Miles Napisano 18 lutego 2017 Autor Udostępnij Napisano 18 lutego 2017 Chcę zaprezentować Wam dziś znakomity i w sumie bardzo świeży -bo z roku 2016. - album: Snowy White "Released". Miłośnikom nastrojowego, spokojnego, niewymuszonego blues - rockowego grania opartego o gitarową maestrię - gorąco polecam to wydawnictwo. Snowy White to muzyk legenda, ale dziś nieznany zbytnio masowej publiczności. Można zaryzykować stwierdzenie, że to "mistrz drugiego planu". Wysmakowany styl gry na gitarze jaki prezentuje stawia go w gronie moich najukochańszych mistrzów tego instrumentu.Niby nic specjalnego - czytaj: przebojowego - na tej płycie nie ma, ale choć w poczekalni (na komodzie po prawej) leży ze trzydzieści nowo zakupionych wydawnictw domagających się rychłego odtworzenia, to ja wciąż z namaszczeniem wciskam "play" w odtwarzaczu zamiast "open". Tak to już jest, że czasem trzeba kupić kilka tuzinów płyt żeby potem w kółko słuchać jednej... Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Napisano 18 lutego 2017 Udostępnij Napisano 18 lutego 2017 Cytat Chcę zaprezentować Wam dziś znakomity i w sumie bardzo świeży -bo z roku 2016. - album: Snowy White "Released". ...Tak to już jest, że czasem trzeba kupić kilka tuzinów płyt żeby potem w kółko słuchać jednej... A ja znam prostszy sposób by słuchać ino jednej płyty... Trza sprzedać wszystkie (lub rozdać) oprócz tej jednej, która ma być słuchaną. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
adas1995 Napisano 24 lutego 2017 Udostępnij Napisano 24 lutego 2017 Cytat Blues to niesamowicie relaksująca strona muzyki, a jednocześnie działa tak jak trzeba na kobiety - of you know what i mean polecam wziąć gitarę i nauczyć się kilku bluesowych chwytów, satysfakcja z autorskiego, czarnego brzmienia jest bezcenna Haha zgadzam się z tobą Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Angel Napisano 26 lutego 2017 Udostępnij Napisano 26 lutego 2017 Miles, jak pisałem, Ty zawsze coś znajdziesz. Snowy White jest świetnym gitarzystą i kompozytorem. Szkoda, że tak totalnie jednak niedoceniany.Miał w swojej karierze swoje "piętnaście minut" za sprawą "Bird Of Paradise", który to utwór dwa lata później ukradli mu (uparcie twierdzę) Dire Straits.I po zmianie tempa oraz małych przeróbkach nagrali jako "Brothers In Arms". Najbardziej mnie zaciekawiłeś stwierdzeniem: Cytat Tak to już jest, że czasem trzeba kupić kilka tuzinów płyt żeby potem w kółko słuchać jednej... To naprawdę nie często się zdarza. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Redakcja AUDIO Napisano 28 lutego 2017 Udostępnij Napisano 28 lutego 2017 Dla wtajemniczonych - usunęłam, żeby było ładnie i nie przeszkadzało Mi blues jest obcy, ale w Bieszczadach na Zlocie Leśnych Ludzi miałam okazję posłuchać Magdy Piskorczyk, a kilka dni później zaprotestować, gdyż kierowca autobusu chciał oddać jej moje (wykupione!) miejsce, żeby miała wygodniej Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miles Napisano 28 lutego 2017 Autor Udostępnij Napisano 28 lutego 2017 Cytat Najbardziej mnie zaciekawiłeś stwierdzeniem: Cytat Tak to już jest, że czasem trzeba kupić kilka tuzinów płyt żeby potem w kółko słuchać jednej... To naprawdę nie często się zdarza. Hi hi, wręcz przeciwnie! Mnie przytrafia się to ciągle. Zwłaszcza gdy kupując płytę szukam ...mistycznych odlotów. Choć ich źródłem może być równie dobrze koncept-album jako całość, jak i jedna magiczna solówka gitary wyłuskana z morza innych dźwięków, to jednak nie jest łatwo o takie emocje. Zdarzają się raz na wiele prób, zwłaszcza że oprócz herbaty nie stosuję żadnych substancji poszerzających świadomość Więc wiele płyt po jednym przesłuchaniu ląduje na półce, natomiast jak trafi się coś magicznego, choćby szczegół, wtedy album zagrzewa miejsce w odtwarzaczu i w mojej duszy...Co znalazłem na płycie Snowy'ego White'a "Released"? Jest tam jakiś magiczny, niepokojący nastrój. Ta gitara, ten wokal...jakby z innego wymiaru czasoprzestrzeni... Po raz pierwszy usłyszałem utwór z tej płyty w audycji Wojciecha Manna. Powiedział: na pewno państwo rozpoznają, kto to gra. Pierwsze dźwięki i zdębiałem: wokal jakby Roger Waters, gitara jakby David Gilmour...co jest?? Po chwili wszystko było jasne. Roger z Davidem mogą sobie ze sobą nie gadać jak im tak pasuje. Snowy robi co trzeba.Teraz zaś płyta świetna, po prostu bluesowa. Bez magicznych odlotów, za to trafiająca znakomicie w tą moją część duszy, która nie poszukuje wycieczek mistycznych, lecz doznań estetycznych.: Devon Allman "Ride or Die".Devona już Wam przedstawiałem przy okazji albumu "Raged and Dirty". Kolejne jego wydawnictwo jest równie dobre i, co najważniejsze,również tchnie świeżością. To taka płyta na każdą porę dnia i nocy. Szkoda, że nie załapałem się na zeszłoroczne koncerty Devona - był w Polsce w paru miejscach. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pboczek Napisano 3 marca 2017 Udostępnij Napisano 3 marca 2017 Miles, Snowy White "Released" (#26) to świetny kawał muzyki! Dzięki za duchową strawę. Kompozycje są różnorodne, a tworzą spójny klimat. Realizacjom nic nie brakuje. Utwory w których Snowy śpiewa zabierają słuchacza w całości, tak jak stoi bez pytania. Ta płyta wciąga coraz mocniej z każdym kolejnym odsłuchaniem. Nie nazwałbym tego Bluesem, by nie uprzedzić słuchaczy. Jego gitara chwilami brzmi jak najlepszy J.J. Cale ale jest w całości oryginalna (to ten sam instrument?). Masz rację, tam nie ma przebojów w sensie radiowym, ale cała płyta przebija się jak bardzo wolno lecący pocisk który niespiesznie rozdziera przestrzeń i otwiera swoją.To będzie mój kolejny zakup płytowy. Jestem też bardzo ciekawy tekstów, są może na okładce? Mógłbyś pstryknąć wersy „It’s All Down To Me”? I to jest kolejna płyta z roku 2016, które nie ma w forumowym zestawieniu. Oczywiście uzupełnię. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miles Napisano 4 marca 2017 Autor Udostępnij Napisano 4 marca 2017 Pboczku, z przyjemnością załączam fotkę tekstu o który prosiłeś. Jak poetycko przetłumaczysz to poproszę o Twoją wersję.Tak, to płyta A.D.2016. Mam cztery takie rodzynki na tapecie, ciągle brakowało czasu bym dokonał wpisu w adekwatnym wątku. Dwie z nich już opisałem w wątkach tematycznych, pozostałe dwie nie pasują ani do bluesa, ani do innych tematów gatunkowych. Może za moment nadgonię tą zaległość.Oczekuj postu dotyczącego wynalazków z roku minionego, 2016.Dziś mija 10 lat od śmierci Tadeusza Nalepy. Data dla mnie szczególna z uwagi na inna smutną dla mnie rocznicę, więc nigdy o niej nie zapominam... blues sączy się z głośników... Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miles Napisano 7 marca 2017 Autor Udostępnij Napisano 7 marca 2017 Wspaniała nowina dla fanów bluesa: dwa koncerty Beth Hart w Polsce:16.07. Łódź, 18.07.Katowice.Chyba wybiorę Katowice. Co jak co, ale koncertów tej wokalistki nie można przegapić! Ci co byli mówią, że to wyjątkowe wydarzenia. Bo i postać niebagatelna.http://www.delta.art.pl/artysci.php?id=42 Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Napisano 7 marca 2017 Udostępnij Napisano 7 marca 2017 To proszę mnie odwiedzić przy okazji! Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miles Napisano 7 marca 2017 Autor Udostępnij Napisano 7 marca 2017 No to w dechę! Nie wiem czy na szybką kawę, czy pomacać Lebenka na sterydach Verictumowych, ale jak wszystko dobrze się ułoży to z przyjemnością przyjdę w Twe gościnne progi Wpszoniaku! Małżonkę Twoją sympatyczną miło będzie zobaczyć, a i moja dzielna towarzyszka koncertowego (i nie tylko) życia chętnie Twą uśmiechniętą fizjonomię znów spotka Szkoda tylko że we wtorek koncert się odbywa, bo to oznacza najprawdopodobniej bardzo krótką wizytę naszą na Śląsku (za to w wojsku tam u Was w Gliwicach trzymali mnie długo i puścić nie chcieli. Chichot losu?). Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Napisano 7 marca 2017 Udostępnij Napisano 7 marca 2017 Milesie, kawy dwie co najmniej już zaczynam parzyć! Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pboczek Napisano 8 marca 2017 Udostępnij Napisano 8 marca 2017 Miles, Słuchałem już wcześniej Snowy Whita, a nie wiedziałem. Lubię Thin Lizzy i znam parę ich płyt, a obecnie odsłucham z nowym ukierunkowaniem te trzy na których on gra (1980: Chinatown, 1981: Renegade, 1983: Life). Zwrócę uwagę na jego gitarę, bo gra specjalnie. A że wokalista z niego też całkiem niezgorszy, wszystko na tej płycie jest na swoim miejscu (Released, 2016).Tłumaczenie chyba niepotrzebne, to prosty tekst, można by tylko zepsuć. Jestem ciekawy też innych, bo zwykle lubię wiedzieć o czym się śpiewa. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miles Napisano 11 sierpnia 2017 Autor Udostępnij Napisano 11 sierpnia 2017 Wszystkim sympatykom klasycznego blues rockowego łojenia polecam najnowszą płytę grupy Gov't Mule - Revolution Come...Revolution Go. Nie jest dla mnie ważne, ile w tej muzyce rocka, ile bluesa. Liczy się, że to na prawdę rasowe granie. Z resztą już same zdjęcia muzyków załączone w książeczce nastrajają mnie odpowiednio gdy wyciągam krążek z opakowania: widać, że to nie chłopcy z kolejnej edycji jakiegoś talent show, ale poważny zespół, he he. Gdy przytargałem ów nagrania do domu, żona zapytała: - Gov't Mule? Co to za muzyka? Postanowiłem odpowiedzieć pryncypialnie: - Otóż na początku był zespół The Allman Brothers Band... Tak snułem swoją opowieść, widząc narastające znużenie w oczach małżonki. - Wiesz co? - przerwałem sam sobie - to taka muzyka która pasowała by do audycji radiowych Wojciecha Manna lub Piotra Barona. -To już wszystko wiem! - odparła moja lepsza połowa... Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Barry Napisano 11 sierpnia 2017 Udostępnij Napisano 11 sierpnia 2017 swojego czasu album Dark Side Of The Mule na dłużej zagnieździł się w mym odtwarzaczu CD... bardzo dobrze wspominam ten album. Dzięki za info o Ich najnowszej płycie - nie omieszkam przesłuchać. Pozdrawiam. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
passo Napisano 2 października 2017 Udostępnij Napisano 2 października 2017 Blues - muzyka szczególna, pra jazz i pra pra rock... Muzyka wyjątkowa, do której potrzeba mi szczególnego nastroju - dymno-klubowego lub też nostalgicznego bardziej (bluesy wolne, "prawdziwe"), albo też wręcz wesołego do Blues rocka w stylu skoczniejszych utworów SRV. Wymieniliście bardzo wielu ważnych twórców, kilku z nich wręcz uwielbiam. Chciałbym polecić od siebie lansowaną szeroko swojego czasu płytę "Chill Out" giganta Johna Lee Hookera. Jest tam znany tytułowy duet z Carlosem Santaną (to nie była ich pierwsza współpraca, np. równie przebojowy "Healer"). Przede wszystkim są tam jednak bardziej bluesowe utwory z charakterem w wersji elektrycznej i zupełnie niesamowite perełki w wykonaniu Johna z samą gitarą akustyczną. Esencja bluesa , klimat i mistrzostwo. Można posłuchać jak to brzmiało sto lat temu, z czego wywodzi się późniejsza muzyka rozrywkowa XX wieku. Jeszcze raz polecam gorąco, ta płyta to świetna mieszanka wszystkiego co w bluesie najlepsze. Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rafał S Napisano 12 marca 2022 Udostępnij Napisano 12 marca 2022 (edytowany) Nie wiem, czy jest jeszcze na forum ktoś, kto słucha bluesa, ale co szkodzi odkopać stary temat? Jedna z lepszych płyt bluesowych, jakich ostatnio słuchałem - Mark Wenner's Blues Warriors. Mark Wenner - znakomity śpiewający harmonijkarz jest szerzej znany jako lider The Nighthawks, zespołu, który założył w latach 70-tych z gitarzystą Jimmy Thackery'em. The Nighthawks grali raczej roots rocka i rockendrola opartego na bluesie niż czystego bluesa. Ale w dojrzałym wieku Marka (podobnie jak Kima Wilson z The Fabaulous Thunderbirds) coraz bardziej ciągnie do bluesowych korzeni, stąd ten nowy zespół i płyta nagrana na boku. W składzie perkusista The Nighthawks - Mark Stutso (grający też przez wiele lat z Jimmy Thackery'em), dwu doświadczonych gitarzystów i kontrabasista. Repertuar - głównie standardy bluesowe, w tym kilka mniej ogranych. Łatwiej opisać muzykę wymieniając czego tu nie ma. Otóż nie ma rocka, nawet w wersji roots (wplatanego zwykle przez współczesnych białych gitarzystów), soulu ani funku (granego przez dzisiejszych czarnych "bluesmanów") czy jazzu. Wśród inspiracji słychać klasycznego bluesa chicagowskiego, sporo jest shuffle'i, ale wszystko zagrane ciut lżej i bardziej miękko niż w Chicago - z domieszką swingu, choć nie tak dużą, jak u np. Duke'a Robillarda. Ogólnie - zwarte, riffowe granie, ze zwięzłymi solówkami, mięsistym brzmieniem harmonijki i słodkimi, choć niepozbawionymi pewnej szorstkości gitarami. Do tego chyba niezła realziacja, w każdym razie u mnie z płyty brzmi to wyjątkowo sugestywnie. Polecam. Edytowano 12 marca 2022 przez Rafał S 3 Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
stach_s Napisano 18 marca 2022 Udostępnij Napisano 18 marca 2022 Dnia 12.03.2022 o 11:15, Rafał S napisał: Nie wiem, czy jest jeszcze na forum ktoś, kto słucha bluesa, ale co szkodzi odkopać stary temat? Są tacy jeszcze I bardzo dziękuję za odkopanie tematu, będę musiał wrócić do kilku od dawna niesłuchanych artystów. Przede wszystkim Charlie Musselwhite - nie wiem czy są jakieś rankingi harmonijkarzy wszechczasów (jak gitarzystów), ale Charlie zdecydowanie łapie się na TOP TEN! Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
maxredaktor Napisano 18 marca 2022 Udostępnij Napisano 18 marca 2022 I to niemałe grono. Też sobie zapisałem parę płyt do odsłuchu. A pana Musselwhite w ogóle nie znam, ale poznam Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rafał S Napisano 19 marca 2022 Udostępnij Napisano 19 marca 2022 (edytowany) 15 godzin temu, stach_s napisał: Przede wszystkim Charlie Musselwhite - nie wiem czy są jakieś rankingi harmonijkarzy wszechczasów (jak gitarzystów), ale Charlie zdecydowanie łapie się na TOP TEN! Tak jest. Niestety mam tylko jedną solową płytę Charliego (typowo bluesową "Rough news" z 1997 r.) i jedną wspólną z Benem Harperem ("Get up!" z 2013 r.). Obie świetne i bardzo różne od siebie. Do harmonijkarzy jeszcze chętnie wrócę, bo mam ich trochę. Poza tym, mój mój kuzyn jest jednym z większych mistrzów tego instrumentu w Europie (najłatwiej chwalić się cudzymi osiągnięciami ). A tymczasem trochę odejdę od korzeni w stronę owoców czyli bluesrocka. Płyta, która chyba przeszła "pod radarem". Ten Years After - "Sting in the Tale" z 2017 r. Trzeci album studyjny składu bez Alvina Lee (który ostatecznie rozstał się z zespołem na początku tego wieku i zmarł w 2013 r.). Na poprzednich dwu płytach Alvina zastępował Joe Gooch. "Now" z 2004 r. była moim zdaniem słaba, "Evolution" z 2008 r. już lepsza, ale stylistycznie to już inna muzyka: wciąż inspirowana bluesem, wciąż z dużą ilością gitarowych solówek (ładne granie slidem), ale o strukturze bardziej piosenkowej niż riffowej, a momentami z naleciałościami rocka lat 80-tych. Przynajmniej tak ją pamiętam. "Sting in the Tale" przyniosła kolejne zmiany w składzie: zamiast Joe Goocha - Marcus Bonfanti, a na basie Leo Lyonsa zastąpił Colin Hodgkinson. Obie zmiany z wielką korzyścią dla brzmienia. Leo Lyons kiedyś był świetny, ale ostatnimi laty trochę już sobie odpuszczał i coraz częściej po prostu dogrywał do gitary. Hodgkinson, weteran brytyjskiej sceny, z jazzrockowym epizodem w życiorysie, gra rasowo i dzięki niemu sekcja rytmiczna odzyskała pazur. No i Marcus Bonfanti. Gość z ciekawym własnym dorobkiem płytowym w stylistyce przełomu lat 60-tych i 70-tych - odnalazł się w kapeli i pociągnął ją naprzód . Nie chcę przechwalić "Sting in the Tale", ale mi się bardzo podoba, właśnie za jego sprawą. Marcus nie próbuje się ścigać z duchem Alvina. Solówki są krótkie, czasem wręcz symboliczne, ale mają świetny sound. Kompozycje oparte na tłustych riffach wycinanych na Gibsonie, wszystko zwarte i do przodu, a jednocześnie - nawet w szybkich tempach - przyjemnie ociężałe i na swój sposób miękkie, po prostu gibsonowe. Do tego charyzmatyczny wokal Marcusa, zdecydowanie powyżej średniej śpiewających gitarzystów, moim zdaniem lepszy nie tylko od głosu Goocha, ale i Alvina Lee. W aranżacjach słychać, że to nie rok 1969, ale momentami powraca klimat złotej epoki brytyjskiego bluesrocka. Granie dość proste, nie ma mowy o strukturze jak u Gov't Mule'a, ale właśnie w tym cały urok. Niektóre numery (np. trochę nowocześniejszy "Iron Horse") mają wręcz potencjał radiowy. Dla mnie miła niespodzianka, że legenda pożegnała się tak dobrą płytą. Zachęcam do posłuchania z możliwie dobrego źródła, bo to brzmi. Edytowano 19 marca 2022 przez Rafał S Odpisz, cytując Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.