Skocz do zawartości

kaczor

Uczestnik
  • Zawartość

    867
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kaczor

  1. Osobiście posiadam Azura 640 - w zestawieniu z Thorensem (mimo słabej wkładki) gra to sympatycznie. Wydaje mi się, że powinieneś być zadowolony (Uwaga, preamp gramofonowy musi się trochę - tak ze 30, 40 godzin, powygrzewać - wcześniej powstrzymaj się z krytycznym podejściem). Choć Azurek od początku jak na moje ucho gra "znośnie"
  2. Witam Guru również nie jestem, tym niemniej skromną wiedzą jaką posiadam, z przyjemnością się podzielę. Rację ma kolega Bert pisząc, że didzejskie gramofony należy pozostawić didżejom, a domowymi cieszyć się w domu. Obserwując, przygody różnych osób z gramofonami, proponowałbym raczej zakup nowego urządzenia, niż jakiegoś zabytku. Gramofon to jednak delikatne urządzenie i jeśli był źle traktowany, to możesz trafić na zupełny szrot - którego naprawa może być zarówno kosztowna jak i nieskuteczna. Ze swej strony sugerowałbym raczej zakup oddzielnych klocków pt. gramofon i przedwzmacniacz gramofonowy. Teoria mówi, że przedwzmacniacz gramofonowy powinno dobierać się m. in do wkładki umieszczonej na ramieniu gramofonu. No i jeśli to oddzielny klocek to nie ma problemu, jeśli natomiast preamp masz wbudowany w gramofon to robi się lekka kicha (bo co zrobisz jak zapragniesz zmienić wkładkę). Ponadto, jak dowiodły testy, wpływ "zgrania" preampa gramofonowego z wkładką i resztą systemu na efekt końcowy w postaci słyszalnego dźwięku jest ogromny i niemożliwy do zbagatelizowania. Szanse, że coś uniwersalnego - wsadzone na stałe do gramofonu spasuje sięz resztą systemu są nikłe. Łatwiej kupić gramofon bez preampa i potem preamp dobrać według własnego upodobania. Kończąc ten nieco przydługi wywód sugerowałbym osobno gramofon, osobno preamp Pozdrawiam
  3. Tia a ja znów mam problem Problem z DAC. Generalnie nastawiam się na NOS-DAC-a od Mr elektronik tyle wiem. Szczegóły konfiguracji, z zegarem czy też nie? Jeśli tak, to jakiego typu zegar? Z buforem czy nie? Jeśli bufor to tranzystorowy czy lampowy. Jaki wpływ na dźwięk mają poszczególne elementy? Ktoś mógłby mnie oświecić - ale tak łopatologicznie, proszę.
  4. Ale, w myśl zasady wchodzi w grę, nie wchodzi posłuchać można - spotkać się zawsze można, nieprawdaż.
  5. Witam, W temacie transportów CD dla lampek. W myśl zasady każda pliszka swój ogonek chwali polecałbym gorąco Audiomecę Damnation. Marku, jak wiesz test nauszny jest jak najbardziej możliwy . Jeśli laser z napędem CDM12 nie różni się jakoś dramatycznie od CDM 12.1 to cena wymiany całości to raptem 30 pln-ów i jest to bezproblemowo dostępne. Jedyny problem z Audiomecą jest taki, że trudno ją spotkać - tym nie mniej w wypadku pojawienia się warto wziąć ją pod uwagę.
  6. To zielone coś to filc podklejony - jak myślę przez poprzedniego urzytkownika. Co do magicznych zaklęć pozwalających na oglądanie obrazka bez względu czy jesteś zalogowany czy nie. Obrazek wrzucasz na jakiś serwer (w moim wypadku photobucket) a potem piszesz zaklęcie url=adres_serwera/nazwa_katalogu/nazwa_obrazka.jpg][ img]adres_serwera/nazwa_katalogu/th_nazwa_obrazka.jpg[/img ][/url i tu w składni są małe błędy zrobione celowo na początku prze url brakuje [ a na końcu za /url brakuje ] oraz przed img i za /img jest niepotrzebna spacja Pozdrawiam Andrzej
  7. Bartku Te dwa srebrne guziczki służą do ustawiania zegarka. Open/close służą jak mniemam do "parkowania" płyty i mają zapobiegać otworzeniu pokrywy w momencie gdy płyta się jeszcze kręci. Innymi słowy działanie identyczne jak komenda unmount w UNIXACH. Bo klapę jak doskonale wiesz to łapką podnosić trzeba REVIEW - pewnie służy do odsłuchania początków utworów z całej płyty. Jak pisałem - moje zainteresowanie pilotem i jego funkcjonalnością dąży do zera i tak płyt słucham od deski do deski i guziki na froncie w zupełności mi wystarczają. Pilot wyląduje w pudle i będzie tam leżał. Co do DAC-a moje przemyślenia póki co sprowadzają się do tego, że muszę "coś" nabyć. NOS-DAC-ki mają tę zaletę, że można pożyczyć egzemplarz testowy i zweryfikować co tam człowiek chce aby siedziało w środku - bez bufora, z buforem tranzystorowym a może lampowym. Jakieś opcje zegara. Są to elementy o których żadnego pojęcia nie mam (muszę sprawę doczytać co, po co jest). Modele innych producentów z tego co wiem, nie mają opcji testowych - i tu problem co (jaką wersję) wybrać. W wypadku secound - handów, na dzień dzisiejszy, w moim wypadku to już byłby zupełnie strzał w ciemno. Zero porównania do czegokolwiek. Ponadto nowe krajówki są, co nie bez znaczenia, po prostu tańsze. Choć z drugiej strony skoro system marzeń tuż tuż to szkoda byłoby wsadzić tam bardzo istotny element kierując się wyłącznie ceną. Tym nie mniej wcale mi nie zależy na tym aby wydać fortunę i gdyby najtańszy okazał się wystarczający - z przyjemnością go nabędę. Suma, sumarum - w grę wchodzi wyłącznie to co da się odsłuchać przed zakupem to raz i bez porównań i odsłuchów porównawczych ani rusz. Aby uzupełnić obraz, z rezerw budżetu domowego wycisnąłem już ostatnie grosze - więc poza uprzednio zaplanowanymi zakupami nic nowego nawet nie wchodzi w rachubę. Innymi słowy, będę myslał ale raczej nieśpiesznie - choć element ten jest niezbędny aby system - OMAK uzbroić w docelowe źródło. Zakup przed styczniem jest raczej mało prawdopodobny. Pozdrawiam Andrzej
  8. Witam W ramach przerwy w pakowaniu, przed zniknięciem na tydzień. Garść fotek. Na początek zestaw pod którym gra Audiomeca. Paczcie i płaczcie w jakich warunkach i w jakim towarzystwie przyszło pracować temu transportowi I dla Bartka obiecany pilot od Audiomeci - zwróćcie uwagę na uszkodzony wyświetlacz zegarka Pozdrawiam Andrzej
  9. Witam, Dziś z kolegą Romkiem udało nam się spotkać u mnie Tematem spotkania było .......... hmm no właśnie co? Pewnie samo spotkanie. Tym nie mniej dzięki uprzejmości, mojego gościa udało się urządzić małe słuchanko. Dziś na tapetę poszły urządzenia CD i CD-podobne. Celowo piszę słuchanko nie test bo niezachowane zostały podstawowe warunki. Rasowe CD-ki czyli SONY CDP - 8XX, i Shanling zostały podłączone za pomocą IC ENM do fatmana iTube, a dalej DMM-ami do Totemów mitte. Transport Audiomeca, za pośrednictwem Cardas Lighting, został podłączona do Amplitunera Yamahy RX-3XX i dalej za pomocą Cordiali do wygłuszonych Jamo Studio 180. Wszystkie, wyżej wymienione napędy, pod względem detaliczności spisywały się wyśmienicie. Sony w porównaniu z kitajcem grał dzwiękiem bardziej "aksamitnym", łatwiejszym w odbiorze. Detale, a jakże obecne, zostały jakby nieco zaawolowane, przez pełniejsze, brzmienie wszystkich pasm. Jak dla mnie Shaling, miejscami robił się nieco za suchy? Tym nie mniej daleki jestem od krytykowania tego CD-ka, możliwe a nawet bardzo prawdopodobne, że wymaga on zdecydowanie dłuższego przyzwyczajania się - "wygrzewania" słuchającego. To co dziś "kulało" w obu opisywanych przypadkach to głębokość sceny - tyle, że znów winę ponosi za to "takie sobie" rozstawienie kolumn. Odrzegnując się od określeń który lepszy - odnoszę wrażenie że sprzętem "dla mnie" jest SONY. Zupełnie odrębną historią jest Audiomeca. Podpięta na zasadzie "zobaczmy czy to w ogóle działa" generalnie pracowała w moim odczuciu w gorszym torze dźwięku. Piętą achillesową zestawu były kolumny których największą zaletą soute jest to, że w ogóle działają (moje są modyfikowane w cudownie, amatorski i nieprofesjonalny sposób). Mocną stroną zestawu, natomiast był kabel cyfrowy łączący Transport z Yamą. Ku niekłamananemu mojemu zdziwieniu okazało się, że gra to to w sposób bardzo zadawalający. Owszem, basu było niewiele - miejscami maławo, ale to co było, było dobrze kontrolowane. Zestaw ten poradził sobie rówież o dziwo z przestrzennością - choć nie wiem, czy to zaleta Audiomeci, wielkości sporych jednak skrzynek od Jamo, czy też Yama trochę "oszukiwała". Jak dla mnie do środka i góry pasma przyczepić nie bardzo było się o co. Generalnie zatem próbę z Audiomecą można uznać za udaną. Czyżby to źródło było aż tak dobre, iż mimo że reszta "odstawała" jakoś to wyciągnęła? Jeśli tak ciekawym jak zagra w docelowym systemie. Pozdrawiam Andrzej PS. Dzięki Romku za fantastyczne przedpołudnie
  10. Witam Wy tu Panowie Gadu-gadu a ja mam żródło dla OMAKA no połowę Dziś stałem się posiadaczem AUDIOMECI DAMNATION Ślizganie sprawdziłem występuje - jedynie, na marnych, cokolwiek krzywych płytach. Na płytach sensownej jakości problem nie występuje. A tak przy okazji wszedłem w posiadanie kabla Cardas Lighting do podłączenia do DAC-a, ino DAC-a niet Pozdrawiam
  11. Hejka, Devil pozwól, że odniosę się do Wharfdali ożenionych z Yamahą Mam monitorki tej firmy model Diamond 8.1 mam je w szafie. Usiłowałem wykorzystać je z dwoma sprzętami, amplitunerem Yamaha RX-396 i wzmacniaczem Yamaha DSP-A492, za źródła robiły odpowiednio Yamaha S-510 (DVD) oraz Yamaha CDX-393 MKII (CD). Usiłowałem, efekt był tak tragiczny, że za karę poszły do szafy i leżą tam do dziś. Jeśli wszystkie Diamondy serii 8.X grają tak samo jak 8.1 to szczerze Ci radzę zapomnij o nich choćby kosztowały i 300 złotych. Pozdrawiam
  12. Witam, Przeczytałem, zamieszczony "wstępniak" parokrotnie i jeśli pozwolicie kilka refleksji na jego temat. Otóż, z jednym postulatem w nim zawartym się zgadzam. Mianowicie w pełni popieram apel o ostrożność i postulowaną "korekcję błędów" w przyjmowaniu opinii, rad z forum (i nie tylko), zwłaszcza jeśli wpadliśmy tylko na chwilę z szybkim pytanie jaki sprzęt za XXX złotych. Gdy nie znamy danego forum, nie zorientowaliśmy czyim radom ufać, a czyim raczej nie, przyjmowanie wszystkiego jako prawdę objawioną jest ryzykowne - tym bardziej że rady mogą być wzajemnie sprzeczne. Tu małe zastrzeżenie, zaufanie do opinii lub jego brak wynika tu w znaczej mierze z podobnych/bądź nie gustów i oczekiwań, a nie wyłącznie z wiedzy. Wystrzegać się należy również wszelkiej maści "proroków" co to już z niejednego pieca chleb jedli, mają "właściwe" wykształcenie i patent na nieomylność - dotyczy to nie tylko forów internetowych, ale i innych mediów również. I tu płaszczyzna porozumienia się kończy. Obrana forma ataku i krzywdzących uogólnień w żaden sposób nie koresponduje z zawartością naszego forum i poziomem niektórych jego urzytkowników. Jakoś nie spotkałem się nigdy z "prawdą objawioną" u nas. Zawsze na zadane pytanie otrzymywałem kilka sugestii wskazujących kierunek i powtarzane za każdym razem "...ale sam posłuchaj i oceń co Ci odpowiada" Pozwolę zadać sobie pytanie. Gdzie znajdę bardziej wiarygodną opinię w czasopiśmie gdzie wspólnie oceniających było góra dwóch, czy na forum gdzie NIEZALEŻNIE oceniających było wielu? Oczywiście ja wiem, że "profesjonalni testerzy" mają odpowiednie wykształcenie i wiedzę nie to co "miełka swołocz" na forum. Tyle, że forum w znacznej mierze jest dla tej "swołoczy" właśnie. Co mi po profesjonalnej analizie widma, wykresów i opisie których nie rozumiem, jeśli zależy mi wyłącznie na tym aby zagrało tak żeby mi się podobało? Czy profesjonalna ocena - przekona moje uszy - że to co słyszą jest fantasyczne, jeśli czuję, że mi się nie podoba i vice versa, że coś jest denne, jeśli wewnętrznie czuję, że to dźwięk którego szukam?. Jak ma się profesjonalna, empiryczna ocena do czegoś tak ulotnego jak doznania które odczuwamy słuchając muzyki? Pewnie postawione pytania są głupie. Nie jestem profesjonalnym, zawodowym audiofilem, a jedynie gościem z doktoratem, potrójnym inżynierem, z jakimś tam doświadczeniem dydaktycznym - więc pewnie nie powinienem się odzywać Pozdrawiam wszystkich
  13. Witam, Jako sprawca całego tego wczorajszego zamieszania z CD-kami powinienem skrobnąć kilka słów ......... zapewne A zatem, konfiguracja testowa to wzmacniacz Baltlaba, IC Eagle, kolumny Totem Staff, i do tego jakieś przewody głośnikowe (Marku, Romku uzupełnijcie). Porównywane były następujące CD: CD Sansui CD-117KII AKAI 57 ONKYO 7511 ATOLL100 wymienione wcześniej przez Romka Zadaniem testu było nie "Czy" ale "na ile" Sansui odstaje od reszty towarzystwa. Nie ukrywam również, że o ile nie miałem złudzeń co do wyniku porównania z Atollem 100, o tyle liczyłem że z AKAI i ONYKO Sansui będzie w stanie nawiązać równorzędną walkę. Tak się jednak nie stało generalnie "egzotyczny" wynalazek odstawał od reszty. Moim zdaniem jedyne gdzie "doścignął" konkurencję to góra pasma w porównaniu z AKAI. Jednak zgodnie z tym co napisał Romek w zakresie basów AKAI bez najmniejszych skrupułów pokazał konkurentowi na "S" gdzie jego miejsce. Ponieważ, króciutkta charakterystyka Romka w zasadzie wyczerpuje temat ja pozwolę sobie dodać jedynie kilka drobniutkich uzupełnień. Zatem tradycyjne "Uchem laika" SANSUI - w porównaniu z konkurencją, dzwięk jako całość (bez rozbijania na pasma) jest wycofany, czyli mamy tu syndrom "strachliwych" muzyków - ze wszystkimi tego konsekwencjami. AKAI - bardziej odważnie, choć w porównaniu z konkurencją "z pewną taką dozą nieśmiałości". Sporo basu, zupełnie dobrze kontrolowanego ale sporo. Nie wiem, czy u mnie w systemie (z iTube) nie byłoby go już zbyt wiele? Jak już zagrały dwa kanały - dobra stereofonia, choć z ograniczoną trójwymiarowością sceny. Muzycy jakby nabrali odwagi ONKYO - no ten to już zagrał z pełną swobodą (jak się już zdecydował grać ) i pełną piersią. Nie wiem skąd takie wrażenie, ale ONKYO w porównaniu do AKAI zagrał jak dla mnie bardziej górą. Czy to basu było mniej, niż w AKAI, czy też u ONKYO wypełnienie góry i środka było lepsze stąd "procentowo" mniej basu? To dylematy nie do rozstrzygnięcia przy kimś kto ma tak zdrewniałe uszy jak ja Mnie osobiście bardziej leżało ONKYO - na tyle bardzo mi leżało, że może kiedyś ........... do fatmana? To co ujęło mnie w tym odtwarzaczu to melodyjność i łatwość odbioru serwowanego przez niego dźwięku. Łatwość odbioru polegała na nieprzeładowaniu, muzyki jako całości, detalami i smaczkami - no po prostu łatwo się tego słuchało. Z drugiej jednak strony i to trzeba podkreślić detale tam były , podane w nienachalny subtelny sposób ale były i każdy kto chciał ich posłuchać mógł to bezproblemowo zrobić. I jeszcze jedna sprawa która okrutnie mi się spodobała, do b. dobrej stereofonii AKAI, ONKYO w pakiecie dorzucił bardzo czytelny "trzeci wymiar" - głębokoś sceny. Atoll 100 - bez komentarza, zrobił sobie przystawkę, danie główne i deser z konkurentów. Z rzeczy wartych wspomnienia - wzmacniacz baltlab, wybrany do porównania został nieprzypadkowo - jako wzmocnienie które z całą bezwzględnością i okrucieństwem obnaży niedoskonałości źródła. Przerzucając nerwowo w pamięci fakty i próbując "na siłę" znaleźć jakieś kategorie w których SANSUI górowało nad konkurencją z trudem wywlekam jedną. Okazał się najmniej "chimeryczny" i jako jedyny nie miał absolutnie żadnych problemów technicznych (pewnie dlatego, że jest tuż po naprawie mechaniki). Ostatnie stwietdzenie proszę traktować w kategorii żartu Pozdrawiam Andrzej
  14. I tu się z Tobą w pełni zgadzam, i tym też się kieruję Stąd też podejście do podłogówek mam takie jak prezentowane powyżej. Pozdrawiam
  15. Witam Dziś rano dołożyłem kolce, bonus - przynajmniej dało się je pożądnie wypoziomować a przy okazji wyglądają nieco lepiej. Co do dźwięku - hmm. jeszcze ich nie odpaliłem "po zabiegu". RoRo Masz rację, tylko nie do końca wiem na ile zależy mi aby z podłogówek, tych czy jakichkolwiek innych, coś tak naprawdę wyciągać. Jak pisałem, stoją one podpięte pod Kino Domowe w którym za źródło robi Samsung. Ja nie twierdzę, że to zła firma ale kryterium wyboru modelu było w tym wypadku następujące. Miał mieć HDMI, optyka, być czarny, nowy i jak najtańszy - innymi słowy umówmy się jego największą zaletą jest to, że działa. Takie źródło definiuje potrzeby w zakresie kolumn, mają jakoś tam "grać" i to kryterium kolumny jamo studio 180 spełniają nawet soute. Padło na nie bo akurat takie miałem. Jak widzisz, moje podejście do jakości całego systemu KD jest nieco ......hmmm obojętne. Umówmy się efekty 5.1 na 12m2 zawsze będą co najwyżej takie sobie. Za modyfikację się wziołem, dla zabawy aby zobaczyć: co to da? Jak zaznaczyłem na wstepie bez nadziei na jakiś oszałamiający sukces - choć dotychczasowe inwestycje okazały się raczej trafione (uzyskałem znaczącą poprawę za cenę poniżej 100 złotych). W kwestii zwrotnic hmm ...... jakby za zwrotnicę uznać dwa kondensatory przylutowane do głośnika basowego na torach do średnio i wysokotonowca - to można je wymienić. Choć znaczenie ma tu cena - nie zamierzam jakoś przesadnie inwestować w te kolumny. W każdym razie nie rozważam wymiany podłogówek - przy 12 metrach myślę, że sens posiadania podłogówek w ogóle jest wątpliwy (zwłaszcza jak nie kocha się zanadto basu). Pozdrawiam
  16. Jak się już zrobiło tak alledrogo to co panowie sądzicie o czymś takim? Pytam w kontekście źródła dla Omaka TEAC VRDS- 10 http://www.allegro.pl/item453050948_teac_v...0_audiofil.html lub transport AUDIOMECA damnation http://www.allegro.pl/item459772337_audiom...ort_okazja.html albo CD THETA Miles http://www.allegro.pl/item454616746_theta_miles_xlr.html Ale, żeby nie było tak zupełnie o niczym to skrobnę cokolwiek na temat CD dla fatmana. Jestem po wstępnym porównaniu SANSUI kontra Yamacha 393 MKII No i nie powiem to co napiszę zabrzmi dziwnie - zwłaszcza w kontekście moich dawniejszych wpisów charakteryzujących Yamachę. Kiedyś pisałem o agresji Yamachy widocznej przy odtwarzaniu zespołów typu Black Sabath czy Iron Maiden. Teraz hmm..... muszę to odszczekać. Z niemałym zdziwieniem i zaskoczeniem stwierdziłem, że SANSUI jest ostrzejszy. Staruszek Sansui w porównaniu z Yamachą gra zdecydowanie bardziej górą, z odwagą bawi się całym planktonem muzycznym pochodzącym zwłaszcza od szarpidrutów (gitarzystów) i przeszkadzajek perkusyjnych (miotełki na talerzach). Zdecydowanie bardziej eksponuje również górne zakresy średnicy. Reszta pasma średniego w wykonaniu obu cedeków jest zbliżona. Co do basów zaś tu zdaje się Yamacha ma ich więcej. Wybrzmienia z zakresu basów są dłuższe, choć w żadnym wypadku nie można nazwać ich rozlazłymi. Granice pomiędzy basem, średnicą i wysokimi Sansui kreśli odważnie wyraźną kreską co nie wpływa jednak ujemnie na odbiór muzyki jako całości. Ani przez moment nie miałem wrażenia, że utwór "rozpadł się" na poszczególne pasma. Yamachy jednak mimo, iż granice ciągnie subtelniej - nie można posądzić o sprzedawanie jednolitej nierozdzielonej papki. Siląc się na jakieś tam podsumowanie - można dość bezpiecznie powiedzieć, że Sansui jest szybsze w brzmieniu, bardziej przejrzyste gra większą ilością powietrza. Muzyka w wykonaniu tego CD-ka jest "jasna" i nasycona. Yamacha natomiast jest spokojniejsza i łatwiejsza, również z dość znacznym nasyceniem brzmieniowym - tyle, że z innego, niższego, zakresu. Rozróżnienie, na ucho tych dwóch CD-ków, z racji tego, że pracują jakby w innych tonacjach, jest dość łatwe, choć trudno byłoby podpisać się pod twierdzeniem, że dzieli je przepaść jeśli chodzi o jakość odtwarzania materiału. Należy zaznaczyć - SANSUI jest świeżo po wymianie lasera, który jeśli potrzebuje się wygrzewać to z pewnością wygrzany nie jest. Aby, jednak oddać sprawiedliwość obu CD-kom a opis uczynić bardziej kompletnym należy wspomnieć o walorach użytkowych i potencjale obu odtwarzaczy. Yamacha - typowa konstrukcja sprzed 10 lat. Solidna metalowa puszka, ze znacznie mniej solidnycm, choć mnie osobiście podobającym się, plastikowym frontem. Wzornictwo typowe z charakterystycznym trójkątnym wcięciem, ładny bursztynowy wyświetlacz z możliwością przyciemniania. Z tyłu 1 komplet wyjść analogowych + dwa wyjścia cyfrowe, optycze i elektryczne. (czyli potencjalnie DAC-a do tego podłączyć można) SANSUI - Obudowa, czarna rozpacz, wszystko poza płytą górną wykonane z plastiku. Z racji zaawansowanego już wieku, wszystko poza frontem lekko krzywe. Front - typowy dla sprzętów starej daty - mnie osobiście się bardzo podoba. Nóżki wytłoczone razem z podłogą obudowy (oczywiście plastikowej). Pomimo tego CD-jest ciche, a to za sprawą dobrego i bardzo solidnego czytnika. Wyświetlacz tak jak u konkurenta bursztynowy, bez możliwości przyciemniania. Z tyłu znajdujemy jedynie jeden zestaw wyjść analogowych i nic więcej. Czyli w znaczeniu DAC-a nie jest to sprzęt rozwojowy. Dla zainteresowanych tą funkcją, to źródło można wykorzystać dla zabaw w Karaoke. Pozdrawiam
  17. To jak się chwalimy to się chwalimy. Otóż dwa dni temu dotarło do mnie CD Sansui CD-117KII. Cena - 60 pln-ów wraz z kosztami przesyłki (ale się szarpnąłem ) Mimo starannego zapakowania (kartony, folie bąbelkowe, styropiany), Poczta Polska potrafiła jednak CD-ka uszodzić :!: CD-ek dotarł z wgniecioną obudową i ...... rozwalonym czytnikiem. Jak go otworzyłem to normalnie posypały się zębatki. Pomimo poskładania tego do kupy, cd-ek "czasem" grał - znacznie częściej pokazywał "no disc"- innymi słowy trup. Po krótkich poszukiwaniach w necie znalazłem fabrycznie nowy laser wraz z całym zawieszeniem, prowadnicami i napędem we Wrocławiu, w cenie 70 pln-ów - zamówiłem. Na następny dzień, to znaczy wczoraj przychodzi paczuszka a tam ...... pudełko w pudełku (3 kartoniki) dystansowane jakąś makulaturą i w końcu jest Okazało się, wprawdzie, że jedna z kostek ma o jeden kabelek za dużo i tak wprost w płytę CD-ka to ja sobie tego nie podepnę, ale rozłożyłem kostki poprzekładałem kable i udało się dopasować jedno do drugiego. Poskładałem urządzonko do kupy i gra !!!!!!!!!! Testów porównawczych wprawdzie jeszcze nie robiłem ale tak na szybko gra zaskakująco dobrze. Ten model (sądząc z plastikowej obudowy, jedynie płyta górna jest metalowa) to jakaś bardzo niska budżetówka. Jednak jest to japońska budżetówka z lat 80-tych? czyli ze starej szkoły kiedy to księgowi nie wtrącali się do wszystkiego i nie oszczędzano na wszystkim. Przykład laser ma tłumienie drgań realizowane jednocześnie za pomocą gumek i sprężynowych amortyzatorów. Czyżby koronny dowód na to, że jednak warto kupować stare urządzenia? Ciekawym wyników porównań z Yamachą? O wynikach tradycyjnie doniosę. Pozdrawiam
  18. To mało powiedziane. Pro-Ject u Ciebie Marku Grał jak co najmniej bardzo dobrze. Co więcej - nie jestem przekonany, czy Graham by mu sprostał (mimo, że to zupełnie nie ta półka). Stąd też moje powtarzane jak mantra zastrzeżenie - to nie jest zły preamp, w innych zestawieniach niż u mnie, potrafi zagrać wyśmienicie Co do Moona - hmm no ten jest klasą sam dla siebie i wszystkie wyżej wymienione zjadłby na śniadanie nawet nie mlasnąwszy. A z tą promocją na Azury, no poszczęściło mi się
  19. Dziękuję wam Panowie Bartku Przesadzasz Co do toru analogowego - to jeszcze nie koniec (została wkładka do wymiany bo Ortofon 5 to za dobry nie jest, no i kiedyś jakiś IC-ek z prawdziwego zdarzenia by się przydał - testowałem na pożyczonym) Marku Czy Pro-Ject zagrałby wiele lepiej z Baltlabem? - Ależ wiemy, tak grał u Ciebie. Było nieporównywalnie lepiej. Co do półek zaś - Azur przed promocją był ponad dwukrotnie droższy niż testowany Pro-Ject. Pozdrawiam
  20. Witam, Wczoraj, szanowna izba złożona z szanownej małżonki, mnie a nawet dzieci wydała wyrok w sprawie Pro-Ject Phono box (wersja złota) konta Cambridge Audio 640P B (gdzie B na końcu oznacza wersję czarną). Przez chwilę w pojedynku preampów gramofonowych brał udział również preamp wbudowany w starą Yamahę DSP. Starcie - dedykowane urządzenia kontra integra dało wynik łatwy do przewidzenia. Integra wypadła słabiej, choć .......... w kwestii detaliczności dotrzymywała kroku rywalom. Jednak dynamika i wypełnienie barw były już domeną dedykowanych urządzeń. W związku z powyższym na placu boju pozostały Pro-Ject i Azur. Jako zestaw testowy służyły, gramofon Thorens TD-190-1 uzbrojony we wkładkę MM Ortofon 5, IC Cordial "gitarowy", wzmacniacz Fatman iTube, kable głośnikowe Reson i kolumny Totem Mitte. Co zaskakujące powyższy zestaw testowy wyraźnie nie potrafił się dogadać z preampem Pro-Jecta. Nie potrafię wytłumaczyć co było tego powodem, czy za słaba wkładka, czy fatman ale to co płynęło z głośników w żaden sposób nie przystawało do tego co pokazywał ten konkretny preamp u Marka. W zasadzie Azur bił Pro-Jecta pod każdym względem, dynamika, kop, średnica i góra to w porównaniu z rywalem, domeny Azura. Detaliczność w obu testowanych preampach na zbliżonym poziomie. Jedyne miejsce gdzie Pro-Ject przeważał (i będące jednocześnie największą ułomnością Azura) to kontrola basu w najniższych zakresach. Zdażało się, że Azur nieprzyjemnie zaczynał dudnić, zwłaszcza w partiach gdzie basu było sporo, na gorzej zrealizowanych płytach. Owe krytyczne momenty Pro-Ject pokonywał z gracją. Co do dynamiki. W testowym zestawieniu Project był strachliwy (grał za kolumnami) cichszy, i jakby przytłumiony. Azur grał otwarcie, dźwięcznie i z powietrzem - zdecydowanie przed kolumnami. Przy takich wynikach testów (biorąc pod uwagę, mój repertuar) wybór mógł być tylko jeden zostaje Azur. W podsumowaniu - chciałbym podkreślić, że z zupełnie niewiadomych mi przyczyn ProJect nie sprawdził się u mnie. Jednak chciałbym zaprzeczyć twierdzeniu, że to marny przedwzmacniacz - a jedynie to zestawienie sprzętu nie leżało mu. Gdyby grał jak u Marka w systemie, werdykt mógłby być przeciwny. Czyżby był on po prostu bardzo wymagający i wybredny w kwestii towarzystwa? Na koniec dodam, że urządzenia testowane były na następujących płytach: Prince - Purple Rain Pink Floyd - Dark Side of the Moon Paul McCartney - Cnowa w CCCP Iron Maiden - Fear of the Dark Iron Maiden - Women in Uniform Iron Maiden - Reincarnation of Benjamin Breeg Iron Maiden - Iron Maiden I składanka - Metal for Muthas Pozdrawiam
  21. To i ja się nieśmiało pochwalę Męczę i rozrzewam nowiuteńkiego pre-gramofonowego Azur 640. Jutro stanie w szranki z Pro-Jectem. Ja wiem nie będzie to pojedynek tytanów jak u Marka, no ale każdy orze jak może....... Jak coś już wymęczę i wysłucham to o wynikach niezwłocznie doniosę Pozdrawiam Andrzej
  22. Witam Dziękując, za zainteresowanie odpowiadam na pytania. Ścianki kolumn na oko mają około 10 mm - czyli jakoś nie powalają, zwłaszcza, że to podłogówki - czyli swoją wysokość mają. Kabli póki co nie ruszałem Elektryka w środku wygląda tak. Z zacisków bezpośrednio do głośnika basowego idzie linka 2mm no może 3mm (jamo) do basowca są przylutowane równolegle dwa kondensatory? od których odpowiednio idą druty po jednym do średnio i wysokotonowca. Z drugiej nóżki basowca idzie "masa" do średnio i wysokotonowca. Średnica drutu w porywach do 1mm. Wyglądają z przeproszeniem jak telefoniczne tyle, że cieńsze. Jakieś sugestie jakie przewody powinienem ewentualnie zastosować w tych kolumnach? Tak wstępnie myślałem o DMM-ach o basowcach i jakiś sreberkach do wysoko i średniotonowca. Myślałem o dorobieniu drugiej pary zacisków. Jedna odsługiwałaby wyłącznie basowce, druga średnio i wysokotonoy. Tyle, że nie kryję szukam czegoś taniego - nie chcę inwestować zanadto w kolumny które nowe w sklepie kosztowały 600 - 800 zł za parę, to raz - dwa i tak stoją przy traktowanym po macoszemu Kinie Domowym. Głośniki w kolumnie to jamo (fabryczne) typów nie znam - ale jak pisałem wykluczam możliwość ich wymiany. Co do długości, tunelu bassreflexu - eksperymentowałem z jego długością. Wydłużałem, skracałem - ale najlepsze (jak dla mnie) efekty otrzymałem likwidując bass reflex w ogóle - po solidnym wygłuszeniu kolumny wewnątrz. Dotychczasowe działania znacząco ograniczyły niepożądane basy A rozpórki wewnątrz - hmm - to może być myśl? Są jakieś szczególne miejsca, gdzie rozpórek nie powinno się umieszczać? Pozdrawiam
  23. Marku! Gratuluję nowej "zabawki" Jestem przekonany o słuszności Twojej decyzji. Tylko pozazdrościć (w tym najbardziej pozytywnym ze znaczeń) - kolejny niebanalny klocek dołączył do niebanalnego systemu. Pozdrawiam serdecznie
  24. Marku Po powrocie do domu zastanawiałem się wczoraj, jak to z tym Moon-em naprawdę było. I po głębszym zastanowieniu zgadzam się z Twoim zdaniem w całej rozciągłości. Tym nie mniej zastanawia mnie skąd wzięła się zmiana mojego podejścia do tego preampa. Zauważ, że wraz z kolejnymi płytami mój stosunek do niego stopniowo ulegał zmianie. Po pierwszych dwóch utworach - podkreślałem, że dzwięki nie bardzo się kleją i wszystko jest takie jakieś niespójne i góra jest drażniąca (i tu różniliśmy się opiniami). Wszystko co nastąpiło po Eltonie Jonnie zdecydowanie przemawiało na korzyść Moona (i tu opinie nasze były zbieżne). Stąd taka moja hipoteza at hoc, że Moon, jest nieco bardziej wymagający, również w stosunku do słuchacza i wymaga osłuchania - czy jak kto woli przyzwyczajenia się. To wyjaśniałoby również naszą początkową różnicę odczuć - Ty miałeś już czas się z nim osłuchać (abstrahując od faktu, osłuchania i wyrobienia ogólnego), ja poszedłem zupełnie na rybkę i po prostu potrzebowałem więcej czasu. Również wyjaśnia ona (hipoteza) końcową zbieżność stanowisk. Jeśli, w swojej "niby" recenzji nie dałem temu dość wyraźnego wyrazu, to raz jeszcze napiszę - moon jest bardziej uniwersalny, ma w sobie więcej powietrza i przestrzeni, gdyby znajdował się w moim zasięgu pewnie postawiłbym na niego. Pozdrawiam
  25. Witam, Mam nadzieję, że nie popełnię żadnego fo-pa? Otóż wczoraj korzystając z uprzejmości Marka miałem okazję uczestniczyć w teście porównawaczym 2 przedwzmacniaczy gramofonowych. Porównywane były MOON i Graham. Zestaw testowy, składał się oprócz wyżej wymienionych z Gramofonu Pro-ject, Baltlaba i kolumn Totem Staff. Repertuar, odgrywany - był różny od Apocaliptica, poprzez Iron Maiden (płytya stare i nowe) po Eltona Johna. Wychodząc z założenia, że porównywany był sprzęt podobnej klasy i oba pzedwzmacniacze są co najmniej bardzo dobre od razu należy zaznaczyć że ocena końcowa zależeć będzie od wydajemisię słuchającego i jego preferencji muzycznych i wyobrażeniu o dźwięku. I tu tradycyjne już Uchem laika Wspomniane przedwzmacniacze, różnią się od siebie znacznie charakterem i są rozróżnialne bez większych problemów. Moon jest detaliczny i precyzyjny, aż do bólu. Bez większego problemu rozbiera dźwięk na czynniki pierwsze. Muzyk/cy jest/są jakby wypchnięci przed kolumny. Piękne plany budowane zwłaszcza wgłąb sceny. Zdecydowanie większa dynamika dzwięku (zwłaszcza środkowego pasma). Granice malowane grubą kreska - przyznam, jak dla mnie miejscami (apocaliptica) zbyt grubą i nieco męczącą. Na Apocaliptyce, jak dla mnie, - detaliczność jaką szalał Moon była tak dalece posunięta - że doskonale słyszało się detale, smaczki i poszczególne pasma lecz....... nie bardzo to układało się w całość. Tu Graham jak dla mnie był przyjemniejszy - zagrał jakby z większej odległości, bardziej na okrągło, cieplej i bardziej spójnie oraz melodyjnie. Choć pozbawił słuchających możliwości śledzenia wszystkich tych planktonów muzycznych jakimi zwylke nasycone są płyty. Kolejna płyta Metal for Muthas (1980) - z kawałkami Sanctuary - Iron Maiden i Captured City - Praying Mantis. Obserwacje co do zasady takie same jak wcześniej. Dodam, tylko że niejaki Steve Harris (Iron Maiden) brzmiał bardziej jak Harris w wykonaniu Grahama. Na obronę Moon-a, trzeba koniecznie napisać, że dźwięk nie rozpadał mu się tu już na czynniki pierwsze, a detale i smaczki mimo iż super wyraźne układały się w logiczną całość. Gdybym skończył w tym miejscu moje preferencje i typy byłyby jednoznaczne lecz był to zalednie początek porównań Jako następny na tależu zagościł singiel The Reincarnation of Benjaminn Breeg (2006 - Iron Maiden) a konkretnie utwór Run Too The Hills. I tu Moon nie dał najmniejszych szans Grahamowi. Dynamika tego utworu została ukazana w całej okazałości. Wykop z jakim zostało to odtworzone wbijał w fotel - do tego niejaki Dickinson brzmiał jak Dickinson na żywo (porównanie z koncertem w 2008 w Wa-wie). Co istotne zarówno na tym utworze, jak i kolejnych niepokojące wrażenie - że każdy gra sobie i nie bardzo klei się to w całość zniknęło całkowicie (możliwe, że Moon wymaga pewnego przyzwyczajenia, osłuchania się z nim - takiego "wygrzania słuchającego ) Graham usiłował się zrechabilitować na Eltonie Johnie - gdzie moim zdaniem, gra w stylu "ciepłe kluchy" jest bardziej na miejscu i bardziej odpowiada mojemu wyobrażeniu o muzyce tego wykonawcy niż zdecydowane, ostre granie. (Od razu zanaczam - ciepłe kluchy, są zdecydowanie przesadzonym określeniem i mają na celu przerysowane wskazanie różnic) Dalej mecz był już do jednej bramki - wykonawców nie pomnę (może Marek uzupełni). Muzyka fortepianowa była już domeną Moona. Oba preampy zagrały ją dobrze - tyle, że w wypadku Grahama, ktoś zapomniał zdjąć koca z fortepianu. Pozostałe płytki - generalnie odnosiło się wrażenie, że wraz ze zmianą preampów słuchający przenosili się z pierwszego do ostatniego rzędu na sali i z powrotem, wraz ze wszystkimi tego konskwencjami. Graham odsuwał nam muzyków dalej, stąd zacierały się szczegóły, nie było wyostrzeń, wszystko było melodyjne, okrągłe, poukładane czasem wręcz troszeczkę nijakie. Moon z kolei stawiał słuchającego tuż obok grającego, siłą rzeczy dając lepszy wgląd w drobiazgi. Wybrzmienia instrumentów były dłuższe i zdecydowanie bardziej czytelne. Modulacje głosu śpiewających były widoczne i wyraźnie odzuwalne. Gdybym miał wybrać: Któryś z porównywanych preampów - przyznam, miałbym kłopot. Kierując się jedynie, detalami i planami i szczegółami tego co płynie z głośników - wybór musiałby być jeden Moon. Jednak Graham jest preampem łatwiejszym w odbiorze. W tym wypadku bez problemu można wyobrazić sobie odtwarzanie muzyki w tle i zajęcie się czymś innym. Moon natomiast jest zazdrosny i zaborczy, przykuwa uwagę. "Zmusza" do rzucenia wszystkiego i skupienia się na muzyce, ze szczególnym uwzględnieniem detali - nie wiem czy nie jest to męczące na dłuższą metę. Z drugiej zaś strony z Moon-a, kablami i innymi gadzetami, da się zrobić Graham-a, w drugą stronę nie bardzo. Dźwięk zbyt detaliczny da się ocieplić (czy jak kto woli zmulić), a detali, raz zgubionych przez preamp, to nam już nam nawet najlepszy gadżet nie dorobi. Koniec końców - i to była konkluzja końcowa, naszego wczorajszego, wspólnego z Markiem słuchania - Moon jest preampem bardziej uniwersalnym i przez to chyba bezpieczniejszym. Przepraszając za ten nieco przydługi wywód, Pozdrawiam Wszystkich PS. Marku raz jeszcze dziękuję za wspólne słuchanie muzyki
×
×
  • Utwórz nowe...