Skocz do zawartości

FromBorg

Uczestnik
  • Zawartość

    380
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez FromBorg

  1. Z jakiej to mszy, gdzie, kiedy?! Ten kaplan jest bezcenny.
  2. Miałem pewien komfort porównań i wyboru. Wypożyczyłem kilka wzmacniaczy na raz. Część od znajomych, cześć ze sklepów. Mogłem porównać je bezpośrednio. Z całego towarzystwa to Esoteric grał równie dobrze choć inaczej. To inna szkoła dźwięku. Jest niesamowicie szczegółowy, przepięknie buduje scenę i prowadzi rytm. Doskonały w całym zakresie. Jego granie jest niesamowicie naturalne a przy tym esencjonalne, czuć dźwięki jako całość muzyki. Shanling ma więcej analogowego charakteru i energii. Bardziej pasował do moich kolumn. Przynajmniej dla mnie. Zewnętrznie wystarczą zdjęcia by wykluczyć przypadki : ktoś się na kimś wyraźnie wzorował, ale nie wiem czy pierwszy był Shanling czy Esoteric. Obydwa są wykonane doskonale. Nie wskażę, który jest lepszy. Moim zdaniem to ten sam poziom jakości dźwięku, wybór będzie zależał od gustu i toru w jakim maja pracować. Wówczas miałem do dyspozycji Onkyo, może z Luminem wybrałbym inaczej? Dzięki. Ten wzmacniacz naprawdę daje mnóstwo radości z słuchania muzyki. Chińskie produkty, nie to co nazywamy „chińszczyzna”, ale te robione na poważnie i solidnie, bardzo wyprzedziły te z naszej części świata. Zaczyna powstawać przepaść a ludzie chcący mieć to co najlepsze coraz częściej nie maja wyboru i musza sięgać po chińskie marki.
  3. Audiofile lubią przebywać w świecie znanym im od lat, jednocześnie unikając nowości. Po części wynika to z ostrożności, po części z przyzwyczajeń , ale i narosłych mitów. Mogę to zrozumieć choć sam wolny jestem od tej przypadłości. Łączę dwie cechy: zdolność do ryzyka i fakt bycia sknerą. Tym samym budując swój zestaw audio sięgam po rozwiązania dające maksymalny efekt przy możliwie jak najskromniejszych wydatkach, szukając elementów bez snobistycznych i konserwatywnych ograniczeń. Kochałem swojego Atolla in200 Signature i moim zdaniem w swojej cenie a nawet wyżej ten wzmacniacz konkurencję ma niezwykle skromną. Przy wyborze zadecydują preferencje słuchającego, niemniej wybór będzie nad wyraz skromny. Szukając grania wyraźnie lepszego przesłuchałem ładną część rynkowej oferty. Był to Hegel H360, Esoteric F-07, Atoll in300, Yamaha A-S1200/2200/3200 a to wszystko mogłem jeszcze porównywać do Atolla in400 z gabinetu żony. Kilka lat temu w Chinach miałem okazję posłuchać Shanlinga A3.2. Niestety zbyt krótko i w zbyt odmiennych od wszelkich domowych warunkach by wyrobić sobie jakąś solidniejszą o nim opinię. W naszym kraju czy w Europie lub na jeszcze szerzej pojętym Zachodzie, znaleźć użytkownika tego wzmacniacza i wypytać o opinię w zasadzie nie sposób. Nie jest on zbyt popularny. Na taki stan rzeczy składa się kilka czynników: sposób w jaki kojarzymy zazwyczaj chińskie produkty, cena jaka może wydawać się zbyt wysoka za „chińszczyznę” a przede wszystkim, co może być szokiem i dużym ciosem w zachodnią dumę, całkowite zignorowanie rynku naszej części świata przez producenta A3.2. Owszem wysyła on na Zachód dużo sprzętu, ale raczej z działu przenośnego i tańszych urządzeń. Najlepsze Hi-Fi produkuje na własny rynek. Nie istnieje nawet anglojęzyczna strona producenta z tym sprzętem a wyłącznie taka w języku chińskim. I nie jest to powodowane nowością czy niedoświadczeniem firmy. Shanling istnieje od 1988 roku, od początku produkuje sprzęt audio, niczego nie kopiuje, kupuje rozwiązania i licencje, tworzy własne. Po prostu polityka tej , jak i wielu innych chińskich firm właściwie pozycjonuje współczesną nam Europę jako staczające się, nie warte większej uwagi zadupie. W pełni tą opinię popieram. Zacznę od wnętrza bo to najnudniejsze. Chińczycy chcąc uzyskać produkt najwyższej jakości łączą tutaj swoje podzespoły z bezkompleksowym sięganiem po elementy producentów najbardziej renomowanych firm, szczególnie japońskich. Transformator Tamura, kondensatory Elna i Nichicon, tranzystory Sanken. Wszystko nie tylko niezwykle solidne i solidnie zmontowane, ale i bardzo schludne. Z zewnątrz Shanling także urzeka jakością i precyzją wykonania. Obudowę wykonano perfekcyjnie z grubych, aluminiowych płatów. Na froncie umieszczono wyświetlacz i kilka przycisków sterujących. Wyświetlacz można wyłączyć, ale tylko częściowo – wygasimy środkową część z informacjami, natomiast informacje nad przyciskami i gniazdem słuchawkowym są zawsze aktywne. Na tylnym panelu znajdziemy sporo doskonałej jakości gniazd. Mamy tu po dwie pary gniazd głośnikowych, sześć par gniazd rca w tym jedną przeznaczoną do podłączenia gramofonu (z wkładką MM). Ponieważ wzmacniacz ma w pełni zbalansowaną budowę, dostajemy możliwość skorzystania z realnych zalet kabli XLR. Wyżej w wersji MkII, zauważymy jeszcze antenę Bluetooth i cyfrowe wejścia do wbudowanego DACa – optyczne i USB. Z tyłu znajdziemy też przełączniki do ustawiania trybów pracy wzmacniacza: stereo, mono, monoblok i trybu wzmocnienia czy jak tam kto woli osłabienia (low/high gain). Nie wiem jak długo musi wygrzewać się ten wzmacniacz by w pełni rozwinąć skrzydła. Swojego kupiłem z ekspozycji i według sprzedawcy miał przepracowane kilkadziesiąt godzin. W każdym razie po czasie nie zauważyłem by brzmienie uległo zmianie. A to brzmienie jest moim zdaniem fenomenalne. Zacznę od cechy jaka zazwyczaj opisywana jest na końcu recenzji: tworzonej przez urządzenie przestrzeni. W pełni holograficzna, trójwymiarowa, precyzyjna i niezwykle realna. Shanling nie ma tendencji do powiększania czy to samej sceny czy instrumentów. Już z Onkyo NS-6170 było to słychać bardzo wyraźnie, zaś z Luminem D2 nabrało namacalnego, wręcz cielesnego wymiaru. Wzmacniacz po prostu przenosi nas w miejsce powstawania muzyki. Na mojej ulubionej płycie Muddego Watersa z jego występu w 1981 roku w Checkeboard Longue, nawet bez wcześniejszego obejrzenia materiału wideo z występu, można absolutnie precyzyjnie zlokalizować każdego z muzyków: na szerokości, wysokości i głębokości sceny. Zamyka się oczy i przenosi do ciasnego klubu. Z kolei słuchając orkiestr symfonicznych rejestrowanych w dużych salach koncertowych, słyszymy zarówno położenie poszczególnych grup instrumentów jak i kubaturę samej sali. Jeszcze dalej są nagrania z koncertów na wolnym powietrzu a na drugim końcu skali dobrze zrealizowane nagrania studyjne jak te z płyt Solomona Burke. Opisując brzmienie powinienem rozdzielić je na bas, średnicę i wysokie tony. W przypadku Shanlinga A3.2 to dość trudne do opisania. Przy każdym z zakresów trzeba powtórzyć odniesione do niego te same zalety a przy tym napominać, że muzyka z niego odbierana jest jako całość, doskonale spójna, bez rozdzielania na warstwy (u mnie jedynie Ricable Dedalus odstawił numer z oderwaniem góry i zniszczyła całą przyjemność z odsłuchów), choć z genialnym różnicowaniem dźwieków. W całym zakresie dźwięk Shanlinga jest niebywale energetyczny, dociążony, namacalny, barwny, plastyczny, precyzyjny, detaliczny i doskonale kontrolowany. Przy właściwym doborze pozostałych elementów toru nie może być mowy o zmęczeniu muzyką nawet po wielu godzinach odsłuchów. Zawsze wychodzimy głodni na więcej. Tu wszystko brzmi wspaniale i realnie: bębny, kontrabasy, gitary, talerze perkusji, fortepian, skrzypce, organy i czego tam jeszcze przyjdzie do głowy słuchać. Wokale kobiet i mężczyzn brzmią tak jakbyśmy uczestniczyli w realizowanym tylko dla nas koncercie na żywo. Muddy Waters, Solomon Burke, Luciano Pavarotti, Elvis Presley, Aretha Franklin, Whitney Houston, Ewa Bem, Ray Charles, June Christy czy Annie Lennox – są u nas i dla nas śpiewają. Dokładnie słyszymy całą perfekcję i koloryt ich głosów. Niestety Shanling uwidocznił pewne ograniczenia dźwięku Onkyo NS-6170, niezauważalne gdy używałem Atolla in200 Signature. Tym samym nakłonił do kolejnego wydatku jakim był Lumin D2. Z obowiązku odnotowania: moc jaką oferuje ten wzmacniacz do 200W na kanał przy 8 Ohmach i 400 przy 4 Ohmah. Czy tak jest , nie wiem bo nie mam możliwości wykonania pomiarów. Słuchając u siebie nigdy nie rozkręciłem go bardziej niż niż do -68 dB. Wzmacniacz wyświetla wzmocnienie od -80 dB do 0. Wbudowany DAC można uznać za solidne rozwiązanie. Raczej nie byłoby sensu zastępowania go czymś tańszym niż zewnętrzny DAC za kilka tysięcy złotych. Jego sercem jest kość AK4493EQ. Konfrontowany z DACiem w Onkyo NS-6170 zaoferował dźwięk nieco bardziej ostry, odrobinę jaśniejszy, ale jak sądzę wybór byłby kwestią upodobań słuchającego nie różnicy klas. Osobiście wolę jednak brzmienie bardziej analogowe z Onkyo. Shanling nie gra i nie wygląda jak na wzmacniacz za 8 tys zł (tyle kosztuje w Chinach), nie jak wzmacniacz za 11.5 tys. jakie trzeba zapłacić za niego na Aliekspress ani nawet jak wzmacniacz za 18 tys zł jakie żąda obecnie za niego importer. Shanling gra znacznie lepiej. Jednocześnie jest absolutnym zaprzeczeniem wszystkiego co na ogół wyobrażamy sobie pod pojęciem „chińszczyzny”. W swoich fabrykach, na maszynach o jakich w Europie czy Stanach producenci mogą tylko pomarzyć, Shanling produkuje wzmacniacze i sprzęt dla wielu zachodnich marek, który później osoby przywiązane do brandu będą wskazywać za przykład wspaniałej europejskiej inżynierii. Tyle, że to co najlepsze firma wytwarza na własny rynek i pod własną marką. Pokazuje realną chińską jakość pod każdym względem: od wykonania po poziom oferowanego brzmienia i uzmysławia jak bardzo odskoczyła ona od reszty świata, szczególnie naszego grajdołka. Zaprzeczać mogą jedynie teoretycy, którzy nigdy tego wzmacniacza nie słyszeli i nie widzieli. Nie twierdzę, że gra najlepiej na świecie – można kupić wzmacniacze za 60 czy 100 tys i cieszyć się lepszym dźwiękiem. Nie twierdzę, że jest wieczny bo zepsuć się może wszystko albo od razu albo po stu latach i nie ma tu żadnych reguł a już szczególnie w dobie przesyłania paczek firmami kurierskimi, gdzie są traktowane jak bojowe cele ćwiczebne. Za to zachęcam każdego kto będzie miał możliwość do posłuchania tego wzmacniacza w dobrym torze – może być, że zrobi niezłą rewolucję w audiofilskiej świadomości. Wzmacniacz: Shanling A3.2 Streamer: Onkyo NS-6170 i Lumin D2 Kolumny: Audio Physic Scorpio I Kable głośnikowe: Ricable Magnus Mk II Interkonekty: Ricable Primus RCA, Ricable Magnus RCA, Ricable Dedalus RCA, Ricable Magnus XLR Zasilanie: z gniazdka w ścianie, bez listew, filtrów itp. Jakość zdjęć wybaczcie, ale nie mam ochoty rozłączać go i dźwigać do lepszego światła. Waży coś koło 30 kg.
  4. A to zależy czy wliczamy tylko polaczenia miedzy elementami i zasilanie, czy tez także takie super-mega-giga totalne hiper kable jak kupiony przeze mnie ostatnio audiofilski 8P8C. W pierwszym przypadku u mnie to : 4,035 %, w drugim juz 4,077 %! A ja spotkałem się z teoria, ze napiwek to powinno być 30% ceny zamówienia. Oczywiście głoszoną przez kelnerów. Bo oni tam na co dzień to za darmo zasuwają :). Właściciel knajpy nie ma takiego zysku, ale każdy takie teorie układa żeby na tym zbić kokosy.
  5. Sony UBP-X800M2. Na Amazonie jest po 1250 zl. Mam od lat X800 i żadnej potrzeby zmiany – bardzo solidny i niezawodny, ale nie wiem czy nie lepiej kupic tanszego Panasonica.
  6. Spokojnie możesz kupić tańszy model. Obraz będzie tej samej jakości, funkcjonalność podobna. Bardzo dobry pomysł. Zyskasz możliwość obejrzenia filmów w najwyższej jakości bo te z Netflixa itp to takie mp3video mimo szumnych 4K, HDR itp.
  7. Nie ma i nie będzie bo w środku są dwa AK4490 ich a fabryka spłonęła. Dopóki nie przesadzisz z systemem Onkyo 6170 sprawdzi się znakomicie. Porównywałem DAC Onkyo z tez porządnym wbudowanym w mój wzmacniacz, korzystającym z AK4493EQ i ten z Onkyo gra przyjemniej, bardziej analogowo, mniej ostro. Zobacz „Enhanced Controller for Onkyo and Pioneer” https://play.google.com/store/apps/details?id=com.mkulesh.onpc
  8. Używałem Onkyo 6170 dwa lata i to jest znakomity streamer. W międzyczasie firma aktualizowała oprogramowanie, usunięto największą wadę czyli brak gapless. Obecnie 6170 ma ta niezbędna często funkcje. To świetny streamer jeśli chcesz po prostu słuchać, bez kombinowania, bawienia się w jakieś upscalingi, dobory kabli pomiędzy źródłem a DACiem itp. Wbudowany DAC jest, wbrew niektórym opiniom, bardzo dobry. Onkyo 6170 daje dźwięk przyjemny, analogowy, muzykalny i bardzo przestrzenny. Aplikacja faktycznie jest przeciętna, ale można zastąpić ja lepsza darmowa. Szukając następcy, by realnie odczuć poprawę dźwięku musiałem sięgnąć na dużo wyższą polkę cenowa. Rozwiązania dzielone odpuściłem bo to kolejne pole do późniejszych marudzeń i dalszych zmian. Szczerze Ci ten streamer polecam. Szkoda tylko, ze tak zdrożały. Ja kupiłem nowy za 2500 zl.
  9. A ja poproszę tego ciemnego, matowego Dedalusa co to go koledze Fantomasowi wcisnęliście. Fajnie, ze kupujesz kable za 2000 do wzmacniacza za 1000 zl. Widać jak go cenisz, także przez zabezpieczenie taka ladna, kolorowa, audiofilska listwa zasilającą z masa filtrów. One to na pewno podnoszą jakość dźwięku.
  10. W kategoriach cenowych jest ciężki do ujęcia. Wagowo natomiast... Wnosząc go na piętro nie miałem łatwo. Teraz robię dla niego specjalny stolik z 10 cm kantówki. Póki co szafkę podparłem w kilku dodatkowych punktach.
  11. Bardzo kategoryczna ocena. Musisz koniecznie powiedzieć o tym kablosceptykom Nie każdemu te kable musza pasować, ale pisanie o brzmieniu ciemnym i matowym w ich przypadku można wyjaśnić albo konfabulacja albo kłopotami z słuchem podczas odsłuchu. Ewentualnie fatalnym systemem, ale przecież wydając takie opinie na pewno dysponujesz czymś referencyjnym. Nagrody już dawno rozdane. Mam zamiar napisać gdy tylko pojawi się chwila wolnego czasu.
  12. Co ja poradzę, ze jestem wrażliwek i przejmuje się tym co mówią inni. Ostatecznie poszukiwania skończyłem na wzmacniaczu Shanling A3.2. Przerobiłem Esoterica, Yamahe i Hegla, ale „chińczyk” gra w innej klasie. Zachwyca dźwiękiem i jednocześnie dołuje tym, ze jest.
  13. Ja to bym chętnie napisał, ale zaraz będzie jazgot, ze nie jestem obiektywny itp... Ba, jasne, ze nie, ale z drugiej strony nie chwale tego co mam a po prostu mam to co mi odpowiada, wiec mogę chwalic
  14. Tak się ostatnio złożyło, że miałem okazję sprawdzić w swoim systemie trzy różne kable RCA z włoskiej firmy Ricable. Nieczęsto zdarza się możliwość porównania dużej części rodziny. U mnie „zagrały” Primus, Magnus i Dedalus. Nie będzie to żaden test a po prostu opis moich odczuć i wrażeń. Być może pomoże komuś zastanawiającemu się nad wyborem. Primusa kupiłem we wrześniu ubiegłego roku. Zastąpił fatalny kabel Melodiki i choćby z tego powodu od razu mnie zachwycił. Kabelek za bardzo rozsądne 350 zł uporządkował dźwięk, nadał mu harmonii, okazał się być niezwykle melodyjny i oddawać muzykę w dojrzały sposób. Przy okazji wyrównał wokale zresztą pasma przez co stały się one częścią muzyki zamiast ją dominować. Ten kabel może się podobać także zewnętrznie – solidny, estetyczny z eleganckimi wtykami – wygląda na znacznie droższy niż realnie jest. Po kilku miesiącach, zmianie wzmacniacza i kolumn przyszło mi do głowy żeby zamiast Primusa użyć w torze Magnusa. To kabel za około 850 zł. Cenę widać już po samym wykonaniu. Początkowo po wygrzaniu miałem wrażenie, że różnica w stosunku do tańszego kabla jest niewielka, ale w rzeczywistości to jednak znacznie lepszy interconect. Niby trochę lepszy w całym zakresie od basu po górę, z trochę większą i precyzyjniejszą sceną i trochę większą detalicznością przy zachowania pełnej harmonii i spójności dźwięku. Kilka tych „trochę” składa się jednak na duży efekt końcowy i jeśli tylko ktoś ma system ze średniej półki to do Magnusa warto dopłacić. Złudzenie niedużej różnicy pryska gdy po odsłuchach z Magnusem wepnie się na powrót Primusa. Od razu słychać pewne ograniczenia tańszego kabla. On jest sam w sobie bardzo dobry, ale i Magnus to wyższa klasa – tym więcej im lepszy będzie tor w jaki go wepniemy. Wiadomo , apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc po Magnusie przyszła pora na Dedalusa. Może bym nie spróbował, ale zachwyty recenzentów w necie przeważyły. Tu już wszystko wygląda ekskluzywnie , począwszy od zupełnie innego pudełka po samo wykonanie i wtyki. Po wpięciu w tor i odpaleniu muzyki od razu w uszy rzuciła się jeszcze większa scena i ogromna detaliczność góry. Po chwili jednak coś zaczęło mi nie pasować a po 5 minutach już wiedziałem co to jest. Góra pasma była całkowicie oderwana od reszty. Kabel był krzykliwy, świdrował uszy i kilka minut później po prostu zmęczył mnie muzyką. Gdy wcześniej mogłem słuchać godzinami, teraz jedyne czego chciałem to cisza. No dobra, może to wina niewygrzania? Zacząłem zatem to wygrzewania – doba, druga, trzecia, za każdym razem próba słuchania kończyła się zmęczeniem. Poddałem się po jakichś dwustu godzinach. W dźwięku może i coś się układało, ale ta męcząca góra pozostawała. W moim systemie Dedalus okazał się katastrofą. Grał dół, grała średnica i wrzeszczała góra. W międzyczasie zmieniłem streamer. Z Primusem gra bardzo dobrze, ale ponieważ i on i wzmacniacz mają wyjścia/wejścia XLR postanowiłem wrócić do Magnusa w tej właśnie wersji. W moim systemie najdroższy z testowanych kabli całkowicie zawiódł. Może to efekt połączenia detalicznego wzmacniacza z detalicznymi kolumnami i detalicznymi streamerami Onkyo i Pioneer? Może gdyby gdzieś po drodze coś było bardziej przygaszone, podzieliłbym zachwyty nad tym kablem? Za to Primus i Magnus to kable , które można polecić każdemu. Wydają się być niezwykle atrakcyjne w swoich cenach a do tego grają uniwersalnie, analogowo i pozwalają na wielogodzinne odsłuchy bez zmęczenia z ciągłym zaostrzaniem apetytu na muzykę. Niczego w niej nie upiększają, nie zmieniają, nie nadają własnej maniery. Grają tak by pokazać zalety całego toru.
  15. @Melo-man @MariuszZ Macie racje, ale... Czasem system balansuje na czegoś krawędzi. Kabel może go znad niej cofnąć, ale i sprawić, ze ja przekroczy i wówczas zmiany są ogromne i spektakularne. Sam tego ostatnio doświadczyłem z rca.
  16. @Dzikmożna się z kimś pożreć, wymienić epitetami a nawet jak jest okazja to złapać za łby, ale to nie wyklucza, ze za jakiś czas będzie się wspólnie z tego śmiało. Ty masz jednak ta szczególna cechę, ze we wpajaniu ludziom swoich ograniczeń czy poglądów, dochodzisz do tak fanatycznej postawy, ze po prostu rozmowa z Toba traci jakikolwiek sens. Jesteś impregnowany na argumenty, prośby, tłumaczenia, ze nie stanowisz punktu odniesienia dla kogokolwiek poza sobą samym. Nie wyczuwasz granic za ktorymi powinno się odpuścić, brniesz dalej. Ty już nawet nie irytujesz a tylko zniechęcasz.
  17. Zapakuj w weekend tylek do samochodu, przyjedz. Zobaczymy na mojej silowni co z Toba zrobic i jeszcze muzyki z dobrego, nowego zestawu posluchasz Ruch na skosie ujemnym jest znacznie bezpieczniejszy i bardziej naturalny. Dlatego łatwiej zmusić organizm do właściwej pracy. Możesz stopniowo ograniczać ten skos i sprawdzić czy tak uda się osiągnąć właściwy zakres ruchu na płaskiej. I bądź cierpliwy – zobacz ile lat pracowałeś ciężko po kilka czy kilkanaście godzin codziennie żeby mieć problemy z zakresem ruchu i mięśniami. Chyba nie sadzisz, ze da się to odwrócić teraz w miesiąc czy rok trzema godzinnymi treningami w tygodniu?
  18. To jest normalne :). Na skosie ujemnym angażujesz więcej mięśni.
  19. @Melo-manSzkoda energii i czasu na spor z ludźmi, którzy ograniczenia własnej percepcji chcą wmusić reszcie świata. Karmisz trolle.
  20. Znaczy się, nakupowałeś kabli bo ich nie słyszysz a teraz ich nie sprzedasz bo na tym stracisz? To... postepowanie mocno opozycyjne do rozumnego
  21. Miałem kiedyś taki pomysł żeby hodować trochę kur i indyków i świnek tak bez żadnej chemii na mięso dla siebie i rodziny. Zona mi uświadomiła, ze z moim krwawym charakterem to po tygodniu każde bydle miałoby już imię, nikt by tego nie zjadł bo każde zdechłoby ze starości a zanim by zdechło to wydałbym fortunę na weterynarza... Tak, ze jednak zostałem przy dealerach...
  22. Z dziczyzna trzeba ostrożnie. Jak zrobisz kiełbasę z dzika to jest nie do zjedzenia. Paskudztwo. Ale jak do wieprzowiny dodasz 10-15% dziczyzny to dostajesz niebo w gębie. Sarenka to wymarzony materiał na szaszłyki, ale znów koniecznie z wieprzowym boczkiem. Zając jest smaczny póki młody. Ogólnie to zjadłbym nawet pandę wielka i delfina żeby przekonać się jak smakują. Granice mam przy psach, ale ze kilkadziesiąt lat temu żywiłem się chińszczyzną z Wolumenu to nie mogę wykluczyć, ze nie próbowałem...
×
×
  • Utwórz nowe...