
FromBorg
Uczestnik-
Zawartość
380 -
Dołączył
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez FromBorg
-
Ani trochę się z Toba nie zgodzę – źródło powinno być jedno, tak jak cały tor, dopasowane do naszego gustu. To pozwala skupić się na muzyce zamiast zabawy w wybieranie... Ale... Całkowicie szanuje Twoja filozofie i podziwiam to co wrzuciłeś na zdjęciach (nie za duszno tam kolumnom?) . Ilu nas, tyle opinii i trochę szkoda, ze cześć próbuje wmusić pozostałym swoje gusta i wyśmiewać wszystko co od nich odbiega.
-
Dlatego szukałem specyfikacji bo wcześniej patrząc na to zdjęcie, także zwątpiłem Ale i na zdjeciu jest! Nad czerwonym FRONT.
-
A ja uważam, ze decyduje wygoda. Jakość jest zbliżona w rożnych nośnikach choć z innymi akcentami (choć to tez nie reguła) Wracając do Denona AVR-X2700H, znalazłem specyfikacje i wejście gramofonowe w niej jest : Tutaj juz wprost o nim pisza: https://www.denon.com/pl-pl/shop/avreceiver/avrx2700h
-
Siłownie zbierają kurz w 99% przypadków, gramofony pewnie w 85 %. Ale nikt się nie przekona dopóki nie spróbuje. Zatem gramofon za 500 zł, który można dobrze odsprzedać do fajnie grającego amplitunera to doskonały pomysł. I na początek i na samo sprawdzenie czy chwyci. Z wejściem phono – u mnie w 2600 jest, wiec może zbyt optymistycznie założyłem, ze jak cos droższe to chociaż nie mniej funkcjonalne? Jeśli faktycznie nie ma to polec koledze jakiś używany peramp żeby nie stracił przy odsprzedaży jak gramofon okaże się złym pomysłem.
-
Nie zgodzę się. Nie sadze żeby dokupowanie preampa miało w tym przypadku sens. Ten wbudowany w Denona 2700X o ile nie jest gorszy niż w 2600X, którego mam, w zupełności wystarczy. Jest co najmniej tak dobry jak wszystko co można kupić do kilkuset złotych. Warto za to porzadnie zastanowic sie nad sensem kupowania gramofonu. Jest w większości jak domowa siłownia - pobawisz się kilka razy i porośnie kurzem.
-
Po prostu uważam propozycje użycia internetowej grupki terrorystycznej by obsmarowywać na forach kogoś za odmowe naprawiania przez niego skutków błędów innego człowieka, za wyjątkowe skur.. synstwo. Trzeba mieć mentalność i etykę poniżej bruku by w ogóle wpaść na taki pomysł. To ohydny i zwyczajnie mafijny sposób działania. W ogóle bym się nie zdziwił gdyby działania proponowane przez Ciebie zostały przez sad uznane za przestępstwo. Powinieneś koleżko @Rega przeprosić i zrobić sobie długą przerwę dla złapania oddechu i refleksji zanim przegniesz jeszcze bardziej. Jestem zaskoczony, ze tak aktywni i gorliwi zazwyczaj moderatorzy na tego typu groźby, do jakich posunąłeś się wyżej na forum pozwalają. Uniki jakie teraz stosujesz sa rownie zalosne co proponowane wyzej przez Ciebie dzialanie.
-
A co Ty byś chciał opisywać na forach i z jakiego powodu psuć komuś opinie? Kolega zniszczył kabel szarpiąc za niego zamiast wyjmować wtyki. Przy gumowanej osłonie to musiało skończyć się w taki sposób, zresztą przy każdej innej także. Teraz kabel stracił dźwięk. Wskaz gdzie tu wina producenta, dystrybutora czy sprzedawcy. Żaden nie ma obowiązku naprawy takich uszkodzeń tak jak producent samochodu nie ma obowiązku naprawiania go po dzwonie. Opisać to można raczej jako przestrogę przed takim użytkowaniem kabla. A Ty tu chcesz całkowicie niewinnym ludziom robić koło tyłków bo mogą nie spełnić oczekiwań forumowego pieniacza (i nie kolegę od kabla mam na myśli a Ciebie)? Naprawdę słabe i niewiarygodnie roszczeniowe zachowanie. Później będziemy się dziwić, ze z powodu takiego pieniactwa i lekkomyślności tracą wszyscy, bo psuć dobre stosunki miedzy nabywca jest bardzo łatwo. A oryginalne wtyki Tellurium Q Black II wyglądają tak jak na zdjęciu. Każdy dostrzeże różnice.
-
Rafale, bądźmy sprawiedliwi – cały pasjonujący watek jest dlatego, ze to Tobie cos się nie podoba. Nie można skreślać osób, które winią kolumny a nie wzmacniacz. A co jeśli maja racje? Nie twierdze, ze tak jest, ale będzie niezręcznie jeśli po jakimś czasie dojdziesz do wniosku, ze jednak się nie da i swoje skrzynki sprzedasz.
-
Nie wpadajmy w skrajności. Każdy temat w którym czegoś nie miesza się z błotem można by tak traktować. Zresztą słaba ta reklama skoro "reklamujący" wprost pisze o problemach z doborem wzmacniacza a cena polecanych piecyków zaczyna wielokrotnie przekraczać wartość kolumn. To raczej zniechęca.
-
I nie ma to jak hipokryta udający świętego Kolega @Dedal75trzymający się ściśle tematu w wątku o Wiim Mini Taraz sobie wykrzykniki wstawiaj
-
GitS - Stand Alone Complex.
-
Wyluzuj. To nie jest temat „jak wyładować frustracje? ”. Robisz się niemiły
-
Jakby przyjąć ten sam współczynnik co przy Canto Grand to raczej 1.5 miliona na wzmacniacz. Ciekawe czy to impedancja minimalna czy tez schodzi czasem do 1 Ohma? No dobra, bo ostatnią rzeczą jakiej bym chciał to psucie radości Rafałowi. Kibicuje i jestem ciekaw czy znajdzie odpowiedni wzmacniacz, cieszący Go dłużej i tym samym zabije klina 16hzsceptykom?
-
Watek wyłącznie dla osób słyszących kable. Nie słyszysz, masz misje głoszenia swoich ograniczeń, uszanuj zdanie innych i nie bierz w nim udziału. W ostatnich tygodniach zrobiłem niezły rajd po kablach. Najpierw szukałem czegoś by zastąpić kable głośnikowe. Poszukiwania zakończyłem na świetnych Ricable Magnus Mk II. Gdzieś po drodze miałem okazje wpiąć Tellurium Q Black II i okazały się one totalna katastrofa. Gore wycięły tak jakbym wymontował z kolumn głośniki wysokotonowe. Z całymi konsekwencjami dla dźwięku i przestrzeni. Po zachwycie Magnusami postanowiłem wymienić interkonekt. Opisałem to w wątku o kablach Ricable. W każdym razie po kolejnych rajdach postawiłem na bezpieczne Magnusy XLR. Niestety nie zagrały u mnie tak dobrze jak wersja RCA. Odrobine, ale jednak za dużo w nich góry przez co muzyka nie relaksowała tak jak z wersja RCA czy tanim Primusem. Trochę to denerwujący efekt po wydaniu kolejnych kilkunastu tysięcy na audio. Przed pogrążeniem w ciężkiej depresji uratowało mnie wspomnienie tych nieszczęsnych Blackow II. Skoro Magnusy XLR okazały się ostrzejsze od RCA, to może Black II XLR da w moim systemie efekt, którego szukam? Po kontakcie z dealerem zamówiłem te kable. Przyjechały, wpiąłem, zostawiłem na dwadzieścia cztery bez słuchania żeby miały szanse sobie pograć. Dziś rano poszedłem posłuchać. Kto wie co będzie za jeszcze kilkadziesiąt godzin wygrzewania, ale na ta chwile mam swoja dźwiękową nirwanę. Tellurium Q Black II XLR zrobiły dokładnie to czego chciałem, jakby ktoś zmajstrował je na moje zamówienie. Dźwięk pozostał kojący a jednocześnie zyskał szczegółowość w całym pasmie. Na górze nie ma śladu drażniących tonów. Wszystko stało się zrównoważone, aksamitne i przepięknie analogowe. Mam nadzieję, ze to utrzyma się po 100 czy 200 godzinach. Można wyciągać wnioski. Zatem nie ma co definitywnie skreślać tych czy innych kabli. Może się bowiem okazać, ze po zmianach będą tym czego szukamy. Co więcej mimo ustalonej charakterystyki całych gam modelowych, mogą wpływać rożnie zależnie od miejsca wpięcia, ale i rodzaju samego kabla (RCA, XLR...). Być może często to akcenty, ale w moim systemie grające na krawędzi, której przekroczenie dawało dźwięk całkowicie odmienny. Nie jak kosmetyka a jak wymiana jakiegoś podstawowego elementu toru. Na pewno warto próbować, choć możliwe, ze doprowadziłem do płaczu sprzedawcę odsyłając mu kilka kabli po kolei. Nie wiem tez czy warto zdawać się na jeden model w całym systemie. U mnie to nie wypaliło. Nawet jedna marka nie zagrała i dopiero mieszanie dało właściwy efekt. Póki co wygląda na to, ze Blacki II, choć w innym wcieleniu musze przeprosić – to znakomite kable.
-
Tak sobie przeglądam testy i zdjęcia produktów 16 hz i wiecie, jakoś nie przekonują. Tzn testy euforyczne, ale opisy w sprzeczności ze zdjęciami. Kolumny brzydkie, słabo wykonane, zrobione po najmniejszej linii oporu. Jak boazeria z lat osiemdziesiątych. Jeśli tak jak na tym zdjęciu wygląda terminal kolumn za poł miliona to ja dziękuje. Źle wycięty, źle spasowany o estetyce kranu z Czarnego Kota.. Firma sili się na ekskluzywność, ale we wszystkich projektach brak polotu, elegancji i wyczucia.
-
Brzmi obecnie jak komplement. Wciaz szukamy rozwiazania
-
iFi Audio One Zen Signature Jeszcze zanim do mnie przyszedł założyłem sobie całkowicie pozbawione uprzedzeń podejście do tego niewielkiego urządzenia. W końcu iFi Audio One Zen Signature to nie kolejna teściowa – zasługuje i na uwagę i swoją szansę. W poniższej recenzji będę unikał opisów technicznych, suchych danych, ale i elaboratów na temat poszczególnych pasm dźwięku, filozoficznych rozważań jego istoty i ekstremalnie audiofilskiego słownictwa. Pierwsze możecie znaleźć na wstępie wątku, drugich prawić nie potrafię, trzeciego nie znam. Nie będzie więc inżynieryjno-poetycko-audiofilskiego odlotu. iFi Audio One Zen Signature zaskoczył mnie już po wyjęciu z pudełka. Nie jest on tandetną, plastikową skrzyneczką. Urządzenie wykonano solidnie, z metalu, z dbałością o estetykę. Jasne, wygląd rzecz gustu, ale ten mały DAC z pewnością nie będzie szpecił nawet eleganckiego salonu. No... prawie nie będzie, bo odpowiedzialnemu za dodanie do niego wielkiej, grubej, białej, plastikowej, wyglądającej jak oderwana część tandetnej zabawki z McDonaldsa anteny, firma powinna zafundować badanie wzroku a może i jeszcze jakieś kolejne badania. Przy całym uroku Zen Signature, ta antena wygląda jak akt sabotażu, pasując niczym kolagenowe usta na twarzy greckiej bogini. iFi Audio One Zen Signature stworzono jako domowy hub dla różnych źródeł dźwięku łączący je z wzmacniaczem czy innym amplitunerem. Teoretycznie większość źródeł ma już często wbudowanego DACa, w praktyce bywa on słabej jakości. Kolejną sprawą jest uciążliwe przełączanie pomiędzy źródłami, kombinowanie i to całe upierdliwe „coś” co zniechęci do słuchania muzyki samą koniecznością przejścia przez nie na długo zanim zaczęlibyśmy słuchać. W urządzeniu mamy wejście optyczne, USB i Bluetooth. Da się podłączyć komputer, zewnętrzy streamer, tablety i telefony komórkowe. Sparować przez bluetooth można chyba do ośmiu urządzeń naraz. Dziecinnie prosta obsługa zaskakuje intuicyjnością. Włącznik znajduje się z przodu obudowy, obok selektor źródeł. Dalej dwa okrągłe okienka większe i mniejsze. Pierwsze podaje informację o typie dekodowanego pliku, drugie o częstotliwości próbkowania. Nie sposób opisać jakież ogarnęło mnie oburzenie gdy zamiast informacji na piśmie „okienka” o funkcji poinformowały mnie kolorem. A gdybym był daltonistą ?! Cóż za niestosowne wykluczenie. Oczywiście, gdyby informacje przekazano pismem, oburzyłbym się na wykluczanie analfabetów a zapachami, stanąłbym w obronie ludzi z anosmią. Kolory oznaczają jednak coś przykrego dla przeciętnego współczesnego użytkownika – albo konieczność nauczenia się do czego te kilka barw przypisano, albo zaglądanie do instrukcji. A może, tak sobie tylko kombinuję, ta mała skrzyneczka to wynalazek dla miłośników audio, którzy realnie powyższe informacje będą mieli z tyłu i tuż nad nogami, chcąc po prostu słuchać muzyki ? I tak oto przechodzimy do dźwięku. Nie ma sensu ukrywać – w mój gust trafił on doskonale. Wydaje się być mocny w całym zakresie, bez słabych części. Bas brzmi bardzo przyjemnie, średnica z wokalami naturalnie a góra kojąco. Może nadużywam tego słowa, ale to dźwięk w bardzo miły sposób analogowy, czysty, jedwabisty i absolutnie niemęczący. Bardzo wyraźnie budowana jest scena, da się zidentyfikować miejsce źródła dźwięku, nie ma ani sztucznego jej pompowania ani wprasowania w ciasny, rozjechany czworokącik między kolumnami. Jasne, to nie hi-endowa holografia, to nie dźwięk totalnie wybitny i nie urządzenie przenoszące nas na scenę z muzykami, ale … Zaryzykuję stwierdzenie, że ktoś zdrowy psychicznie, bez audioświra, będzie tym dźwiękiem oczarowany i niczego więcej nie będzie potrzebował. Warto wziąć pod uwagę całkowicie zbalansowaną budowę urządzenia co często w dużo droższych DACach nie jest oczywiste a ma swoje przełożenie na jakość oferowanego dźwięku. Dołączony do urządzania kabelek RCA zastąpić go czymś lepszym. U mnie po zamianie na niedrogi, markowy interkonekt różnica jakości dźwięku była więcej niż odczuwalna. IFI jest wart wydania dodatkowo tych 300 zł. Jako źródeł dźwięku używałem komputera, streamera Onkyo NS-6170 i telefonu komórkowego. I tu nie sposób opisać pewnej szczególnej cechy iFi. Otóż , niezależnie od źródła, dźwięk był tak samo znakomity. Oznacza to rewelacyjne wprost jego przekazywanie przez bluetooth. Siedziałem, zmieniałem, wsłuchiwałem się i nic… Różnic nie było. One Zen Signature oszczędza portfel. Nawet wymagającemu użytkownikowi wystarczy bowiem strumieniowanie muzyki ze smartfona przez bluetooth by uzyskać doskonałą jakość dźwięku. Nie potrzebujemy niczego więcej. iFi Audio One Zen Signature jest solidny, estetyczny, funkcjonalny, tani i świetnie brzmi. Oferuje znacznie więcej niż sugerowałaby jego cena i wygląd. Chciałem uniknąć porównań, ale w głowie wciąż siedzi mi dźwiękowa porażka jaką był niedawno kupiony Pioneer N-70AE. Kilkanaście kilogramów sprzętu wyglądającego jak pancerny sejf wydobyło z siebie dźwięk słaby jako streamer i lepszy, ale nie genialny jako DAC. I widzicie, nie wiem jak u innych, ale w moim systemie ten maleńki, ważący poniżej 500 g iFi zabrzmiał dużo lepiej. Udowodnił jak nic dotąd, że nie warto przywiązywać się do wagi, gabarytów i tradycyjnie pięknej budowy sprzętu, szczególnie w przypadku rozwiązań cyfrowych. Dla mnie to małe pudełko okazało się rewelacją daleko przekraczającą oczekiwania. Szczerze polecam.
-
Z nimi jak z Studio 16 Hertz CANTO GRAND NEW. Oczarują wymiarami i wyglądem a po jakimś czasie człowiek sie zorientuje, ze choćby wszystko zmienił to i tak się nie zgra :D. I trzeba zmienic kolumny...
-
Jakbyś zapragnął zmiany to chętnie Ci któraś z moich byłych podrzucę. Sprawdzone, przetestowane, wygrzane – żadne tam ryzyko i branie w ciemno . * *Po odejściu od kasy reklamacja nie będzie uwzględniana
-
Ale jako pierwszy czy drugi?