
FromBorg
Uczestnik-
Zawartość
380 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez FromBorg
-
Z ciekawością przeglądam ten wątek. Co do słyszenia różnic: moim zdaniem nie da się tego stwierdzić tak od razu w przypadku cyfrowych źródeł. W muzykę trzeba się wsłuchać, dać jej i sobie szansę a nie czekać na natychmiastowe tąpnięcie. Posłuchajcie z godzinę, dwie, później po jakimś czasie zmieńcie źródła i przekonacie się które bardziej cieszy, mniej męczy, mocniej przywiązuje do kanapy przed kolumnami. Za to jedno jest zdumiewające - niesamowita wszechstronność tego urządzenia jeśli idzie o funkcję i współpracę z serwisami muzycznymi. Wiele streamerów kilkadziesiąt razy droższych nawet nie może się tu porównywać. No i wspomniana przez @mateolo2 reakcja obsługi technicznej na Jego uwagę. Nie do pomyślenia u obłożonych tłuszczem i pełnych lekceważenia dla klientów gigantów.
-
Jestem przekonany, ze osoba uciekająca się w swoich wywodach do zwykłych kłamstw i manipulacji nie powinna nikomu zarzucać braku kompetencji do wypowiadania się w jakimkolwiek temacie. I kolejna manipulacja : to miłośnicy staroci próbują wmówić, ze maja one jakieś cudowne właściwości których nie maja nowe systemy. Tak, mnóstwo ograniczeń w dźwięku. Nowe grają lepiej, pełniej, całym pasmem i scena. Trzeba by je zepsuć żeby grały jak zabytkowe klocki.
-
Wiele osób pisze o braku możliwości naprawy starych urządzeń, wiec raczej daleko do „tylko ja”. Prawdopodobieństwo zepsucia czegoś nowego a czegoś co ma 40 czy 50 lat jest jednak „troszeczkę” inne. Może i brak części także do nowych klocków, ale w końcu będą, zaś do tych starych już nie. A to tylko sprawy zawodności. Wciąż pozostaje dźwięk. Jak ktoś chce może sobie kilkudziesięcioletnie klocki kochać, ale jeśli miłość go zaślepia, nich nie sprzedaje tego innym. Skonfrontujcie uczciwie takie starocie z nowym Atessa a sami się przekonacie. Tak, widzę jak silna jest na tym forum grupa handlarzy złomem, ale cóż począć. To nie konkurs na popularność. Jest mnóstwo nowych i wcale nie bardzo drogich wzmacniaczy i kolumn znacznie lepiej grających niż mityczne starocie. Wyjątkiem jakiś czas były gramofony, ale i tu ceny używanych wyżyłowano już tak, ze sens ich kupna stal się (poza kolekcjonowaniem) zerowy.
-
Wiem, ze ponad budżet, ale Atoll in200 Signature. Może znajdziesz gdzieś używany w tej cenie? Każdy wzmacniacz który podałeś czy piszą koledzy jest przyzwoity, ale „200” od każdego z nich jest znacznie lepsza. To wzmacniacz oferujący dużo dojrzalszy dźwięk. Pozostałe zagrają dobrze, ale za kilka miesięcy zaczniesz szukać zmian, „200” starczy na wiele lat.
-
W żaden sposób nie kwestionuje urody takiego sprzętu. Jest niesamowita, cos jak zestawić młodą Mie Farrow ze współczesną feministka. To jedna sprawa, ale dźwiękowo. Owszem, te najdroższe stare klocki graja poprawnie. I zazwyczaj nic więcej. Nawet jeśli dźwiękowo są niezłe to zawsze wykładają się na jednym aspekcie – scenie. Tutaj jest totalna porażka – kiepski dwuwymiar na linii kolumn. Niestety do staroci dorabia się bajki o cudownym brzmieniu. Za chwile handlujący nimi zaczną twierdzić, ze za 500 zl sprzedają sprzęt grający lepiej niż nowy za 10000. A jest odwrotnie. Ten Maranz wyżej jest piękny, ale sadze, ze z konfrontacji ze współczesnym wzmacniaczem z przedziału 5 – 6 tys wyszedlby jak Adamek po walce z Kliczka. Serwis to kolejny problem. Ja swoje vintageowe zbiory po prostu sprzedałem. Przez chwile myślałem, ze będę czul żal, ale wiecie co czuje? Ulgę. Ogromna ulgę. Bo to się psuje nawet stojąc w szafie. Gdy siedzi w torze, zs każdym razem trzeba się zastanawiać czy dziś zadziała a jeśli nie to jaki majątek będzie kosztowała naprawa. Vintage to świetna zabawa dla kolekcjonerów, ale miłośnicy muzyki, dobrego dźwięku powinni trzymać się od tego z daleka.
-
Wystarczy uświadomić sobie, ze nowości lepiej grają, są tańsze, maja gwarancje, a po niej są tańsze w naprawie. Do tego nie ma ryzyka, ze przy kupnie zostanie się oszukanym i wtopi pieniądze w złom albo skarbonkę bez dna. I już – człowiek przekonany. Odrzucić bajki o vintage i sprawa załatwiona.
-
Dodatkowe obwody psują mu dźwięk, ale kabli nie słyszy. Chciał coś udostępnić żeby każdy mógł sobie to zrobić za darmo, ale zrezygnował żeby ktoś na tym nie chciał zarabiać i teraz będzie to sprzedawał. Także widziałem ten materiał. Początkowo byłem przekonany, że to po prostu rodzaj reklamy sklepu o którym wspomina przy każdej możliwej okazji. Poprawi najlepsze konstrukcje, stworzy lepsze, wytyczy nowe rozwiązania dla całej branży na następne sto lat. Normalnie Colin Chapman świata wzmacniaczy.
-
Mnóstwo osób utożsamia gęstość z oporem akustycznym i stad te pomiary wagi. Nic nie dają, mogą być wręcz mylące. To pochodna uzyskania kiedyś dobrych wyników akustycznych przez dość ciężką wełnę PT80. Wełna lepiej tłumi, ale pianka ma także zalety. Przede wszystkim nie pyli w sposób szkodliwy dla zdrowia, nie trzeba jej opakowywać, zabezpieczać. Można po prostu przykleić w miejscach odbić. To bardzo szybka i tania metoda na poprawę akustyki.
-
Po prostu, im wyżej tym mniej dostajemy dokładając kolejne pieniądze a nawet zwielokrotniając kwoty. Lepszy efekt uzyskamy dobierając idealnie wszystkie elementy w torze za 25 tys niż kupując bez pojęcia za 250. Akustyka to także rzecz elementarna – tu często uzyskujemy nieprawdopodobne zmiany wydając stosunkowo niedużo, ale wiedząc na co i co z tym później zrobić.
-
A ja myślę, że znacznie łatwiej wytłumaczyć komuś kto chce wydać 10 tys. na sprzęt , że warto dopłacić jeszcze 5 czy nawet 10 by uzyskać doskonały efekt, niż komuś kto chciałby wydać 200 tys. , że są sposoby by wydać dużo mniej i cieszyć się równie dobrą jakością dźwięku. By wyjaśnić dlaczego kolega @Melo-man jest niewiarygodny a dokładnie dlaczego ja uważam, że fantazjuje z tymi swoimi klockami za setki tysięcy. Raz, że się plącze w tym co pisze - w jednym miejscu oburza się, że on tyle wydał, ale to jego sprawa a gołodupcy mają się nie odzywać, w innym drwi z kogoś kto wydał swoje pieniądze na drogi wzmacniacz bez odsłuchów i miliona godzin wcześniejszych testów. To się kupy nie trzyma. Ale niech będzie, że kolega jest po prostu hipokrytą. Gorzej , i to już mi zupełnie nie leży : brak w nim pokory i szacunku dla osób nie dysponujących milionami na sprzęt. No po prostu tak nie zachowuje się audiofil, zakochany czy to w muzyce czy w sprzęcie, który realizuje swoje marzenia, przechodzi przez kolejne etapy, zdobywa doświadczenie. Nie drwi się z marzeń innych i nie wrzeszczy , że oni g... słyszą i nic o muzyce nie wiedzą bo nie wydali na sprzęt tyle co na mieszkanie. Można się kłócić, żartować, brać za łby, ale nie wierzę by można było być aż takim dupkiem by nie szanować tego co osiągnęli inni, nawet jeśli to niewiele. A teraz biorę się za czytanie bo próbując przekonać się do nowego streamera (nie wyszło) uciekły mi forumowe wymiany poglądów
-
Pioneer N-70AE Odtwarzacz strumieniowy Pioneer, najwyższy model. Specyfikacje można znaleźć w necie. Mam go od trzech dni. Kupiłem na portalu za granica szukając jakiegoś sposobu na poprawienie brzemienia swojego systemu, ale nie wyszło. Odtwarzacz brzmi bardzo dobrze jako DAC z podłączonym komputerem, ale gdy wykorzystuje się wyjścia rca lub xlr, dźwięk staje się ciężki, traci szczegóły i muzykalność. To tak żeby później nikt nie miał do mnie pretensji. Cena 4800 – tyle ile zapłaciłem z kosztami przesyłki. Odtwarzacz srebrny, w stanie idealnym, z kartonem, pilotem, pełnym wyposażeniem. Pochodzi z roku 2019. Kontakt tutaj lub na maila: flod33@wp.pl
-
W medycynie istnieje taki termin jak uporczywe leczenie. Oznacza podtrzymywanie przy życiu mimo braku szans na wyzdrowienie. Mam wrażenie, ze obecny rynek audio w czymś takim zaczyna się specjalizować z powodu tego samego co i medycyna – pieniądze i sentymentu. Jak inaczej nazwać modę na gramofony i czarne płyty? Można sobie dorabiać filozofie, ale jakość dźwięku realnie przeciętna, praktyczność zerowa i tylko ta otoczka i wyciąganie pieniędzy z naiwnych zostaje. Po jakimś czasie gramofon ląduje w kacie a ceniący praktyczność, jakość i wygodę użytkownik i tak zwróci się do streamingu, tradycjonalista ewentualnie do cd. Ponieważ na strychach zostało jeszcze masę gratów magnetofonów szpulowych i kastowych, rynek i w nich zwietrzył interes. I znów dorabianie teorii o jakiejś mitycznej jakości, klimacie itp. a za nią drenowanie kieszeni audiomaniaków. Bądźmy poważni – to jak obrona telewizorów kineskopowych. Dajmy tym wszystkim gramofonom, magnetofonom, minidiskom i patefonom odejść z godnością. Niech pozostaną w pamięci, ale miejmy litość i nie konfrontujmy ich z tym co pod każdym względem lepsze, z wyjątkiem jeszcze nie dorobionych legend. Niech spoczywają w spokoju.
-
Wybacz, ale czy naprawdę chcesz własnymi ograniczeniami wyznaczać ramy rozmów innych ludzi? Możesz albo poczekać i przekonać się co do celu albo zając się czymś co rozumiesz bez konieczności wyjaśnień. Kolega z tych co to musza koniecznie zaznaczać swoja obecność? Język potoczna być zła. Bo nie ważne co się powie tylko na jaki stopień specjalistycznego bełkotu się wejdzie. Faktycznie nie ma czego udowadniać.
-
Wybacz, ale nie doczytałeś. Za 30 tys. to możesz co najwyżej kupić imitacje „prawdziwego grania”. Na „prawdziwe granie” trzeba wydać dużo, dużo więcej... Nie chce się mi przeszukiwać fantazji kolegi Melomana, ale może znów się udzieli i podpowie jaka to musi być kwota. Naprawdę gorzej to jak człowiek zaczyna pewne rzeczy wmawiać innym a przy okazji nie pamięta co wmawiał chwile wcześniej.
-
Tak teoretycznie to słaba kompozycja bo i jedno i drugie gra ciepło. Może zrobić się papka zamiast dźwięku. W tym kontekście sprzedawca zalecający łączyć Heco 700 z zimnym i analitycznym CA miał racje. Ale to tylko teoria. W praktyce może być zupełnie inaczej. Nic nie zastąpi odsłuchu. Zawsze możesz kupić i odesłać. Cena ta sama co za wypożyczenie.