój cedek trafił do lekkiego tuningu. Nigdy takich rzeczy nie robiłem, bo nie dość że nie za bardzo w to wierzyłem, to jeszcze sprzęt staje się "grzebany", a to może być czasem minus. Nie wierzyłem tak całkiem, spróbowałem. Podstawą było tu moje zaufanie do kolegów forumowych którzy prace na moim odtwarzaczu prowadzić mieli, bo Pygar i Piotrek608 na rzeczy się znają. (Pozwoliłem tu sobie wymienić ich nicki, bo jak można kogoś pochwalić za dobrą robotę, to trzeba to robić, co też niniejszym czynię). Poza tym motywowało mnie to, że jednak- co by nie było - pragnę ponad wszystko dobrego brzmienia mojej ukochanej muzyki... Jaki dla mnie jest skutek opisanego zakupu kabla i wykonanego tuningu? Ano taki, że teraz, gdy będę kupował kolejne przewody - w tym przypadku IC, to bez cienia sceptycyzmu wydam kasę na najlepsze kable na jakie będzie mnie stać. Do tego jak odłożę trochę pieniędzy, to spróbujemy pójść dalej z pracami w moim cedeku - chłopaki nie powiedzieli tu ostatniego słowa, po prostu ja, jako właściciel sprzętu byłem im pewnym ograniczeniem. Z tego przydługiego, niezbyt może jasnego w wyrazie i nieco filozoficznego rozważania które tu zamieściłem klaruje się jednak bardzo jasny i czytelny wniosek, który niniejszym przedstawiam. Moja granica pomiędzy audio-voodoo a twardą rzeczywistością jest ruchoma i pokrywa się z linią graniczną moich aktualnych horyzontów. Aktualnych, bo cały czas dążę do ich poszerzania.
  12. Hi hi hi, rzeczywiście muzyka w pudełkach wychodzi najtaniej! W zeszłym roku chwaliłem się tu kompletem kwartetów smyczkowych Haydna za 79 złotych (jakby z drugiej ręki, ale w folii, nowe), 22 płyty w zestawie. Policzmy: 79/22=3,59 zł! He he he... Dobrze,że przypomniałeś mi drogi Wpszoniaku o tym Telemannie. W tym roku to już muszę to kupić. Tylko właśnie w samym tylko bieżącym tygodniu kupiłem te kilka wyżej wspominanych pozycji w MM, ponadto zamówiłem paczuszkę w kieleckim sklepie Fan - same rzeczy które już natychmiast muszę mieć!, do tego wreszcie ustrzeliłem na portalu aukcyjnym brakującą mi do kolekcji płytę Bogdana Hołowni "Chwile", oraz u innego sprzedawcy allegrowego co to klasykę w ładnych stanach za bezcen miał, też skompletowałem paczuszkę. No ale jak nie kupić 9.Beethovena pod batutą Furtwanglera czy Karajana w starych wydaniach EMI po 6,99? Wziąłem choćby dla porównań, bo mam "9" pod dyrekcją Bernsteina od DG. Do tego w przechowalniach Dodaxu, Rockserwisu, Fana czy Music Island mam po kilkanaście i więcej tytułów do kupienia w trybie priorytetowym! No ale komu ja się żalę? Człowiekowi który mógł mieć pałace, a wybrał płytotekę, he he he...
  13. Audiowit, co to za jedne te IC Beldena i skąd je wytrzasnąłeś w ogóle? Nazwa producenta jest mi znana ze słyszenia, ale widzę że Ty operujesz konkretnymi modelami. Napisz proszę coś więcej, wklej foto dla ciekawskich...
  14. Pilnie chcę polecić Wam pewną serię wydawniczą którą wypatrzyłem w sklepach sieci MM. Dlatego pilnie i dlatego akurat w MM, bo mają tam do dzisiaj akcję promocyjną na płyty cd z muzyką : "3 za 2" , czyli przy zakupie trzech płyt jedna (najtańsza z pakietu oczywiście) jest prawie za darmo, bo za 1 grosz. Akcja obowiązuje tak w sklepach stacjonarnych jak i w ich sklepie internetowym, jednak zauważyłem ją przypadkowo na stronie www sieci, gdyż w sklepie stacjonarnym do którego zaglądam kompletnie brak jakichkolwiek reklam i informacji dotyczących opisywanej oferty. Nawet w kasie nie za bardzo wiedzieli co robić, okazało się że muszę wrócić do pracownika działu po kwit - protokół rabatowy. Aha, coś tam poprzestawiali i wyraźnie zawęzili ofertę internetową, więc kupowałem w sklepie stacjonarnym. Naturalnie kupić można cokolwiek, chciało by się od ręki nabyć z 300 tytułów (i zapłacić za 200), jednak tak dobrze to nikt z nas nie ma. Trzeba coś wybrać w określonym budżecie. Dla mnie sprawa była jasna. Od dawna miałem na celowniku smakowitą serię z muzyką klasyczną wydaną przez firmę Warner Classics, a zwącą się "Masters". Płyty z tej serii sygnowane są logami trzech marek: Warner, EMI, Erato - widać to wszystko brandy jednego wydawcy. Są ładnie wydane. Na frontowej okładce mamy reprodukcję oryginalnej poligrafii (czasem sprzed 60 lat), a także grafikę przedstawiającą na tle płyty winylowej pożółkłą kartę niczym wyjętą z archiwum z napisaną na maszynie datą realizacji nagrania. Na odwrocie możemy przeczytać, że dźwięk zgrywano z taśm matek i remasterowano w słynnym studiu przy Abbey Road. Załączam link do strony wydawcy gdzie możecie zapoznać się z tą serią. http://www.warnerclassics.com/emi-masters/releases Koszt płyt u mnie w mieście to 24,99 lub 26,99, w zależności od pozycji ( mowa o cenie regularnej), więc w sumie wg mnie niedrogo. Jak brzmią te wydania? No nie wiem, nie zdążyłem przesłuchać, bo zakupu dokonałem wczoraj wieczorem. Jednak mimo że jeszcze nie słuchałem to i tak polecam, bo nie wierzę, aby mogła to być jakaś brzmieniowa tragedia. Ryzyko oceniam jako minimalne. Z moich zakupów najbardziej cieszę się chyba z Emila Gilelsa grającego 4 i 5 Koncert fortepianowy Beethovena. Od pewnego czasu rozglądałem się za nagraniami tego pianisty, po tym jak usłyszałem go w radiu PR2 i zrobił na mnie duże wrażenie. Może jeszcze dzisiaj zajrzę do sklepu, bo w sumie nie wykupiłem wszystkiego, a trzeba było! (choć za wiele tytułów to znowu nie mieli). P.S. Na stronie z załączonego linku są tylko płyty z logiem Warnera. Jednak tak jak napisałem wyżej są jeszcze tytuły z logami Erato oraz EMI które możecie napotkać w sklepie.
  15. Jak wszystko pójdzie dobrze, w tym roku luty będzie dla mnie progresywnym pejzażem malowany: 04.02. - Airbag we wrocławskim Firleju. 26.02. - Riverside i przyjaciele w warszawskiej Progresji. Powrót grupy do koncertowego grania, w rok po odejściu gitarzysty Piotra Grudzińskiego do największej orkiestry świata. Zapowiada się arcyciekawie...
  16. Nieaktualne? Wprost przeciwnie - ponadczasowe. Świat odbieramy za pomocą kilku zmysłów, nie tylko słuchu, wiele niepozornych faktów może mieć wpływ na nasz odbiór poszczególnych bodźców. Argument uważam za aktualny tak długo, jak długo będziemy ludźmi z krwi i kości, a nie cyborgami*. Wspomniany Unison kompletnie nie pasuje do mojej psychologicznej koncepcji audio-voodoo. Wiesz dlaczego? Bo moja koncepcja tyczy się elementów z pogranicza percepcji, z pogranicza możliwości ludzkiego słuchu. Brzmienie poszczególnych wzmacniaczy jest w stanie rozróżnić przeciętny Kowalski, czego nie można już z taką śmiałością powiedzieć o zabiegach typu podkładanie drewnianych klocków między kabel i dywan. Odniosę się do dwóch przytoczonych akapitów. Z tego co napisane w pierwszym z nich wynika, że drogi Kostku kompletnie nie zrozumiałeś, o czym pisałem. Zapewne nie wyraziłem się dostatecznie jasno. Otóż piszesz mi, że ludzie odbierają świat za pomocą wielu zmysłów itp. Mnie nie o zmysły chodziło, lecz o kulturę dyskutowania. Jeżeli mówisz ludziom, którzy ciężką pracą doszli do określonych rezultatów brzmieniowych w swoich systemach, że te rezultaty to tylko rojenia ich mózgów, to obojętnie czy mówisz to wprost czy też zasłaniasz się - dostatecznie czytelną - sugestią, nie jest to kulturalne. A tak długo jak nie będziemy cyborgami kultura wypowiedzi ma znaczenie. W drugim z przytoczonych akapitów uderza mnie to, że Ty, Kostku, uzurpujesz sobie prawo do stanowienia, co jest zmianą z pogranicza percepcji, a co jest zmianą zauważalną przez każdego. Na jakiej podstawie? Nie ukrywasz, że nie słuchałeś systemów wyposażonych w opisywane akcesoria. Zatem zaocznie oceniasz zarówno te przedmioty jak i systemy kolegów w których są stosowane. Nie "słuchałeś" bezpieczników, co dwukrotnie tu wyklarowałeś, ale śmiało oceniasz ich wpływ jako znikomy. Stwierdzenie zaś, że "przeciętny Kowalski" rozróżni brzmienie poszczególnych wzmacniaczy w kontekście wypowiedzi, w których wątpisz w zdolności świadomej percepcji doświadczonych audiofilii...to jest dopiero ciekawe.
  17. Dla uzupełnienia opisu elektroniki która ostatnio grała u mnie z Chario (a teraz pojechała na okresowe badania do gabinetu medycyny pracy elektronicznej), muszę dodać, że te skubańce od Audio Analogue dość długo "wchodzą na obroty". Oczywiście często czytałem Wasze wypowiedzi na temat czasu nagrzewania się tranzystorów do prawidłowej pracy, jednak z dotychczasowym sprzętem nie poczyniłem w tym obszarze specjalnych obserwacji. Teraz sprawy mają się zgoła inaczej. Zimny sprzęt po prostu gra - nawet nieźle. Jednak tak po kilku godzinach zauważam, że nagle odpływam zanurzając się w dźwięku. Ile tego czasu trzeba? Jeszcze nie wiem, ale zdaje się, że dwie godziny to minimum. Natomiast jak posłucham z pół dnia (znaczy się - w niedzielę), to dźwięk staje się niezwykle płynny; lejący i gorący jak lawa. Nie napiszę ot tak że jest gęsty, bo może Wam się to skojarzyć z lekkim zamuleniem typu brytyjskiego. Tu co prawda jest temperatura i gęstość ale bez cienia nadmiernej lepkości pomiędzy poszczególnymi dźwiękami, więc kluchowatości brzmienia nie muszę się obawiać. Druga obserwacja o której wspomnę jest taka, że odsłuchy zmieniły w naturalny sposób swój charakter. Nie ma już czegoś takiego jak skakanie pomiędzy utworami i płytami. Uruchamiam płytę i z zapartym tchem słucham do ostatniego taktu. Czas pokaże, czy to ino pierwsze zauroczenie, czy może zaczątki trwalszego uczucia...
  18. Miles, spójrz swoim okiem na temat wątku..... Hi hi hi Wpszoniaku, tą analogią wykraczającą poza audio chciałem uzyskać szerszą perspektywę, aby z kolei uzmysłowić dyskutantom, że fakt iż czegoś nie wiemy, nie znamy, nie zauważamy nie oznacza, że ta rzecz nie istnieje. Odniosę się jeszcze do jednej kwestii: Używanie takiego argumentu w dyskusji uważam za mocno nieaktualne. Można go przytoczyć zawsze i wszędzie. Każdemu można powiedzieć, że to co słyszy i to co widzi to tylko aberracja. Skoro estetycznie wykonane podstawki pod kable mogą powodować cuda w wykonaniu naszego mózgu, to co dopiero przepiękny wzmacniacz, choćby taki jaki kolega Kostku ostatnio zakupił i o którym pisał, że to najlepszy dźwięk jaki miał do tej pory...no i tak możemy się licytować bez sensu. Wybacz Kostku jeżeli ostatnie porównanie odebrałeś jako argument poniżej pasa. Jednak Twoja integra jest naprawdę wspaniale wizualnie wykonana i jak ulał pasuje do Twojej psychologicznej koncepcji voodoo - autosugestii.
  19. Kostku, ja gdy przyglądam się ekskluzywnym audio-akcesoriom to nie śmieję się z prostej przyczyny: jedną z cech którą staram się w sobie pielęgnować jest pokora. Jak ktoś, kto ma więcej płyt niż ja czerwonych krwinek i zaliczył więcej koncertów akustycznych niż ja zjadłem kotletów pisze, że wpływ taki czy inny słyszy, to mówię sobie : "Wiem,że nic nie wiem". Rozśmieszył Cię ten frazes? Możliwe. Ale zanim byłem na etapie "Wiem,że nic nie wiem", byłem - niestety- na jeszcze niższym : "Nie wiem, że nie wiem". Wiesz,Ciebie śmieszą audiofile kupujący bezpieczniki za ciężkie pieniądze, a Ty rozśmieszyłeś niejednego z nich pisząc, że czuł byś się nieswojo słuchając bezpieczników. Wszak robisz to codziennie, czy tego chcesz czy nie...a ich wpływ na brzmienie to 0 (słownie : zero) procent voodoo i 100 (słownie : sto) procent fizyki... Dodam jeszcze, że jakieś sto dwadzieścia lat temu powszechnie wiadomo było, że wszechświat wypełniony jest eterem oraz że niemożliwe jest, aby latały maszyny cięższe od powietrza. W owym czasie poglądy że może być inaczej - to było dopiero voodoo...
  20. Właśnie w nocy wywiozłem wzmacniacze na przegląd serwisowy, zatem kable w poniedziałek mogę nadać, he he. Wiedziałem, że drugi Kolega to się nie rozstanie, bo słucha głównego systemu non - stop i nie ma zmiłuj. Nawet miałem to zasugerować, ale myślę sobie : pewnikiem sam się odezwie Angel , podaj mi na PW adres do wysyłki. Wyślę przez UPS zatem oprócz adresu domowego czy pracowego możesz ewentualnie wybrać sobie z mapy UPS Access Point. https://www.upstoday.com/pl/couriers/ups-access-point
  21. Dziękuję pięknie! Tytuły pośpiesznie przepiszę do notesu. Tego notesu co to jak żona go widzi to słabnie... Natomiast że to będą Japończyki mini LP to mogłem się po Tobie spodziewać Cieszę się na samą myśl o możliwości zakupu tych płyt.
  22. Niniejszym prostuję to, co napisałem w poście #106 na temat szumów towarzyszących odsłuchowi. To nie akustyka. Płyta Midori "Bach: Partitas and Sonatas for Solo Violin", Onyx - ONYX 4123, ma szumiące tło. Moje pierwsze spostrzeżenie było celne. Nagranie jest tak zarejestrowane. Potem po zmianie miejsca w którym siedziałem szumów nie słyszałem, więc na kolanie wysmarowałem akustyczną teorię, bo człowiek lubi szybko sobie wyjaśnić pewne zjawiska. Jednak to już była moja aberracja. Być może w tamtym dniu, w miejscu w którym siedziałem, na tamtych kablach i podczas odtwarzania tamtego fragmentu płyty faktycznie nie było słychać szumów. To nawet nie takie trudne do wyjaśnienia: szumi tło, więc jak skrzypce grają głośno to zbytnio tego nie słychać. Zwłaszcza, że szumy ustępowały gdy siedziałem bliżej kolumn, bezpośrednio "nacelowany" ich wysokotonowcem. Takie posadowienie mogło faworyzować dźwięk instrumentu, a maskować niepożądane efekty. Jednak wczoraj usiadłem wygodnie po środku mojego stereo, uruchomiłem z namaszczeniem płytę i aż podskoczyłem - jednak znowu to słyszę! Bardzo wyraźnie. Nowe kable znacznie lepiej wnikają w tkankę nagrań, więcej pokazują, więc teraz to już nic tego efektu nie zamaskuje. Macie Panowie duże doświadczenie, może wyjaśnicie mi z czego wynikają takie szumy w nagraniu? Kto jest winien? Aparatura nagrywająca zbyt czule ustawiona? Mastering? Załączam fotkę płyty - winowajczyni. Choć ze zdjęcia wiele nie słychać, nawet jak przyłożyć ucho do monitora Co do jednolitości kablowej to w swoich rozważaniach miałem na myśli przypadek użycia identycznego przewodnika na różnych odcinkach toru stereo. Natomiast jedność dotycząca użycia kabli tego samego producenta, na zasadzie, że jak zrobili dobry interkonekt to znaczy że się znają i głośnikowy też będzie dobry, to - poza przypadkami gdy przewodnik będzie identyczny - inna bajka. Jedność marketingowa jeno. Ponadto moje rozważania były oczywiście bardziej teoretyczne niż praktyczne - wszak widzę, że na ogół doświadczeni audiofile nie trzymają się takich reguł. Z czegoś to wynika. No a czemu taka "słuszna" zasada się nie musi sprawdzić (choć może)? Cóż, odpowiem sentencją: Czym się różni teoria od praktyki ? W teorii niczym! Oczywiście nie chodzi tu o jakieś czary. Wszak prądy między źródłem a przedwzmacniaczem mają inne wartości niż np. prądy płynące z końcówek mocy do kolumn. A prąd zasilający to już w ogóle inna historia. Zatem co się sprawdzi w jednym miejscu nie musi wcale sprawdzić się w innym. Ot, cała filozofia. Na koniec przyznaję, że moje rozważania były nie do końca przemyślane, więc RoRo słusznie zwrócił uwagę, że wymiana okablowania powinna dotyczyć również przewodów wewnętrznych kolumn! No nie wziąłem tego pod uwagę. Tego jednak bał bym się robić. Gwarancja to mnie nie rusza, ale jednak producent strojąc kolumny miał takie a nie inne kabelki w środku. Choć w sumie źródło i wzmak pewnie inne...no może nie brnijmy w to
  23. Nie no, Angel, kolega Wpszoniak za młody jest jeszcze na takie kombatanckie snucie - bajanie. Poczekaj cierpliwie jeszcze ze trzydzieści lat, to zaczną sypać się legendy...na wszystko jest czas!
  24. Angel, do pełni szczęścia brakuje mi, by moje klocki AA trafiły na taki podstawowy serwis - przegląd do świetnego elektronika, co by dało mi pewność, że sprzęt będzie żył długo i szczęśliwie. Ciężko to zrealizować, bo fachowców mało i zajęci są. Jednak jak się uda coś wskórać wtedy na - powiedzmy - tydzień chętnie podeślę Ci te Qedy, bo podczas serwisu sprzętu będą bezrobotne. Jak mają leżeć w szufladzie to lepiej niech nabierają szlachetnej ogłady w doborowym towarzystwie (ale ja mam namyśli Twój sprzęt, hi hi hi). Audiowicie, ciekaw jestem jakby to było, gdybym zrealizował koncepcję jednego kablowego przewodnika na całej długości toru audio. Czyli wszędzie od cedeka po kolumny, same - jak okiem sięgnąć - Silver Spirale. Jednak zajrzałem dziś na aukcje - krajowe i zagraniczne - no i coś nie widać tych IC. Ciężka sprawa. Poza tym czekam aż posiądziesz i opiszesz w wątku lampowym, IC pana Marka Brożka, bo też już się z nim wstępnie kontaktowałem w sprawie zakupu 3 x IC Crystal, ale zanim cokolwiek sfinalizuję muszę poczekać na docelowy cedek, o czym już pisałem. Z tą koncepcją jednego przewodnika to wymyśliłem tak: w filtrowaniu (wody, powietrza itp.) wykorzystuje się często wielowarstwowe filtry, gdzie każda warstwa zbudowana jest z innego surowca, bo każdy materiał ma inne właściwości absorpcyjne. Suma absorpcji wielu materiałów da maksymalny efekt. Jednak w przypadku kabli chcemy,aby były anty-filtrami. Suma właściwości absorpcyjnych połączeń w torze audio powinna być (wg mnie) jak najmniejsza. Niestety każdy przewód coś tam zawsze wytnie (wiadomo - im lepszy tym mniej), więc stosując jeden rodzaj kabla teoretycznie stracimy mniej niż w przypadku kombinacji kilku różnych, bo żadna łączówka nie odda już tego, co zabrała poprzednia, a zawsze jeszcze wytnie coś "od siebie". Innymi słowy, im więcej rodzajów kabli w torze, tym doskonalszy filtr udaje nam się zbudować, a przecież zamiar jest odwrotny! Chcemy anty-filtracji! Naturalnie w przypadku takim jak mój, czyli wzmacniacz dzielony na trzy części, powyższe kwestie będą mocniej odczuwalne niż przy integrach. Taką mam koncepcję.
  25. Znakomicie! Jak podasz tytuły to już nie zaprzątaj sobie głowy wyszukiwaniem - szkoda Twojego czasu. Poświęcę swój. No chyba, że musisz - nałogowo
×
×
  • Utwórz nowe...